niedziela, 23 października 2022

Denko lipiec, sierpień oraz wrzesień 2022

 Miałam mały kryzys twórczy o to, czy kontynuować serię ze zużyciami kosmetycznymi na blogu, ale szczerze mówiąc sama najbardziej lubię tego typu recenzje. Bo wiem, że kosmetyki zostały zużyte to samego dna, więc opis będzie wiarygodny i pokazujący wielotygodniowe działanie produktu. Trzy intensywne i obfitujące w wydarzenia miesiące zaowocowały zużyciem przez mnie wieelu kosmetyków. Bez zwłoki zapraszam do dalszej lektury, bo będzie się działo!

Lipiec i sierpień były w tym roku wyjątkowo gorącym miesiącami. We wrześniu tradycyjnie powrót do pracy to nawał obowiązków i zajęć. Mimo wszystko udawało mi się utrzymywać pielęgnacyjne nawyki na "normalnym" poziomie. I tak w ciągu tego okresu zużyłam 22 pełnowymiarowe kosmetyki oraz 17 maseczek. Podczas wyjazdów zużyłam 21 próbek, a w efekcie porządkowania szuflady ze szminkami pozbywam się 17 kosmetyków do makijażu. Uff wygląda na sporo, ale pamiętajmy, że to jednak trzy miesiące! 

DO CIAŁA & HIGIENA

- pianka Sunrise Woods, Bath and Body Works - tak wspaniałego kosmetyku do higieny chyba jeszcze nie miałam! Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia jak gęsta i puszysta była ta pianka. Zapach prześliczny, taki słoneczny, wakacyjny, długo utrzymywał się na skórze po kąpieli. Wśród nut zapachowych drzewo sandałowe, jagody i kaszmir. Skóra była oczyszczona, wyraźnie odżywiona. No cudo! Dostałam w prezencie, chętnie będę wracała do kosmetyków tej marki.

- żel pod prysznic Tropic Fantasy, Balea - owocowy, słodki zapach zdecydowanie umilał aplikację tego kosmetyku. Jak wszystkie żele tej marki nie wysuszał skóry i był dla niej delikatny. Ja jestem fanką tych żeli, a ponieważ mamy już DM w Polsce to pewnie tym częściej będę po nie sięgała w przyszłości. 

- żel pod prysznic Sensitive Wrocław Edition, Balea - z okazji otwarcia pierwszego sklepu DM w Polsce we Wrocławiu wydana została seria limitowana żeli z etykietą mojego rodzinnego miasta. To oczywiste, że musiałam go mieć ;-) Sam żel jednak trochę mnie rozczarował, a raczej jego zapach. Jednak patrząc na to, że miał on być przeznaczony do skóry wrażliwej, rozumiem już dlaczego zapach jest taki "nijaki". Miło było widzieć na etykiecie grafikę z elementami z mojego miasta, ale znam lepsze żele tej marki (ładniej pachnące!)

- mydło do rąk Coconut and Watermelon, Baylis & Harding - ładnie pachniało kokosem i nie wysuszało dłoni. Używałam głównie w kuchni i muszę przyznać, że dobrze radziło sobie z uzuwaniem także tych nieprzyjemnych, kuchennych zapachów ze skory dłoni. No i graficzka na opakowaniu śliczna. 

- naturalne mydło w płynie do rąk Werbane, Yope - moja ulubiona wersja zapachowa mydlą w płynie marki Yope. Jest ultradelikatne, niewiele się pieni, a używanie go to prawdziwa przyjemność - dlatego wracam!

- sztyft przeciwko otarciom, Johnson & Johnson - ciężko mi ocenić jego działanie, bo użyłam go zaledwie kilka razy i zupełnie nie umiem w takie produkty. Skóra nim pokryta była bardziej satynowa, taka śliska wręcz i to miała zapobiegać pęcherzom i obtarciom. Nie przypominam sobie, abym po jego użyciu miała tego typu problemy, więc raczej działał. Ale to ślizganie w bucie nie było przyjemne...

- peeling do stóp Ibir i Biała Herbata Foot Works, Avon - Avon umie w zapachy produktów do stóp i ta wersja była bardzo przyjemna. Sam peeling był drobnoziarnisty, taki bardziej gommage. Używany po porządnym pedikiure w salonie zdawał rezultat, ale jeśli z jego pomocą miałabym zadbać o stopy, to zdecydowanie musiałabym go używać częściej niż raz w tygodniu. 

- krem do rak i stóp Soul Tree - lubię takie produkty, bo zazwyczaj kremuję stopy wieczorem w łóżku - nie muszę więc już wstawać i myć dłoni. Zapach był trochę zbyt ciężki jak dla mnie, wyczuwałam nuty korzenne, miód, może kurkumę? Kosmetyk bardzo mocno odżywczy. Właściwie nie miał wad, ale jakoś nieszczególnie się z nim polubiłam.

- krem do rąk Fairy Dust, Balea - tak samo jak i z tym kremem. Niby wszystko ok, zapaszek, lekka formuła ale może właśnie zbyt lekka? Był ok ale bez szału i takim go zapamiętałam. 

- pasta do zębów Deep Clean, Sensodyne - rzadko opisuję pasty, ale ta zdecydowanie zasługuje! Wersja mocno oczyszczająca i wybielająca pasty Sensodyne była bardzo skuteczna w działaniu, z dnia na dzień widziałam stopniowy wybielanie zębów. Podobał mi się także miętowy, nie ostry smak i zapach. Wrócę z pewnością!

- mydło Vegan Soap White Clay & Olive, Aromacology - mydła z tej serii pojawiają się u mnie w tym roku dość często. Nic dziwnego, bo bardzo się z nimi polubiłam! Wersja z białą glinką i oliwa z oliwek miała przyjemny, oliwkowy zapach, nie wysuszała skóry, a delikatnie ją oczyszczała i nawilżała. Więcej o serii tych mydeł pisałam w styczniowym denko LINK, a mydło kupiłam w Actionie. 

- dezodorant w kulce Action Control Thermic, Garnier - moja ulubiona kulka Garniera, która intensywnie pachnie i świetnie zabezpiecza przez nadmiernym poceniem się. Niestety chyba zmienili opakowanie, bo nie mogłam już znaleźć takiego samego. A nowa wersja mam wrażenie, że nie jest już tak skuteczna... Oby to tylko moje wrażenie, bo to świetny kosmetyk był!

- naturalny peeling mySKINhero, MIYA - bardzo mocny zdzierak o przyjemnym, lekko cytrusowym zapachu, który pozostawiał skórę mocno oczyszczoną. Mimo ostrych drobin zdzierających (z bambusa, orzechów makadamia, ryżu i kryształków cukru) był delikatny dla skóry i nie podrażniał nawet wrażliwego naskórka dekoltu czy twarzy. W składzie znajdują się także olejki buriti, arganowy, makadamia, ze słodkich migdałów i skórki pomarańczowej, dzięki którym skóra po użyciu peelingu jest odżywiona i gładka. Super kosmetyk, polecam szczerze i wrócę na pewno!

- szampon z maliną moroszką, Babuszka Agafi - od wybuchu wojny wszystkie "rosyjskopodobne" kosmetyki przeżywają prawdziwy hejt i oblężenie. Szampon akurat jest wyprodukowany w Estonii, choć teraz naprawdę trudno jest śledzić drogę produkcji wszystkich towarów i nigdy nie wiemy, czy informacja na opakowaniu jest prawdziwa. Nie wnikając jednak w te szczegóły, szampon miał przyjemny zapach, bardzo mocno nawilżał włosy i słabo się pienił. Dla włosów to podobno lepiej, ale ja osobiście lubię mocno pieniące się formuły. Włosy były po nim jednak dobrze oczyszczone i nawilżone, dlatego będę go miło wspominać. 

- płyn micelarny Fresh Juice sok z arbuza, Bielenda - duży refil płynu micelarnego, którego używałam zamiennie z moją ukochaną wodą Sensibio H2O z Biodermy. Miał ładny, owocowy zapach i dobrze oczyszczał oczy z makijażu. Generalnie nie podrażniał nawet moich wrażliwych oczu, choć kilka razy zdarzyło się, że musiała po nim jeszcze raz się domywać. 

DO TWARZY

- punktowy reduktor niedoskonałości kuracja oczyszczająca, Ziaja - niegdyś mój ulubieniec, jednak inna formuła nie jest już dla mnie taka super. Firma twierdzi, że skład jest identyczny, ale niestety tak nie jest. Zupełnie inne działanie i to już nie to, sorry. 

- żel do mycia i oczyszczania myBEAUTYgel, MIYA - to moja kolejna butelka tego kosmetyku, niech więc posłuży to za najlepszą rekomendację ;-) Uwielbiam jego owocowy zapach i delikatne, a zarazem skuteczne oczyszczanie skóry i jej odświeżenie. Pełną recenzję znajdziecie na blogu LINK

- mySKINbooster matujący żel-booster z peptydami, MIYA - byłam przekonana, że wcześniej zużyję wersję różaną, nawilżającą. Jednak upalne lato spowodowało, że moja skóra szalała a booster okazał się świetnie ją uspokajać i równocześnie dbać o jej nawilżenie i piękny wygląd. Pełną recenzję tego kosmetyku znajdziecie we wspomnianym już powyżej wpisie LINK 

- ochronny krem na dzień Novage, Oriflame - dostałam go w prezencie od koleżanki. U mnie wszystkie kremy z wysokimi filtrami idą "jak woda", zwłaszcza w okresie od wiosny do zimy. Krem miał przyjemną, dość odżywczą formułę i przyjemny zapach. Wysoki filtr SPF50 zapewnił mi skuteczną ochronę przeciwsłoneczną. Czy wrócę? Nie wiem, obecnie na rynku jest sporo kremów z wysokim filtrem, a ten był fajny ale mnie nie powalił (tak jak np. ten marki Miya)

- hydrolat z ziaren kawy, Lale - jeśli napiszę, że to moja chyba 3 zużyta butelka tego kosmetyku to wystarczy za dobrą recenzję? ;) UWIELBIAM! Zwłaszcza używany rano super orzeźwia i budzi skórę do życia. Mam jeszcze kilku zapachowych faworytów wsród hydrolatów tej marki, ale do kawy chętnie wracam. 

- woda tonująca Tea Tree Water, Lush - w kosmetykach marki Lush jestem zdecydowanie zakochana, a przynajmniej w tej wodzie tonującej. Tym razem kupiłam ją sobie w Pradze ;-) Moja skóra bardzo dobrze przyjmuje działanie olejku z drzewa herbacianego, który znajduje się w składzie tego kosmetyku. Więcej na temat tego kosmetyku napisałam w zeszłorocznym denko LINK. Widzę teraz, że można zamawiać kosmetyki Lush na stronie www z polskimi cenami. Woda tonująca jest za 42 zł. Muszę spojrzeć, co jest bardziej korzystne, choć ja zazwyczaj lubię kupować jednak tradycyjnie, stacjonarnie.

- woda micelarna Sensibio H2O, Bioderma - chyba jeden z najczęściej pojawiających się kosmetyków w moim denko. Od lat najlepsza, najbardziej delikatna, najskuteczniejsza i po prostu nie do przebicia woda do demakijażu oczu. Uwielbiam nawet mimo jej wysokiej ceny! (kupuję zazwyczaj na promocji w SuperPharm)

MASECZKI

No tutaj to wyszło trochę szalona ilość, ale na szczęście większość masek było pod przegląd masek w płachcie Balea, o którym pisałam na blogu LINK. Tam więc odsyłam Was po informacje o wszystkich pokazanych dziś maskach marki Balea.

- hydrogel lip mask, Dayes Europe BV - maska na usta kupiona za kilka złoty w Actionie. Rzeczywiście fajnie wygładza szorstki naskórek i sprawia, że usta natychmiast wyglądają na wypielęgnowane i gładkie. Boli mnie jednak ilość plastyku, jaka jest zużywana do produkcji tego kosmetyku (plastykowa tacka z płachtą w plastykowym opakowaniu i plastykowych osłonkach uff). Dlatego raczej rzadko sięgam po ten produkt (np. przed kolejną edycją wyzwania "7 dni 7 szminek" ;D)

- plasterki przeciw wypryskom, Balea - pamiętacie moje porównanie plasterków na wypryski różnych marek? Nie było w nich ujętych tych Balea, a widzę że są bardzo mocną konkurencją, zwłaszcza do tych marki Isana. W każdym razie bardzo mojej skórze dobrze służą, a ponieważ w wakacje zużyłam już ich kilka opakowań, to chyba czas zebrać się za recenzję niebawem ;-)

- plasterki przeciw wypryskom, Isana - jak wspominałam w moim wpisie o plasterkach LINK Rossmanowe plasterki są przystępne cenowo i najłatwiej dostępne. Dlatego często pojawiają się w moich denkach. 

- maski w płachcie Nawilżenie i Oszczyczenie, Niuqi - kiedyś na blogu pisałam kilkukrotnie o maskach z Biedronki. Zarówno tych marki BeBeauty LINK, jak i marki NIUQI LINK. I właściwie to moje zdanie jest nadal takie samo: maski są okej, ale osobiście znam lepsze i raczej gdybym miała kupować, to wolałabym te pieniądze przeznaczyć na innej firmy. Coś tam nawilżały, jak zazwyczaj zapach był mocno przesadzony przynajmniej jak na moje powonienie i generalnie poprawnie, ale bez zachwytu. Ja swoje dostałam w prezencie i po prostu zużyłam. 

- maski w płachcie Beauty Lab, Faberlic - o tutaj było ogromne rozczarowanie! Maski po prostu wyschły! I to nieotwierane! A przecież mam zapasy masek czasami miesiącami i nic takiego mi się nigdy nie przytrafiło... Niestety zarówno maska bomblująca, oczyszczająca jak i srebrna były praktycznie suche, więc nic Wam o nich nie powiem. 

MAKIJAŻ

Porządkując szufladę ze szminkami pozbyłam się kilku tych najstarszych lub o odcieniach, które przestały mi się już podobać, lub były niezbyt trafionym prezentem. I tak żegnam się z:

- matową pomadką w kredce Golden Rose o nudziakowym odcieniu 22

- satynową pomadką HYPoallergenic odcień 19, która była dodatkiem do gazety ale była naprawdę świetna i bardzo ją lubiłam (też nude)

- pomadką Revolution odcień Swish, ktory mi nie pasował (była w kalendarzu adwentowym)

- pomadką Wet n Wild w fioletowym odcieniu E908C, ja jednak nie widzę siebie w takich kolorach

- matową pomadką w płynie Mark z Avonu w odcieniu Nude Vibes, o pomadkach tej serii pisałam kiedyś na blogu LINK choć ten odcień był dodany do serii znacznie później

- pomadką kndr beauty w odcieniu Positivity Pink, bo to znów fiolet

- pomadką w opakowaniu kotka z Aliexpressu, bo kolor wściekły róż przestał mi odpowiadać i jest już dość stara

- pomadką Misslyn odcień 152, bo poza ładnym opakowaniem totalnie mi nie odpowiadała

- pomadką Oriflame The One odcień Pink Unlimited, bo jej czas także już przeminął

Poza tym zużyłam:

- bibułki matujące Clarena - które były fajne, bo nie tylko matowiły, ale też pudrowały skórę

- balsam Intensive Lip Relief, Blistex - który jest moim totalnym uzależnieniem na spękaną skórę ust o każdej porze roku

- balsam-maskę na noc do ust Balea - która była w kalendarzu adwentowym

PRÓBKI

Generalnie wszystkie próbki kosmetyków sprawdziły się u mnie bardzo dobrze. Jest to też wygodny sposób na wakacyjną kosmetyczkę. Napisze jedynie o tych naj najlepszych oraz najgorszych ;-) Słabo wypadły próbki żelu Insta Skin Care Eveline, ale główny zarzut to tak lejąca formuła kosmetyku, że nie dało się używać próbki bez ubrudzenia wszystkiego. Najlepsze próbki? Ooo tu trochę więcej <3 

- kosmetyki OLIVE ERA - maska oczyszczająca, krem 3w1 na noc i peeling (gdzieś się zapodziało opakowanie) - zwłaszcza dwa pierwsze tak mi przypadły do gustu, że myślę nad zakupem. Przyjemne formuły i super działanie, no i zapach! 

- próbka oleju arganowego z dodatkiem olejku z drzewa herbacianego Avant - Gardiste - no jak nie lubię wszelkich olejków do twarzy, tak ten rzeczywiście był WOW i jest to jedyny jak na razie tego typu kosmetyk, który mi odpowiadał. Jeśli więc kupię kiedykolwiek olej, to będzie to właśnie ten i żaden inny ;-)

- próbka lekkiego kremu nawilżającego Ziaja fit - ulubieniec ;-)

- wszelkie sera i kremy wodne, czyli Green Tea Tony Moly, I love Serum AA Cosmetics i inne koreańskie próbki - wiadomo na lato zawsze nawilżenie w cenie

- peeling pod prysznic Dirty Spring Wash, Lush - ten zapach <3

- balsam AloeVera Instituto Espanol - najlepsze balsamy tylko tej marki! 



Podsumowując zużycia kosmetyczne ostatnich trzech miesięcy muszę wspomnieć, że mimo testowania wielu nowych produktów nadal mam mocny trzon ulubieńców, do których chętnie wracam. W wakacje moja skóra ma tez zdecydowanie inne potrzeby niż w innych porach roku, co widać po ilości np. zużytych masek w płachcie. Jak Wam idzie zużywanie kosmetyków? Co znalazło się w Waszych ostatnich denkach kosmetycznych? Podzielcie się koniecznie w komentarzach!  


12 komentarzy:

  1. Lubię oglądać denka bo zawsze można wypatrzeć jakąś perełkę. U Ciebie wpadła mi w oko pasta do zębów Sensodyne, bo lubię takie mocniejsze wybielanie. Dezodorant Garnier faktycznie dobry, latem używam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam że deo Garniera będzie w tym tyg w promocji w Biedronce nawet ;))

      Usuń
  2. Ogromne denko, aż nie wiadomo na czym się skupić haha :D Też lubię żele balea i w sumie żałuję, ze nie kupiłam tych tegorocznych letnich. Miałam akurat zeszłoroczne, ale może jeszcze uda mi się je dorwać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja o swoje poprosiłam kolegę z Niemiec, bo długo ich nie było i martwiłam się, że w Polskim DM się nie pojawią. I wtedy pojawiły się we Wrocławiu xD Ale i tak zanim dotarłam to już nie było tego mango (najładniejszy zapach!!), więc dobrze że mam tych znajomych za granicą jednak ;-)

      Usuń
  3. Wow, sporo udało Ci się zużyć. U mnie ostatnio jakoś słabo z denkami. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętaj, że to trzy miesiące to jednak nie tak mało czasu ;))

      Usuń
  4. O jak ja dawno niw widziałam u nikogo denka, jakoś blogerzy od tego odeszli. Fajnie, że nadal pokazujesz zużycia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Motywuje mnie to do zużywania i sama bardzo lubię zaglądać do denko innych ;)

      Usuń
  5. Pianka Bath & Body Works mnie zainteresowała. Następnym razem się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest bardzo gęsta, mega przyjemna w użytkowaniu ;)

      Usuń
  6. Balea - kurcze coraz ciężej dostać kosmetyki tej firmy. Kiedyś mi je koleżanka z pracy przywoziła jak do Niemiec jeździli. Teraz czaje się często na pewnego pana, który u nas na lokalnym ryneczku stoi i je posiada. Ale ciężko jest, bo wszystko mu w mig schodzi. Ludzie po 3-4 sztuki kupują. Nie dziwię się.

    Ale denko kochana mimo tych 3 miesięcy ogromne. Kurcze ja tyle nie byłabym w stanie zużyć. Szacun.

    OdpowiedzUsuń

Witaj, chcesz skomentować? To super! Uwielbiam czytać Wasze komentarze ;-)

Copyright © Nostami blog , Blogger