niedziela, 13 marca 2022

Denko styczeń i luty 2022

 Coś ciężko zebrać mi się za opisywanie ostatnich zużyć... Jednak opakowania po kosmetykach zaczynają już nie mieścić się z moim denkowym kartoniku, co skutecznie motywuje mnie do pracy ;-) W styczniu i lutym zużyłam 68 pełnowymiarowych kosmetyków, 4 miniprodukty i 2 próbki. Wśród pełnowymiarowych kosmetyków było 48 kosmetyków do makijażu w tym aż 42 lakierów do paznokci, wśród których zrobiłam porządne czystki. Zapraszam po szczegóły!

Czystkę w lakierach do paznokci planowałam już dawno. Większość tych produktów miałam już od prawie 10 lat! Zdecydowanie nie chciałabym ryzykować nakładania ich na moją płytkę, zwłaszcza ze ciągle walczę z bardzo kruchymi paznokciami! No i ostatnie ponad 2 lata cały czas nosiłam hybrydy. Te lakiery już dawno powinny być wyrzucone! 

DO CIAŁA I HIGIENA

- morski żel rozjaśniający włosy GdanSkin, Ziaja - miał zapewniać rozjaśnione słońcem pasemka i planowałam używać go oczywiście latem. Ale tak planowałam, że zapomniałam i tak przeleżał kilka sezonów, aż się przeterminował. Dlatego nic o nim Wam nie powiem.

- mini peeling do stóp Its Magical Time, Balea - kosmetyk z kalendarza adwentowego Balea. Dobry zdzierak, wielkość dla moich potrzeb idealna :D Do tego pachniał migdałami!

- mini balsam do ciała Its Magical Time, Balea - miniaturka balsamu o słodkim zapachu karmelu i migdałów. Nawilżenie nie było jakoś mocne, ale dla mnie wystarczające.

- mini balsam DermaSpa, Dove - śliczny zapach i fajne nawilżenie skóry. Już kiedyś miałam w dużym opakowaniu.

- próbka eliksiru Hemp Sublime, Selective Professional - ostatnia zachomikowana próbka cudownego produktu do włosów, o którym pisałam daaawnoooo LINK. Nawet nie wiem, czy jest jeszcze w sprzedaży.

- mydła Vegan Soap, Aromacology - moje ulubione i w końcu mam pretekst, żeby Wam trochę o nich napisać! Kupuję je w Action i o ile na początku zaopatrywałam się w duże ich zapasy, to teraz widzę, że są normalnie dostępne i nie trzeba ich chomikować po szafach ;) Seria Vegan Soap ma cztery wersje: czarne - Charcoal, zielone - Green Clay & Aloe Vera, fioletowe - White Clay & Lavender oraz różowe - Red Clay & Damask Rose. Wszystkie mydła zapakowane są w kartonowe opakowania, mają po 100 gram, są wegańskie i mają 98% składników pochodzenia naturalnego. Mydła mają kształt prostokąta i do końca zachowują swoją zwartą postać - żadnego rozciapywania się. 

Mydło Vegan Soap Charcoal - z aktywnym węglem. Ma czarny kolor, który z czasem używania robi się bardziej szary. Dobrze oczyszcza skórę i jej nie wysusza. Skład: Sodium Palmate, Aqua, Sodium Palm Kernelate, Glyćerin, Charcoal Powder, Kaolin, Decyl Glucoside, Parfum, Sodium Chloride, Tetrasodium EDTA, Citric Acid, Sodium Hydrohide, Etidronic Acid, Pentaerythrityl, Tetra-Di-T-Butyl Hydroxyhydrocinnamate, Butylpenthyl Methylpropional, Hexyl Cinnamal

Mydło Vegan Soap White Clay & Lavender - z białą glinką, ekstraktem z lawendy i oliwy z oliwek. Ma kremową barwę i pięknie pachnie lawendą (a kiedyś nie znosiłam tego zapachu hihih!). Delikatnie oczyszcza skórę i jej nie wysusza. Dość dobrze się pieni. Skład: Sodium Palmate, Aqua, Sodium Palm Kernelate, Kaolin, Parfum, Olea Europea Fruit Oil, Lavandulla Angustifoila Flower Extract, Glycerin, Sodium Chloride, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Tetrasodium EDTA, Citric Acid, Sodium Hydroxide, Etidronic Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Linalool, Coumarin, Geraniol, CI77891

- deo kulka Action Control Anti Heat Peaks, Garnier - kolejny ulubieniec. Pudrowy zapach i skuteczna ochrona przeciw poceniu. To moje kolejne opakowanie i wrócę z pewnością! 

- pianka pod prysznic Cloudberry & Lychee Blossom, Being by Sanctuary - miała śliczny owocowy zapach, niestety dość ciężko wydobywała się z opakowania. Gęsta pianka dobrze oczyszczała skórę i nie powodowała jej wysuszania. Jednak przez te problemy z aplikacją jakoś nie specjalnie mnie do siebie przekonała. Wolę tego typu produkty np. z Balea.

- żel do higieny intymnej Tymianek, Tess - kolejny ulubieniec wśród produktów do higieny. O wszystkich wersjach tych żeli pisałam na blogu LINK

- balsam do ciała Sprakling Collection, Oriflame - perfumowany balsam o przyjemnym zapachu. Poprawnie nawilżał skórę i ładnie pachniał. Nie wyróżniał się niczym szczególnym, więc nie widzę potrzeby wracania. 

- żel pod prysznic Let's Flamingle, Imperial Leathers - ostatni z testowanych przeze mnie żeli tej marki o słodkim zapachu liczi i malin. Tak jak pisałam w poprzednim denko LINK jestem zachwycona tymi żelami i nie wykluczam powrotu do nich w przyszłości.

- puder leczniczy, Daktarin - traktuję jak kosmetyk, choć to produkt bardziej medyczny. Dla osób, które często korzystają z basenu czy siłowni produkt wręcz obowiązkowy! Tworzy na skórze pudrową powłokę, która chroni przed zakażeniem grzybicą stóp. Polecam, bardzo wygodny i skuteczny. 

- balsam Green Tea Naturals, Avon - miał przyjemny, energetyzujący zapach zielonej herbaty i werbeny. Lekki, dość szybko się wchłaniał i umożliwiał dokładania produktu w razie potrzeby. Nie jest to otulające masło, raczej lekki lotion do skóry. Jak na moje potrzeby wystarczający (mam jeszcze kilka innych wersji zapachowych i chcę w końcu zużyć :D)

- szampon Daily Hydration, Shea Moisture - Zawierał on olejki kokosowy oraz shea, a także mleko kokosowe. To dzięki tym składnikom szampon pachniał jak świeży kokos! Receptura wolna od siarczanów, parabenów, ftalanów, parafiny, olejów naturalnych, nafty, formaldehydu i propylenu. Kosmetyk jest wegański i nie stosowany na zwierzętach. Podczas mycia nie pienił się. Delikatnie oczyszczał skórę i włosy z zanieczyszczeń. Niestety bardzo mocno obciążał moje włosy, stawały się oklapnięte i szybko się przetłuszczały. Zdecydowanie jest to kosmetyk dla posiadaczek suchych włosów, zniszczonych. Skład: Aqua, Decyl Glucoside, Sodium Lauroyl Lacylate, Glycol Distearate, Glycol Stearate, Sodium Cocoyl Isethionate, Cocamidopropyl Betaine, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Propanediol, Glycerin, Caprylic/Capric Triglyceride, Sodium Methyl Cocoyl Taurate, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Panthenol, Aloe Barbadensis (Aloe) Leaf Juice, Polyquaternium-7, Sodium Phytate, Laminaria Digitata Extract, Cocos Nucifera (Coconut) Fruit Extract, Acacia Senegal Gum, Equisetum Arvense (Horsetail) Extract, Tocopherol, Coconut Acid, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Argania Spinosa (Argan) Kernel Oil, Rosa Canina (Dog Rose) Fruit Oil, Sodium Chloride, Triethyl Citrate, Cocos Nucifera (Coconut) Water, Sodium Benzocite, Citric Acid, Benzoic Acid, Parfum, Lactic Acid, Potassium Sorbate, Tetrasodium EDTA, Glyceryl Caprylate, Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Sodium Hydroxide, Benzyl Salicylate, Coumarin, Linalool.

DO TWARZY

- pianka Deep Clear Moisture Foam Cleanser, SUR. +MEDIC - nawilżająca pianka oczyszczająca, po której skóra była tak czysta, że aż "skrzypiała". Mimo to nie była wcale wysuszona, czy podrażniona! Zawierała kwasy AHA, które złuszczały martwy naskórek oraz łagodzący pantenol i ekstrakty roślinne. Nakładałam ją na delikatnie wilgotną skórę, a podczas masowania zamieniała się w pienisty żel. Jak wiele tego typu produktów oczyszczających była prawdziwym tytanem wydajności. I mimo, że była wspaniała to serio miałam jej już trochę dość pod koniec :D 

- oczyszczający żel do mycia twarzy BIO, Marilou - w składzie znajduje się m.in. woda z bławatka, która ma za zadanie wygładzenie i zmiękczenie skóry. W plastykowej tubce znajduje się 75ml żelu o dość wodnistej konsystencji. Wystarczy jednak niewielka jego ilość, aby oczyścić skórę twarzy i szyi. Zapach świeży, delikatnie ziołowy, odprężający. Żel dobrze oczyszczał skórę z zanieczyszczeń i łoju, a przy tym nie wysuszał jej i nie podrażniał. Ma łagodną bazę bez SLS i SLES. Podczas mycia delikatnie się pieni. Skóra jest po nim oczyszczona, odświeżona i przygotowana do dalszych zabiegów. Widziałam wiele recenzji, w których użytkowniczki skarżyły się na jego niską wydajność. Nie zauważyłam, żeby była ona gorsza niż innych kosmetyków do oczyszczania twarzy, ale samo opakowanie jest nieco mniejsze niż "standardowo". Może to dlatego takie opinie? Moim zdaniem kosmetyk był bardzo fajny, dobrze radził sobie z problemami mojej skóry mieszanej i był przyjemny w użytkowaniu. Skład: Aqua (Water), Centaurea Cyanus Flower Water*, Glycerin, Cocamidopropyl Betaine, Ammonium Lauryl Sulfate, Benzyl Alcohol, Sodium Chloride, Sodium Benzoate, Cocoglucoside, Glyceryl Oleate, Parfum (Fragrance), Benzoic Acid, Citric Acid, Tocopherol, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Tocopherol, Limonene, Linalool.

- fitoaktywny tonik-esencja nawilżający, Uzdrovisco - bardzo lubię zapachy kosmetyków tej marki, zwłaszcza serii z rokitnikiem, do której należał także tonik. Ponieważ planuję, że w końcu zrobię wpis recenzję kosmetyków tej marki, to teraz napiszę tylko krótko - sztos!

- peeling enzymatyczny, Esito - tu niestety nie mogę nic powiedzieć, bo kosmetyk mimo zamknięcia chyba się przeterminował. W każdym razie po otwarciu okropnie cuchnął i miał dziwną konsystencję. Niestety kosmetyki naturalne mają to do siebie, że nie można ich przechowywać.

- krem Collagen Specialist, Vichy - wygrałam w konkursie SuperPharm i trochę o nim zapomniałam :) Ostatecznie zużyłam go głównie na noc, mimo że nadawał skórze kolorytu i raczej był przeznaczony na dzień. Miał jednak bardzo odżywczą formułę i dość intensywnie pachniał, co trochę przeszkadzało mi w ciągu dnia. Mocno wygładzał skórę, to było aż widoczne gołym okiem! Miałam jednak wrażenie, że działa mocno na powierzchni, a pod spodem skóra jest słabo nawilżona. Nie wiem jak to wytłumaczyć - to oczywiście moja odczucia ;) Jako krem wyrównujący koloryt i wygładzający sprawdził się wyśmienicie, ja jednak potrzebowałam mocniejszego nawilżenia. 

- intensywny krem na noc, Ayumi - za to ten krem zaskoczył mnie na całej linii! W kremach na noc lubię formułę otulającą, lubię jak moja skóra jest taka ukojona i ugłaskana przed snem. I ten krem zdecydowanie był taki pielęgnujący i otulający. Miał przyjemny zapach, bardzo dobrze nawilżał i odżywiał moją skórę i jeśli znajdę go gdzieś w PL to być może znów się spotkamy (dostałam go od koleżanki z UK).

- mini żel do mycia twarzy NutraEffects, Avon - odświeżający żel do mycia twarzy o przyjemnym zapachu. Jego główną zaletą był niewielki rozmiar, dzięki czemu mogłam wozić go w podróżnej kosmetyczce ;)

- próbka kremu Timeexpert Rides Germaine de Capuccucini - próbka hiszpańskiego kremu o bogatej, odżywczej formule. Sam krem nieco zbyt odżywczy jak na moje potrzeby. No i kto robi takie próbki, które tak ciężko otworzyć? ;/

- plasterki na wypryski, Isana - mimo, że nie wypadły najlepiej w moim teście plasterków LINK, to jak widać i tak czasami do nich wracam ;)

- maseczka i peeling do twarzy Its Magical Time, Balea - Zgodnie z informacją na opakowaniu maseczka Moon Milk Maske zawierała mleko migdałowe, ekstrakt z różeńca i zapach cynamonu. Była bardzo kremowa i pachniała świętami Bożego Narodzenia  Maseczka miała różowy kolor, a saszetka z powodzeniem wystarczyła mi na dwie obfite aplikacje. Po aplikacji kosmetyku moja skóra była intensywnie nawilżona, delikatniejsza w dotyku i wyraźnie wygładzona. Za to peeling pachniał jak prawdziwe BUENO! Ten zapach był po prostu cudowny, słodki i bardzo miło mi się kojarzył.  Peeling miał w sobie ostre drobiny ścierające. Trzeba było uważać, żeby nie pocierać twarzy zbyt mocno. Jedna saszetka była dość spora i wystarczyła mi na użycie zarówno na twarzy, jak i na szyi i dekolcie. Skóra była pięknie oczyszczona, gładziutka w dotyku i rozpromieniona. Bardzo fajne kosmetyki, no i te zapachy! 

MAKIJAŻ I ZAPACHY

Oprócz wspominanych na początku 42 lakierów do paznokci (w tym kilka odżywek) do śmietnika wyrzuciłam trochę innych kosmetyków, które były już bardzo stare lub zniszczone. I tak do denka trafiły m.in.

- perfumetka Sassy Swirls Vanilla Bean, Avon - nie przepadam za zapachem wanilii poza ciastem, więc nie wiem czemu ja ją w sumie miałam? ;>

- rozgrzewający scrub do skórek, Avon - to jakiś wynalazek, którego i tak nie używałam

- kredki do oczu Sephora - złota i dwie żółte. Były fajne i niewielkie, ale naprawdę miałam je już bardzo długo.

- wygładzająca baza-primer w kompakcie, Avon - nie wiem, czy kiedykolwiek w życiu przyzwyczaję się do używania bazy pod podkład...

- rozświetlacz w kamieniu Golden Oportunity, Revolution - jak widać zaliczył mocny wypadek, a że mam sporo innych rozswietlaczy więc nie miałam motywacji żeby go ratować. 


Na tym kończę moje pierwsze denko w 2022 roku. Jak tam Wasze zużycia? Udaje się Wam powoli wygrzebywać z zapasów? 

12 komentarzy:

  1. Imponująca ilość produktów w denku, podziwiam, że udało Ci się pożegnać tyle lakierów. Ja też powinnam zrobić czystki! Osobiście chyba nic nie znam, ale ten tonik esencję Uzdrovisko planuję kupić, bo słyszałam mnóstwo dobrego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może zdążę przygotować obszerniejszą recenzję o produktach Uzdrovisco, w tym o tym toniku żebyś mogła zdecydować, czy jest on dla Ciebie? ;))

      Usuń
  2. Bardzo ładne denko! Liczba zdecydowanie robi wrażenie. Ja już jakiś czas temu zrobiłam ogromne porządki w lakierach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już raz robiłam czystki wśród lakierów. Teraz właśnie je "dokończyłam" ;)

      Usuń
  3. Ciekawi mnie, ile miałaś lakierów do paznokci, skoro wyrzuciłaś ich aż 42:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz wyrzuciłam wszystkie, które mi zostały. Jakiś czas temu robiłam czystki nieco wolniej i było ich mniej więcej jeszcze raz tyle.. To oczywiście zbiory z iluś lat, w tym też kupione całe serie kolorystyczne bo robiłam z koleżanką szkolenia z malowania i zdobienia paznokci i potrzebowałam całą kolorówkę ;))

      Usuń
  4. Też zrobiłam jakiś czas temu czystki w lakierach, bo i tak wiem, że do tradycyjnych już nie wrócę, a trzymałam niektóre z sentymentu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie! To jest ten powód dlaczego tyle je trzymałam... Kolory były ładne, ale przecież już dawno ich nie używałam. Jednak jakoś było mi szkoda je wyrzucać i tak.. błędne koło!

      Usuń
  5. Ja już przestałam robić czystki w lakierach. Te stare zużywam do prac diy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po tej czystce nie będę już miała co czyścić ;))

      Usuń
  6. Nie słyszałam o tym pudrze leczniczym, ale też nie chadzam na basen, więc to pewnie dlatego :D U mnie też już po wielkich czystkach w lakierach - od razu lżej, bo tylko zajmowały miejsce. Niby szkoda, niby zawsze mogłyby się do czegoś przydać (pomalowania doniczek czy cuś...), ale czasem warto postawić na jedną kartę i pozbyć się zbędnego balastu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Ja rzadko mam takie drastyczne zrywy, ale naprawdę ilość rzeczy czasami mnie przytłacza ;)

      Usuń

Witaj, chcesz skomentować? To super! Uwielbiam czytać Wasze komentarze ;-)

Copyright © Nostami blog , Blogger