poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Recenzja: maseczki Cloud Mask, Bielenda

Od kiedy tylko chmurkowe maseczki Bielenda pojawiły się w sprzedaży, wiedziałam że prędzej czy później będę musiała je wypróbować. Spójrzcie tylko na te oczęta - sama słodycz! I mimo, że same maseczki pojawiły się u mnie dość dawno i nawet miały swoją sesję zdjęciową, to ich zużywanie wcale nie szło mi jakoś specjalnie dobrze. A dlaczego? O tym m.in. w dzisiejszym wpisie!
Maseczki bąbelkujące pojawiły się w Polsce tuż za szałem na pielęgnację w koreańskim stylu. Początkowo efekt taki można było uzyskać wyłącznie w maskach w płachcie i nawet kilka udało mi się swego czasu wypróbować, o czym pisałam Wam w poście o maskach Skin79 LINK. Później miałam styczność z maską bębelkową marki AA LINK i coś mi w tej masce nie do końca odpowiadało. Jednak nie zrażona postanowiłam spróbować, jak spodobają mi się zachwalane przez dziewczyny z blogosfery chmurki Bielenda. 
Bąbelkująca maseczka detoksykująca Merry Berry, Bielenda
Ma ładny owocowy zapach, taki jagodowo-borówkowy. Maseczka to koktajl z jagód acai, aktywnego węgla i ekstraktu z malin i żurawiny, które mają przywrócić naszej skórze promienność i świeżość. We wnętrzu uroczego opakowania-chmurki znajduje się niebieskawa galaretka, którą dość szybko musimy nałożyć na skórę. Trochę obawiałam się co oznacza to "szybko" wiadomo bowiem, że wyciskanie produktu z opakowania-saszetki czasami trochę trwa. Jednak okazało się, że idealnie na spokojnie nałożyłam maseczkę na całą twarz zanim zaczęła ona zmieniać się z piankę. 
Początkowo pianka była nawet przyjemna, jednak później znacznie urosła, a pęcherzyki powietrza zaczęły pękać i niesamowicie mnie łaskotać! I to właśnie pojawił się ten sam problem, co przy masce AA, bo o ile w tych na płachcie nie czułam tego tak mocno, o tyle przy bezpośrednim nałożeniu na skórę łaskotanie było dla mnie bardzo trudne do zniesienia i nie byłam w stanie wytrzymać zalecanych 10 min aplikacji :D Kiedy już działanie maseczki zaczynało mnie za mocno drażnić po prostu zmyłam ją ze skóry. Mimo krótszej aplikacji zauważyłam, że skóra po maseczce była delikatniejsza w dotyku i odświeżona.

Skład: Aqua (Water), Methyl Perfluorobutyl Ether, Methyl Perfluoroisobutyl Ether, Glycerin, Biosaccharide Gum-4, Propylene Glycol, Vaccinium Macrocarpon (Cranberry) Fruit Extract, Rubus Idaeus (Raspberry) Fruit Extract, Acrylates Copolymer, Carbomer, Euterpe Oleracea (Assai) Fruit Extract, Charcoal Powder, Xanthan Gum, Coco-Glucoside, Cocoamidopropyl Betaine, Sodium Laureth Sulfate, Citric Acid, Maltodextrin, Triethanolamine, Disodium EDTA, Polysorbate-20, Ethylhexylglycerin, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Phenoxyethanol, Parfum (Fragrance), Hexyl Cinnamal, CI 42090
Bąbelkująca maseczka rozświetlająca Mohito Despacito, Bielenda
Miała piękny, świeży zapach, który zawdzięczała ekstraktowi z mięty i limonki. Aplikując ją na skórę wiedziałam już czego mogę się spodziewać po uczuciu łaskotania, postanowiłam jednak wytrzymać nieco dłużej niż poprzednio i nawet się udało, choć do 10 min zdecydowanie dużo mi jeszcze brakowało :D 
Maseczka przypominała w konsystencji zielonkawą galaretkę i bez problemu nakładała się na skórę. Tak jak i poprzedniczka po chwili zamieniała się w puszystą piankę, która rosła i rosła, aż pęcherzyki zaczynały pękać. To łaskotanie podczas pękania nie jest jakieś bardzo intensywne, jednak moja granica drażnienia już jest przekroczona no i niestety chyba formuła bąbelkująca po prostu nie jest dla mnie. Przyznaję jednak, że maseczka bardzo łatwo się zmywa, a po umyciu skóry moja twarz wyglądała promiennie i ładnie. 

Skład: Aqua (Water), Methyl Perfluorobutyl Ether, Methyl Perfluoroisobutyl Ether, Glycerin, Propylene Glycol, Citrus Aurantifolia (Lime) Fruit Extract, Mentha Piperita (Peppermint) Leaf Extract, Panthenol, Acrylates Copolymer, Coco-Glucoside, Carbomer, Triethanolamine, Cocoamidopropyl Betaine, Xanthan Gum, 3-O-Ethyl Ascorbic Acid, Sodium Laureth Sulfate, Polysorbate-20, Citrus Aurantium Dulcis Peel Oil Expressed, Disodium EDTA, Ethylhexylglycerin, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Phenoxyethanol, Parfum (Fragrance), Butylphenyl Methylpropional, Limonene, CI 19140, CI 42090
Bąbelkująca maseczka energetyzująca Mango Balango, Bielenda
Ekstrakt z mango, papaji i olejku awokado to składniki trzeciej chmurki z Bielendy. To one zapewniają tak pyszny i słodko-owocowy zapach maseczki! Aplikacja przebiegała mi tak samo sprawnie, jak w przypadku poprzednich dwóch masek, jednak akurat tego dnia moja skóra była jakoś bardziej wrażliwa, a piana zrobiła się taka duża, że zaczęła mi wchodzić do oczu. Trochę mnie to zestresowało, ale okazało się, że piana nic a nic nie szczypie w oczy i zupełnie nie ma czego się obawiać! Jednak ponieważ piany było sporo to częściowo starłam ją zwłaszcza z miejsc, gdzie szczególnie drażniło mnie łaskotanie. I odkryłam, że wystarczy jak nie mam maseczki pod nosem i już bąbelkowanie robi się całkiem znośne! TADAM! Znalazłam sposób na maseczki-chmurki!
 Po zmyciu maseczki skórę miałam fajnie odżywioną i gładką. Piękny zapach i miękka skóra wprawiły mnie w dobry nastrój. Ta maseczka zdecydowanie najbardziej przypadła mi do gustu ze wszystkich chmurek. 

Skład: Aqua (Water), Methyl Perfluorobutyl Ether, Methyl Perfluoroisobutyl Ether, Glycerin, Betaine, Camellia Sinensis (Tea) Leaf Water, Mangifera Indica (Mango) Fruit Extract, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Acrylates Copolymer, Triethanolamine, Carbomer, Xanthan Gum, Coco-Glucoside, Cocoamidopropyl Betaine, Carica Papaya (Papaya) Fruit Extract, Vegetable Oil, Sodium Laureth Sulfate, Polysorbate-20, Disodium EDTA, Ethylhexylglycerin, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Benzyl Alcohol, Phenoxyethanol, Parfum (Fragrance), Limonene, CI 14700, CI 19140
Bąbelkująca maseczka nawilżająca Banana Cabana, Bielenda
Od razu się przyznam, że nie należę do fanek zapachu banana, choć sam owoc uważam za całkiem smaczny. Jednak aromat zawsze kojarzy mi się w najlepszym razie z koktajlem bananowym i takie też miałam skojarzenie przy czwartej maseczce. Prócz ekstraktu z banana w składzie maseczki znajduje się także miód, a oba składniki mają zapewnić naszej skórze komfort, gładkość i promienny wygląd. 
Pamiętając o moim odkryciu dotyczącym aplikacji nie nałożyłam żółtej galaretki na skórę pod nosem, gdzie najgorzej znosiłam łaskotanie. Piana urosła, a ja w końcu mogłam cieszyć się tym "przyjemnym gilgotaniem", jak określały swoje odczucia przy tych maseczkach inne blogerki. Nie wytrzymałam zalecanych 10 min aplikacji, ale i tak było to zdecydowanie najdłuższe używanie ze wszystkich chmurek! Maska pozostawiła moją skórę delikatną i lekko rozświetloną. Bardzo mi się ten efekt podobał! 

Skład: Aqua (Water), Methyl Perfluorobutyl Ether, Methyl Perfluoroisobutyl Ether, Glycerin, Trehalose, Betaine, Propylene Glycol, Mel (Honey) Extract, Musa Sapientum (Banana) Fruit Extract, Carbomer, Acrylates Copolymer, Triethanolamine, Coco-Glucoside, Cocoamidopropyl Betaine, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Sodium Laureth Sulfate, Polysorbate-20, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Ethylhexylglycerin, Potassium Sorbate, Phenoxyethanol, Parfum (Fragrance), Linalool, CI 19140

Podsumowując moją przygodę z maseczkami Cloud Mask marki Bielenda okazało się, że bąbelkowanie nie dla każdego jest "przyjemnym łaskotaniem". Ku mojemu zdziwieniu delikatnie pieniąca się maseczka zwłaszcza początkowo sprawiała mi więcej katuszy niż radości. Na szczęście odkryłam, że najwrażliwszą mam skórę tuż pod nosem i gdy tam nie nałożę maseczki, to da się to pękanie bąbelków nawet wytrzymać^^ Jedno trzeba przyznać maseczkom-chmurkom - sprawiają sporo radości! Zaczynając od tego łaskotania (nie zrażajcie się, naprawdę sporo osób mówi, że jest to dla nich bardzo przyjemne xd), aż po to jak wygląda się jako człowiek-chmurka. Wbrew pozorom też maseczki nie są tylko słodkim bajerem dla umilenia popołudnia, ale po ich aplikacji zauważymy odczuwalne działanie na skórze. Nie jest to może długotrwały efekt, bo zazwyczaj utrzymywał się około pół do jednego dnia, ale w zasadzie większość maseczek ma takie działanie. Uważam jednak, że maseczki Cloud Mask są ciągle jeszcze ciut za drogie, jednak obstawiam, że to dlatego iż wciąż są nowościami i raczej cena ta będzie spadać. Czy kupię chmurki ponownie? Przy moich bardzo dużych zapasach maseczkowych jest to mało prawdopodobne, jednak gdybym w przyszłości chciała znów poczuć się jak chmurka z pewnością sięgnę po wersję Mango Balango o przepięknym zapachu mango lub orzeźwiającą Mohito Despacito. Poznałyście już bąbelkujące maseczki Bielenda? Jak się u Was sprawdziły?  



23 komentarze:

  1. Miałam wszystkie i na pewno wrócę do Mohito i Mango :) Powrotu nie planuję do Merry Berry i Banana :D Pisałam o nich ostatnio w denku :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę mamy podobnych faworytów ;-) Chociaż u mnie Mango nawet wyżej niż Mohito ;-)

      Usuń
    2. Widzę, że wszystkie 3 oceniamy te maski mega podobnie! U mnie wygrywa mango, a potem mohito :) Pozostałe miały nieco chemiczny zapach. Ogólnie bardzo je lubię, oprócz zabawy dają także zauważalne działanie. Ale ta cena.. ehh mogłaby być mniejsza :D

      Usuń
    3. Też tak uważam - cena trochę zawyżona. Jednak obstawiam, że będzie coraz więcej promocji na nie ;D

      Usuń
  2. Nie miałam żadnej z tych maseczek. Trzeba przyznać, że szata graficzna jest słodziutka i rzuca się w oczy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabawny jest ten efekt pianki :) I urocze opakowanie.

    Zapraszam na nowy post, a w nim... relacja z Preikestolen.
    Będzie mi bardzo miło jeśli wpadniesz.
    Mój blog - KLIK
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest dużo innych, ciekawych maseczek ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałem i przyznam, że są na prawdę w porządku :)!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja bardzo lubię maseczki bąbelkujące, dla mnie to ich pienienie się jest mega przyjemne i odprężające. Co ważne - tak jak piszesz - nie jest to tylko bajer dla większej frajdy podczas stosowania, ale również maseczki dają dobre efekty. Z Bielendy miałam Mango Balango i bardzo dobrze się u mnie sprawdziła, jednak lepsze wrażenie zrobiła na mnie maseczka z AA., więc to raczej po te drugie będę chętniej sięgać. Na razie jednak mam bana na maski :D A tak w ogóle to cieszę się, że znalazłaś patent na bąbelkujące maseczki i już w pełni możesz się z nich cieszyć, bo pisałyśmy o tym, że to gilgotania jest dla Ciebie nie do wytrzymania. Całe szczęście, że już to się zmieniło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaskoczyło mnie bardzo to, że wystarczyło nie dawać bąblującej maski pod nos a już gilgotanie jest możliwe do zniesienia :D Czasami tak niewiele trzeba, żeby było dobrze :-) Z AA miałam pierwszą maseczkę i bardzo źle zniosłam jej działanie, w sensie byłam wręcz przerażona tym łaskotaniem hihih. Ale to była pierwsza maska tego typu, więc pewnie teraz byłoby mi łatwiej ;P

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. I każdy jako chmurka też wygląda słodko ;D :P

      Usuń
  8. A mnie tam wciąż kusi mango i banan :D Miałam mohito i lubiłam pomimo łaskotania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no pewnie, spróbuj zapachy są piękne! ;-)

      Usuń
  9. Chyba też sobie je przetestuję :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Opakowanie jest świetne :) śmieszne te fotki z maseczka nam twarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie to gilgotanie tak bardzo nie przeszkadza. Może nie jest to tylko bajer, ale prawdę mówiąc ja uważam, że jednak to głównie bajer. Znam wiele masek dających równie dobre efekty, a nie brudzą mi przy tym szkieł okularów xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah a o tym to nawet nie pomyślałam! Ale rzeczywiście, jak ta piana tak rośnie i rośnie... :D

      Usuń

Witaj, chcesz skomentować? To super! Uwielbiam czytać Wasze komentarze ;-)

Copyright © Nostami blog , Blogger