Ostatnio robiłam porządki w kosmetykach i ze zgrozą odkryłam, że mam jeszcze kilka przywiezionych z Blog Beauty Day, które odbyły się w... marcu! Pośród kosmetyków znalazłam maseczki bąblujące ze Skin79, które kupiłam podczas targów. Dziś przychodzę do Was z ich recenzją, zapraszam serdecznie!
Blog Beauty Day był moją pierwszą tego typu imprezą. Odbył się on podczas targów fryzjersko-kosmetycznych LOOK & beautyVISION 2018 w Poznaniu, a pełną relację znajdziecie na moim blogu RELACJA Z BLOG BEAUTY DAY. Podczas targów oddałam się szaleństwu zakupów i odwiedziłam między innymi stoisku firmy Skin79. Już od dawna polowałam na ich maseczki, ale wiadomo jak to jest - im trudniej jest coś dostępne, tym rzadziej się po to sięga. Zawsze irytuje mnie zamawianie przez internet z uwagi na dodatkowe koszty wysyłki. Na targach miałam możliwość nie tylko tych kosztów nie mieć, ale przede wszystkim o wszystko zapytać bardzo pomocną obsługę i wszystko sobie dokładnie pooglądać, popróbować, powąchać itd. Zdecydowałam się na zakup dwóch masek bąblujących - Pore Bubble Cleasing Mask (czarna) oraz Rice Buble Cleasing Mask (biała).
Na pierwszy ogień do testowania wybrałam czarna maskę Pore Bubble Cleasing Mask. Szczerze mówiąc nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z takim rodzajem masek, dlatego właściwie kompletnie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Na początek dokładnie przeczytałam więc instrukcję, żeby mieć pewność, że robię wszystko prawidłowo. Przejrzałam też pobieżnie skład, ale ponieważ nie znam się na tym, to nie będę ukrywała, że niewiele mi on powiedział. Załączam natomiast zdjęcie tyłu opakowania.
Maskę nałożyłam na oczyszczoną skórę twarzy. Już przy wyjmowaniu jej z opakowania zauważyłam, że zaczęła się pienić. Esencji było w środku sporo i to co pozostało nałożyłam na te partie skóry, których nie pokryła maska, czy m.in. na moje wysokie czoło i szyję. Przyznaję, że bałam się że podczas bąbelkowania maski będę odczuwała łaskotanie, które będzie mi ciężko wytrzymać. Owszem, czułam że coś się na tej twarzy dzieje, ale nie było to specjalnie silne uczucie i nawet takiej wrażliwej na łaskotki osobie jak mi nie przeszkadzało. Płachta była w kolorze czarnym, jednak dość szybko pokryła się ona pianą. I piany tej robiło się z czasem coraz więcej i więcej.
Zdjęcie w masce zrobiłam dość krótko po nałożeniu, dlatego tutaj tych bąbelków jeszcze nie jest tak dużo. Esencja w zapachu przypominała mi zapach koreańskich kosmetyków oczyszczających lub tych z ekstraktem zielonej herbaty. Woń była całkiem znośna dla nosa i nie przeszkadzała mi. Maskę aplikowałam na skórę na około 10 minut, a po tym czasie ją zdjęłam. Płachta nadal była pokryta dużą ilością piany, która pozostała też na skórze. Dlatego opłukałam skórę wodą i osuszyłam. Zastanawiałam się, czy poza efektami relaksującymi i zabawowymi będą jakieś inne i tu przyznaję, że miło się zaskoczyłam. Skóra była bardzo dobrze oczyszczona, tak jakbym użyła peelingu. Pory stały się jaśniejsze, a sama cera wyraźnie bardziej matowa!
Kilka dni później postanowiłam wypróbować drugą maskę - Rice Buble Cleasing Mask. Tutaj podobnie, jak w pierwszym przypadku pobieżnie przejrzałam skład, a większa uwagę skupiłam na sposobie użycia (pamiętajcie aby zawsze czytać, jak producent zaleca stosować kosmetyki, bo żeby działały trzeba je wykorzystywać zgodnie z zaleceniami!). Maska ta w swoim składzie zawiera m.in. kwas fitowy występujący w ryżu, który ma działanie zwężające pory i przeciwstarzeniowe.
Ponieważ już wiedziałam, czego mogę się spodziewać po masce bąblującej podczas aplikowania jej na skórę, nie było już tego pierwszego elementu zaskoczenia. Płachtę w kolorze białym nałożyłam na oczyszczoną skórę i cierpliwie czekałam wyznaczony czas około 10 minut. Piany przybywało z każda kolejną chwilą, co możecie zauważyć na zdjęciach. W pewnym momencie nieco piany naszło mi na oko i martwiłam się, że zacznie mnie ono piec. Jednak nic takiego się nie stało i ogólnie mówiąc mimo, że piana wygląda jak taka z mydlenia, to wygląda na to, że ma ona nieco inny skład i zdecydowanie nie podrażnia. Później jeszcze kilkukrotnie musiałam sobie wygrzebywać resztki, które dostały się za blisko oka, ale to generalnie dlatego, że ciągle łaziłam po domu i coś robiłam, a nie siedziałam spokojnie. Przy okazji więc mogę też powiedzieć, że sama maska nie zsuwa się w trakcie aplikacji ;-)
Jeśli chodzi o zapach to biała wersja pachniało nieco jak krem Nivea i bardzo mi się ten zapach podobał. Po ściągnięciu płachty tutaj również pozostało sporo piany na skórze. Po umyciu jej wodą skóra była nie tylko dobrze oczyszczona, ale też jaśniejsza i o wyrównanym kolorycie. Nie wiem czy to siła sugestii zapachu, ale odniosłam też wrażenie, że skóra jest jakby nawilżona oraz przede wszystkim miękka i przyjemna w dotyku.
Podsumowując działanie obu masek bąblujących Skin79 - Pore Bubble Cleasing Mask oraz Rice Buble Cleasing Mask - przyznaję, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona ich skutecznością. Spodziewałam się raczej, że będzie to taki "bajer", który raczej ciężko będzie ocenić w sferze skuteczności działania. Obie maski aplikowałam na moją mieszaną cerę w czasie, kiedy miała ona tendencję w kierunku tłustej. Robiłam je bez wcześniejszego peelingu skóry i pomimo łagodnego działania (co sugerowało delikatne łaskotanie podczas aplikacji) okazało się, że oczyszczenie skóry jest naprawdę dobre i skuteczne. Osobiście bardziej polubiłam się z maską Rice, która miała też działanie ujednolicające przebarwienia i lekko rozjaśniające. No i ten piękny zapach! ;-) Jak podobają się Wam moje fotki w tych "spienionych" maskach? ;-) Używaliście kiedyś masek "bąblujących"? Znacie te lub inne maski firmy Skin79? Koniecznie podzielcie się swoimi doświadczeniami w komentarzach!
te bąblujące maski mnie nigdy jeszcze nie zachwyciły ;./
OdpowiedzUsuńA ja się miło zaskoczyłam ;-)
UsuńJa niedawno pierwszy raz użyłam podobnej maseczki bąbelkującej i bardzo mi się spodobała! Działała tak jak Twoje i spodobało mi się to łaskotanie. Te też bym chętnie poznała :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie wypróbuj, są świetne! ;-)
UsuńNie korzystałam jeszcze z bąbelkowych masek. Podoba mi się to jak wyglądają na skórze po aplikacji :)
OdpowiedzUsuńOczywiście dołączam do grona obserwatorów :)
O tak, wygląda się w nich po prostu bosko! ;D Miło mi Cię powitać!
UsuńA ja wciąż je mam w zapasach i jeszcze ich nie użyłam! Ale super wyglądasz jako taka chmurka! <3 Dobrze, że się sprawdziły, jestem ciekawa, jak sprawdzą się u mnie... i jak ja będę wyglądać jako chmurka :) Chyba to najlepszy czas, by je odgrzebać z zapasów!
OdpowiedzUsuńHahahah to jest specjalnie dla wszystkich, którzy chcieli kiedykolwiek w życiu choć na chwilę zostać chmurką ;-)
UsuńTeż nie miałam jeszcze okazji wypróbować maseczki bąbelkującej :D A w sumie to okazję miałam, bo mam dwie w zapasie, ale jeszcze po nie nie sięgnęłam :P
OdpowiedzUsuńNie ma co chomikować! ;-)
Usuńjeszcze nie miałam takich masek a wyglądają śmiesznie :D
OdpowiedzUsuńO tak, niezły z nimi ubaw!
UsuńCzarna maska siedzi u mnie w zapasach i czeka na zużycie. ;) A bąbelkowej maski też niedawno używałam (AA) i dobrze, że to łaskotanie trwa krótko. ;)
OdpowiedzUsuńAle ogólnie bałam się, że bardziej będzie łaskotało... ;-)
UsuńMiałam takie maski innych firm, a że skin79 jedynie typowo nawilżające płachty. Babluja e maseczki innych firm nie robią nic, poza właśnie masażem twarzy (o ile można to tak nazwać). Ale te polecała mi już też wczesniej koleżanka, a teraz widze ,eraz ze i ty jesteś zadowolona. Zaciekawiła mnie ta czarna wersja :)
OdpowiedzUsuńNie używałam innych bąblujących, ale z tych jestem zadowolona ;-)
UsuńHaha ale świetnie wygląda!
OdpowiedzUsuń;-) ;-)
UsuńNie miałam jeszcze takich bąblujacych masek, ale bardzo mnie kuszą :)
OdpowiedzUsuńFajna jest z nimi zabawa ;-)
UsuńO jejku, nie spotkałam się jeszcze z takimi bąbelkowymi maskami, nawet nie wiedziałam, że takowe istnieją :D W sumie śmiesznie wyglądają ;p
OdpowiedzUsuńSkoro kupiłaś je w marcu to rzeczywiście trochę musiały poczekać na swoją kolej :D
To prawda, odleżały swoje w kartonie! ;-)
UsuńNigdy jeszcze nie miałam i nie używałam tego rodzaju masek, choć nie powiem bardzo mnie kuszą :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie kiedyś spróbuj ;-)
UsuńNie miałam jeszcze tych bąbelkujących masek, ale bardzo mnie ciekawią fajnie, że nie szczypią w oczy i porządnie oczyszczają skórę :)
OdpowiedzUsuńo tak, przy tej ilości piany tez spodziewałabym się szczypania, ale jednak nie ;-)
UsuńBardzo lubię wszelkie maseczki bąbelkujące, ale wersji Skin79 jeszcze nie miałam okazji poznać. Działanie brzmi bardzo kusząco!
OdpowiedzUsuńSpróbuj, będziesz miała porównanie z tymi innych firm ;-)
UsuńCzaderskie te maseczki, koniecznie muszę je wypróbować ;)!
OdpowiedzUsuńPolecam! ;D
UsuńZabawne są te maseczki z bąbelkami :) Niestety, nie miałam ich jeszcze :(
OdpowiedzUsuńDobra zabawa gwarantowana ;-)
Usuń