W miniony weekend we Wrocławiu odbyła się kolejna edycja targów Natural Beauty. Wraz z moją koleżanką - Karoliną udałyśmy się na spotkanie z kosmetykami naturalnymi. W dzisiejszym poście opowiem Wam, co ciekawego widziałyśmy, a także pokażę moje kosmetyczne zakupy. No to do dzieła!
Wrześniowe targi Natural Beauty były moją kolejną edycją, bo po raz pierwszy na tej imprezie byłam w kwietniu bieżącego roku, o czym pisałam w TYM poście. Targi znów były zorganizowane we wnętrzu starej zajezdni tramwajowej Dąbie, a industrialne wnętrze nadawało całej imprezie specyficznego uroku. Oprócz kosmetyków w tym samym czasie odbywały się targi ubrań, roślin i dodatków do domu, wszystko utrzymane w konwencji EKO. Przed wejściem do samej zajezdni odbywał się jeszcze festiwal food trucków. Przyznaję jednak, że całą swoją uwagę skupiłyśmy na kosmetykach, a pozostałe atrakcje zostały przez nas potraktowane dość pobieżnie.
Na targach spotkałam zarówno "starych znajomych", jak i firmy zupełnie mi nie znane i nowe. Wszyscy wystawcy byli bardzo mili i pomocni, z cierpliwością tłumacząc nam na czym polega wyjątkowość ich produktów oraz odpowiadając na nasze wszelkie pytania. Właśnie ta serdeczna i przyjazna atmosfera najbardziej mi się na targach podoba. Nikogo tutaj nie dziwi, gdy piszczymy nad przepięknym zapachem masła, wypróbowujemy kolejny olejek czy serum na własnej skórze.
Zakupy rozpoczęłam od odwiedzenia stoiska znanej mi firmy Idea25Hennet, produkującej m.in. żele do higieny intymnej Tess. Zakupiłam tym razem żel z nagietkiem bardziej "na zapas", ponieważ poprzedni nadal mam jeszcze w użyciu. Skusiłam się też na zachwalaną przez blogerki delikatną piankę do mycia i demakijażu twarzy z przywrotnikiem. Ma ona skutecznie usuwać resztki makijażu i oczyszczać skórę bez naruszania jej warstwy lipidowej. Nie mogę się już doczekać jej testowania!
Najwięcej czasu spędziłyśmy na stoisku Scandinavia Cosmetics. Mieli tutaj prawdziwe zatrzęsienie przepysznie pachnących peelingów do ciała i masełek! Wąchałyśmy każdą wersję, a wiele z nich powodowało, że dosłownie ciekła nam ślinka! Karolina zdecydowała się na produkty do ciała, ja tym razem mocno trzymałam się postanowienia, że naprawdę muszę zużyć swoje zapasy... Było ciężko, sami zobaczcie ile tutaj wspaniałych kosmetyków do wyboru!
Jednak nie odeszłam od stoiska z pustymi rekami - zdecydowałam się na olej magnezowy dla pań. Ten kosmetyk uzupełnia niedobory magnezu, przez co neutralizuje zapach potu i działa antyseptycznie. Jest też polecany dla sportowców, bo skraca czas regeneracji mięśni przy zakwasach.
Przyznaję, że bardzo mnie to zaciekawiło i dlatego postanowiłam go wypróbować. Olej, wbrew nazwie, ma postać przeźroczystej, bezzapachowej wody i nie zawiera substancji ropopchodnych. Teraz muszę porządnie zmęczyć się na siłowni, aby sprawdzić czy działa ;-) Do zakupu dostałam też próbkę peelingu solnego mango z nektarynką. Postaram się go nie zjeść tylko zużyć zgodnie z przeznaczeniem!
Stoisko firmy Essences można było wyczuć już z daleka. W powietrzu unosiły się zapachy olejków eterycznych z dyfuzorów, a obsługa zachęcała do spróbowania mieszanek herbacianych. Próbowałyśmy kilku rodzajów herbat, a ja ostatecznie skusiłam się na najnowszą mieszankę - "księżycową".
Jest to kompozycja składająca się z suszonej babki zwyczajnej, kocimiętki, liści maliny, rumianku, płatków róży, jarmułki i korzenia imbiru. Taka mieszanka jest szczególnie skuteczna w łagodzeniu dolegliwości miesiączkowych.
Jednym z najbardziej intrygujących miejsc było to czarno-białe stoisko firmy Black Sheep, produkującej kosmetyki dla domu. Białe opakowania w czarne kropki zdecydowanie przyciągały wzrok i tłumy zainteresowanych - aż ciężko było zrobić zdjęcie! Firma Black Sheep swoją siedzibę ma we Wrocławiu, myślę więc że jeszcze się spotkamy w przyszłości.
Największe stoisko na targach Natural Beauty należało do firmy Sylveco, wraz z markami Vianek, Biolawen. Tutaj zaopatrzyłam się w odżywczy olej do włosów oraz maseczkę oczyszczającą z nowej linii Duetus. Maseczka ma w swoim składzie węgiel aktywny i kwas salicylowy, mimo to pani ekspedientka polecała ją nawet do wrażliwej skóry. Odżywczy olejek może być używany do olejowania włosów i właśnie do takiej pielęgnacji go kupiłam. W prezencie do zakupów mogłam wybrać sobie pomadkę. Z radością zdecydowałam się na odżywczą pomadkę ochronną z peelingiem - tyle się naczytałam o tych kosmetykach, a wreszcie będę mogła wypróbować ją na sobie! Otrzymałam tez naprawdę sporo próbek, dzięki czemu będę mogła jeszcze lepiej poznać produkty Vianka.
Kolejnym miejscem, które miałam zapisane na swojej liście "do odwiedzenia" było stoisko firmy LaLe. Już w kwietniu bardzo mocno kusiło mnie ich kawowe masełko pod oczy, nic więc dziwnego że w końcu się na nie zdecydowałam! Oprócz masełka wzięłam też kolejny hydrolat do skóry - borowinowy z lipą. Poprzedni hydrolat z czarnej porzeczki bardzo się mojej skórze spodobał. Muszę też przyznać, że podobają mi się opakowania kosmetyków LaLe - butelki z ciemnego szkła i proste, zwykłe naklejki mają w sobie to "coś". Hydrolat borowinowy z lipą jest szczególnie polecany do cery z niedoskonałościami. W jego składzie znajdziemy jedynie dwa składniki: hydrolat z borowiny i hydrolat z kwiatu lipy. Hydrolat to inaczej woda tonująca i można go używać właśnie jako tonik. Producent poleca go także jako woda do rozmiękczania glinek, a nawet do demakijażu.
Podróżując pomiędzy stoiskami natknęłyśmy się na firmę Jadwiga i aż mi się ciepło zrobiło na serduchu, gdy odkryłam, że jest to ta sama firma wrocławska, którą znałam głównie przez słynną papkę do cery trądzikowej. Zakupiłam ulepszoną wersję papki - pastę "Punktor", która zachwyciła mnie swoim prostym składem. Znajdziemy tutaj białą glinkę, tlenek cynku, olejek kamforowy i zieloną glinkę.
Kosmetyk działa na wypryski bardzo skutecznie już od pierwszej aplikacji. Jak być może pamiętacie jestem wielką fanką żelu antybakteryjnego z Ziaja. Niestety ostatnimi czasy mam wrażenie, że przestał działać, tak jakby moja skóra przyzwyczaiła się do niego. Mam nadzieję, że "Punktor" będzie godnym następcą tego produktu ;-)
Tytuł najpiękniejszego stoiska wrześniowych targów przyznaję zdecydowanie "Flamingowi". Wszystko tutaj było skomponowane ze smakiem i wyjątkowo estetyczne - od regałów, czy opakowań, kartoników, wizytówek, torby, nawet po strój właścicielki! Przepięknie wykonane i magicznie pachnące świece skradły mi serce.
Podobno te szerokie knoty podczas palenia świecy trzaskają jak ogień w kominku! Świece są oczywiście sojowe, a do wyboru było sporo ciekawych kompozycji zapachowych - spacer w chmurach, lemon tree, la dolce vita, sweet dreams, podróż za jeden uśmiech, czy sen nocy letniej. I mimo, że tym razem nie zdecydowałam się na żaden zakup to nie wykluczam, że w przyszłości się to zmieni ;-)
Oliwia Plum to nieduża firma prowadzona przez dwie siostry, które oprócz kosmetyków uwielbiają podróże. To dlatego większość ich produktów możemy kupić w mniejszych, podróżnych opakowaniach. Dziewczyny mają w swojej ofercie nawet produkty dla mężczyzn! Ja jednak najbardziej zainteresowałam się mydełkami i po naprawdę dłuuugich przemyśleniach i zastanawianiu się wybrałam trzy - z różową glinką i jedwabiem, z białą glinką i jedwabiem oraz z aloesem i ziołami.
Wszystkie mydła wykonane są na bazie oliwy z oliwek extra virgin. Wersja z różową i białą glinką dobrze sprawdza się w pielęgnacji skóry z problemami. To białe mydełko jest polecane do skóry suchej. Nawet "na sucho" czuć w dotyku jakie jest miękkie i satynowe. Mydełko aloesowe z ziołami można z powodzeniem używać też na włosy. Wszystkie mydełka skradły moje serce swoimi zapachami i jakąś taką "prostotą" i naturalnością.
Krótkim i prostym składem charakteryzują się też m.in. peelingi POGO JAR oparte na mieszance kawy i soli lub cukru. Peelingi kawowe bardzo lubię, dlatego chętnie przetestuję próbkę, jaka otrzymałam na stoisku. Wybrałam wersję peelingu cukrowego z ekstraktem słodkiej pomarańczy, która pachnie przepięknie!
Z innych ciekawych próbek przedstawię Wam jeszcze nowy zapach naturalnego żelu pod prysznic firmy Yope - Yunnan. Herbaciany ekstrakt jest tutaj dla mnie dość mocno wyczuwalny, a sam żel delikatnie oczyszcza i pielęgnuje skórę. Przy okazji na stoisku dowiedziałyśmy się, że firma planuje w najbliższym czasie wypuścić do sprzedaży całą linię do pielęgnacji włosów! Czy wy też nie możecie się doczekać jej testowania? :D
Targi Natural Beauty jak zawsze uważam za udaną i piękną imprezę w ciekawej scenerii zajezdni Dąbie. Fajnie było móc być tutaj ponownie i nie ukrywam, że już wpisałam w kalendarz datę kolejnego spotkania: 1-2 grudnia 2018. Na zakończenie przedstawiam Wam wszystkie moje targowe zakupy i z przyjemnością zabieram się za testowanie tych perełek. Lubicie uczestniczyć w targach kosmetycznych? Znacie któreś z pokazanych przez mnie dziś kosmetyków? A może macie swoich ulubieńców wśród kosmetyków naturalnych? Dajnie koniecznie znać w komentarzach!
Boże, ile wspaniałości, aż nie wiadomo gdzie oczy podziać! Czytając ten opis, czułam się, jakbym na moment tam była :) Na takich targach zawsze mam wieeelki problem, by pohamować swoje zapędy zakupowe, zwłaszcza, że można tam wszystkiego dotknąć i powąchać, i wszystko mówi "weź mnie ze sobą! weź mnie!" ;) Dlatego tak bardzo się boję tego, jak skończą się dla mnie październikowe Ekocuda w Poznaniu... a mimo to nie mogę się ich doczekać! :D
OdpowiedzUsuńW ogóle to super, że coraz częściej organizowane są takie przedsięwzięcia :)
Kochana, świetna relacja i zdjęcia, będę z niecierpliwością czekać na recenzje Twoich zakupów, bo naprawdę sporo ciekawych kosmetyków wybrałaś :) No i mam nadzieję, że pomadka Sylveco zachwyci Cię tak samo mocno, jak mnie <3
Z tego co słyszałam kilku wystawców z Natural Beauty będzie własnie na Ekocudach. Ale rzeczywiście to jest problem, żeby nie wykupić wszystkiego i trzymać swój portfel na uwięzi! Wszystko przepięknie pachnie i jest takie cudowne... Mi pomagają zdjęcia zapasów kosmetycznych, które mam w swoim telefonie. Kiedy już łapię do ręki coś z kategorii np. balsamy czy żele pod prysznic, wystarczy spojrzeć na fotkę i ręka sama odkłada produkt^^ :D
Usuńuwielbiam takie imprezy :D
OdpowiedzUsuńJa też! Można wszystko obejrzeć, pomacać, powąchać, potestować...
UsuńUwielbiam tego typu wydarzenia :-) Za chwilę podobne targi będą u mnie w mieście i też się wybieram :-)
OdpowiedzUsuńChyba większość blogerek beauty lubi takie targi ;-))
UsuńMoże kiedyś i Ja się wybiorę :) Tylko wtedy mój portfel będzie płakał :D
OdpowiedzUsuńPortfele nie lubią takich imprez! ;D
UsuńUwielbiam te targi, ich atmosferę i klimat w jakim się odbywają. Ja jak zawsze kupię za dużo. Bardzo ciekawi mnie ta pianka do demakijażu Tess, ale kupiłam teraz kilka olejków i na razie odpuściłam. Ale za to wzięłam kolejny żel do higieny intymnej, cieszę się, że mi poleciłaś tą firmę na poprzednich targach, bo ją mocno polubiłam:) Chciałabym jechać w grudniu na targi, ale zdrowiej dla mojej psychiki będzie jak tego nie zrobię :)
OdpowiedzUsuńDla psychiki, czy dla portfela? :D Zawsze jeszcze możesz napisać list do Św. Mikołaja ;-)) Pianki jeszcze nie używałam, muszę zakończyć tą co mam otwartą, ale jestem jej coraz bardziej ciekawa! No i musisz przyznać, że akurat ta firma robi fajną i dużą promocję cenową na swoje produkty na czas targów 27zł -> 20zł to sporo!
UsuńTeraz w Gdańsku były takie targi . Ale ja nie mogłam jechać . Ogólnie nigdy nie byłam na takich ,bo w moim województwie nie ma ich . Fajne kosmetyki i będzie co testować:)
OdpowiedzUsuńFajnie, że coraz częściej organizowane są tego typu imprezy. Z pewnością uda Ci w którejś wziąć udział ;-)
Usuń