Połowa stycznia do prawie ostatni moment na podsumowanie roku ubiegłego oraz wskazanie garstki tych NAJ kosmetyków, które zachwyciły mnie swoim działaniem w minionym roku. Powiem szczerze - wybór był ogromnie trudny! Jednak po paru godzinach przemyśleń udało mi się dokonać wyboru. Dzisiejszy post to także setny wpis na moim blogu! Okazja do świętowania całkiem zacna, zatem zapraszam do lektury!
Sto postów na blogu to brzmi całkiem dobrze i choć z pewnością znajdą się blogerzy, którzy taki wynik osiągnęli zdecydowanie wcześniej niż ja, to i tak czuję się bardzo dumna, szczęśliwa i zadowolona. Blogowanie dało mi nie tylko możliwość literackiego "wyżycia się", czy pretekst do testowania ton kosmetyków, ale przede wszystkim pomogło nawiązać nowe, ciekawe przyjaźnie i przeżywać zupełnie inne atrakcje, jak np. udział w zlotach blogerek i targach kosmetycznych. Już na wstępie chcę podziękować wszystkim Wam, których poznałam w otchłani blogosfery - za Waszą przyjaźń, uśmiech, inspirowanie mnie oraz motywowanie. Nie oszukujmy się, nie było by tych stu wpisów, gdyby nie aktywizujący mentalny kopniak od czasu do czasu ;-) Dziękuję! <3
Wracając do dzisiejszego tematu, czyli zestawienia moich kosmetycznych ulubieńców 2018 roku to od razu zaznaczam, że zupełnie nie stracili na aktualności ulubieńcy zeszłoroczni, o których możecie poczytać w TYM wpisie. Dzisiejsza piątka to kolejne genialne produkty, które miałam przyjemność poznać i których działanie mnie zachwyciło.
1. KREMY MY WONDER BALM MIYA
Właściwie powinnam chyba napisać "kosmetyki marki Miya" chociaż to właśnie kremy z serii My Wonder Balm zachwyciły mnie najbardziej. Z czterech rodzajów aktualnie używam trzeciego z rzędu i jak zapewne możecie się domyślić planuję przygotować na ich temat osobną recenzję. I mimo, że będzie to recenzja, do której testowanie zajęło mi najwięcej czasu w historii tego bloga, to kosmetyki te są absolutnie FE-NO-ME-NAL-NE w działaniu, stąd zaszczytny tytuł "Ulubieńca Roku 2018". I ktoś mógłby powiedzieć, czym szczególnym wyróżniają się te kremy, że jest na nie taki "szał". A ja odpowiem - działaniem ;-) Poza tym wszystkie kremy Miya nie zawierają silikonów, parafiny, olejów mineralnych, PEG i barwników. W ich składzie znajdziemy za to cenne olejki i składniki roślinne o właściwościach pielęgnacyjnych. Skóra po ich użyciu jest nawilżona, gładsza, wygląda promiennie i zdrowo. A przecież właśnie taką skórę chciałybyśmy mieć każdego dnia, prawda?
2. KOREAŃSKA PIELĘGNACJA - MASKI W PŁACHCIE
Na fali poradnika Charlotte Cho "Sekrety urody Koreanek" rozpoczęła się w Polsce moda na dziesięcioetapową pielęgnację skóry. Ja także uległam częściowo temu trendowi głównie w postaci masek w płachcie. Początkowo produkty te były raczej trudno dostępne, z czasem jednak wiele firm wypuściło swoje wersje tego typu masek. Mogliście się o tym przekonać chociażby w ostatnim wpisie dotyczącym masek w płachcie Planet Spa z Avonu. Koreanki zalecają nakładanie maski w płachcie codziennie, jako jeden z etapów pielęgnacji. Jednak przy cenach, jakie mamy w Polsce myślę że nie za wiele jest osób, które się na to decydują. Ale od czasu do czasu czemu nie? Jak dotąd po przetestowaniu kilku firm najbardziej odpowiadały mi maski firmy... Garnier! Każda z nich okazała się być porządnie nasączona esencją i dobrze nawilżała skórę.
Ostatnio miałam przyjemność przetestować maskę The Creme Shop z jednorożcem, o czym informowałam na Instagramie. I okazała się naprawdę świetną! Ciężko jest ją jednak dostać w Polsce, dlatego będę "polowała" na nią w TK MAXX lub zdecyduję się na zamówienie w internecie. Ponieważ oprócz wspomnianych przeze mnie firm jest jeszcze wiele fajnych masek w płachcie (i pewnie drugie tyle których jeszcze nie znam!) nie chciałam wskazywać tutaj konkretnego kosmetyku, a samą ideę pielęgnacyjną. Kto tak jak ja zaczął używać masek w płachcie w 2018 roku?
3. PALETKI MIYO
Już od dłuższego czasu mam marzenie, aby "bardziej" malować swoje oczy. Stąd moje nagłe zwiększone zainteresowanie się kosmetykami do makijażu. Do tej pory bowiem miałam "jakąś" paletkę, czy pojedyncze cienie z Avonu, ale nie przykładałam zbytnio wagi do tego, aby je odpowiednio nakładać, czy komponować ze sobą. Pierwszą paletkę Miyo zobaczyłam na Instagramie. Byłam przekonana, że to jakaś droga, zagraniczna firma, której produkty w dodatku ciężko jest kupić. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że jest to firma Polska (!), a cena paletki cieni składających się z pięciu kolorów to 15 złoty (!!).
Jednym mankamentem była tylko konieczność zamawiania kosmetyków przez Internet, ale z tego co wiem także i ten problem niedługo zniknie, bo coraz częściej produkty tej marki można dostać stacjonarnie. Na pierwszy ogień zamówiłam sobie szaloną paletkę Carnival oraz dwie bardziej stonowane - Very Me i Life is Beach. Pigmentacja wielu kolorów wręcz powala na kolana.
W paletkach zestawione są ze sobą kompozycja kolorystyczne do przygotowania wielu wersji makijaży. Są tutaj zarówno cienie o matowym, jak i satynowym czy błyszczącym wykończeniu. Więcej szczegółów na temat każdej z posiadanych przez mnie paletek planuję przekazać Wam w planowanym poście. Czekam jeszcze tylko na... nową lampę, dzięki której - mam nadzieję - uda mi się pokazać Wam choć kilka realizacji tymi cieniami.
4. MASKI NIVEA ESSENTIALS
Ten rok zdecydowanie upłynął mi pod znakiem pielęgnacji i maseczkowania! Kolejnym ulubieńcem są bowiem dwie maski marki Nivea, tym razem w tubce. Ich zdecydowanym plusem jest wygoda i prędkość działania. Już po minucie od nałożenia możemy poczuć na własnej skórze oczyszczenie (w przypadku maski skin detox - zielonej), lub nawilżenie (maska detox mask - niebieska). Oba kosmetyki mają przyjemne formuły, delikatne zapachy, a przy regularnym stosowaniu zapewniają fajny efekt na skórze. Ja zazwyczaj stosuję je ze sobą naprzemiennie. Więcej na temat tych kosmetyków przeczytacie w obszernej recenzji. Wiem, że z tej linii jest jeszcze jedna maska oczyszczająca o działaniu rozgrzewającym, jednak ze względu na moje naczynka nigdy jej nie próbowałam. Z linii Nivea Urban Skin spodobał mi się także krem na dzień, o którym pisałam w TYM poście. Co ciekawe krem na noc z tej samej serii już nie zdobył mojego uznania ;-)
5. MINI RĘKAWICA DO DEMAKIJAZU GLOV
W ramach współpracy z portalem Ambasadorka Kosmetyczna otrzymałam kiedyś do przetestowania boks kosmetyków z drogerii Vica w którym znajdowała się mini rękawica do demakijażu wodą Glov. Jest to własnie to małe, różowe, puszyste "coś". To maleństwo ratuje mnie, gdy w ciągu dnia mój makijaż postanowi spłynąć z oka. Używam go też przed treningiem, bo wiadomo że tusz+pot = szczypanie, podrażnienie i oczy niczym panda. Mini rękawiczka Glov zajmuje bardzo mało miejsca, można więc mieć ją zawsze przy sobie. Po zmoczeniu zwykłą wodą zmywa każdy makijaż z oka i radzi sobie świetnie nawet z wodoodpornym tuszem! Nie wiem jak mogłam do tej pory żyć bez tego cudu!
Oto moja THE BEST FIVE kosmetycznych odkryć minionego roku. Oczywiście nie sa to wszystkie "cudeńka", które udało mi się w 2018 przetestować, jednak te tutaj przedstawione zachwyciły mnie tak bardzo, że zdecydowałam się je Wam pokazać. Znów w zestawieniu ulubieńców roku nie pojawiają się produkty Make Up Revolutions, a ja znów czuję się w obowiązku poinformować Was, że uwielbiam ich palety, a od niedawna też rozświetlacze, ale ciągle poznaję markę i ciągle jeszcze nie wykorzystuje potencjału tych kosmetyków nawet w 30% ciężko więc powiedzieć o nich już, że są "ulubione". Obawiam się także, że z czasem będę musiała zwiększyć ilość miejsc do nominacji, albo dokonać podziału na kosmetyki do pielęgnacji i makijażu, bo coraz ciężej jest mi dokonywać wyboru tylko pięciu "naj" kosmetyków w roku ;-) Znacie przedstawione przez mnie dzisiaj kosmetyki? Są tutaj też wasi faworyci? A może w minionym roku odkryliście coś zupełnie innego? Dajcie znać w komentarzach, chętnie poznam Wasze opinie!
Ciekawią mnie kosmetyki Miya. Wiele dobrego o nich czytałam, a i oferta fajna :)
OdpowiedzUsuńJa już trochę poznałam, a i tak kuszą mnie kolejne. Zwłaszcza, że pojawiło się sporo nowości w tym roku ;-)
UsuńKosmetyki znam bardziej z widzenia, bo nic nie używałam, ale ciekawią mnie te maseczki w tubkach od Nivei i aż sobie dodam do przegródki do kupienia. Mini rękawiczka do demakijażu mnie również zaintrygowała.
OdpowiedzUsuńMinirękawiczka jest bardzo wygodna i zajmuje bardzo mało miejsca ;-)
UsuńZ Miya miałam chyba tylko dwa kosmetyki,wiem że jeden był fajny (mgiełka neroli bodajże) a któryś mi nie pasował tylko nie pamiętam który,siedzę i myślę :D
OdpowiedzUsuńNo i ponownie gratuluję 100 posta,u mnie taki był wieeeeki temu,ale wszystko oczywiście przed Tobą :D
Nie kojarzę mgiełki z neroli Miya, a może to było Evree? :D Bo oni chyba mieli coś takiego ;-)
UsuńMam nadzieję, że nie stracę zapału do pracy! Dziękuję za gratulacje ;-)
Miałam krem kokosowy z Miya i był naprawdę świetny .
OdpowiedzUsuńTo jedyny, którego jeszcze nie testowałam ;-) Tym bardziej mam na niego ochotę ;)
Usuńja swoją przygodę z marką Miya rozpoczęłam dopiero pod koniec roku i z dnia na dzień uwielbiam ich produkty coraz bardziej! <3
OdpowiedzUsuńWcale mnie to nie dziwi, bo sama się zachwycam ich produktami ;-))
UsuńPaletki MIYO muszę w końcu przetestować :D Tym bardziej, że nie są drogie ;)
OdpowiedzUsuńOj koniecznie!!! Mono cienie też są super ;-)
UsuńWszystkie kremy MIYA bardzo polubiłam, a maskowanie już dawno weszło mi w krew. Serdecznie gratuluję 100 postu i życzę weny i zapału do kolejnych 100 :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Kochana! Motywacja zawsze się przyda! ;-)))))))))))
UsuńPodpisuje się totalnie pod punktami 1,2,3. Pod piątym nie mogę, bo nie znam, więc się nie wypowiem :D. Tych masek Nivea też nie znam, ale prawdę mówiąc jeszcze nie miałam żadnego kosmetyki tej marki, który by mi się spodobał, więc też patrzę na te maski sceptycznie.
OdpowiedzUsuńJa zawsze z Nivea napalam się na coś, a okazuje się średniakiem. A jak się nie napalam to po przetestowaniu okazuje się super :D Może to jest klucz? :D ;-)))
Usuńco za słodkie maseczki!Pięknei one wyglądają i chętnie je wypróbuję :D
OdpowiedzUsuńMówisz o jednorożcach? ;-) Szukam w TK MAXX jak na razie bezskutecznie... ^^ ;-))
UsuńPaletki MIYO tez moje ogromne zaskoczenie:)
OdpowiedzUsuńCoraz więcej fanów zyskują! ;-)
UsuńNotatka dla siebie: JAK TO SIĘ STAŁO, ŻE JA JESZCZE NIE SKOMENTOWAŁAM TEGO WPISU, mimo że go czytałam :OOOOOOOOO jak to się stało? Byłam przekonana, że pisałam komentarz O.o
OdpowiedzUsuńZ Twoich ulubieńców dzięki Tobie mam przyjemność poznać się z paletkami do oczu Miyo oraz z maską w tubie Nivea, choć tej drugiej jeszcze nie używałam (mea culpa, ale nadrobię!) :) Poza tym znam rękawicę Glov, którą sama bardzo lubię oraz maski w płachcie - choć ostatnio trochę od nich odeszłam w stronę kremowych, ale to pewnie kwestia zużywania zapasów, a w nich kremowe grają zdecydowanie duży odsetek. Z Miya natomiast znam krem mango, ale nie zachwycił mnie na tyle, by być moim ulubieńcem. Był po prostu ok :)
Też czasami tak mam, że coś czytam, wydaje mi się że komentuje od razu a później się okazuje, że mi się wydawało ;D :D Ostatnio także nadrabiam trochę masek kremowych, ale chyba znów wrzucę trochę płacht na twarz ;-) W końcu trzeba różnorodnie ;-)
UsuńJa pokochałam maseczki w płachcie <3
OdpowiedzUsuńSporo nas jest fanek tego typu pielęgnacji, ale wcale mnie to nie dziwi bo one są super! ;-)
Usuńciekawią mnie te kremy MIYA
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto je wypróbować - można ich używać do twarzy i do ciała. Tylko polecam skorzystać z promocji, ostatnio są często za połowę nawet ceny np. w hebe czy superpharm ;-)
UsuńMaski w płachcie, jak i paletki Miyo też bardzo polubiłam i często mi towarzyszyły w 2018 roku. Bardzo mnie za to kusi Miya i mam nadzieję, że w tym roku uda mi się przetestować przynajmniej kilka ich kosmetyków. Ostatnio ich asortyment bardzo się rozrasta!
OdpowiedzUsuńMasz rację! najpierw były tylko kremy, później tak na spokojnie pojawiły się mgiełki, aż nagle tyle produktów naraz, że sama mam co "nadrabiać" ;-)))) Teraz czekam na jakieś super fajne promocje. Warto zapolować w Hebe lub Superpharm na przykład, choć pewnie w internecie też!
Usuń