Witajcie w Nowym 2018 Roku! Oby był dla Was wszystkich prawdziwie szczęśliwy i pomyślny. Życzę Wam także wielu sukcesów oraz determinacji w dążeniu do realizacji Waszych celów. Jednym z moich celów na ten rok, jest aby pisać regularnie posty na blogu, dlatego postaram się, aby pojawiały się one mimo wszelkich przeciwności losu i braku czasu. W dzisiejszym wpisie chciałabym podsumować miniony rok i przedstawić Wam moje kosmetyczne odkrycia i ulubieńców roku 2017. Zapraszam do lektury!
W marcu 2017 roku dołączyłam do społeczności Dress Cloud o czym pisałam trochę więcej w poście dotyczącym wygranego tam SWOPA. Niedługo później zaczęłam też prowadzić bloga. Do tej pory znałam głównie kosmetyki firmy Avon, jako ich konsultantka i pasjonatka od wielu, wielu lat. Dzięki dziewczynom z DC oraz społeczności blogosfery zaczęłam jednak poznawać też inne firmy i inne produkty. Wiele z nich przebiło ulubione dotąd kosmetyki z Avonu, a kilka zdobyło moje serce. Dzisiaj przedstawię Wam parę produktów, które poznałam w minionym roku i które stały się moimi ulubieńcami.
1. ŻEL ALOESOWY HOLIKA HOLIKA
Ten produkt podbił serca chyba większości blogerek kosmetycznych i nie tylko. Żel aloesowy, bo o nim tu mowa, jest produktem tak uniwersalnym, że można go używać na wiele problemów skóry. Doskonale nawilża skórę, włosy, łagodzi wszelkiego rodzaju ukąszenia i podrażnienia. A przy tym jest kompletnie neutralny i bezpieczny. Piękne, fotogeniczne opakowanie to zwieńczenie jego wszystkich zalet. Jedyne co można mu zarzucić, to że zawsze zbyt szybko się kończy. Raz, że z powodu dość dużego otworu z którego wydostaje się duża ilość kosmetyku. A dwa, że z powodu jego uniwersalności okazuje się być przydatny nieomal do wszystkiego, stąd i większe zużycie. Jedno jest pewne - nie wyobrażam sobie już kosmetyczki bez tego typu produktu, stąd trafił on na samą górę moich kosmetycznych ulubieńców.
2. GĄBECZKA KONJAC
Gąbeczkę typu konjac kupiłam w Avonie i choć początkowo dość sceptycznie podchodziłam do tego wynalazku, szybko jednak okazało się, że wbrew niepozornemu wyglądowi jest to świetny produkt. Nieużywana gąbeczka konjac jest zbita i twarda niczym pumeks, jednak po namoczeniu zwiększa swój rozmiar i staje się miękką gąbką, która skutecznie pomaga w umyciu skóry twarzy zarówno z makijażu jak i resztek maseczki - i to nawet tych ciężko zmywalnych, jak np. czarnych masek węglowych! Gąbeczkę można używać do demakijażu nawet samą wodą. Skóra jest po niej miękka, ale wyraźnie oczyszczona, co aż się czuje. Ten kto jeszcze nie próbował, powinien się skusić, zwłaszcza że na rynku jest już sporo tego typu produktów i nie kosztują wiele. Trzeba jednak pamiętać o każdorazowym dokładnym wypłukaniu gąbeczki i odwieszeniu do wyschnięcia, a po około 3 miesiącach o jej wymianie na nową.
3. KOSMETYKI BALEA I ISANA
Może to być dla Was niejakim zaskoczeniem, ale mimo, że jestem klientką drogerii Rossman, to nigdy wcześniej nie używałam produktów marki ISANA. Po pozytywnych recenzjach Clouders kupiłam kilka żeli pod prysznic i rzeczywiście jestem oczarowana. Żele te mają piękne zapachy i dobrze się pienią. A że kosztują bardzo niewiele, to zaraz stały się moimi ulubieńcami. Mimo, że zapasy żeli nie należą u mnie do najmniejszych...
Żele Isana zaczęły pojawiać się w moich denkach począwszy od września. Wcześniej jednak dzięki urodzinowej paczce od Bożenki z Dress Cloud (mamy tam taki zwyczaj, że każdy kto ma ochotę może przygotować i wysłać komuś paczuszkę z okazji urodzin. Jest to przeogromna frajda zarówno otrzymywać takie podarunki jak i je przygotowywać!) poznałam kilka produktów z firmy Balea. Poznałam i przepadłam ;-) Produkty tej firmy mają przepiękną szatę graficzną opakowań oraz wspaniałe zapachy. W działaniu także są skuteczne - nie podrażniają, nie wysuszają, dobrze się pienią, w dodatku mają niskie ceny! No po prostu cudo! Kto raz przetestuje Baleę to już zazwyczaj jest nią zachwycony. Oczywiście mówię tutaj o produktach popularnych i nie dla skór wymagających. Jedyny problem, to że nie są one dostępne w Polsce, a jedynie w Niemczech lub w Czechach w drogeriach DM. I to dlatego będąc na wycieczce w Pradze dosłownie "napadłam" na jedną z nich ;-) Oczywiście kosmetyki tej firmy można kupić w sklepach internetowych i czasami na bazarku, gdy ktoś przywiezie coś na sprzedaż. Jednak nie ma to już takiego uroku i możliwości wyboru jak w drogerii. Produkty Balea trafiły na moją listę ulubieńców 2017 i mam cichą nadzieję, że może i u nas powstaną drogerie DM.
4. PODKŁAD CATRICE HD
O podkładzie Catrice czytałam i czytałam i jakoś tak nie mogłam uwierzyć, że on niby taki super jest. Ciągle jednak miałam zapasy podkładów, więc nawet nie sięgałam po nic nowego. Aż przyszła kolej na bardzo dużą promocję w Hebe podczas której skusiłam się na zakup tego produktu. I na szczęście przy kasie sprzedawczyni zwróciła mi uwagę na wybrany kolor i zasugerowała zmianę na najjaśniejszy, bo pewnie nie była bym zachwycona. Ten podkład bowiem pod wpływem utleniania się ciemnieje nieco na skórze i przy nieumiejętnym nakładaniu można sobie nim zrobić przysłowiową "krzywdę". Ja na szczęście skończyłam z kolorem 010, który okazał się idealny dla mnie po zejściu wakacyjnej opalenizny. Sam podkład jest w płynie i nakłada się go za pomocą szklanej pipetki. Dzięki temu można nakładać go warstwami, może więc dawać od średniego do mocnego krycia. Kosmetyk bardzo dobrze się trzyma i matuje skórę na cały dzień! Wszelkie niedoskonałości są dokładnie zamaskowane, a cera wygląda na świeżą i wypoczętą. Co prawda nakładanie tego podkładu nadal jest dla mnie wyzwaniem (może dlatego że mam podróbę gąbeczki blend it i kompletnie nie umiem się nią posługiwać?), ale uzyskany efekt rekompensuje wszystko. I dlatego ten podkład trafił do moich kosmetycznych ulubieńców roku 2017.
5. SZCZOTKA DO CIAŁA
Ostatni faworyt z dzisiejszego zestawienia to bardziej ulubiona pielęgnacja, jaką stało się dla mnie szczotkowanie ciała na sucho. Pisałam o tym sporo w TYM POŚCIE. Tam też przeczytacie o metodzie z której korzystam, a także znajdziecie link do filmiku który ją prezentuje. Sama szczotka do ciała jest tutaj bardziej narzędziem, choć ta z Rossmana okazała się być całkiem niezłym egzemplarzem. Oprócz mocnego włosia posiada także wypustki dodatkowo masujące skórę. Jedynym minusem szczotkowania ciała na sucho, jeśli ogólnie można to tak nazwać, jest to, że nasza skóra jest bardzo miękka, a co za tym idzie zbędne stają się wszelkie peelingi do ciała. Dlatego jeśli macie duże zapasy tych produktów to nawet nie próbujcie... ^^ A tak na poważnie, to zawsze będę zachęcała Was do spróbowania tego typu pielęgnacji, bo oprócz właściwości typowo pielęgnacyjnych w postaci oczyszczonej z martwego naskórka skóry ciała, szczotkowanie ma też element terapeutyczny i pobudza zdecydowanie lepiej niż poranna kawa!
Na tym kończę moje dzisiejsze zestawienie, mimo że lista odkryć nie jest oczywiście zamknięta. W 2017 roku poznałam naprawdę wiele nowych kosmetyków i zmieniło się moje podejście do pielęgnacji, makijażu i dbania o siebie. Nie wymieniłam tutaj dzisiaj wspaniałych produktów do pielęgnacji takich firm jak MIXA czy Himalaya, ani świetnych cieni do powiek z Make Up Revolutions. Jednak firmy te i ich produkty nadal poznaję i mimo, że mogłyby one trafić z pewnością do odkryć 2017 roku, to jednak zdecydowałam się nie umieszczać ich w tym zestawieniu. Jeszcze. Ale co się odwlecze to.. wiadomo ;-) Znacie któregoś z moich faworytów 2017 roku? A może macie ochotę podzielić się w komentarzach swoimi ulubieńcami? Serdecznie zapraszam Was do dyskusji!
Ja mam mało ulubieńców 2017, głównym z nich jest peeling do ciała z Organic Shop, tani i skuteczny o pięknym zapachu :D Tego żelu aloesowego nigdy nie miałam, a wiem, że wiele osób go poleca. Może kiedyś wypróbuję :) Żele Isany ładnie pachną, ale nie należą do najciekawszych jakie miałam, ale fajnie, że u Ciebie dobrze się sprawdziły :D
OdpowiedzUsuńWiele dobrego słyszałam o peelingu z Organic, ale nie miałam przyjemności używać. Koniecznie spróbuj aloesu przy okazji ;-)
UsuńChcę ten żel z Holiki, ale na razie mam sporo zapasów :( Tak samo kuszą mnie produkty z Balei.
OdpowiedzUsuńMa motywację żeby pozużywać! <3
UsuńTrudno byłoby mi wybrać faworytów roku :)
OdpowiedzUsuńA Avon przestałam lubić. Kupuję jedynie płyny do kąpieli, czasem perfumy i szminki (uważam je za jedne z lepszych)
Też mam mnóstwo szminek z Avonu ;-) A wanny niestety nie mam... (ale mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni ;D)
UsuńIsana u mnie się nie sprawdza, ale żel aloesowy również zasłużył na medal. Tyle, że ten ze Skin'a :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że ten ze Skin ma zupełnie inne opakowanie? ;-)
UsuńWiększość Twoich odkryć pokrywa się z moimi: i żel aloesowy Holika Holika, i Balea, i gąbeczka Konjac, i DressCloud (ups, to chyba wpis nie o tym!) :) Gdybym nie miałam tyle żeli, to może w końcu bym się na jakiś z Isany skusiła, bo to aż wstyd się przyznać, że żadnego jeszcze nie używałam. Kochana, pomyślności w Nowym Roku oraz dużo wytrwałości i samozaparcia w dodawaniu nowych wpisów, samorealizacji i spełnianiu swoich celów (nie tylko tych blogowych) w tym nowym, 2018 roku! :)
OdpowiedzUsuńNormalnie odgapiasz! Albo ja od Ciebie! ;-))) Dziękuję za życzenia i także życzę Ci tego co najlepsze w Nowym Roku, śmiałych planów i wytrwałości w ich realizacji! ;-)
UsuńBalea kocham a żel aloesowy muszę kupić :)
OdpowiedzUsuńWarto! ;-)))
UsuńTen żel aloesowy może kiedyś kupię, nawet widziałam go ostatnio w drogerii Laboo.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto go wypróbować ;-)
UsuńWszędzie czytam o tym żelu aloesowym! Muszę go wypróbować, bo nie da mi spokoju :D
OdpowiedzUsuńDołączam do obserwatorów :)
Powtórzę się, ale myślę że warto ;-)) Bardzo mi miło Cię powitać!
Usuń