Koreańska pielęgnacja cieszy się nadal niesłabnącą popularnością i coraz większe rzesze kobiet i nie tylko sięgają po maski w płachcie. Nic dziwnego, że wiele firm kosmetycznych produkuje "własne" wersje takich kosmetyków. Dzisiaj zapraszam Was na recenzje setu masek z linii Planet Spa z Avonu.
Jak już zapewne zauważyliście od pewnego czasu chętnie sięgam po pielęgnację w postaci masek nasączonych esencjami. Przetestowałam już formuły różnych firm i mimo, że sporo kosmetyków podobało mi się, to niewiele zachwyciło, czy zrobiło na mnie mocniejsze wrażenie od pozostałych. Kiedy tylko w katalogu Avon zobaczyłam ten typ masek stwierdziłam, że zdecydowanie muszę je wypróbować. Zwłaszcza, że pojawiły się one w ramach bardzo lubianej przeze mnie serii Planet Spa. W ofercie są trzy wersje masek w opakowaniach nawiązujących do linii zapachowych. Są to rewitalizująca maska z marokańskim olejkiem arganowym Treasures Od The Desert (brązowe opakowanie), rozświetlająca maska z Oud i złotym bursztynem Radiant Gold (fioletowa) oraz nawilżająca maska ze śródziemnomorską oliwą z oliwek Heavenly Hydration (zielona). Przedstawię je Wam w takiej kolejności, jak sama je testowałam.
Planet Spa maska w płachcie Treasures of Desert with Aragan Oil
Maska ta ma działanie regenerująco-odżywcze. Opakowanie jest wstępnie nacięte, dlatego nie ma problemu z otworzeniem go i wyciągnięciem ze środka maski. Płachta składa się jakby z dwóch części i ma "uszko", które zgodnie z instrukcją powinno znajdować się po lewej stronie czoła. Dzięki nacięciom na policzkach maskę można wygodnie dopasować do kształtu twarzy, choć z moim przypadku jak zawsze okazało się, że mogłoby jej być nieco więcej na czole. Tradycyjnie już zamieszczam Wam zdjęcie składu maski z opakowania:
Płachta jest bardzo dobrze nasączona, jednak w środku nie zostaje za dużo esencji i nic też nie kapie. Maska pachnie jak cała linia Treasures of Desert. Jest to słodki, lekko orzechowy i perfumowany zapach, który jest przyjemny i nie drażniący. Nałożyłam płachtę na 15 min. Po zdjęciu czułam delikatne chłodzenie skóry, które utrzymywało się jeszcze około 15 min. Skóra była dobrze nawilżona, odświeżona i odżywiona. Nie dostałam żadnej reakcji alergicznej, ani też nie miałam zaczerwienionej skóry. Zdecydowanie na plus!
Planet Spa maska w płachcie Heavenly Hydration with Mediterranean Olive Oil
Tu także płachta składała się jakby z dwóch części, jednak po używaniu pierwszej maski z tej serii nie byłam już zaskoczona i nakładanie poszło mi zdecydowanie sprawniej ;-) Esencja wzbogacona o śródziemnomorską oliwę z oliwek ma wspomagać odżywienie i nawilżenie skóry. Skład wygląda następująco:
Maska była dobrze nasączona esencją i pachniała nieco kwiatowo-oliwkowo, tak jak pachnie zielona linia Kosmetyków Planet Spa z Avonu. Jest to jedna z moich ulubionych linii, dlatego oczywiście mi ten zapach bardzo się podoba i cieszę się, że czuć go podczas używania maski. Płachtę nałożyłam na 15 min. Podczas aplikacji czułam bardzo przyjemne chłodzenie skóry. Myślę, że ta maska może być cudowna w upalne wieczory, zwłaszcza gdy jeszcze dodatkowo schłodzimy ją w lodówce. Skóra pozostawała chłodna jeszcze przez jakiś czas od zdjęcia płachty. Zauważyłam też, że jest fajnie nawilżona, taka jakby "wilgotna" po wierzchu (chyba Koreanki mówią na to "chok chok"). Maska nie podrażniła mnie, za to fajnie ukoiła zaczerwienienia skóry.
Planet Spa maska w płachcie Radiant Gold with Oud and Golden Amber
Oud nazywany też drewnem agarowym lub drewnem aloesowym, to składnik wielu perfum. Stąd zapach tej maski może kojarzyć się nam z drzewnymi perfumami ocieplonymi nutą bursztynu. Zapach jest piękny, ale dość intensywny i wrażliwsze osoby może nawet podrażnić. Pełny skład kosmetyku prezentuję na zdjęciu:
Płachta tak jak w przypadku poprzednich masek jest średniej grubości, dobrze nasączona, z charakterystycznym "uszkiem". Po nałożeniu na skórę mocno ją chłodziła i nawilżyła. Po zdjęciu skóra wyglądała na zdecydowanie jaśniejszą. Samą mnie aż ten efekt zdziwił, ponieważ przy innych maskach rozjaśniających efekt nie był taki intensywny. Oczywiście z czasem to rozjaśnienie zanikało, ale skóra nadal pozostawała wygładzona, ukojona i gładsza. Myślę, że ta maska świetnie sprawdzi się jako tzn. "bankietowa", czyli tuż przed wyjściem na imprezę czy przyjęcie. Tak jak i poprzednie wersje maska nie wyrządziła mi krzywdy i fajnie nawilżyła skórę. Z całej trójki była zdecydowanie najbardziej pachnąca, a zapach utrzymywał się jeszcze po zdjęciu maski przez dłuższy czas.
Podsumowując działanie wszystkich trzech masek w płachcie z linii Planet Spa Avon, to każda z nich sprawdziła się u mnie bardzo dobrze. Płachty były dobrze przycięte, nasączone odpowiednio esencją. Żadna z masek nie wywołała u mnie reakcji alergicznych, czy podrażnienia. Jedynie maska rozświetlająca (fioletowa) mogła jak dla mnie nieco mniej intensywnie pachnieć (choć to był piękny zapach!). Jeśli chodzi o działanie tych kosmetyków, to przy każdej masce zauważyłam zdecydowane nawilżenie skóry i jej wygładzenie. Maska rozświetlająca rzeczywiście spowodowała, że koloryt skóry miałam jaśniejszy. Wszystkie maski chłodziły skórę i powodowały, że wydawała się ona gładsza w dotyku i ukojona. Moja odczucia opisuję tutaj po jednorazowym zastosowaniu każdej z masek. Jestem bardzo ciekawa, czy przy dłuższym, bardziej regularnym stosowaniu zauważyłabym efekty bardziej trwałe i spektakularne? Koreanki zalecają używanie tego typu kosmetyków na co dzień, aby efekty dla skóry były lepsze. Być może zdecyduję się na taką dłuższą "kurację" przy dobrej promocji cenowej. Maski te są w katalogu Avon w cenie 7-10 złoty. Znacie maski w płachcie Planet Spa z Avon? Lubicie tego typu pielęgnację skóry? Robiłyście kiedyś dłuższą kurację jednym typem maski w płachcie? Daje to większe efekty? Dajcie koniecznie znać w komentarzach!
Z Planet Spa lubię klasyczne maseczki w tubce :)
OdpowiedzUsuńJa też je lubię ;-) Te są zupełnie inne ale mają takie same zapachy ;-)
UsuńTych maseczek nie znam, ale świetnie, że jesteś zadowolona z ich działania! :) Ja uwielbiam maski w płachcie i swego czasu robiłam sobie dłuższe stosowanie tego typu masek, np. w ramach testowania jakieś konkretnej serii którejś z koreańskich marek. Rzadko kiedy nie byłam zadowolona z efektu :) Ostatnio jednak jakoś częściej sięgam po maseczki kremowe, mimo że lepiej używa mi się tych w płachcie. Hmmm, chyba czas na jakiś nowy test! :D
OdpowiedzUsuńOoo, czyżby jakiś nowy secik wpadł do testowania? ;-)))))))))))
UsuńWidziałam je w katalogu, myślałam nad nimi, ale doszłam do wniosku, że najpierw muszę nieco zejść z zapasów, bo akurat niedobór maseczek mi nie grozi. Lubię wszystkie maseczki, właściwie nie mam ulubionego rodzaju, choć chyba najwięcej u mnie masek w płachcie, bo są ostatnio najbardziej popularne i rzucające się w oczy.
OdpowiedzUsuńMaski w płachcie mają jedną super zaletę (i wadę dla niektórych) - są jednorazowe :D
UsuńO kurczę, czasami sobie coś tam z Avonu zamówię i z tej serii miałam kilka masek, klasycznych, tych w tubie, ale nie wiedziałam, że są teraz również maski w płacie. Ale za tę cenę wolę jednak sięgać po koreańskie maseczki, tym bardziej, że często są różne promocje, kiedy można je kupić za 4-5zł, a Avon raczej nie ma takich przecen.
OdpowiedzUsuńTeraz ma te maski za 6,99 więc troszkę więcej ;-) ale może jeszcze je przecenią kiedyś bardziej?
UsuńLubię maski w płachcie, ale tych z Avon jeszcze nie miałam ;)
OdpowiedzUsuńJa też bardzo lubię taką pielęgnację! Jednak, gdy każda teraz firma zacznie wprowadzać swoje to nie wiem czy dam radę przetestować taką ilość ^^ ;D
UsuńBardzo lubię maski w płachcie i staram się regularnie po nie sięgać. Kosmetyki Avon są mi jednak kompletnie nieznane, nie miałam jeszcze ani jednej sztuki ;)
OdpowiedzUsuńZupełnie nic z Avonu? o WOW nie spodziewałam się! Widać, nie są tak popularne jak mi się wydawało ;-)
Usuń