Tradycyjnie z początkiem miesiąca zapraszam Was na post dotyczący kosmetycznych zużyć. Tym razem do pudełka z denkiem trafiło ponad 20 opakowań i nieco próbek. Jeśli jesteście ciekawi, co udało mi się spożytkować w styczniu to zapraszam do dalszej części wpisu.
Po ogromnym denku z grudnia 2017 przyszła pora na powiedziałabym "standardowe" zużycia kosmetyków. Z kilkoma pożegnałam się z uwagi na datę produkcji, ale większość została wykorzystana do ostatniej kropelki. Dominuje kategoria kosmetyków "do twarzy" i do od niej tym razem rozpocznę.
DO TWARZY
- żel na okolice oczu Luxury Refining z serii Planet Spa, Avon - jak widać po pociętym opakowaniu ten kosmetyk został przez mnie bardzo dokładnie zużyty do samej końcówki. Pisałam o nim przy letniej pielegnacji, TUTAJ. Do ostatniej kropelki byłam zadowolona z tego żelu, mimo że działanie rozjaśniające nie było powalające. Skóra pod oczami po użyciu tego kosmetyku była dobrze nawilżona, a piękny perłowy żel bardzo przyjemnie się używało. Zachwycona kupiłam produkt o bardzo podobnej formule, także z tej samej firmy.
- krem Truly Radiant Solutions, Avon - to krem na dzień o działaniu koloryzującym. Lubię używać go późną wiosną i latem, kiedy z powodu upałów nakładanie warstwy kremu BB czy podkładu powoduje zbyt duży dyskomfort. Lubię też działanie tego kremu wczesną wiosną, kiedy jestem po zimie zupełnie biała, a dzięki niemu dość szybko nabieram fajnego koloru skóry muśniętej słońcem. Z kolei jesienią krem przedłuża widoczność powakacyjnej opalenizny - no same plusy! ;-) Krem Truly Radiant zawiera mikrokapsułki koloryzujące i po jego aplikacji trzeba zawsze umyć ręce. Nie nadaje się do białych golfów i ogólnie lepiej dać mu chwilę na wchłonięcie się, aby nie pobrudzić sobie ubrania. Ten niewielki dyskomfort związany z używaniem kremu zrekompensuje nam widocznie nawilżona skóra twarzy o ładnym, wyrównanym kolorycie. Wracam do tego kremu regularnie co jakiś czas, więc pewnie będzie tak i tym razem.
- serum ujędrniające Anew Reversalist, Avon - to kosmetyk, który zaskoczył mnie swoim działaniem. Ciągle poszukuję czegoś nowego, żeby "obudzić" swoją cerę, a tu się okazuje, że całkiem niezły booster stoi już od dawna na półce. Serum ma perłowo białą, dość gęstą konsystencję. Zapach jest intensywny i dość chemiczny. Może podrażniać okolice oczu, trzeba się przyzwyczaić. Na szczęście dość szybko wietrzeje. Serum zamknięte jest w butelce z ukrytym dozownikiem. Po przekręceniu nakrętki i charakterystycznym "klik" możemy nabierać produkt za pomocą pompki. Opakowanie ma 30 ml, ale produkt jest wydajny i starcza na długo. Jeśli chodzi o działanie serum, to po kilku dniowej kuracji zauważyłam przede wszystkim poprawę kolorytu skóry. Drobne, mimiczne zmarszczki przestały być widoczne, a cera jest zdecydowanie bardziej wygładzona i ujędrniona. Najlepsze efekty zauważyłam na skórze szyi. Kosmetyk bardzo dobrze się wchłania, nie pozostawia tłustego filtru. Dobrze też radzi sobie jako produkt pod makijaż zamiast bazy.
- woda micelarna Sensiobio H2O, Bioderma - to mój najczęściej zużywany kosmetyk i nadal uważam ją za idealny micelar do demakijażu. Więcej na jego temat możecie poczytać TUTAJ , a że kupiłam kolejny dwupak niebawem pewnie znów pojawi się w denko ;-)
- tonik matujący Smart Face, Tołpa - przemęczyłam się z tym produktem używając tylko jedynie wtedy kiedy miałam bardziej przetłuszczoną skórę. No zdecydowanie się z moją skórą nie polubił i tyle. Pisałam o nim więcej TUTAJ.
- krem na dzień Urban Skin, Nivea - bardzo fajny i przyjemny w użyciu krem na dzień, który miałam przyjemność testować dzięki portalowi Ambasadorka Kosmetyczna. Pełną recenzję tego produktu możecie przeczytać w TYM poście, a ja dodam, że tak mi się on spodobał, że dokupiłam z tej samej wersji także krem na noc. Jednak w skrócie mówiąc wersja na dzień bardziej mnie zachwyciła.
- lekki krem odżywczy Care, Nivea - ten krem miałam w swojej "fitnessowej" kosmetyczce i używałam po ćwiczeniach. Ładnie pachniał i dobrze nawilżał skórę, a jego zaletą był także niewielki rozmiar. Aktualnie zużywam inne miniwersje, ale niewykluczone że zakupię go ponownie własnie do tego samego celu.
Nadal w temacie TWARZY zużyłam także maseczkę Hydrobooster jelly mask z firmy Bielenda o której pisałam całkiem nidawno w TYM poście oraz dwa opakowania płatków pod oczy firmy Czyste Piękno i Exclusive Cosmetics. Niestety te pierwsze płatki były jakieś wyschnięte i zupełnie nic nie odczułam. Brak esencji także doskwierał mi w przypadku drugich, złotych płatków i nie wiem, czy źle trafiłam czy to tak miało być? Te drugie w dodatku początkowo trochę mnie szczypały. Nie ukrywam, że trochę mnie to zniechęciło, ale nie ustaję dalej w poszukiwaniu fajnych produktów pod oczy.
DO CIAŁA
- krem do stóp o zapachu ciasteczek, Avon - oczywiście nie tak brzmi nazwa tego nawilżającego kremu do stóp, ale myślę, że taka najlepiej oddaje specyfikę tego kosmetyku ;-) Krem zawiera olejek makadamia, a jego zapach jest po prostu prześliczny. Zużywałam z prawdziwą przyjemnością, ale też z bólem patrzyłam jak się powoli kończy... Z bólem, ponieważ seria ta była w Avonie limitką i już nie jest dostępna w sprzedaży. Wielka szkoda!
- olejek do ciała Fruit Power, Evree - ma śliczny owocowy zapach i super nawilża. Olejek ma dwufazową konsystencję i przed użyciem powinno się go mocno wstrząsnąć, aby wymieszać ze sobą część z olejkami i z kwasem hialuronowym. Kosmetyk bardzo dobrze nawilża i wygładza skórę. O ile latem rzadko sięgam po tego typu formuły w kosmetykach, o tyle zimą wręcz je uwielbiam! Olejek ma niewielkie opakowanie, co wiele osób uważa za wadę. Dla mnie jednak była to wystarczająca ilość i dzięki temu..mogłam wypróbować inny produkt o podobnym działaniu.
- olejek Supereme Nurishment Skin So Soft, Avon - ten olejek do ciała zawierał aż trzy warstwy, które po wymieszaniu były odpowiedzialne za bardzo intensywne nawilżenie skóry oraz jej wygładzenie. Porównując ze sobą te dwa olejki muszę przyznać, że ten z Evree miał lepsze działanie wygładzające skórę, ale ten z Avonu nawilżał skórę na dłuższy czas i dłużej też czułam jego zapach. Olejek Skin So Soft także miał opakowanie 100 ml i także nie był zbyt wydajny, gdy używałam go na całe ciało. Jednak patrząc na ilość moich zapasów kosmetycznych, to wcale mi to nie przeszkadzało ;-) Formuła olejków spodobała mi się i myślę, że chętnie wrócę do nich zimową porą.
- żel pod prysznic Oriental Zen z linii Senses, Avon - ma działanie nawilżające i przepięknie pachnie jaśminem i zieloną herbatą. Wzbogacony został o kompleks witamin C i B5. Zapach ma wprost oszałamiający - piękny, orzeźwiający, bardzo odżywczy i świeży. Żel dobrze się pieni i zmywa wszelkie zabrudzenia ze skóry, która po umyciu nie jest przesuszona. Jest to niestety edycja limitowana i nie ma go już w sprzedaży, jednak jeśli gdzieś go przypadkiem napotkam z pewnością sięgnę po kolejne opakowanie.
- płyn ginekologiczny do higieny intymnej, Lactacyd - bardzo lubię produkty do higieny intymnej właśnie firmy Lactacyd, dlatego nie jest niespodzianką, że w moim denko pojawił się kolejny ich reprezentant. Delikatna, mleczna formuła dobrze się sprawdza i nie wywołuje żadnych podrażnień. Sięgnę po niego ponownie.
HIGIENA
W szeroko pojętej kategorii kosmetyków sklasyfikowanych jako "higiena" w styczniu udało mi się zużyć płyn do płukania jamy ustnej Listerine Advanced White, mydło w kostce o pięknym zapachu frezji marki Cien z Lidla oraz chusteczki od demakijażu Cleanic. Te ostatnie noszę w mojej przepastnej torbie treningowej, a ich największa zaleta jest to, że mają na tyle małe opakowanie, że zdążę je zużyć zanim wyschną ;-)
DO WŁOSÓW
- odżywka Winter Nourishment z linii Naturals, Avon - zachwyciła mnie swoim zapachem żurawiny. Moje włosy bardzo się z nią polubiły, tak samo jak i nos ;-) Pisałam o niej TUTAJ.
- suchy szampon Advance Techniques, Avon - odświeża włosy i absorbuje nadmiar sebum. Jest to już moje drugie zużyte opakowanie i mimo, że po kosmetyki tego typu sięgam jedynie w sytuacjach bez wyjścia, to doceniam już posiadanie takiej deski ratunkowej. Nie używałam wcześniej suchych szamponów, więc ciężko mi porównać produkt Avonu z innymi. Jeśli chodzi o sposób użycia, to należy spryskać nim włosy (ja zazwyczaj spryskuję te miejsca, które są w najgorszym stanie, a nie całe włosy), odczekać 1-2 min, a następnie rozczesać i układać. Nie mam pojęcia jak to się dzieje, natomiast po użyciu produktu na włosach rzeczywiście stają się one zdecydowanie wizualnie "czystsze" i bardziej świeże. Szuchy szampon nie wysusza włosów i nie zostawia białego filtru. Sięgnę ponownie, choć aktualnie testuję produkt innej firmy (żeby mieć porównanie).
- olejek do włosów Planet Spa, Avon - przyznaję, że zupełnie zapomniałam o istnieniu tego kosmetyku, który schował się gdzieś na dnie koszyka z kosmetykami. Całe szczęście jednak, że go szczęśliwie odnalazłam, bo okazał się SUPER! Po włożeniu na minutę do gorącej wody (aby się podgrzał) nakładałam go dość obficie na całe włosy, a po kolejnej minucie spłukiwałam i myłam włosy normalnym szamponem. A później po prostu WOW! Super miękkie włosy, błyszczące, pełne blasku, miłe w dotyku. Wrócę z pewnością, zwłaszcza że olejek ten jest z linii Planet Spa z oliwą z oliwek, której zapach po prostu uwielbiam!
MAKE UP i PRÓBKI
W kategorii makijażu w styczniu pożegnałam się z bardzo już przestarzałą odżywką rewitalizującą z Avonu, która nie nadawała się już niestety nawet jako baza pod lakier, a także z wydłużającym tuszem do rzęs z linii Color Trend także z Avonu. Tusz ten miał silikonową szczoteczkę o bardzo wąskim przekroju z grzebyczkiem i przyznaję, że ciężko było mi się do niej przekonać.
Wśród zużytych próbek pojawiło się kilka kremów na dzień, które zużywałam po ukończeniu kremu Nivea Urban Skin, a przed rozpoczęciem kolejnego kosmetyku. W styczniu wzięłam także udział w wyzwaniu na Dress Cloudzie polegającym na zużywaniu codziennie jednej próbki, jednak przyznaję, że moje wyniki nie są powalające ;-) Zwróciło to jednak moją uwagę na to, że próbki także mają swój termin ważności i że warto je.. zużywać, a nie jedynie kolekcjonować. Z próbek zużytych w styczniu na szczególną uwagę zasługuje krem MIXA i jest to kolejny krem tej firmy, który mi bardzo odpowiadał. Z kosmetyków, które się u mnie kompletnie nie sprawdziły wymienić mogę próbkę kremu pod oczy z granatem Cosnature. Jak dość rzadko dostaję uczulenia na kosmetyki, tak tutaj reakcja była natychmiastowa, a ja wyglądałam jak panda, ale z czerwonymi oczodołami. Nigdy więcej!
Tak oto prezentują się moje pierwsze w tym roku zużycia kosmetyczne. Pojawiło się kilku ulubieńców, jak płyn micelarny z Biodermy, czy krem koloryzujący z Avonu, ale też udało mi się zużyć produkty, które "schodzą" mi bardzo długo, jak krem do stóp, czy serum do twarzy. Znacie jakieś kosmetyki z mojego denka? A jak tam Wasze zużycia? Podzielcie się opiniami w komentarzach ;-)
Duże denko, także I'm proud, bo zużywamy zapasy, tak jak sobie obiecałyśmy w tym roku! :) I choć sporo w tym poście przeróżnych kosmetyków, ja żadnego z nich nie miałam.
OdpowiedzUsuńTeż czasami jestem zaskoczona, gdy czytam jakiś mega przegląd i nic nie znam :D:D
Usuńbardzooo tego dużo:P Ja w styczniu chyba nie zuzyłam nic, a kosmetyków o jakich piszesz nie używam już od dawna:P
OdpowiedzUsuńJeśli w styczniu nic, to w lutym będzie więcej pustych opakowań :D
Usuńładne, pokaźne denko :D
OdpowiedzUsuńMuszę zrobić swoje denko! I zebrać wszystkie śmieci haha :D Zobaczymy co u mnie wyjdzie haha :D
Daj znać, wpadnę poczytać ;-)))
UsuńBardzo duże denko, na prawdę możesz być z siebie dumna.
OdpowiedzUsuńDziękuję! <3
UsuńTrochę się tego zebrało, żadnego z tych kosmetyków nie znam :)
OdpowiedzUsuńTo jak widać, jeszcze sporo do poznawania ;-) tez tak mam czasami, że oglądam, czytam i ...nic nie znam ;D
UsuńPraktycznie żadnego produktu nie znam, ale sporo Ci się tego zebrało. Ja z powodu wyprowadzki musiałam oddać trochę kosmetyków, więc u mnie na razie daleko do jakiegokolwiek denka :D
OdpowiedzUsuńZa to masz miejsce w szafach na nowości!
Usuńwow! Ale świetne i Spore Denko ci się nazbierało :D U mnie też pojemniczek z pustymi opakowaniami się napełnia
OdpowiedzUsuńCzekam na podsumowanie ;-)
Usuńo matko ale niezle denko. ja niestety nie mialam okazji uzywać tych kosmetyków
OdpowiedzUsuńDziękuję, może jeszcze przyjdzie na te kosmetyki czas? (albo na lepsze!)
UsuńSporo tego. Widzę, że dużo Avonu. Ja już tak dawno nic nie zamawiałam, że aż zapomniałam o tej marce. A.jeszcze kilka lat temu była podstawą mojej pielęgnacji.
OdpowiedzUsuńBycie konsultantką ma swoje zalety (i wady zarazem :D)
UsuńSporo produktow, mi często produkty zalegają ale staram się uparcie je wykończy 😉
OdpowiedzUsuńOj mi też sporo zalega, dlatego staram się tymi wpisami o denko samą siebie motywować do zużywania i muszę przyznać, że to działa ;-)
UsuńDuże denko. U mnie w tym miesiącu też kilka produktów udało się zużyć. :)
OdpowiedzUsuńSuper! A robisz denkowe podsumowania? Chętnie poczytam ;-))
UsuńO rany, sporo tego. Mi tak ładnie nie idzie denkowanie kosmetyków. pocieszam się stwierdzeniem, że kosmetyki się używa, a nie zużywa :D
OdpowiedzUsuńTylko szkoda, że postawione na półce nie chcą działać... ;-))))
UsuńOjeju ile tego się nazbierało :D
OdpowiedzUsuńCo powiesz na wspólną obserwację ? Jeśli się zgadasz to zacznij i daj mi znać na blogu :)
(komentuje na bieżąco)
Dziękuję, zajrzę i dam znać ;-)
UsuńBiodermę miałam i oczywiście lubiłam :D
OdpowiedzUsuńJak i ja! (od kilku lat... ;-)) )
UsuńNiezły dorobek :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To Read Or Not To Read
Oj tak oj tak... (albo raczej "ile Ty tam tego jeszcze masz w tych zapasach")
UsuńDobra, chyba jest ze mną źle, bo nie znam żadnego z tych produktów...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
My blog
Nieee, absolutnie nie jest z Tobą źle - tez tak mam i to nawet nie tak rzadko! ;-)
UsuńOjej dość sporawe te denko, sama jakoś nie mogę wykończyć produktów aż tyle. A szczególnie jeżeli chodzi o kosmetyki do makijażu
OdpowiedzUsuńRzeczywiście te makijażowe to jest koszmar i ciężko je zużyć...
Usuńbardzo bardzo duże denko! :) ja nie jestem w stanie nigdy zużyć nawet połowy tego co Ty kochana w tym denku. Bardzo lubię ten żel pod prysznic od Avonu, zresztą jak każdy inny żel tej marki. Zainteresował mnie ten krem do stóp o zapachu ciasteczek, więc ogromnie żałuję, że już nie jest w sprzedaży.
OdpowiedzUsuńO tak, ciasteczkowy krem jest MEGA, a co do żeli pod prysznic to mam podobne zdanie co Ty ;-)
Usuń