niedziela, 7 stycznia 2018

Denko GRUDZIEŃ 2017

W dzisiejszym poście przedstawię Wam moje denko z grudnia. To chyba moje rekordowe zużycie w tym roku - skończyło mi się wiele produktów, z którymi miałam przyjemność współpracować już dość długi czas. Jeśli jesteście ciekawi - klikajcie "czytaj dalej", zapraszam!
Pierwsze denko na moim blogu pojawiło się pod koniec kwietnia i dotyczyło dwóch miesięcy. Bardzo spodobała mi się formuła tego typu wpisów u innych blogerek i zauważyłam, że sama chętnie czytam takie posty. Stanowią one bowiem esencję recenzji o danych produktach, a dodatkowo motywują samą piszącą do używania kosmetyków, a nie jedynie gromadzenia na półce. Grudniowe denko jest moim ósmym z kolei. Tradycyjnie zużyte kosmetyki podzieliłam na kategorie tematyczne. 
DO TWARZY
- aksamitny żel do mycia twarzy MIXA skóra bardzo wrażliwa i reaktywna - absolutnie cudowny, absolutnie fenomenalny produkt do którego wrócę z pewnością i z którego działania jestem bardzo zadowolona! Żel ma delikatną, aksamitną konsystencję i łagodnie oczyszcza skórę z zanieczyszczeń. Przy czym nie podrażnia i zachowuje jej nawilżenie. Skóra po umyciu żelem jest miękka i uspokojona, dlatego jak dla mnie jest to idealny kosmetyk na okres przejściowy i wszystkie inne momenty gdy moja skóra wariuje. Żel pachnie ślicznie gruszką, a w konsystencji jest mlecznobiały. Opakowanie posiada wygodną w użyciu pompkę i już jedna dawka wystarcza na zmycie z twarzy resztek makijażu i sebum pod koniec dnia. Opakowanie ma 200 ml. 

- olejek arganowy do oczyszczania i mycia twarzy z kwasem hialuronowym Bielenda - kolejny świetny kosmetyk oczyszczający, któremu jedyne co mogę zarzucić (choć to nie wada!), to że był bardzo wydajny i trochę mi się już zdążył znudzić ;-) Olejek nie ma zbyt tłustej konsystencji, mimo swojej nazwy. Skóra jest po nim dobrze oczyszczona i nawilżona. Pisałam o nim przy okazji posta poświęconemu oczyszczaniu skóry TUTAJ

- oliwkowa woda tonująca z wit. C liście zielonej oliwki Ziaja - to także bardzo fajny i dobrze działający kosmetyk, który zużywałam bardzo długo. Poświęciłam mu trochę w poście dotyczącym TONIZOWANIA SKÓRY. W tonikach tej firmy bardzo lubię sam spray, który tworzy delikatny tusz na twarzy. Do tego produktu także zamierzam powrócić w przyszłości. 

- na zdjęciu widoczna jest także miniaturka pasty do zębów Blend-a-Med - pisałam o tym produkcie w poprzednich denkach i to już ostatnie opakowanie, jakim uraczył mnie mój dentysta ;-) Czyżby to oznaczało, że pora na wizytę kontrolną? 
HIGIENA
- żel pod prysznic Purely Pampering Dove - prześliczny zapach, kremowa konsystencja, ultra nawilżenie skóry. Czego chcieć więcej? Wrócę z pewnością, gdy zapasy żeli uszczuplą się. Pisałam o nim więcej w TYM poście.

- esencja tropikalnego kokosu w kremowym mydle pod prysznic i do kąpieli Ziaja - używałam pod prysznicem jako żel myjący. Prześlicznie pachniał wakacjami i kokosem. Skóra była po nim mocno nawilżona. Jedyne do czego mogę się przyczepić to fakt, że kosmetyk ten nie był zbyt wydajny. Jednak z uwagi na moje zapasy kosmetyczne zupełnie mi to nie przeszkadzało ;-) 

- szampon mleczny Hairmilk Nivea - kupiłam na fali szału w blogosferze z powodu wprowadzenia nowej serii szamponów Nivea do sprzedaży. Kupiłam bo nie dostałam się nigdzie do testowania. Miałam wersję do włosów normalnych. Niestety u mnie szampon ten poza pięknym zapachem wcale się nie sprawdził, a przynajmniej nie na tyle by się nim zachwycać. Miał fajną mleczną konsystencję i dobrze się pienił. Jednak moje kręcioły niezbyt się z nim polubiły, a na dodatek mam wrażenie, że podrażniał mi skórę głowy. Dlatego używałam go co drugie-trzecie mycie. I tak z pomocą narzeczonego dobrnęłam do dna butelki. Jedno muszę mu przyznać - był dość wydajny.

- szampon 2% Nizoral - to produkt leczniczy, który skutecznie rozprawia się z łupieżem i swędzącą skórą głowy. Lubię mieć opakowanie w łazience i używam w razie potrzeby. Ten produkt można także kupić w saszetkach, jednakże butelka daje gwarancję, że kosmetyk nie skończy się nam w połowie mycia. Szampon nanosimy bardziej na skórę głowy niż na włosy i po około 4-5 min spłukujemy. Jak dla mnie numer 1 w walce z problemami skóry głowy. 

- delikatny olejek do higieny intymnej Lactacyd Precious Oil - pod wpływem kontaktu z wodą zamieniał się w mleczną piankę. Dawał długotrwałe uczucie nawilżenia skóry i był to najdelikatniejszy znany mi produkt do higieny intymnej. Wrócę z pewnością, a zainteresowanych szczegółami odsyłam TUTAJ.

- dezodorant w sprayu fresh komfort Nivea - w przeglądzie antyperspirantów o którym pisałam w TYM poście nie wypadł najlepiej. Poza ładnym zapachem miał raczej niewielkie właściwości absorbujące pot, a przynajmniej u mnie nie sprawdził się zupełnie. W dodatku podrażniał mi skórę! A szkoda ;/ 
DO CIAŁA
- balsam do ciała Nutra Effects Ultimate moisture Avon - otrzymałam w ramach programu dla konsultantek i być z może z powodu, że nie kosztował mnie ciężko zarobionych pieniędzy - nie przykuł mojej uwagi. I to był błąd, zupełnie przypadkiem bowiem okazało się, że ten kosmetyk wybawił mnie z wielu kosmetycznych wpadek i wypadków. Balsam przeznaczony jest do skóry normalnej i suchej. Zawiera nasiona Chia i jego zadaniem jest długotrwałe nawilżenie skóry. Kosmetyk ma postać lotionu, łatwo się rozprowadza i bardzo szybko wchłania. Jest hypoalergiczny i bezpieczny dla wrażliwej skóry - nie uczula, ma specyficzny "neutralny" zapach, nie podrażnia. I właśnie te jego cechy w połączeniu z bardzo dobrym nawilżaniem uratowały moją skórę już wielokrotnie, gdy wyskoczyła mi alergia, przesadziłam z depilacją, miałam mocno wysuszone łydki. Generalnie można powiedzieć, że jest to taki "plaster" na podrażnioną skórę, który w dodatku działa bardzo szybko i przynosi ulgę na długo. Sięgnę ponownie, bo warto mieć taki produkt na wszelki wypadek w kosmetyczce.

- balsam antycellulitowy Stop Cellulit Lirene - nie zachwycił mnie swoim działaniem. Kupiony był w "cenie na do widzenia" w Rossmanie, więc nie kosztował dużo. Jego żywe, pomarańczowe opakowanie kojarzyło mi się z zapachem cytrusów, jednak sam produkt pachniał dość delikatnie. W konsystencji był przede wszystkim zbyt gęsty i dość ciężko się wchłaniał, nie nadawał się na szybkie zabiegi pielęgnacyjne w fitness klubie czy latem. Postanowiłam dać mu jeszcze szansę zimą, gdy moja skóra jest bardziej wysuszona i chętniej chłonie "bogatsze" konsystencje. Niestety także i w tym czasie głównym problemem było wchłanianie się. Skończyłam więc z ulgą i nie wrócę do niego - wolę bardziej żelowe konsystencje.

- balsam Skin So Soft Skindisiac Red Avon - to jeden z ulubieńców jesiennej pielęgnacji. Pisałam o nim w poście TUTAJ. Gładka, silikonowa konsystencja i przepiękny zapach bardzo przypadły mi do gustu. Chętnie sięgnę ponownie, gdy odkopię się z balsamowych zapasów. 

- Krem Avon Naturals o zapachu kwiatu lotosu i kakao - jest nazywany "odżywką do dłoni". Ma bardzo treściwą konsystencję, a mimo to dość szybko i dobrze się wchłania. Zapach jest delikatny, nienachalny, bardziej kwiatowy niż kakaowy. Skóra po użyciu kremu jest miękka, wygładzona i dobrze nawilżona. Wszelkie podrażnienia i suche skórki znikają. Krem zużywałam bardzo długo, głównie dlatego, że z uwagi na jego bogatą formułę już niewielka ilość wystarczała na pokrycie całych dłoni przyjemną warstewką kosmetyku.

- mydełko Frosted Berry Cake Oriflame - to jeden z umilaczy świątecznego okresu. Glicerynowe, czerwone mydełko o ślicznym zapachu towarzyszyło ładnie się pieni i dobrze zmywa brud ze skóry dłoni. Przy tym nie wysusza ich i nie podrażnia. Bardzo lubię takie sezonowe produkty i chętnie po nie sięgam w czasie świątecznym. Moje mydełko dostałam w prezencie od autorki bloga TALARKOWA PISZE
MASECZKI
- Edge Cutimal Sheep Aqua Mask firmy Belleza - kupiłam w sklepie JJ Korean Beauty. Maska okazała się być z nadrukiem owieczki i to w dodatku takiej jak z opakowania - nawet z grzywką! Po zdjęciu maseczki skóra była wyraźnie bardziej nawilżona i lekko rozjaśniona. Nie był to jednak jakiś super efekt WOW, dlatego dalej poszukuję mojej "wymarzonej" maski w płachcie.

- Animal Masks firmy Purederm - to maseczka uspokajająca z wizerunkiem uroczej pandy, którą kupiłam w Biedronce. Tutaj także płachta była dobrze nasączona, a skóra nawilżona. Jednak w kilku miejscach zaczerwieniła się po zdjęciu maski. Myślę, że niedługo przygotuję dla Was post dotyczący porównania kilka masek różnych firm, gdzie będzie więcej o różnicach pomiędzy nimi. Już teraz serdecznie Was zapraszam!

- Black Head Pore Strip Pilaten - słynna oczyszczająca czarna maska Pilaten także została przeze mnie przetestowana w grudniu. Wbrew moim obawom dobrze rozprowadzała się na skórze, zaschła idealnie, a resztki domyłam z powodzeniem gąbeczką konjac. Wrócę z pewnością!

- żelowa maseczka do pielęgnacji ust Pilaten - to produkt, który ciągle chomikowałam na "szczególną" okazję, ale odkąd zauważyłam, że bez problemu można go teraz kupić w SuperPharm czy Drogerii Jasmin, stwierdziłam, że nie ma co czekać, trzeba wypróbować. Efekt świetny o czym szczegółowiej napiszę niebawem, dlatego skorzystam z niej jeszcze pewnie nie raz.

- oczyszczająca maska węglowa Carbo Detox Bielenda - bałam się, że będzie wysuszała moją skórę, a nic takiego nie miało miejsca! Maseczka okazała się kolejnym dobrym produktem naszej polskiej firmy i wersja do skóry wrażliwej, która używałam jest jak najbardziej dla mnie! 
MAKIJAŻ
- mineralny podkład Avon - przeleżał już u mnie tyle lat, że nie chciałam nawet ryzykować jego używania. Zwłaszcza, że konsystencja zaczęła się rozwarstwiać. Dlatego wylądował w koszu, a ja nawet nie wyrobiłam sobie o nim zdania... Jednakże tego produktu i tak nie ma już w ofercie firmy.

- tusz do rzęs Big&Daring Avon - ten produkt także zdążył zmienić swoje opakowanie w katalogu, a moja wersja po prostu wyschła. Sam tusz ma szczoteczkę z włosiem i robi efekt sztucznych rzęs. Polubiliśmy się nawet, chociaż nie dorównał mojemu faworytowi jakim jest Eyes Wide Open Oriflame. 

- podkład matujący Calming Effects Avon - używałam go na co dzień zarówno wiosną, latem, jak i zimą i w każdej porze roku sprawdzał się przyzwoicie. Krycie miał średnie, a efekt matujący zwłaszcza latem nie był zadowalający, ale był wydajnym produktem do którego miałam zaufanie. Obecnie używam innych podkładów, jednak niewykluczone, że z tą wersją spotkam się ponownie.

- zestaw Brown Smoky Eyes Sephora - kupiłam baaardzo dawno temu, jako gadżet do nauki malowania. Zestaw zawiera dobrane kolorystycznie cienie do powiek, kredkę do oczu oraz miniaturkę tuszu. Tusz oraz kredka już dawno zostały wyrzucone, teraz także i na cienie przyszedł czas. Stały się one bowiem ze starości twarde i bardzo ciężko się z nimi pracowało. Czy nauczyłam się robić smoky eyes? No cóż okazało się, że sam zestaw to nie wszystko, trzeba jeszcze ćwiczyć i ćwiczyć... 
PRÓBKI
W kategorii próbki udało mi się także trochę po zużywać. Z ciekawszych produktów był to krem na noc Idealia Skin Sleep, który być może mógłby nawet pretendować do tytułu mojego ulubionego, gdyby jego cena nie była tak mocno przesadzona. Zużyłam także peeling drobnoziarnisty z Perfecty i znów przypomniałam sobie, dlaczego był to kiedyś mój ulubiony peeling do twarzy. Krem Royal Velvet Oriflame był całkiem OK, choć próbka okazała się być zbyt mała abym mogła powiedzieć coś więcej. Pod wpływem lektury książki "Sekrety urody Koreanek" sięgnęłam po próbki esencji, jakie dostałam przy zakupach w sklepie It's Skin. Jak na razie wszystkie bardzo mi się spodobały i kompletnie nie umiem zdecydować się, którą kupić w większej wersji. 

Grudniowe denko było dość obfite i zużycia całkiem konkretne. Pierwotnie planowałam przy okazji pisania go zrobić małe podsumowanie, ale z uwagi na to, że tekstu jest naprawdę dość sporo myślę, że takie podsumowanie pojawi się po roku od pierwszego tego typu wpisu. Pragnę jednak podkreślić, że w minionym miesiącu zużyłam 18 pełnowymiarowych produktów, 5 masek oraz 8 próbek co daje razem 31 sztuk kosmetyków! A jak tam Wasze zużycia? Czy w planach na 2018 rok chcecie je zwiększyć, czy raczej utrzymać na podobnym poziomie? Podzielcie się opiniami w komentarzach!

26 komentarzy:

  1. Wow! Jakie duże denko! Gratuluję! I tego, że udało Ci się zużyć ten tonik Ziaji, doskonale wiem, jaki on jest wydajny i jak trudno dobrnąć do końca butelki :) Ten żel z Dove muszę w końcu wyciągnąć z szafy i zacząć używać, ale wiesz, jaki u mnie jest zapas żeli - na rok (albo i więcej) starczy! Wielu produktów stąd nie miałam, oprócz tej śmiesznej owieczki na maseczce, a to wszystko dzięki Tobie <3 Ach, i cieszę się, że mydełko ode mnie się sprawdziło :) A ten rok planuję przynajmniej utrzymać moje zużycia na podobnym poziomie, czyli jakieś średnio 15 produktów na miesiąc. Ale jeśli zwiększę, nie będę nad tym ubolewać :D Trzymam kciuki, by styczeń u Ciebie był równie udany!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak mam nadzieję, że styczeń nie będzie drastycznie mniejszy, chociaż to się akurat tak poskładało, że wiele produktów udało się wykończyć po dłuugim używaniu więc małe szanse na powtórkę miesiąc po miesiącu.. Co do zapasu żeli to wiesz:D Ale akurat ten Dove był super jako 2w1 i już po nim nie musiałam używać balsamu, co jest bardzo wygodne. Przyznaję, że aż mnie palce rozbolały od pisania tego postu^^ ;-)

      Usuń
  2. Znam tusz do rzęs z Avonu, wodę oliwkowa z Ziaji :) a co do szamponu z Nivea możliwe że proteiny nie służą twoim włosom bo Ja miałam podobnie jak używałam go codzienne a jak co 2 czy 3 mycie to było ok :) u mnie też denko na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie przyznaję, że kompletnie nie wiem co służy moim włosom, tzn jak się to nazywa co im służy i tak trochę po omacku testuję różne produkty. Lecę czytać denko ;-))

      Usuń
  3. Super Ci poszło bardzo dużo produktów :) Sama znam wolę oliwkową od ziaji i maseczkę Bielendy - oba produkty bardzo polubiłam. Miałam ten maskę pilaten, ale do niej akurat nie wrócę. Żel dove mam w innej wersji, ale jakoś nie zrobił na mnie mega wrażenia..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie przez to jest tyle kosmetyków - każdemu pasuje coś innego ;-)))

      Usuń
  4. Całkiem spore denko, gratuluje :) Też zużyłam w końcu ten tonik oliwkowy z ziaji, nie mogłam go wykończyć, taki był wydajny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! No właśnie ten tonik jest świetny ale tak długo się go zużywa, że trochę się nudzi ;-)))

      Usuń
  5. Tez uwielbiam czytać denka, bo nic nie ma bardziej prawdziwej opinii niż produkt zużyty w 100 % :)
    Ja uwielbiam mixę, aktualnie wszystko mi się już pokończyło, ale jak stanę przed wyborem uzupełnienia zapasów to na pewno do niej wrócę. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie także zachwyciła ta marka i chętni popróbuję też inne jej produkty, mimo że mam już też ulubieńców.

      Usuń
  6. Spore denko! :-) Znam jedynie balsam... ten pomarańczowy Lirene i też mnie nie porwał, choć stosowałam go kilka lat temu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz! To może on po prostu taki już był? ;-)))

      Usuń
  7. Udało Ci się zużyć sporo produktów :) Przede mną też duże denko :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Zastanawiałam się nad tą maską pandą Purederm, ale ostatecznie się nie skusiłam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością będzie jeszcze kiedyś okazja ;-)

      Usuń
  9. Sporo produktów o to ciekawych 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znasz lub używałaś któregoś z kosmetyków? ;-)

      Usuń
  10. Wodę oliwkową bardzo lubię i często po nią sięgam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow! Jakie duże denko:) nic nie miałam z tych rzeczy. Kuszą mnie podkładu z avonu ale jest problem jak nie można koloru przetestować.
    Obserwuje:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość podkładów Avonu ma próbki, trzeba tylko poprosić o nie swoja konsultantkę i wtedy można zarówno dobrać sobie ładnie kolor, jak i "działanie" podkładu ;D

      Usuń
  12. Denko wporst imponujace. Nir wiem czy dalabym rade zuzyc tyle kosmetykow w pare miesięcy 😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz jak to jest - otwierasz ileś opakowań naraz, a później wszystko naraz dobija dna :D

      Usuń
  13. Żele z Dove znam i bardzo lubię. Mam też aktualnie ten olejek do demakijażu z Bielendy, ale nie jestem z niego zadowolona. Gdy go kupowałam, nie spojrzałam na skład, a on jest niestety na parafinie! Używam go od czasu do czasu, aby go wykorzystać, ale jakbym używała go na co dzień, to z pewnością by mnie zapchał :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz cerę wrażliwą na takie komponenty, to rzeczywiście słabo ;/ Mi nic złego nie zrobił, chociaż bałam się oleistej formuły.

      Usuń

Witaj, chcesz skomentować? To super! Uwielbiam czytać Wasze komentarze ;-)

Copyright © Nostami blog , Blogger