niedziela, 18 czerwca 2017

AliExpress Haul

AliExpress Haul
O AliExpressie dowiedziałam się obserwując chmurki (recenzje) dziewczyn ze społeczności Dress Cloud. Wiele z nich pokazywało fajne i różnorodne gadżety, które kupowały za grosze. Chciałam sama sprawdzić, jak to działa i tak stałam się posiadaczką kilku drobiazgów zakupionych za pośrednictwem tej platformy. Zapraszam na mały przegląd ;-)



Jako pierwszy zamówiłam sobie zegarek, którego cena osiągnęła zawrotną sumę 6 złoty (razem z przesyłką). Zegarek przyszedł do mnie dokładnie po 24 dniach od zamówienia! Przyznaję, że bardzo zdziwiłam się odbierając paczuszkę na poczcie. Zegarek ma biały cyferblat z obramowaniem w kolorze różowego złota (bardzo lubię ten kolor). Bransoletka jest w kolorze białym z delikatnym marmurkiem. Od początku miałam nieco wątpliwość co do jej trwałości, ale jak na razie działa, chociaż wygląda na mocno sfatygowaną. Sam zegarek od razu po rozpakowaniu działa idealnie i nie mam co do niego żadnych zarzutów. Jestem z niego zadowolona i bardzo mi się podoba głównie z uwagi na kolorystykę i brak oznaczeń firmowych.




Ozdoby do włosów przeglądam na AliExpressie regularnie. W Polsce takie rzeczy osiągają dość wysokie ceny. W gumkach-wstążkach urzekło mnie, że z jednej strony to zwykłe gumki, a z drugiej fryzura dzięki ich ozdobności nabiera odświętnego charakteru. Wstążka jest na stałe przyszyta do gumki i po związaniu włosów najlepiej ją ułożyć, tak aby była na górze. Gumki kosztowały mnie 2 zł za sztukę. Są porządnie wykonane i mam nadzieję, że będą służyły mi jak najdłużej. Trzeba jednak zwrócić uwagę, aby były przechowywane w miejscu, gdzie kokarda się nie pogniecie. 



Do włosów zamówiłam też wianek-opaskę. Obawiałam się, że będzie mała, taka jak dla małych dzieci, ale okazało się, że wszystko jest OK i z powodzeniem się w nią mieszczę. Dodatkowo opaska ma w tylnej części gumkę, dzięki czemu łatwo dostosowuje się do każdego rozmiaru głowy. Wianek tworzy pięć różyczek z delikatnego materiału przyozdobionych listkami i fragmentami różowego tiulu. Całość świetnie nadaje się do romantycznych stylizacji przy rozpuszczonych włosach, choć i te związane wyglądają dzięki takiej ozdobie przeuroczo. Opaska jest bardzo wygodna i dobrze podtrzymuje włosy. Kosztowała 2,50 zł i czekałam na nią 6 tygodni od momentu zamówienia.



Mimo, że wiele blogerek przestrzega przed zakupami kosmetyków z AliExpressu, głównie z uwagi na skład niewiadomego pochodzenia, ja postanowiłam zaryzykować i zamówiłam dla siebie dwie rzeczy. Jedną z nich jest paletka rozświetlaczy. Spodziewałam się, że będą one świetliście brokatowe, ale na szczęście są delikatne i matowe, dzięki czemu świetnie nadają się do codziennego makijażu. Jest to paletka Hua Mian Li o numerze 02. Najbardziej polubiłam kolor w lewym górnym rogu - jest on lekko brzoskwiniowy, a po nałożeniu na skórę ma perłowa poświatę i bardziej przypomina brudny róż. Kolor obok niego po prawej tworzy na skórze srebrzystą poświatę, dobrze więc będzie wyglądał na skórze brunetek. Dolny lewy róg zajmuj typowy bronzer, którego planuję używać częściej jak już moja skóra nabierze opalenizny. Ostatni w paletce to bardzo neutralny beż, który daje delikatną poświatę odpowiednią do codziennego makijażu. Wszystkie rozświetlacze nie są zbyt mocno napigmentowane, a rozprowadzone na skórze dają wrażenie blasku i rozjaśnienia miejsca gdzie je aplikujemy. Ja używam ich na kości policzkowe, nasadę nosa, pod łuk brwiowy, na łuk kupidyna. Czasami także na powieki zamiast cieni. Zapłaciłam za nie 13,42, a na przesyłkę czekałam dokładnie miesiąc od zamówienia, więc dość krótko.


Kolejnym kosmetykiem jest szminka, którą zakupiłam ze względu na urocze opakowanie ;-) Nie mogłam przejść obojętnie obok tego słodkiego koteczka! Koszt tego kosmetyku to niecałe 9 złoty, a na przesyłkę czekałam dokładnie półtorej miesiąca. Szminka ma delikatna konsystencję, dość dobrze nawilża i barwi usta. Kolor jest zbliżony od fuksji. Według nazewnictwa producenta jest to kolor 04. Niestety nie mam żadnych danych odnośnie składu szminki, czy też jej odporności UV. Na ostatnim zdjęciu mam nią pomalowane usta. Żaden z kosmetyków zamówionych na AliExpressie mnie nie uczulił, ani nie spowodował żadnych skutków ubocznych. Owszem nie pokładałabym w nich nadziei na duże właściwości pielęgnacyjne, ale jako drobiazg umilający dzień, czemu nie? 

 

To była pierwsza partia moich AliExpressowych zakupów. A czy wy kupowałyście coś na tym portalu? Pochwalcie się zdobyczami w komentarzach ;-) 







wtorek, 13 czerwca 2017

Higiena intymna

Higiena intymna
Przyznaję, że nie pamiętam już kiedy zaczęłam używać żeli od higieny intymnej. Było to tak dawno, że dzisiaj zupełnie nie wyobrażam sobie bez nich codziennej pielęgnacji. Po przetestowaniu wielu przeróżnych marek zawsze wracam do Lactacyd firmy Omega Pharma. Dziś chciałam Wam przedstawić ich dwie nowości.


Odświeżający żel do higieny intymnej posiada bardzo efektownie wyglądające bąbelki tlenu. Już sam jego widok kojarzy się nam ze świeżością. Żel dobrze się pieni, długotrwale nawilża i daje natychmiastowe uczucie odświeżenia i komfortu. Dodatkowo lekko chłodzi. Jest wprost stworzony na upały! W swoim składzie zawiera także ekstrakt z arktycznych jagód. Kosmetyk przyjemni pachnie, a my czujemy się czyste znacznie dłużej niż przy użyciu innych tego typu produktów. Czy jest to 12 godzin, które sugeruje producent? No cóż, to też trochę zależy od dnia, tego co robimy, własnych predyspozycji itp. 


Drugi produkt ma formułę olejku, który pod wpływem kontaktu z wodą zamienia się w mleczną piankę. Jest to delikatny olejek do higieny intymnej. Ten produkt także ma za zadanie oczyścić naszą skórę oraz zapewnić jej długotrwałe nawilżenie. Kosmetyk ten obok olejków zawiera także kwas mlekowy znany ze swoich dobroczynnych właściwości. Skóra po użyciu tego olejku jest miękka w dotyku i dobrze nawilżona. Drobne uszkodzenia i podrażnienia skóry powstałe np. po goleniu są złagodzone, kosmetyk ten jest więc dobrym rozwiązaniem także w takich sytuacjach.


Jak widzicie nowości marki Lactacyd zdecydowanie wyróżniają się swoim działaniem. Odświeżający żel wzbogacony o bąbelki tlenu długotrwale odświeża naszą skórę i dodatkowo chłodzi. Z kolei delikatny olejek dzięki obecności kwasu mlekowego łagodzi podrażnienia i działa delikatnie antybakteryjnie. Oba produkty mają delikatny, kwiatowy zapach i dobrze oczyszczają skórę. Znacie już te produkty Lactacyd? Używałyście? A może macie swoich własnych faworytów?

czwartek, 8 czerwca 2017

Ochrona przeciwsłoneczna

Ochrona przeciwsłoneczna
Jako posiadaczka dość jasnej karnacji, która dodatkowo opala się zawsze na czerwono, wyjątkową uwagę przykładam do kwestii ochrony przeciwsłonecznej. Już od początku maja sięgam po kosmetyki z wysokim faktorem 30-50 spf i nie rozstaje się z nimi aż do zimy. Zresztą nawet zimą staram się aby mój krem na dzień miał filtr co najmniej 20 spf. 
Mimo tak dużej dbałości o ten temat, używam kosmetyków różnych firm, nie zawsze tych z najwyższej półki. Mam paru swoich "ulubieńców", jednak z różnych powodów nie spotkałam jeszcze swojego faworyta, stąd ciągle szukam. Dziś chciałam Wam przedstawić kilka z ostatnio testowanych produktów. Poniższy artykuł jest także pierwszym z podjętego przeze mnie wyzwania "Wakacyjny Poradnik Urody". 


Emulsja wodoodporna dla dzieci ziajka firmy Ziaja to kosmetyk, który zakupiłam będąc na wakacjach. Szukałam czegoś niedrogiego, a ponieważ jest to produkt dla dzieci spodziewałam się, że będzie zarówno delikatny dla skóry jak i wysoce skuteczny. Nie mam żadnych zastrzeżeń do działania ochronnego produktu. Rzeczywiście skóra jest po nim dobrze zabezpieczona. Muszę także przyznać, że jest to zdecydowanie wodoodporny kosmetyk - na powierzchni skóry tworzy tłusty film, który bardzo wolno się wchłania. Niestety przyczepia się do niego wszystko co możliwe - piasek, kurz, drobne paproszki itp. Emulsja jest bardzo zbita, właściwie jak dla mnie to bardziej krem. Stanowi nie lada wyzwanie wyciśnięcie jej z opakowania. Wyzwanie stanowi też próba wsmarowania emulsji w skórę, idzie dość opornie. Inne cechy produktu są OK - zapach jest "bobaskowy", ale nie przeszkadza. Jednak produkt te zdecydowanie nie nadaje się dla dorosłych, bo do szału może doprowadzać problem z wchłanianiem, czy tłusty film który pozostaje na skórze dość długo. Być może u dzieci sprawdza się znacznie lepiej, choć mam co do tego wątpliwości patrząc na to, że emulsja jest gęsta niczym krem i ciężko wydobyć ją z opakowania.


Kolejny produkt do opalania firmy Ziaja i niestety kolejny bubel. Bardzo cenię ta firmę za niektóre kosmetyki, ale z produktami do opalania zdecydowanie im nie wyszło, przynajmniej w moim odczuciu. Mleczko w sprayu nawilżające z wysokim filtrem SPF 50+ ma działanie wodoodporne. I znów mamy do czynienia z bardzo gęstą emulsją, która nie chce opuścić butelki. Niech was nie zwiedzie obecność spray'u - bardzo szybko się zapycha, a my możemy dociskać go z całych sił, a i tak nic z niego nie wycieknie. Ja zazwyczaj po paru próbach zirytowana odkręcam butelkę i używam produktu bezpośrednio na dłoń i na skórę. Jednak robię to w domu, w "terenie" byłoby chyba jeszcze trudniej, gdyż po takiej aplikacji zazwyczaj mamy w balsamie więcej niż przewidywaliśmy... Nie mam także zastrzeżeń do działania ochronnego produktu. Jego wchłanianie się w skórę mogłoby być lepsze, ale nie jest źle. Zapach jest przyjemny, kojarzący się z produktami do opalania. Po użyciu produktu na skórze pozostaje tłusty film, ale nie jest on już tak świecący jak przy produktach dla dzieci tej firmy. 


Następca jednego z moich ulubieńców, o którym pisałam TUTAJ, to nawilżająco-ochronny balsam SPF 50 do skóry wrażliwej firmy Avon. Produkt ma konsystencję lotionu, dzięki czemu dobrze i szybko wchłania się w skórę. Dodatkowo nie pozostawia na niej tłustej warstwy. Mimo to jest produktem w pełni wodoodpornym, co sprawdziłam na własnej skórze. Jego zapach przypomina większość zapachów balsamów do opalania. Zgodnie z zapewnieniem producenta może być z powodzeniem stosowany zarówno na twarz, jak i do ciała. Dzięki małemu opakowaniu stanowi świetne rozwiązanie na wszelkie wyprawy. Jednak także jest to też jego wadą - dość szybko się kończy jeśli używamy go na całe ciało. Formuła balsamy zawiera tzw. "technologię Derma 360", która ma za zadanie według producenta chronić skórę przed słońcem, nawilżać oraz chronić przed fotostarzeniem. Porównując ze sobą dwa produkty z Avonu - Nawilżająco-ochronny krem do twarzy SPF 30 oraz nawilżająco-ochronny balsam SPF 50 - ten drugi wypada lepiej. Głównie z uwagi na lżejszą konsystencję, wyższy filtr oraz lepsze wiązanie z podkładem, czy innymi produktami do makijażu. Choć wiadomo, że latem raczej o wiele rzadziej nakładamy make-up. 

Przedstawiłam Wam dzisiaj trzy produkty do opalania, które miałam okazję niedawno testować. Znacie te produkty? A może macie swoich własnych faworytów? Chętnie zapoznam się z Waszymi opiniami! Tak jak wspominałam na początku - powyższy artykuł to także moja odpowiedź na wyzwanie "Wakacyjny Poradnik Urodowy", o którym więcej piszę w osobnym poście TUTAJ

czwartek, 1 czerwca 2017

Denko MAJ 2017

Denko MAJ 2017
Moje majowe denko nie jest już tak obfite, jak poprzednie. W tym miesiącu bowiem byłam na aż TRZECH kilkudniowych wyprawach, co razem daje dokładnie 13 dni poza domem! Mogę więc powiedzieć, że nie miałam zdecydowanie czasu na używanie kosmetyków i celebrację pielęgnacji w domowej łazience ;-)



Na początek złuszczająca maska do stóp firmy Purederm, a której pisałam TUTAJ. Mimo, że początkowo podejrzewałam ją o brak działania, to okazało się, że akurat na mojej skórze potrzebowała nieco więcej czasu, aby pokazać co potrafi. Naskórek złuszczał się dość mocno i nie wyglądało to wtedy zbyt dobrze. Jednak ten mały dyskomfort wart był efektów - wygładzonej skóry, beż żadnych odgniotków czy odcisków. Myślę, że sięgnę po nią jeszcze w przyszłości.


Szampon Oxygen Moinsture z firmy DOVE jest przeznaczony do włosów osłabionych, "oklapniętych" i cienkich. Moje włosy do takich nie należą, jednak zależało mi na nawilżeniu stąd wybór padł na ten produkt. Szampon ma przeźroczystą, wręcz żelową konsystencję o jasnoniebieskiej barwie i przyjemnym zapachu. Bardzo wygodnie się go używa z tuby zakończonej zatyczką. Szampon dobrze się pieni i pozostawia włosy odświeżone i błyszczące. Włosy są też dobrze nawilżone, dzięki czemu moje loki pięknie się skręcają. Czy sięgnę po niego ponownie? Lubię bardziej bogate i przed wszystkim mleczne szampony, chociaż do działania tego nie miałam absolutnie żadnych zastrzeżeń. 


Krem do depilacji Skin So Soft firmy Avon delikatnie i bezboleśnie usuwa włoski ze skóry. Zazwyczaj korzystam z depilacji woskiem twardym w profesjonalnych salonach, jednak mam zawsze w łazience krem do depilacji, który przydaje się, gdy z braku czasu (lub pieniędzy!) nie mogę skorzystać z pomocy kosmetyczki. Krem dobrze usuwa nawet najmniejsze włoski, niestety pachnie jak wszystkie produkty do depilacji co zdecydowanie odstrasza (fuj!). Moja skóra jest po nim lekko wysuszona i wymaga nawilżenia, ale jako produkt "od czasu do czasu" jest OK.

Kolejny produkt to miniaturka naturalnego oliwkowego szamponu do włosów firmy Ziaja i jakkolwiek lubię tą firmę i tę własnie linię kosmetyków, to ten produkt okazał się dla mnie słaby. Lubię mocno pieniące się i odżywcze szampony, ten okazał się zupełną przeciwnością. Włosy były po nim oczyszczone, ale wymagały dodatkowego serum, aby przstały sie puszyć i ucieszyłam się, gdy produkt się skończył. Więcej się nie skuszę.


Krem ochronno-naprawczy na dzień Anev Clinical E-defence firmy Avon to moja codzienna tarcza do walki ze stresem i smogiem (mieszkam w dużym mieście). Według zapewnień producenta krem ma zapewnić ochronę skóry przed oznakami starzenia i zgubnym wpływem zanieczyszczonego środowiska. Nie mogę potwierdzić takiego działania (bo niby jak?), natomiast jako, że używam tego kremu codziennie od dłuższego czasu to mogę potwierdzić, że: 
- krem bardzo dobrze nawilża i odżywia skórę, a także delikatnie ujednolica jej koloryt (ja mam skórę mieszaną)
- ma konsystencję kremu na dzień
- ma specyficzny zapach, który nie jest drażniący
- nie postawia tłustej smugi, nie zapycha porów, nie grudkuje się
- świetnie nadaje się pod makijaż
- posiada SPF 30!!! i jest to jeden z najwyższych filtrów jakie spotkałam w zwykłym kremie do codziennego użytku
- opakowanie posiada pompkę, dzięki czemu nie zarażamy kremu bakteriami z dłoni i łatwiej jest go aplikować
- buteleczka jest ze szkła - trzeba uważać, żeby nie stłuc (chociaż strąciłam parę razy z dużej wysokości i nic się nie stało), wpływa to tez na trudność w wykorzystaniu kosmetyku do samego końca, jak zostanie go "na dnie"
- ale krem pięknie prezentuje się w łazience czy na toaletce 
- można dokupić krem z tej serii na noc, który stanowi uzupełnienie naszej dziennej "tarczy"
- krem jest dość drogi i nie zawsze występuje w katalogu, zazwyczaj około wiosny bywa częściej. Mi jako KK Avon udało się go kupić w jakiejś dodatkowej ofercie za 15 zł. Opakowanie ma 30 ml ale dzięki dozowaniu za pomocą pompki starcza na 2/3 miesiące codziennego stosowania.
- krem jest przeznaczony do skóry w każdym wieku 20+, choć wydaje mi się, że najlepiej sprawdzi się w przedziale 20-40
Kupię z pewnością, gdy pojawi się w katalogu.


W żółtym opakowaniu inny krem firmy Avon. Nawilżająco-ochronny krem do twarzy z wysokim filtrem SPF 30 to jeden z moich "must have", gdy tylko słoneczko częściej zaczyna uśmiechać do nas swoją buzię. Mam bardzo jasną i wrażliwą na słońce cerę, która zawsze reaguje zaczerwienieniem i podrażnieniem. Stąd wszelkie kosmetyki z filtrem są mi bliskie nie tylko w sezonie letnim. Krem ma lekką, lotionową konsystencję. Łatwo rozprowadza się na skórze twarzy, nie podrażnia i nie uczula. Ma bardzo delikatny zapach, który szybko się ulatnia. Skóra po użyciu kremu jest nawilżona i delikatnie świecąca. Krem niezbyt dobrze radzi sobie w połączeniu z innymi kosmetykami (niestety!) i lepiej używać go samodzielnie, bez podkładu czy innego kremu. Dlatego właśnie używam go latem lub podczas wyjazdów np. w góry, gdzie nie mam oporów przed paradowaniem bez makijażu ;-) 
Tubka jest nieduża, 50 ml wystarcza spokojnie na cały sezon a nawet więcej, a przy tym dobrze mieści się do torebki. Oczywiście krem może być z powodzeniem używany też na inne części ciała jako zabezpieczenie przed promieniowaniem UVA i UVB. Zdecydowanie zakupię ponownie.

W moim denku znalazły się także dwie próbki kremów. 
MIXA Soothing Anti Redness Care, czyli krem przeciw zaczerwienieniom skóry firmy MIXA. Krem ma lekką konsystencję w kolorze białym. Ma specyficzny zapach, taki jak inne produkty tej firmy. Dobrze się wchłania i bardzo dobrze nawilża skórę twarzy. Jest przeznaczony do skóry wrażliwej, zawiera też filtry 15 uv. Moja skóra na twarzy często się czerwieni, wypróbowałam więc ten krem, aby zobaczyć jak sobie poradzi. Niestety po jednorazowym użyciu próbki nie mogę nic na ten temat powiedzieć. Krem nie uczulił mnie, dobrze się wchłonął, nie miał problemów z połączeniem się z podkładem. Uczucie nawilżenia skóry miałam przez cały dzień. Co do jego właściwości przeciw zaczerwienieniom to musiałabym jednak przeprowadzić kilkudniową kurację aby móc się wypowiedzieć. Być może zastanowię się nad pełnym opakowaniem właśnie w tym celu.

Kolejna próbka to znany mi już wcześniej krem Anew Reversalist w wersji na dzień. Krem ma działanie nawilżając, dobrze się wchłania, nie ma problemów z łączeniem z innymi kosmtykami, zawiera filtr SPF 20. Ogólnie mówiąc jest OK, ale znam już lepsze kremy, z efektem WOW, dlatego po niego sięgam jedynie w formie próbki, gdy wyjeżdżam gdzieś poza dom. 

Zakończyłam opis mojego kolejnego denka. Jak już wspominałam z powodu podróży może zużycie produktów nieco się zmniejszyło, ale myślę, że w najbliższych miesiącach zdecydowanie nadrobię ^^ Zwłaszcza, że pojawiło się u mnie wiele nowości, które czekają na testowanie. A jak tam Wasze majowe denka? Odnalazłyście w nich coś z produktów, które i u mnie się właśnie "zużyły"? Koniecznie podzielcie się w komentarzu ;-) A poniżej jeszcze zdjęcia z mojej ostatniej wycieczki na Suwalszczyznę - przepiękne rejony, odwiedźcie koniecznie!






Copyright © Nostami blog , Blogger