Moje majowe denko nie jest już tak obfite, jak poprzednie. W tym miesiącu bowiem byłam na aż TRZECH kilkudniowych wyprawach, co razem daje dokładnie 13 dni poza domem! Mogę więc powiedzieć, że nie miałam zdecydowanie czasu na używanie kosmetyków i celebrację pielęgnacji w domowej łazience ;-)
Na początek złuszczająca maska do stóp firmy Purederm, a której pisałam TUTAJ. Mimo, że początkowo podejrzewałam ją o brak działania, to okazało się, że akurat na mojej skórze potrzebowała nieco więcej czasu, aby pokazać co potrafi. Naskórek złuszczał się dość mocno i nie wyglądało to wtedy zbyt dobrze. Jednak ten mały dyskomfort wart był efektów - wygładzonej skóry, beż żadnych odgniotków czy odcisków. Myślę, że sięgnę po nią jeszcze w przyszłości.
Szampon Oxygen Moinsture z firmy DOVE jest przeznaczony do włosów osłabionych, "oklapniętych" i cienkich. Moje włosy do takich nie należą, jednak zależało mi na nawilżeniu stąd wybór padł na ten produkt. Szampon ma przeźroczystą, wręcz żelową konsystencję o jasnoniebieskiej barwie i przyjemnym zapachu. Bardzo wygodnie się go używa z tuby zakończonej zatyczką. Szampon dobrze się pieni i pozostawia włosy odświeżone i błyszczące. Włosy są też dobrze nawilżone, dzięki czemu moje loki pięknie się skręcają. Czy sięgnę po niego ponownie? Lubię bardziej bogate i przed wszystkim mleczne szampony, chociaż do działania tego nie miałam absolutnie żadnych zastrzeżeń.
Krem do depilacji Skin So Soft firmy Avon delikatnie i bezboleśnie usuwa włoski ze skóry. Zazwyczaj korzystam z depilacji woskiem twardym w profesjonalnych salonach, jednak mam zawsze w łazience krem do depilacji, który przydaje się, gdy z braku czasu (lub pieniędzy!) nie mogę skorzystać z pomocy kosmetyczki. Krem dobrze usuwa nawet najmniejsze włoski, niestety pachnie jak wszystkie produkty do depilacji co zdecydowanie odstrasza (fuj!). Moja skóra jest po nim lekko wysuszona i wymaga nawilżenia, ale jako produkt "od czasu do czasu" jest OK.
Kolejny produkt to miniaturka naturalnego oliwkowego szamponu do włosów firmy Ziaja i jakkolwiek lubię tą firmę i tę własnie linię kosmetyków, to ten produkt okazał się dla mnie słaby. Lubię mocno pieniące się i odżywcze szampony, ten okazał się zupełną przeciwnością. Włosy były po nim oczyszczone, ale wymagały dodatkowego serum, aby przstały sie puszyć i ucieszyłam się, gdy produkt się skończył. Więcej się nie skuszę.
Krem ochronno-naprawczy na dzień Anev Clinical E-defence firmy Avon to moja codzienna tarcza do walki ze stresem i smogiem (mieszkam w dużym mieście). Według zapewnień producenta krem ma zapewnić ochronę skóry przed oznakami starzenia i zgubnym wpływem zanieczyszczonego środowiska. Nie mogę potwierdzić takiego działania (bo niby jak?), natomiast jako, że używam tego kremu codziennie od dłuższego czasu to mogę potwierdzić, że:
- krem bardzo dobrze nawilża i odżywia skórę, a także delikatnie ujednolica jej koloryt (ja mam skórę mieszaną)
- ma konsystencję kremu na dzień
- ma specyficzny zapach, który nie jest drażniący
- nie postawia tłustej smugi, nie zapycha porów, nie grudkuje się
- świetnie nadaje się pod makijaż
- posiada SPF 30!!! i jest to jeden z najwyższych filtrów jakie spotkałam w zwykłym kremie do codziennego użytku
- opakowanie posiada pompkę, dzięki czemu nie zarażamy kremu bakteriami z dłoni i łatwiej jest go aplikować
- buteleczka jest ze szkła - trzeba uważać, żeby nie stłuc (chociaż strąciłam parę razy z dużej wysokości i nic się nie stało), wpływa to tez na trudność w wykorzystaniu kosmetyku do samego końca, jak zostanie go "na dnie"
- ale krem pięknie prezentuje się w łazience czy na toaletce
- można dokupić krem z tej serii na noc, który stanowi uzupełnienie naszej dziennej "tarczy"
- krem jest dość drogi i nie zawsze występuje w katalogu, zazwyczaj około wiosny bywa częściej. Mi jako KK Avon udało się go kupić w jakiejś dodatkowej ofercie za 15 zł. Opakowanie ma 30 ml ale dzięki dozowaniu za pomocą pompki starcza na 2/3 miesiące codziennego stosowania.
- krem jest przeznaczony do skóry w każdym wieku 20+, choć wydaje mi się, że najlepiej sprawdzi się w przedziale 20-40
Kupię z pewnością, gdy pojawi się w katalogu.
W żółtym opakowaniu inny krem firmy Avon. Nawilżająco-ochronny krem do twarzy z wysokim filtrem SPF 30 to jeden z moich "must have", gdy tylko słoneczko częściej zaczyna uśmiechać do nas swoją buzię. Mam bardzo jasną i wrażliwą na słońce cerę, która zawsze reaguje zaczerwienieniem i podrażnieniem. Stąd wszelkie kosmetyki z filtrem są mi bliskie nie tylko w sezonie letnim. Krem ma lekką, lotionową konsystencję. Łatwo rozprowadza się na skórze twarzy, nie podrażnia i nie uczula. Ma bardzo delikatny zapach, który szybko się ulatnia. Skóra po użyciu kremu jest nawilżona i delikatnie świecąca. Krem niezbyt dobrze radzi sobie w połączeniu z innymi kosmetykami (niestety!) i lepiej używać go samodzielnie, bez podkładu czy innego kremu. Dlatego właśnie używam go latem lub podczas wyjazdów np. w góry, gdzie nie mam oporów przed paradowaniem bez makijażu ;-)
Tubka jest nieduża, 50 ml wystarcza spokojnie na cały sezon a nawet więcej, a przy tym dobrze mieści się do torebki. Oczywiście krem może być z powodzeniem używany też na inne części ciała jako zabezpieczenie przed promieniowaniem UVA i UVB. Zdecydowanie zakupię ponownie.
W moim denku znalazły się także dwie próbki kremów.
MIXA Soothing Anti Redness Care, czyli krem przeciw zaczerwienieniom skóry firmy MIXA. Krem ma lekką konsystencję w kolorze białym. Ma specyficzny zapach, taki jak inne produkty tej firmy. Dobrze się wchłania i bardzo dobrze nawilża skórę twarzy. Jest przeznaczony do skóry wrażliwej, zawiera też filtry 15 uv. Moja skóra na twarzy często się czerwieni, wypróbowałam więc ten krem, aby zobaczyć jak sobie poradzi. Niestety po jednorazowym użyciu próbki nie mogę nic na ten temat powiedzieć. Krem nie uczulił mnie, dobrze się wchłonął, nie miał problemów z połączeniem się z podkładem. Uczucie nawilżenia skóry miałam przez cały dzień. Co do jego właściwości przeciw zaczerwienieniom to musiałabym jednak przeprowadzić kilkudniową kurację aby móc się wypowiedzieć. Być może zastanowię się nad pełnym opakowaniem właśnie w tym celu.
Kolejna próbka to znany mi już wcześniej krem Anew Reversalist w wersji na dzień. Krem ma działanie nawilżając, dobrze się wchłania, nie ma problemów z łączeniem z innymi kosmtykami, zawiera filtr SPF 20. Ogólnie mówiąc jest OK, ale znam już lepsze kremy, z efektem WOW, dlatego po niego sięgam jedynie w formie próbki, gdy wyjeżdżam gdzieś poza dom.
Zakończyłam opis mojego kolejnego denka. Jak już wspominałam z powodu podróży może zużycie produktów nieco się zmniejszyło, ale myślę, że w najbliższych miesiącach zdecydowanie nadrobię ^^ Zwłaszcza, że pojawiło się u mnie wiele nowości, które czekają na testowanie. A jak tam Wasze majowe denka? Odnalazłyście w nich coś z produktów, które i u mnie się właśnie "zużyły"? Koniecznie podzielcie się w komentarzu ;-) A poniżej jeszcze zdjęcia z mojej ostatniej wycieczki na Suwalszczyznę - przepiękne rejony, odwiedźcie koniecznie!
Nie miałam nic z Twoich zużyć ;) U mnie w maju kiepsko niestety szło zużywanie..
OdpowiedzUsuńW myśl zasady, że "kosmetyki nie działają gdy stoją na półce" staram się je używać ;-)
UsuńMam te same skarpety złuszczające i na dniach będę brać się za testowanie, ciekawe jak sprawdzą się u mnie :)
OdpowiedzUsuńPamiętaj, że efekt pojawia się dopiero po kilku dniach ;-))
UsuńBardzo lubię te maski złuszczające. Oprócz tej polecam z Tony Moly.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie testowałam nic z Tony Moly, bardzo mnie kusi ;-)
UsuńTeż używałam tych skarpetek i też efekt przyszedł do mnie dość późno, bo jakoś po tygodniu. Skóra schodziła płatami, jednak efekt nie do końca mnie zadowolił i chyba będę musiała sięgnąć po jeszcze jedną taką maskę :)
OdpowiedzUsuńA ja muszę przyznać, że po okresie kiedy moje stopy wyglądały koszmarnie (tak jak mówisz, skóra schodziła płatami) - teraz jest jakby lepiej. Ale zobaczymy jak zacznę chodzić w sandałkach... ;-)
UsuńCiekawe produkty :) Tej maski do stóp nie miałam, ale chętnie sprawdzę :)
OdpowiedzUsuńPolecam, choć trzeba jej dać nieco czasu na działanie ;-)
Usuń