Około połowy września dostałam się do testowania w ramach klubu Recenzentki na portalu wizaz.pl. Otrzymałam do wypróbowania tusz Bourjois Eye Catching. O tym jak przebiegało testowanie oraz dlaczego ten kosmetyk stał się moim ulubieńcem i zdeklasował pozostałych faworytów przeczytacie w dzisiejszym wpisie, zapraszam!
Pierwszą cechą na jaką zwróciłam uwagę po otworzeniu przesyłki było opakowanie. Buteleczka tuszu Eye Catching firmy Bourjois przypomina mi swoim kształtem amforę z drogocennymi olejkami. Kolorystyka to czerń i złoto, co potęguje wrażenie luksusowego produktu. Z kolei na zakrętce HIT - wizerunek kota wytłaczany w opakowaniu. Po jednej stronie kotek siedzi i podnosi łapkę prosząc o coś, a po drugiej wygląda, jakby czegoś szukał z noskiem przy ziemi i zadartym ogonkiem. Sami musicie przyznać, że opakowanie robi wrażenie i zdecydowanie może wzbudzać zazdrosne spojrzenia, gdy wyjmujemy je z kosmetyczki!
Szczoteczka jest nieco grubsza w połowie długości i lekko wygięta. Umożliwia to dotarcie i stylizację każdej, nawet najmniejszej rzęski. Takie ustawienie włosia mocno pogrubia rzęsy i unosi je od nasady, dzięki czemu oko wydaje się o wiele większe i otwarte. Tusz Bourjois Eye Catching pokrywa rzęsy intensywną czernią. Mimo iż początkowo obawiałam się zbyt mocnego efektu do codziennego makijażu, to okazało się, że efekt owszem - jest wyrazisty, ale nie przesadzony. Szczoteczka dokładnie pokrywa rzęsy już za jednym pociągnięciem i nie ma potrzeby ponownego ich malowania. Wygięta szczoteczka lekko podkręca końcówki rzęs, przez co oko naprawdę robi się "kocie" ;-)
Tusz jest dość gęsty i wiele zależy od sposobu nakładania go na rzęsy. Zauważyłam, że najlepszy efekt osiągam, gdy maluję rzęsy w spokojnym tempie, bez pośpiechu. Malowanie rozpoczynam od nasady rzęs, aż po same końcówki kierując spojrzenie lekko ku dołowi. Powoli pokrywam każdy kawałek rzęs szczególną uwagę zwracając na zewnętrzne końcówki. Te pokrywam wyjątkowo starannie trzymając szczoteczkę w taki sposób, aby końcówka przypominała literkę "U". Na sam koniec dodaję lekkie "maźnięcie" na samych końcówkach rzęs w zewnętrznych kącikach. Jeśli podczas malowania zdarzy mi się sytuacja, gdy tuszu będzie zbyt dużo i poskleja mi rzęsy, to przeczesuję je czystą szczoteczką. Ja swoją dostałam w gratisie do zamówienia kosmetycznego, ale można ją zrobić samodzielnie ze szczotki po starym tuszu, najlepiej takim z włosiem. Taką szczoteczkę trzeba jednak wcześniej porządnie wymyć z resztek starego kosmetyku.
Możecie zobaczyć, co ten tusz robi z moim okiem bez żadnych dodatkowych "upiększaczy" i wspomagania! Nie wiem czy zdjęcia dostatecznie dobrze oddają ten efekt, ale rzęsy są znacznie pogrubione, wyraziste, a samo oko ładnie "otwarte". Bardzo jestem zadowolona z tego jaki efekt na moich rzęsach robi tusz Eye Catching Bourjois i obecnie zdeklasował on innych moich faworytów - Super Shock z Avonu i Eyes Wide Open z Oriflame. Co ciekawe oba te tusze mają za zadanie także otworzyć nam oko - wynika z tego, że jest to chyba moja ulubiona cecha tuszy do rzęs ;-) Lubicie malować rzęsy? Jakie są Wasze ulubione tusze? Jakiego efektu spodziewacie się używając maskary? Podzielcie się opiniami w komentarzach!
Ja bez pomalowanych rzęs czuję się, jakbym był naga, dlatego nawet przy znikomym makijażu, mascara musi być użyta. Na ten moment nie mam swojego ulubionego tuszu, choć największe wrażenie zrobił na mnie jak do tej pory Collistar Infinito, ale jego cena skutecznie blokuje kupienie nowego egzemplarza :D Z racji, że mam dość długie rzęsy, to moim priorytetem w tuszach jest ich podkręcenie i otwarcie oka, więc bardzo podobnie do Ciebie. Jeśli jeszcze przy okazji pogrubi, to będzie to dodatkowy atut :) Super, że tusz się sprawdził i wywołał u Ciebie takie pozytywne odczucia. Ja nigdy nie miałam okazji używać tego typu kosmetyków z Bourjous, więc na jego temat ciężko jest mi cokolwiek powiedzieć :)
OdpowiedzUsuńJa czasami pozwalam sobie na dzień bez pomalowanych rzęs, ale przyznaję że czuję się wtedy jakoś "łyso" ;-) Nie używałam Collistar więc niestety nie wiem, jak się zachowuje. To mój pierwszy tusz Bourjous i jestem zadowolona, ciekawa jak sprawdzają się inne?
UsuńEfekt całkiem ok. Najważniejsze, że jesteś zadowolona :)
OdpowiedzUsuńTo prawda! grunt, żeby to nam się podobało ;-) Całemu światu się nigdy nie dogodzi!
UsuńFaktycznie ładnie "otwiera" oko ;) No i ten kotałek <3
OdpowiedzUsuńMała rzecz, a cieszy ;)))
UsuńMuszę wypróbować 😊 lubię Bourjois
OdpowiedzUsuńJa wcześniej nie znałam produktów tej firmy! ;-)
UsuńCały czas testuję nowe tusze. Ten też z ciekawością wypróbuję.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak u Ciebie się sprawdzi ;-)
UsuńEfekt całkiem niezły na rzęsach :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Pewnie dlatego tak mnie zachwycił ten tusz :-) ^^
UsuńO efekt naprawdę fajny :D Chętnie wypróbuję jak skończę aktualny
OdpowiedzUsuńMyślę, że będziesz zadowolona ;-)
Usuń