Ostatnio pokochałam maski w płachcie, a że mam ich dość spore zapasy to decyduję się na pielęgnację z ich użyciem znacznie częściej. Można by mieć wątpliwość, czym może różnić się jedna maska tego typu od drugiej? Jednak okazuje się, że każda z nich jest inna, a działanie nie każdej mnie zachwyca. Zapraszam Was dziś na czwarty przegląd maseczek, tym razem same wersje na tkaninie.
Maski na tkaninie, inaczej nazywane maskami w płachcie przywędrowały do nas wraz z modą na koreańską pielęgnację skóry. Dotychczas były one dostępne jedynie poprzez strony typu ebay, czy też w sklepach internetowych specjalizujących się w sprzedaży kosmetyków z tej części świata. Pamiętam jak bardzo ucieszyłam się, kiedy w moim rodzimym mieście otworzył się sklep JJ Korean Beauty, a jakiś czas później firmowy sklep It's Skin.
W między czasie wiele innych firm rozpoczęło produkcję tego typu kosmetyków - Garnier, Bielenda, czy Selfie Project, a marki znane dotąd jedynie z internetu zaczęły pojawiać się na targach kosmetycznych. I jakby tego było mało popularne drogerie zaczęła wręcz zalewać fala masek w płachcie i są one dostępne już nieomal wszędzie (powyżej zdjęcie z Rossmana). Nic więc dziwnego, że w ogromnie wyboru powoli zaczynamy się wszyscy nieco gubić ;-) Dziś przedstawię Wam kilka masek ostatnio przez mnie testowanych, wraz z krótką opinią na ich temat.
- maska w płachcie BAMBOO, It's SKIN - mocno nasączona płachta o nieco dziwnym kroju (albo ja mam krzywą twarz), bo jedno oko miałam niżej niż drugie. Zalecany czas aplikacji to 20-30 min. Ja po 20 minutach czułam lekkie pieczenie więc zdjęłam maskę. Na środkowej części twarzy - nos i policzki - płachta była prawie sucha, a po bokach dalej wilgotna. Po zdjęciu maski miałam zaczerwienione policzki i czułam lekki dyskomfort. Myślałam, że to zaraz minie, ale było coraz gorzej, dlatego zdecydowałam się umyć twarz. Jest wiele innych masek, dlatego po tą akurat nie sięgnę ponownie. Dostępna: w internetowych sklepach lub sklepach stacjonarnych It's Skin.
- maska w płachcie GREEN TEA, It's SKIN - mocno nasączona esencją maska o przyjemnym, delikatnym zapachu. Płachta była mokra, a w opakowaniu pozostało jeszcze sporo kosmetyku, zużyłam więc pozostałość na szyję.
Skóra po aplikacji maski była komfortowo nawilżona i wygładzona, a także lekko rozjaśniona. Bardzo przyjemna maska! Dostępna: w internetowych sklepach lub sklepach stacjonarnych It's Skin.
- maska na tkaninie Lucky Seal, Selfie Project - w opakowaniu mamy mocno nasączoną płachtę z wizerunkiem foki. Płachta dopasowuje się całkiem nieźle, choć mam wrażenie, że akurat na moją twarz była zwyczajnie za mała. Podczas aplikacji mamy na skórze przyjemne uczucie chłodzenia. Przyznaję, że właśnie na taki efekt liczyłam kiedy sięgałam po ten produkt i tu się nie zawiodłam. Nie spodobał mi się zapach, mam wrażenie, że jest mocno chemiczny.
Po zdjęciu maski (po około 15 min) skóra była bardzo zimna. Od tego mi całej zrobiło się chłodno, więc było to naprawdę silne uczucie. Niestety nie jestem szczególnie zadowolona z działania tej maski - skóra była nawilżona, ale nie specjalnie mocno. Poza tym ciągle czułam ten zapach, który mi się nie spodobał więc zaczęło mnie to lekko drażnić. Maska daje fajne uczucie ochłodzenia skóry, ale jeśli chodzi o działanie to znam lepsze tego typu produkty. Dostępność: w drogeriach np. Rossman, Hebe. Podobno była też w Biedronce kiedyś.
- maska na tkaninie Cool Koala, Selfie Project - przeznaczona jest do ukojenia wrażliwej lub podrażnionej cery. Jest to maska na tkaninie o właściwościach łagodzących dzięki obecności wyciągu z ogórka i różowego pomelo. Zgodnie z zapewnieniem producenta ma koić, łagodzić podrażnienia i redukować zaczerwienienia skóry. Płachta posiada nadruk koali, choć jak dla mnie bardziej przypomina klauna - może przez te różowe policzki? Sama płachta jest trochę dziwnie przycięta i miałam mały problem żeby ją dobrze ułożyć, aż odpuściłam i zostawiłam jak wyszło chociaż nieco krzywo. Zapach jest ładny chociaż trochę intensywny. Nasączenie płachty jest odpowiednie i nic nie zostaje w środku opakowania.
Podczas aplikacji wyczuwałam lekkie chłodzenie skóry. Po zdjęciu maski skóra była nawilżona i dość zimna. Miała równy koloryt, a wszelkie zaczerwienienia zniknęły. Niestety po chwili skóra na policzkach zaczęła mnie szczypać i pojawiło się podrażnienie i rumień. To już drugi raz kiedy mam takie akcje z maskami firmy Selfie Project. Chyba jakiś składnik działa na mnie po prostu drażniąco. Na szczęście podrażnienie było niewielkie i po nawilżeniu skóry wodą termalną ustało. Dostępność: w drogeriach np. Rossman, Hebe. Podobno była też w Biedronce kiedyś.
- maska w płachcie Moisture + Freshness, GARNIER - kolejna przyzwoita maska od Garniera. Wszystkie maski tej firmy charakteryzują się bardzo dobrym nasączeniem. O wersji z węglem bambusowym i ekstraktem z czarnych alg pisałam w TYM poście, na temat Moisture Comfort TUTAJ, a o Aqua Bomb TUTAJ.
Po wyjęciu płachty w środku zostaje jeszcze sporo esencji, którą można użyć na szyję czy dekold. Maska bardzo dobrze nawilżyła i wygładziła mi skórę. Nie wystąpiły także żadne podrażnienia później, a efekt ukojenia utrzymał się na wiele godzin. Chętnie wrócę ponownie, zwłaszcza że maski Garniera często są w promocji, a esencji wystarcza z powodzeniem na dwie maski - o ile posiadacie suche, jednorazowe maski aby je nią nasączyć. Dostępność: drogerie Rossman, Hebe, SuperPharm, ale też empik.com.
- maska w płachcie Fan of Poland, Skin 79 - tę maskę wygrałam w konkursie na Instagramie i zużyłam podczas spotkania z Talarkową w Poznaniu. Maska miała fajny kształt, który dobrze dopasował się do twarzy. Była dobrze nasączona, a jej nadruk wyglądał jak flaga narodowa - na górze była biała, a na dole czerwona. Skóra po jej użyciu była dobrze nawilżona i nieco chłodniejsza. Maska okazała się całkiem OK i chętnie sięgnę jeszcze po nią w przyszłości. W konkursie wygrałam także wersję witaminową - w żółtym opakowaniu. Wrócę do tej recenzji jeszcze przy porównaniu tych masek ze sobą. Dostępność: sklep internetowy firmy SKIN79, ja swoje maski wygrałam, ale inne tej firmy kupiłam na targach kosmetycznych w Poznaniu.
Maski w płachcie to fajny sposób na szybkie nawilżenie skóry i przyjemne jej ukojenie. Dodatkowo nierzadko sprawiają ogromną frajdę dzięki zabawnym nadrukom ;-) Przy ich aplikacji trzeba jednak pamiętać, że czas podany przez producenta jest optymalny i przedłużanie go wcale nie spowoduje lepszego działania kosmetyku. Lubicie używać masek w płachcie? Staracie się włączać je w swoją codzienną pielęgnację, czy raczej jako kosmetyki na specjalne okazje? Znacie któreś z przedstawionych przez mnie dziś masek? Jakie są Wasze ulubione maski w płachcie? Koniecznie podzielcie się swoimi odczuciami w komentarzach!
Żadnej z tych nie miałam akurat :) Ale uwielbiam maski w płachcie i co miesiąc zużywam ich kilka-kilkanaście ;)
OdpowiedzUsuńJa także staram się używać je co kilka dni, aby zauważyć czy dają efekty ;-)
Usuńtę maseczkę od Garniera bardzo lubię :D
OdpowiedzUsuńJa zdecydowanie już też! ;-)
UsuńJa lubię maski w ogóle i dosyć dużo ich zużywam, bo często i regularnie stosuję. W płacie również bardzo lubię i sobie kupuję. Z twoich masek znam jedynie te od Garniera. Wszystkie zużyłam i były bardzo przyjemne.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście maski Garniera są naprawdę dobre - dobrze nasączone i przyjazne nawet dla wrażliwej skóry.
UsuńZnakomicie to wszystko wygląda :)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza te zdjęcia w maskach... ^^ ;-)
UsuńSporo tych masek wyprobowałas .Ja być może skuszę się na maskę z Garnier. Ta budzi zaufanie. Natomiast będę omijać te z Selfie project.
OdpowiedzUsuńU mnie nie bardzo się sprawdziły, ale każda skóra jest inna ;-)
UsuńJa bardzo lubię maski w płachcie, ale jest ich tyle, że ciężko sprawdzić wszystkie. Z Twoich znam tych te ze Skin79 w barwach narodowych, z Garniera miałam, ale nie tę zieloną wersję :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, masek jest już całe mnóstwo i ciężko poznać chociaż połowę z nich!
UsuńUwielbiam maski, w płachcie ale i takie standardowe. Chętnie przetestuje te z Selfie Project, nigdy o nich nie słyszałam. Może akurat się sprawdzą :)
OdpowiedzUsuńPewnie! Trzeba sprawdzić zawsze na sobie, bo każdy jest inny ;-)
UsuńPrzyznaję, że mimo tego iż jestem wielką miłośniczką koreańskich masek w płachcie to większości przedstawionych dzisiaj przez Ciebie kompletnie nie znałam :D Wpadły mi w oko maski z Selfie Project - to rzadkość żeby tego typu kosmetyki miały polskie napisy na opakowaniach, to i duży plus za urocze motywy zwierząt. Rzeczywiście, powinny idealnie nadawać się do robienia zabawnych zdjęć ze znajomymi! :P Od siebie mogę polecić maski ze Swanicoco, Whamisy oraz Bentona jeśli chciałabyś spróbować czegoś bardziej naturalnego ;)
OdpowiedzUsuńSakurakotoo ❀ ❀ ❀
Zupełnie nie znam firm, które mi poleciłaś, słyszałam jedynie o Bentonie ;-) Koreańskich firm jest także bardzo dużo i fajnie, że większość jest już dostępna w Polsce.
UsuńJA ogólnie bardzo lubię maski w płachcie i są stałym etapem mojej pielęgnacji, Ostanio bardzo polubiłam mizon i manefit maski, szczególnie hydrożelowe, bawełniane zdecydowanie mniej.
OdpowiedzUsuńHydrożelowe mają formułę płata żelowego nasączonego esencją? Przyznaję, że nie próbowałam jeszcze czegoś takiego. To musi być świetne uczucie zwłaszcza latem!
Usuńbardzo lubię maski w płachcie jednak w ich przypadku aby zauważyć efekty trzeba używać ich często, dlatego częściej sięgam po maseczki całonocne. Jeśli chodzi o ulubione marki to zdecydowanie azjatyckie It's Skin, Skin79 czy Holika Holika
OdpowiedzUsuńTeż mi się tak wydaje - trzeba by jednej i tej samej używać pewnie regularnie przez dłuższy okres czasu, aby móc powiedzieć, że coś zrobiła więcej niż powierzchowne działanie.
Usuńswego czasu byłam wielką fanką wszelkich maseczek, a teraz jakoś nie znajduje na to czasu. przy takiej pogodzie gdzie jest ciepło całe dnie spędzam z córką na dworze, wracamy, kąpiel i do spania . nie mam głowy do dbania o siebie, ale to też dlatego, że jak gorąco to się nie maluje i w ogóle wiosną mam dość ładną cerę bez wyprysków itp . już dość długi czas myślałam o tych śmiesznych maskach w płachcie z motywem zwierząt, bo miałam kiedyś, ale cała biała była.
OdpowiedzUsuńNie wszystkie maski mają nadruki ;-) Ja wiosną tez sporo czasu spędzam na dworze i przez to moja skóra wręcz krzyczy o więcej nawilżenia - i do tego głównie wykorzystuję maski w płacie wieczorami ;-)
UsuńMiesiąc na tydzień bez maseczki to grzech. Uwielbiam maski w plachcie są najlepsze. Widzę że kilka maseczek jest tutaj mi znanych Garnier i selfie
OdpowiedzUsuńTeraz jest tak dużo firm i rodzajów masek, że można się pogubić ;-)
UsuńUwielbiam maski w płachcie, choć chyba bardziej algowe :) Ostatnio częściej sięgam po glinkowe i algowe, a płachty leżą... Teraz w promocji w Rossmannie chciałam kupić, ale jest taki wybór, że sama nie wiem na co się skusić :D
OdpowiedzUsuńTo prawda wybór jest ogromny! Dlatego ja... czytam sobie propozycje innych blogerek i to co mnie zainteresuje to próbuję na sobie :D
UsuńTe maseczki selfie project chcę wypróbować - kuszą samym opakowaniem, a ostatnio o nich naprawdę wiele słyszałam. U mnie maseczka to must have w pielegnacji twarzy. Właśnie musze się zaopatrzyć , bo wszystko mi się pokończyło ;p udanego wieczorku kochana!
OdpowiedzUsuńJeszcze trwa promocja w Rossmanie 2+2 gdzie możesz kupić właśnie np maseczki ;-)
UsuńTe zwierzaczkowe wymiatają :) Są mega śmieszne :) Ja mam manię zbierania, a potem nie wiem która nałożyć :)
OdpowiedzUsuńMam podobnie! Pudełko z maskami zamiast być coraz bardziej puste, to wręcz odwrotnie.. Ale ja już sobie robię "plany" kolejności zużywania tych masek, więc jest nadzieja że kiedyś się odkopię... ;D
UsuńZwierzaczkowych jeszcze nie używałam ;D
OdpowiedzUsuńhttp://zoiomoda.pl/
Niezły przy nich jest ubaw! ;D
Usuńogólnie podoba mi się ten sposób aplikacji :) ostatnio kusiły mnie te "zwierzęce" maski ale chyba jednak nie kupię :p
OdpowiedzUsuńNiestety każdy musi spróbować na swojej skórze czy mu odpowiadają.
UsuńMiałam tylko tę maskę Garniera i miałam podobne odczucia do twoich :) Kuszą mnie jakieś azjatyckie płachty, ostatnio zużyłam dwie z Mediheal i zadziałały na moją trądzikową skórę super - nawilżyły, rozjaśniły, odświeżyły. Kuszą mnie te zwierzątka, muszę zerknąć na ich składy :)
OdpowiedzUsuńNie znam firmy Mediheal, muszę pooglądać co mają za maski ciekawe :D
Usuń