Dzisiejszy przegląd będzie dotyczył maseczek z węglem. Ostatnimi czasy właśnie ten składnik stał się bardzo popularny w kosmetykach. Węgiel aktywny, czyli w najczystszej postaci, posiada silne właściwości absorbujące dzięki czemu dobrze pochłania wszelkie zanieczyszczenia, nadmiar sebum czy zrogowaciałego naskórka. Jest pomocny w walce z zaskórnikami, a przy tym łagodzi zmiany zapalne skóry. Przedstawiam maseczki z węglem, które miałam przyjemność przetestować.
Moja skóra jest bardzo kapryśna i ciężko ją jednoznacznie określić. Dlatego najczęściej mówię, że jest "normalna z problemami". Problemy te to pojawiające się zanieczyszczenia i świecąca się strefa T, ale także przesuszenia i większa wrażliwość na policzkach. Wczesną wiosną przeżywam prawdziwe katusze - skóra równocześnie produkuje sebum w nadmiarze, a przy tym równocześnie wrażliwość na preparaty oczyszczające jest zwiększona i wiele kosmetyków mnie wtedy podrażnia. Piszę o tym, gdyż kilka masek z dzisiaj przedstawionych podziałało na mnie nieco silniej powodując uczucie dyskomfortu. Jednak może być tak, że to moja skóra zareagowała na nie zbyt wrażliwie.
Jako pierwszą chcę przedstawić absolutną nowość, w której posiadanie weszłam dzięki uprzejmości Lidki autorki bloga Talarkowa Pisze. Ta kochana osóbka będąc niedawno w Berlinie kupiła na moją prośbę maskę, której u nas w Polsce jeszcze nie ma. Mowa o oczyszczającej czarnej masce w płachcie z węglem bambusowym i ekstraktem z czarnych alg z linii SkinActive GARNIER (Schwarze Touchmaske Mit Bambuskohle/Schwarze Alge Extrakt ). W opakowaniu mamy tradycyjną płachtę nasączoną ekstraktem z bambusa węglowego, czarnych alg, LHA (czyli kwasem lipohydroksylowym) i kwasem hialuronowym. Bambus węglowy ma działanie absorbujące i neutralizujące zanieczyszczenia. Z kolei ekstrakt z czarnych alg i LHA oczyszczają skórę, matują i równoważą ilość produkowanego sebum. Obecność kwasu hialuronowego wpływa na optymalne nawodnienie skóry, dzięki czemu jest ona nie tylko dogłębnie oczyszczona, ale też nawilżona. Maska jest bardzo mocno nasączona preparatem i dobrze trzyma się na miejscu, dzięki czemu w te 15 minut zalecanej aplikacji nie musimy leżeć plackiem. Esencji jest tak dużo że po nałożeniu maski resztki wylałam na dłoń! Zapach jest delikatny i niedrażniący. Bałam się silnego działania i szczypania, ale nic takiego nie miało miejsca. Po zdjęciu możemy cieszyć się naprawdę fajnie oczyszczoną, ale i nawilżoną skórą. Pory są mniej widoczne, skóra wygląda na jakby rozjaśnioną i czystszą. Esencji wystarczy także na wtarcie pozostałości w skórę szyi czy dekoltu. W celu wzmocnienia efektu producent zaleca codzienne oczyszczanie produktami z linii 3 w 1 (mamy je w Polsce!), jednak jeśli macie cerę zbliżoną do mojej, to taka maska raz w tygodniu w zupełności wystarczy. Bardzo jestem zadowolona z działania tego produktu i z niecierpliwością czekam na jego premierę w naszym kraju!
Easy Peel Face Mask Charcoal z firmy W7 zamknięta jest w saszetce o kształcie butelki i otwieramy ją poprzez oderwanie "korka" na górze. Maska jest w konsystencji szaro-czarna, dość gęsta - taka jak typowe maski peel off. Podczas nakładania czułam dość ostry zapach, który trochę mnie drażnił, ale na szczęście dość szybko się ulotnił. Zazwyczaj nakładam maseczki peel-off grubszą warstwą, tutaj w opakowaniu było 10g kosmetyku i wydaje mi się, że było to nieco za mało.
Podczas nakładania oczywiście najwięcej produktu zostało mi na palcach - w takich sytuacjach wolę maski w tubach, które jest mi łatwiej opanować. Maskę węglową pozostawiłam na buzi na około 20 min - producent zaleca 15, ale czułam jeszcze wtedy, że nie do końca zaschła. Być może to właśnie mój błąd, że nałożyłam grubszą warstwę? Ale z drugiej strony gdybym zostawiła pozostałości w opakowaniu, to raczej już bym nie zdążyła jej użyć przed zaschnięciem, dlatego wolę zużywać saszetki "na raz". Po wyschnięciu maski delikatnie ściągnęłam ją ze skóry. Schodziła nadzwyczaj dobrze, mimo że w niektórych miejscach była jej cieńsza warstwa. Ściąganie w okolicach oczu było troszeczkę bolesne, ale jakoś się udało. Oczywiście podczas nakładania wjechała na linię brwi więc tutaj było nieco zabawy. Cała twarz po zdjęciu maski była taka jakby szarawa, więc przetarłam ją gąbeczką konjac zamoczoną w wodzie i dopiero wtedy nabrałam swojego normalnego kolorytu. Maska Easy Peel Face Mask Charcoal dobrze oczyściła mi skórę, zwłaszcza pory. Jest ona dość silna w działaniu, jeśli więc macie wrażliwą skórę (jak ja teraz), to po zdjęciu dobrze jest ją mocniej nawilżyć i uspokoić. Ja użyłam toniku różanego z Evree.
Oczyszczająca maska 2 w 1 7th Heaven Charcoal Masque to kosmetyk, który wygrałam w rozdaniu na blogu Justyny Eddieegger. Maska ta posiada drobinki skorupek orzecha włoskiego i naturalny węgiel leczniczy. Drobiny peelingują twarz, a węgiel pomaga oczyścić zanieczyszczenia. Zacznę od tego, że maska węglowa ma intensywny zapach, który nieco mnie podrażnił. Nie był brzydki, ale trochę za mocny dla mnie, a przynajmniej tak go odebrał mój nos. Konsystencja kosmetyku jest gładka i przyjemnie się ja nakładało. Po nałożeniu na skórę odczekałam 15 min - nieco krócej niż wskazywał producent, ale od zapachu podrażniły mi się oczy i chciałam szybciej ją zmyć. Chciałam maskę zmywać tradycyjnie gąbeczką konjac i tu niespodzianka - o wiele wygodniej było zmywać ją zwyczajnie dłońmi niż gąbeczką! Na gąbce się mazała, a pod wpływem ciepła dłoni schodziła bardzo dobrze. No i tak jak zalecał producent przy okazji wykonywałam delikatny peeling skóry. Nawet resztki z włosów łatwo zeszły samą wodą. Po zmyciu maseczki moim oczom ukazała się ładnie oczyszczona i rozjaśniona skóra. Efekt naprawdę WOW! Gdyby nie zbyt intensywny zapach tego produktu no i forma saszetki to z pewnością nie raz wróciłabym do niego. Niestety saszetka, jak to zwykle bywa okazała się zbyt dużą "na raz", a przy kolejnym razie produkt był już podsuszony i nie działał tak jak za pierwszym razem. Szkoda że firmy nie produkują takich masek też w tubach.
Musującą maskę z aktywnym węglem firmy Goodal (Goodal Black Charcoal Mask Oxygen Radiance) kupiłam w sklepie JJ Korean Beauty. Maska oprócz właściwości oczyszczających miała przywrócić skórze blask. Wśród składników maski znajdują się olejek z drzewa herbacianego, sok z aloe vera i kwas hialuronowy. Maska miała czarną płachtę, co przyznaję, komicznie wygląda na zdjęciach ;-)
Nałożyłam ją na oczyszczoną skórę na nieco więcej czasu niż zalecane przez producenta 10-20 min. Wydłużyłam czas aplikacji głównie dlatego, że maska miała tak dużo esencji, że z powodzeniem mogłabym ją chyba zanurzyć w niej i użyć jeszcze raz! Dlatego po zdjęciu maski wklepałam resztki esencji gdzie tylko się dało ;-) Miałam ogromną nadzieję, że maska będzie MUSOWAĆ podobnie jak produkt Skin79, jednak nic takiego nie czułam. Efekt po użyciu maski nie był specjalnie spektakularny i mam wrażenie, że była ona bardziej nawilżająca niż oczyszczająca. Nic złego oczywiście mi nie zrobiła, ale zabrakło efektu WOW.
Ostatnia maska w dzisiejszym przeglądzie mimo obecności węgla jest koloru białego. Mowa o oczyszczającej masce peel-off Carbo Detox Biały Węgiel z Bielendy. Mimo, że w nazwie mamy wskazanie, że jest to maska typu peel off, ja nie wiedzieć czemu nastawiłam się na aksamitną konsystencję glinki. I jakież było moje zdziwienie, gdy z saszetki zaczęłam wydobywać zbitą i gumowatą konsystencję! Na szczęście szybko zorientowałam się w swoim błędzie i nałożyłam maskę na twarz. Muszę znów nieco pomarudzić, bo używanie maseczek w saszetkach nie jest szczególnie wygodne. Te typu peel off lubię nakładać grubszą warstwą, w wersji Bielendy mamy dwie saszetki po 5 gram produktu i podczas nakładania wydawało mi się to zdecydowanie zbyt mało jak na moje potrzeby.
Na szczęście maska mimo dość gęstej konsystencji dobrze się rozsmarowywała i udało mi się nałożyć ją na całą buzię. Wyschła dość szybko i bezproblemowo udało mi się ją zdjąć ze skóry, mimo nieco cieńszej warstwy w kilku miejscach. Być może więc wcale nie ma potrzeby nakładać jej "grubiej", jak próbowałam? Sprawdzę przy drugiej części saszetki! Skóra po zdjęciu maseczki była ładnie oczyszczona i rozjaśniona. Chętnie sięgnęłabym po ten produkt, gdyby był w wygodniejszej do używania tubie. Może firmy zaczną w końcu wprowadzać takie rozwiązania? Bo przyznaję, że saszetki są niewygodne w stosowaniu, choć niewątpliwie mają tą zaletę, że dzięki nim możemy przetestować dany produkt czy też zabrać go ze sobą na wycieczkę. Jeśli już mowa o wycieczkach, to wczoraj wróciłam ze spotkania blogerek Blog Beauty Day podczas targów Look and Beauty Vision w Poznaniu. Było MEGA, choć przyznaję, że nie spodziewałam się, że aż taka będę zmęczona ;-) Szykuję już dla Was recenzję z tego pobytu. A tymczasem dajcie znać w komentarzach, czy lubicie i stosujecie maski z aktywnym węglem? Znacie przedstawione dziś przeze mnie maseczki? A może polecicie mi zupełnie inne? Chętnie poczytam Wasze opinie!
Mnie maseczki i inne kosmetyki z węglem bardzo służą. : )
OdpowiedzUsuńDobrze to słyszeć ;-)
UsuńMusujaca maska to cos co już dawno chce wypróbować
OdpowiedzUsuńTa jednak wcale nie musowała... ;-)
UsuńKilka dni temu używałam maseczki Bielendy z czarnym węglem i jest bardzo dobra.
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś ją w wersji dla cery wrażliwej i bardzo sobie chwaliłam ;-)
UsuńLubię maseczki z węglem, ale na tą z Bielendy uważaj - z tego co słyszałam to praktycznie nie ma w niej węgla :(
OdpowiedzUsuńPewnie nie ona jedna ma węgiel jedynie w nazwie... ;-))
UsuńChętnie bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńWarto spróbować! ;-)
UsuńO widzę moją ulubioną maseczkę oczyszczająca od 7th heaven :)
OdpowiedzUsuńDla mnie była to nowość ;-)
UsuńJa mimo niedogodności najchętniej wypróbowałabym biały węgiel od Bielendy - to dla mnie nowość.
OdpowiedzUsuńJest bardzo fajną maseczką, jednak sugerowałabym producentowi zrobić ją też w tubie^^
UsuńTak samo jak ty mam manie maseczkową i co pojadę do jakiegoś sklepu to muszę chociaż jedną kupić , a podczas weekendu je wszystkie testuję
OdpowiedzUsuńDobrze, że zużywasz! Ja mam takie fazy, raz zużywam sporo a raz nic.. eh systematyczność jest trudna ;-)
UsuńOd razu po przeczytaniu tego wpisu musiałam też sprawdzić nowość od Garniera i muszę Ci powiedzieć, że sprawdziła się zacnie. Ciekawa jestem, kiedy wypuszczą ją na nasz rynek :) I nie ma za co, ja chętnie pomagam, jeśli mogę - a dzięki Tobie sama wzbogaciłam się o tę nowość ;) Co do reszty, żadnych z tych masek nie miałam, nawet tą przedostatnią widzę po raz pierwszy (ach, jak ja Ci zazdraszczam jego sklepu JJ Korean Beauty w mieście!:)), jedyną z węglem, jaką ostatnio używałam, to czarna maska z Bielendy, gdzie ubabrałam siebie, umywalkę i wszystko wokół :P :D
OdpowiedzUsuńJa też spodziewałam się babrania, więc zawsze przygotowywałam sobie od razu konjaca, który nie raz uratował mi sytuację w takich chwilach :D A tu widzisz - nie był wcale potrzebny! ;-))
UsuńOstatnio zakupiłam maskę z aktywnym węglem z bambusa firmy Pilaten i zachęciła mnie dosyć świeża, bo z 2017 nagroda Perły Rynku Kosmetycznego. Maska (nakładana na strefę T) rzeczywiście pięknie odświeża skórę twarzy i redukuje nadmiar sebum, ale jej głównym działaniem biało być usunięcie zaskórników i tutaj kompletnie nie dała rady :(
OdpowiedzUsuńOna jest bardzo silna - ja ją jedynie na brodę dałam radę użyć.. No i podejrzewam, że żadna jednorazowa maska nie usunie zaskórników, tylko pewnie cały system działania przez jakiś czas.. ;/
UsuńO proszę, nawet nie wiedziałam, że W7 produkuje maski... Ja węgiel aktywny w maseczkach lubię i to bardzo. Niejednokrotnie dodaję go do domowych maseczek DIY, albo do glinek, żeby spotęgować efekt oczyszczenia ;)
OdpowiedzUsuńNo proszę! Podziwiam zdolności i cierpliwość do robienia masek samodzielnie! ;-)
UsuńUwielbiam maseczki do twarzy! :)
OdpowiedzUsuńJa też! To fajny relaks na wieczór!
UsuńWęgiel bardzo dobrze oczyszcza, więc chyba przyjrzę się bliżej twoim typom maseczek
OdpowiedzUsuńOstatnio stał się wręcz "modnym" dodatkiem do wszelkiego rodzaju masek.
UsuńNie używałam jeszcze masującej maseczki, bardzo chętnie spróbuję :)
OdpowiedzUsuńNo ta niestety mnie akurat nic nie pomasowała..^^ ;-)
Usuń