Wiem, że prawie co miesiąc sugeruję, że "moja aktualne denko jest małe", ale tym razem to już NAPRAWDĘ tak jest! Co prawda zdarzyło mi się małe przeziębienie, kiedy jak wiadomo człowiek nie myśli o niczym innym jak o spaniu, ale i tak przyznaję, że sama jestem nieco zaskoczona. Jedno jest pewne - dzisiejszy post nie zanudzi Was swoją długością^^ Zapraszam!
Listopadowe denko podzieliłam na nieco inne niż dotychczas kategorie - do twarzy, do ciała oraz higiena. Musicie wybaczyć mi jakość zdjęć, ale aura ostatnimi czasy nie rozpieszcza i ciężko jest uzyskać światło. Oto lista osiemnastu zużytych przeze mnie w listopadzie produktów kosmetycznych.
DO TWARZY
- maska oczyszczająca Avon Naturals Rasperry Avon - pięknie pachnąca maseczka, którą nakłada się na twarz, a po upływie około 10 min należy zmyć okrężnymi ruchami. Maska zawierała delikatna drobinki, dlatego czasami używałam jej też jako peelingu do twarzy i w tej roli także sprawdzała się wyśmienicie. Skóra po użyciu maski była gładka w dotyku i wyraźnie oczyszczona, a także rozjaśniona. Trochę szkoda, że tego produktu nie ma już w ofercie firmy.
- Prodigieux huile de douche NUXE - jak sama nazwa wskazuje, jest to olejek do kąpieli, a raczej żel o lekko oleistej formule. Ja jednak pod koniec używałam go głównie jako żel do mycia twarzy i stąd ta kategoria. Kosmetyk ma piękny, miodowy zapach charakterystyczny dla wszystkich produktów Nuxe z linii Prodigieux. Jak wiadomo ludzie dzielą się na zdecydowanych fanów tego zapachu, lub na przeciwników. Ja należę do tej pierwszej grupy, dlatego z prawdziwą przyjemnością używałam tego perłowo-złocistego żelu. Skóra po umyciu była dobrze oczyszczona, ale też miękka w dotyku i odżywiona. No i ten zapach... ;3
- krem Nutra effects Hydration Avon - krem na dzień, który przeleżał w mojej lodówce od wiosny, gdyż okazało się, że na lato jego konsystencja jest już dla mnie zbyt bogata i powodował świecenie się skóry. Teraz okazał się w sam raz, więc udało mi się dokończyć opakowanie. Krem dobrze nawilżał skórę i pozostawiał ją gładką i uspokojoną. Kosmetyk zawiera nasiona chia znane z właściwości absorbujących wodę. Jedyne co mogą mu zarzucić to jak dla mnie zbyt niski filtr SPF - krem ma SPF 15, ja wolę jednak chronić na co dzień moją twarz SPF 20+.
- krem Anew Vitale Avon - krem na noc, mój ulubieniec o którym pisałam już nie raz. W październikowym denko znalazła się jego miniwersja, która używam podczas wyjazdów. Teraz przyszedł także czas na opakowanie które używam w domu. Krem ma konsystencję lekkiego krem-żelu. Wzmacnia strukturę skóry i chroni ją przed oznakami wczesnego starzenia. Rano skóra jest wypoczęta i zrelaksowana, bez śladu zmęczenia nawet po małej ilości snu. Krem ładnie się rozprowadza, nie roluje się, dobrze się wchłania. Posiada przepiękny zapach i to właśnie za ten zapach oraz przepiękny różowy słoiczek się w nim prawdziwie zakochałam. Z pewnością sięgnę jeszcze po niejedno opakowanie, choć aktualnie używam na noc zupełnie innego.
- reduktor trądziku punktowy Ziaja - to kolejny mój ulubieniec, którego staram się mieć zawsze w łazience. Po naprawdę długich poszukiwaniach produktu idealnego na pojawiające się krosty ten okazał się najlepszy. Nie tylko skutecznie wysusza niedoskonałości, ale także skutecznie łagodzi podrażnienia i ból spowodowany ich pojawianiem się. Żelowa konsystencja jest wygodna w stosowaniu i niewidoczna pod makijażem.
- Pure Active 3 w 1 Garnier saszetki - otrzymałam do testowania od firmy z zaleceniem używania regularni przez tydzień i sprawdzenia "polepszenia stanu skóry". Po pierwszym użyciu jednak zauważyłam, że jak dla mnie produkt jest zbyt silny i raczej nadaje się jedynie do sporadycznego używania. Fajna jest formuła produktu - można go używać zarówno jako żel myjący, peeling oraz jako maseczka oczyszczająca. Ja najczęściej używałam go jako żel myjący i muszę przyznać, że bardzo dobrze oczyszczał skórę z sebum w trudnych okresach czasu. Nie wiem jednak, czy zdecydowałabym się na zakup 200 ml tuby. Zdecydowanie bardziej odpowiadają mi saszetki, które mogę sobie zużyć w zależności od potrzeby. Mimo, że w saszetce jest zaledwie 4 ml produktu to i tak wystarcza ona nawet na 4-5 dni.
- pasta cynkowa - maść-pasta kupiona w aptece, którą miałam już wieeele lat, ale na szczęście temu produktowi nic się nie dzieje nawet z upływem czasu. Niby niewielkie opakowanie, ale też i zużycie nie za duże. W końcu maść tą stosujemy jedynie do wysuszania zmian na skórze. Dobrze jest mieć taki produkt w swojej kosmetyczce, ale aktualnie zdecydowałam się na bardziej higieniczną moim zdaniem wersję w zakręcanej tubce.
DO CIAŁA
- olejek pod prysznic Super Slim Evree - pisałam o nim całkiem niedawno przy okazji posta dotyczącego pielęgnacji ciała jesienią i zimą TUTAJ. Jest to jeden z najszybciej zużytych przez mnie produktów pod prysznic, więc jego wydajność nie jest najwyższa, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało po przeprowadzonych ostatnio porządkach kosmetycznych i zorientowaniu się w ilości posiadanych kosmetyków do tego celu. Olejek sprawdził się bardzo fajnie, choć zdecydowanie nie polubiliśmy się latem. Za to teraz moja skóra wręcz go pokochała, planuję więc powrót do tego produktu w przyszłości.
- żel The Body Shop Strawberry - mini wersja żelu pod prysznic TBS o zapachu truskawki. Pachniał prześlicznie, a zużyłam go głównie na wyjazdach i na siłowni. Jak wszystkie żele z tej firmy bardzo ładnie nawilżał skórę i pozostawiał na niej śliczny zapach. Wrócę z pewnością!
- oliwka dla dzieci firmy Avon - pachniała i działała jak wszystkie tego typu produkty, jednak z upływem czasu zaczęła zmieniać konsystencję. Nie ryzykowałam - wylałam zawartość opakowania. Nie wiem czy wrócę, obecnie i tak nie ma tego produktu w ofercie firmy.
- żel pod prysznic Melon & Pitaya Cien - ogromny żel pod prysznic z letniej kolekcji kupiony w Lidlu. Ze zużycia tego kosmetyku jestem naprawdę dumna, bo butla była przeogromna i wydawało się, że wieki całe upłyną nim produkt się skończy. Ale jak widać udało się :D Żel ładnie pachniał i dobrze mył skórę. Był też bardzo wydajny i dobrze się pienił. Niestety po umyciu skóra nieco się wysuszała, może jednak być tak, że to własnie był ten moment w roku. Nie wiem jak wy, ale ja mam zawsze tak, że o ile latem mogłabym prawie wcale nie używać balsamów, o tyle jesienią i zimą jest to dla mnie absolutny mus, ponieważ skórą o wiele bardziej mi się wysusza i wręcz swędzi i piecze domagając się balsamowania. Dlatego ciężko mi ocenić czy lekko wysuszona skóra po używaniu tego kosmetyku to wina tylko produktu. Czy wrócę do niego? Raczej nie, znam i mam o wiele lepsze ;-)
HIGIENA
Ostatnią kategorią są produkty, które zebrałam pod wspólnym hasłem "higiena". Są tutaj znane już z poprzednich denko pasty do zębów Blend-a-Med, którymi uszczęśliwił mnie mój dentysta. To już prawie ostatnie opakowania i będę mogła w końcu kupić sobie inna pastę! ;-) W tej grupie znajduje się także opakowanie po mydle peelingującym z drobinkami maku Cien z Lidla, które miało mleczną barwę i śliczny zapach. Wypróbujcie kiedyś, zwłaszcza, że kosztuje gorsze! Opakowanie po patyczkach kosmetycznych i chusteczkach do demakijażu także tej firmy zużywałam dość długo. Patyczków było aż 300 sztuk! Za to chusteczki były zwyczajne, oczyszczające. Najczęściej używałam ich na siłowni, stąd wyglądają jakby były mocno zmaltretowane. Nie do końca radziły sobie z demakijażem oczu, ale to co mamy na twarzy schodziło całkiem ok. Ostatni produkt to turystyczna szczoteczka i pasta do zębów firmy Jordan GO. W małym prostokątnym opakowaniu mamy składaną szczoteczkę i mini pastę. Pasta skończyła mi się już dawno, ale szczoteczki używałam dość długo i stwierdziłam, że na nią także przyszedł już czas. Jedyną wadą tego produktu jest to, że szczoteczka jest naprawdę mała i mamy ważenie, jakbyśmy myli jednego zęba po drugim. Można się jednak przyzwyczaić, a dzięki małemu opakowaniu zaoszczędzamy miejsce w walizce czy plecaku. Myślę, że sięgnę po nią ponownie, chyba że znacie lepszych kandydatów do tej roli?
I to już wszystkie produkty z mojego listopadowego denko. A jak Wam udały się zużycia? Pochwalcie się w komentarzach i życzcie mi proszę lepszych rezultatów w przyszłym miesiącu ;-)
Po primo - osiemnaście produktów w miesiąc to nie jest moim zdaniem zły wynik! :) Z tego, co patrzyłam, to w ostatnim czasie także zużyłam te saszetki 3w1 od Garnier, a znam żel z Cien, jeszcze dwie wersje neonowych żeli od nich stoją u mnie na półce i czekają na swoją kolej. Reszta produktów mi szerzej nieznana, ale obiecuję sobie, że jak już się z tymi wszystkim żelami uporam, to kupię sobie coś z The Body Shop, no strasznie korci mnie ta firma, a jeszcze niczego od nich nie miałam. :)
OdpowiedzUsuńW sumie też tak sobie pomyślałam, że 18 to nie tak najgorzej, ale chyba do tej pory było jednak więcej^^ Zrobię może jakieś zestawienie na koniec roku z liczbami i podziałem na pełnowymiarowe opakowania i próbki itp. A TBS warto wypróbować oj warto ;- <3
UsuńWedług mnie to i tak już jest dużo produktów! :D Ja właściwie nie prowadzę takiego projektu denko, chociaż staram się odkładam zużyte opakowania. Jednak nigdy nie udaje mi się ich w miarę ładnie sfotografować i stąd brak tego typu postów u mnie. xD
OdpowiedzUsuńZ tego co teraz pamiętam, to zużyłam ostatnio płyn micelarny z Garniera (różowy), żel do higieny intymnej z biedry (różowy), szampon z Isany 7 ziół i już niedługo chyba zdenkuję podkład Cover z Bielendy.
Chciałabym wypróbować ten olejek pod prysznic z Evree. :) I jeszcze mam pytanie, w jaki sposób używałaś oliwki? Jako balsam?
Tak oliwki jako balsam, albo raczej jak oliwkę do ciała - bo jest mega lejąca jak to oliwka i mega tłusta, więc trzeba małymi porcjami nakładać ;D
UsuńWcale nie takie małe to denko :) Ja mam chyba podobne, niestety nie udało mi się zużyć wszystkiego - zostało mi kilka rzeczy na 2-3 użycia, mam nadzieje ze w grudniu je wykończę :)
OdpowiedzUsuńBędziesz miała już więcej na grudzień <3
UsuńJa w listopadzie nie zużyłam nic do końca, więc twój wynik jest super :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam produkty Nuxe!
Ooo ja też uwielbiam Nuxe, zwłaszcza ten zapach ;-)))
UsuńZnam jedynie krem Nutra z Avon :)
OdpowiedzUsuńTyle jeszcze nowości do przetestowania... <3 ^^
Usuń