Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Faberlic. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Faberlic. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 17 lutego 2020

#haul nie tylko kosmetyczny LISTOPAD, GRUDZIEŃ 2019 oraz STYCZEŃ 2020

#haul nie tylko kosmetyczny LISTOPAD, GRUDZIEŃ 2019 oraz STYCZEŃ 2020
Szykuję tu dziś dla Was turbo wpis, w którym chcę pokazać moje nowości zakupowe i to z aż trzech miesięcy! Uspokajam jednak lojalnie, że nie trzeba gromadzić zapasów żywnościowych do czytania tego posta. Ostatnio udaje mi się bowiem kupować co raz mniej kosmetyków, co zresztą sami zaraz zobaczycie. Dlatego na długość dzisiejszy tekst powinien być "standardowy"... No dobrze, to co nowego pojawiło się nie tylko w mojej kosmetyczce w ostatnich trzech miesiącach? Ho ho ho... 
Na początek cofnijmy się wspomnieniami do mrocznego, deszczowego listopada... Chociaż o ile mnie pamięć nie myli to pogoda była wtedy znacznie lepsza, niż np. teraz w lutym. W tym miesiącu jednym z ważniejszych wydarzeń była kolejna edycja wyzwania "7 dni 7 szminek" na moim instagramie. Nie, nie kupiłam żadnej nowej pomadki (uff!), a jedynie korzystałam z tych, które już obecnie posiadam :) W skrócie wyzwanie to polega na używaniu codziennie innej pomadki (lub jej próbki) i wrzucaniu selfie na instastories. Niebawem odbędzie się kolejna edycja (23.02!) więc jeśli macie ochotę serdecznie Was zapraszam!
LISTOPAD
Drugi ważny zakup to stojący blender, który zdecydowanie usprawnia przygotowywanie odżywczych shejków! Kolejny raz zdecydowałam się na markę Russel Hobbs do której mam bardzo duże zaufanie, a sam blender kupiłam w sklepie internetowym Lidla. Najbardziej podoba mi się w nim jego wielki, szklany kielich. I choć jest dość ciężki i niewygodnie się go przez to myje, to i tak zdecydowanie wolę szkło niż plastyk. 
Jeśli chodzi o kosmetyki, to poszalałam na wyprzedaży marki FIT.friends by Oceanic, choć może "poszalałam" to delikatne określenie przy cenach kosmetyków rzędu 4-6 złoty to i tak się hamowałam :D Na swoje usprawiedliwienie mam fakt, że żel pod prysznic już zużyłam i niebawem poczytacie o nim w denko :D
Moje ostatnie jak na razie zamówienie z Faberlic wyglądało jak na zdjęciu powyżej, przy czym maseczki dostałam w prezencie, mydełko porzeczkowe już zużyłam, krem do twarzy jest w użyciu a masujące, kolczaste kulki także używam na co dzień. 
W Action oraz KIK dokupiłam trochę pierdółek do zdjęć i dekoracji, bo w końcu zima zbliżała się wielki krokami :) Strasznie mi się spodobały zwłaszcza te futrzaste kartki, które mają warstwę przylepną po drugiej stronie. Marzy mi się notes z taką okładką (cena około 3-4 zł za dwa arkusze). W Action kupiłam też woreczki z mięciutkiego materiału przypominającego atłas. Z kolei z KIK zabrałam brokatową choinkę, ośnieżone kulki oraz styropianowe kulki o połyskującej poświacie.
Podczas Beauty Fair Influencer w Katowicach kupiłam kilka kosmetyków do makijażu, m.in. tusz do rzęs i klej do pigmentów i brokatów MIYO, czy cienie Mexmo. Dostałam też do testowania krem nawadniający z Uzdrovisco. Pełną relację z tego wydarzenia znajdziecie na moim blogu LINK. Krem do twarzy, tusz, cienie są w użyciu ;)  
Ostatnie listopadowe drobiazgi to zestaw świątecznych wosków Yankee Candle, który kupiłam na prezent. A że jeden z nich bardzo mi się spodobał (Evergreen Mist), to dokupiłam też go dla siebie. I słuchajcie ŚWIĘTO LASU! Ja go właśnie wczoraj zdenkowałam! Szok, to mój pierwszy wypalony do końca wosk w życiu! ;)
GRUDZIEŃ
W grudniu w Lidlu pojawiły się nowe maseczki marki Marion i jako totalna maseczkomaniaczka nie mogłam przejść obok nich obojętnie :D Po zakupie pojawił się pomysł, aby podarować je którejś z dziewczyn z DressCloud. Ostatecznie koleżanka, dla której przygotowywałam prezent dostała już je od kogoś innego, więc nic z tego podarunku nie wyszło. Ale co się odwlecze to nie uciecze, ja w każdym razie mam jeszcze sporo własnych maseczek... 
W ramach programu Hot Noty Avon otrzymałam do przetestowania nową szminkę Prism w kolorze Blast Off, lakier z drobinkami Black Magic i maskę Platinum Glow. O wszystkim pisałam Was w recenzji karnawałowych kosmetyków LINK.
Zamarzyły mi się w grudniu takie czerwone, świąteczne paznokcie. Zrobiłam je w moim ulubionym salonie Beauty Boutique. Na prawej ręce miałam świąteczną gwiazdkę, a na lewej delikatne kryształki (sylwestrowe?). Jednym słowem byłam gotowa na każdy rodzaj imprezy!  
Postanowiłam też odświeżyć nieco moje włosy, które były już bardzo długie i prawie proste. Odwiedziłam salon NENA, do którego chodziłam na początku studiów. Moją "metamorfozę" możecie zobaczyć na zdjęciach :)
Jak wiadomo jedną z bardzo ważnych aktywności w grudniu jest otwieranie kalendarza adwentowego :D U mnie w tym roku gościł kalendarz Balea, w związku z tym mam "trochę" miniaturkowych kosmetyków pielęgnacyjnych... Czy chcecie recenzję wszystkich miniaturek w jednym poście? 
Pod choinką znalazłam w tym roku naprawdę wspaniałe prezenty! Po pierwsze był to zestaw nowych pomadek myLIPstick mojej ukochanej marki MIYA we wszystkich kolorach! Nawet nie wiecie jak skakałam z radości :D To co przede wszystkim wyróżnia te pomadki spośród innych to ich skład, który jest w ponad 90% pochodzenia naturalnego! Pomadki mają działanie nawilżające i pielęgnacyjne dzięki obecności olejków ze skórki pomarańczy i rycynowego, wosków kandelila i karbauba oraz wit. E. Ten pierwszy składnik jest też odpowiedzialny za przepiękny, cytruskowy zapach, który czujemy podczas aplikacji. Wszystkie pomadki są komfortowe w noszeniu. Każda też może na ustach wyglądać bardziej delikatnie, gdy pokryjemy usta jedną warstwą lub mieć mocniejszy efekt, gdy nałożymy tych warstw więcej. W pudełku znajduje się aż sześć kolorów szminek - nude, rose, dusty rose, coral, red i fuchsia.
Kolejne prezenty to aparat Nikon D5000, który dostałam w spadku po tacie i mam nadzieję, że w końcu nauczę się robić porządne zdjęcia :) Dostałam też statyw Ubeesize, który może być używany zarówno do aparatu, jak i telefonu oraz jako selfie stick. A wiecie, co jest w tym statywie najgenialniejsze? Że posiada on pilota i teraz mogę robić zdjęcia zarówno w trudnej pozycji, jak i samej sobie! Juhu!!!
Od kochanej Beatki z DressCloud dostałam świąteczną kartkę z kilkoma maseczkami. Ona wie, co króliczki lubią najbardziej ;-)
A od mojej kochanej Kasi (która w końcu przyjechała chociaż na chwilę z UK!) dostałam piękny kosmetyczny prezent pełen zupełnie nieznanych mi produktów! Znalazły się tutaj produkty Blistex, które uwielbiam, a także maseczki, mydełko The Body Shop o moim ulubionym zapachu różowego grejpfruta, herbatka, słodycze i trochę produktów do makijażu - m.in. piękny eyeliner stylizowany na atrament z Harrego Pottera :D 
Pod koniec miesiąca z Klubu Recenzentki Wizaż dostałam do testowania duet kosmetyków z serii Normaderm Phytosolution marki Vichy. Powiem Wam tak trochę ubiegając recenzję, że oba produkty sprawdziły się u mnie świetnie i używam ich regularnie na co dzień! 
STYCZEŃ
Nie martwcie się moi drodzy czytelnicy, w styczniu udało mi się jeszcze bardziej zredukować kosmetyczne zakupy i pojawiły się jedynie TRZY odstępstwa. Kupiłam (na spółkę z mamą, bo obie jesteśmy w paznokciowej potrzebie) zestaw do japońskiego manicure marki P. Shine. I mam ogromną nadzieję, że pomoże on w regeneracji, bo zdjęłam hybrydy i oczywiście moje paznokcie natychmiast zaczęły się łamać i kruszyć... O japońskim manicure oraz tym zestawie z pewnością przygotuję dla Was osobny wpis. 
Skusiłam się na zestaw maseczek Disneya, które pojawiły się w moim Action. A już myślałam, że je przegapiłam, bo widziałam je dwa miesiące wcześniej u dziewczyn na DressCloud! Kosmetyki z podobiznami księżniczek tak się spodobały, że kilka osób poprosiło mnie o ich zakup i wysłanie. Czułam się jak "maseczkowy diler" :D W tym samym sklepie kupiłam jeszcze różowy tusz do rzęs za 4 złote, jednak na oczach wygląda on nieco na fiolet. 
Pod koniec miesiąca udało mi się wygrać już drugi raz (!) w konkursie instagramowym marki Nutka Fitokosmetyki. Tym razem w zestawie znalazłam emulsję do higieny intymnej z gruszką i bergamotką, żel pod prysznic i do kąpieli konopie polskie, szampon do włosów piwonia i słodki migdał, krem do stóp czarna porzeczka i białe kwiaty, kremowy żel do mycia twarzy len i echinacea oraz trochę próbek. Żel pod prysznic jest aktualnie w użyciu, bo w transporcie nieco uszkodziła się jego butelka. Emulsję do higieny intymnej oraz żel do mycia twarzy oddałam koleżankom. Tam samo planuję zrobić z kremem do stóp, a dla siebie zostawię jedynie szampon. Kosmetyki marki Nutka są bardzo delikatne dla skóry. Recenzję tych, które do tej pory przetestowałam znajdziecie na moim blogu LINK

I na tym zakończyły się moje kosmetyczne zakupy stycznia! Co prawda gwoli ścisłości kupiłam w tym miesiącu trochę ciuchów, pozwolicie jednak, że o nich wspomnę Wam już przy kolejnym haul'u. Znacie produkty z mojej listy nowości? Coś szczególnie Was zaciekawiło? A jak tam Wasze zakupowe szaleństwa ostatnimi czasy? Dajcie koniecznie znać w komentarzach!  



piątek, 22 listopada 2019

#haul nie tylko kosmetyczny PAŹDZIERNIK 2019

#haul nie tylko kosmetyczny PAŹDZIERNIK 2019
Znów nieco "przysnęłam" z pisaniem haulowego posta - mamy już nieomal grudzień, a ja cofam się w swoich wspomnieniach aż do października! Nie chcę jednak przytłoczyć czytelników dwumiesięcznym zestawieniem, dlatego raz-dwa zabieram się za przedstawienie nowości nie tylko kosmetycznych, jakie pojawiły się u mnie w minionym miesiącu. 
Nie rozpoczynam zbyt chronologicznie, bo od pokazania Wam, co przywiozłam sobie z pobytu w Pradze, w której byłam pod koniec października. Oczywiście nie mogło obyć się tam bez wizyty w DM! A nawet w czterech! Szukałam bowiem kalendarzy adwentowych, które pojawiły się już w Niemczech oraz kilku limitowanych serii. Niestety albo źle trafiłam, albo asortyment czeskich DM różni się nieco od tych niemieckich i nie znalazłam nic z tego, co szukałam najbardziej. Za to zaopatrzyłam się m.in. w taki zestawik maluszków Balea - żeli pod prysznic w świątecznych zapachach. Let it Snow to zapach kokosa i owocu smoka (czyli pitaja), jest bardzo wakacyjny, moim zdaniem najpiękniejszy w całego zestawu. Magic Time to połączenie kwiatu lilii i żurawiny, mocno owocowy, kojarzy mi się z jakimś słodkim napojem. Stay Magical to zapach czerwonych jagód, owocowy, słodki (znów mam skojarzenie z jakimiś sokiem dla dzieci). Winter's Charm pachnie malinami i wanilią, choć tutaj zdecydowanie najmocniej czuję właśnie wanilię. Każdy z żeli ma 60 ml pojemności. Wszystkie pachną ładnie podczas kąpieli, ale już po niej nie wyczujemy ich na skórze. Żele dobrze się pienią, nie wysuszają skóry, są wegańskie. Oczywiście nie potrzebuję aż dwóch opakowań - drugi zapewne zostanie komuś podarowany :) 
W październiku odbywała się we Wrocławiu już jedenasta edycja targów Natural Beauty, z której recenzję możecie poczytać na moim blogu LINK. To moje zakupy poczynione w tamtym czasie :) Jak na razie używałam jedynie dezodorantu w kostce z LaLe i bardzo jest to ciekawy kosmetyk, choć nieco kłopotliwy w używaniu. Ale o tym w przyszłej recenzji... 
Lubię bardzo wszelkiego rodzaju nowości i wynalazki, dlatego nic dziwnego, że zainteresowałam się szminką w pudrze Epic Lip Powder Pen, nowością marki Avon. Szminka znajduje się w plastikowym opakowaniu-pisaku z zakręcaną zatyczką i aplikatorem gąbeczką. Szminka ma pudrową formułę, co powoduje bardzo naturalny efekt. Zwłaszcza przy tym kolorze jaki mam - Free To Be - dość jasny róż. Kolor nakładamy aplikatorem z gąbeczką, a jeśli chcemy go więcej, to zanurzamy go wcześniej w skuwce. 
Mimo wrażenia delikatności szminka na ustach utrzymuje się całkiem przyzwoicie, choć nie jest oczywiście tak trwała jak te w płynie (np. Power Stay). Jeśli lubicie mieć makijaż "no make up" to jest to idealny produkt, zwłaszcza w tak jasnym odcieniu. Mimo wrażenia pudrowości moje usta nie robią się wysuszone. Uważam jedynie, że cena 26 zł jest nieco przesadzona. Ale to już moja opinia :-)
Staram się trzymać w ryzach jeśli chodzi o moje kosmetyczne zakupy, choć oczywiście nie jest to wcale łatwe. Tutaj na zdjęciu kilka moich nowości, taki misz-masz. Skarpetki pochodzą z AliExpressu i strasznie spodobał mi się ich kolor, choć niestety są na mnie za małe. Szczoteczka do przestrzeni między zębowych Curaprox to mój must have. Z Avonu zdecydowałam się na mocno kryjący podkład Power Stay, który przeznaczam jednak na jeszcze zimniejsze miesiące. Chciałam też wypróbować nowy pędzelek do brwi, ale średnio jestem z niego zadowolona - przeszkadza mi w nim głownie kiepskie opakowanie ochronne na końcówki, co w przypadku gdy jest on dwustronny jest trochę problemem... 
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam matowy cień do powiek z kolekcji Nude Look Golden Rose (kolor Caramel Nude) to po prostu przepadłam!!! I mimo, że zwlekałam z zakupem ponad 2 miesiące zastanawiając się siedemnaście razy czy NA PEWNO potrzebuję kolejnego cienia do powiek, to teraz widzę, że trzeba było nie zwlekać ani chwili! :D 
Cień ma wypiekaną formułę i jest bardzo satynowy i miękki w nakładaniu. Ma delikatny kolorek nude, który świetnie nadaje się do codziennego makijażu. Zwłaszcza gdy ktoś jest totalną amatorką w malowaniu... Nie ma zbyt mocnej pigmentacji, ale można go dokładać i zwiększać głębię koloru. Wydaje mi się, że kolor jest odpowiedni dla takich bladziochów jak ja. Z uwagi na matową formułę można też pokusić się o użycie go jako bronzera, chociaż może to być bardzo subtelny efekt. Cień wykorzystuję do makijaży dziennych, zazwyczaj jako samodzielny kolor na powiece. Opakowanie jest wykonane z plastiku, z przeźroczystą klapką. Swój egzemplarz kupiłam na stoisku Golden Rose wykorzystując promocję 20% na wszystko. Obecnie cień kosztuje 15,90 zł. Cień Carmel Nude to mój towarzysz codziennych makijaży, jak się Wam podoba?
W Actionie znalazłam tym razem bardzo fajny kalendarz adwentowy do samodzielnego wypełnienia czym tylko się nam zamarzy :) Zestaw 24 kartonowych pudełek kosztował około 9 zł i oczywiście kupiłam go na prezent. Nie mam jeszcze ostatecznej koncepcji co do niego włożyć i muszę się z tym pospieszyć, bo przecież adwent zaczyna się już niebawem! 
Moje piękne oliwkowo-złote paznokcie zastąpiły w tym miesiącu te szaraki przełamane żółcią w odcieniu Kubusia Puchatka (a przynajmniej ja zawsze ten odcień tak określam). Szary kolor to lakier Semilac numer 106. Z kolei ten piękny żółty, to lakier numer 767 z Makear. Na całość został nałożony nabłyszczający top. Paznokcie są "zwyczajne" ale kolorystyką nawiązują do jesieni. Muszę przyznać, że dobrze czuję się w szarościach, czy kolorach nude. Mam wtedy poczucie, że pasuje to do każdej stylizacji. Paznokcie zrobiła mi oczywiście Ania z salonu Beauty Boutique.
Głównym powodem dla tych zakupów były plasterki na trądzik marki L'Biotica, ale oczywiście dałam się namówić jeszcze na dwie maseczki... Plasterki zdążyłam już zużyć i ich recenzję znajdziecie w listopadowym denko. Maseczki czekają na swoją kolej, nie jestem pewna czy tej When nie podaruję komuś w prezencie, bo nie doczytałam, że jest do suchej cery (a ja mam mieszaną).
Kolejne drobne zakupy - maseczka monster z Bielendy sprawiła mi wiele radości. Już ją zużyłam, recenzja będzie w kolejnym denko. Potrzebowałam jeszcze nowej nici dentystycznej, ta z Oral B jest moim zdaniem najlepsza. Skończył mi się także suchy szampon, a w sezonie jesienno-zimowym to moje wybawienie. Tym razem postawiłam na wersję Blush od Batiste. 
Jak wiadomo paczki z AliExpressu przychodzą bardzo różnie i tutaj mamy przykład przesyłki, która miała do mnie dotrzeć w wakacje, ale trochę się opóźniła. Nie szkodzi, myślę że za rok z miłą chęcią sięgnę po te wakacyjne gumki do włosów, które swoją drogą są bardzo miękkie i przyjemne w dotyku. 
Ostatnie kosmetyki w tym miesiącu to moje kolejne zamówienie z Faberlic. Tym razem pokusiłam się o przetestowanie dwóch tlenowych masek w płachcie i kremu tlenowego na noc (ta firma kiedyś słynęła głównie z kosmetyków z tlenem). Zamówiłam także grapefruitową pastę do zębów Nuki, serum na porost brwi, wkładki higieniczne, rajstopy z mikrofibry w kolorze szarifowym (!) oraz druciaki do czyszczenia garnków. W gratisie otrzymałam oczyszczającą maskę z węglem. Jak widać same "przydatne" rzeczy się tu znalazły :-)
Zawsze marzyłam o ciepłym, szarym swetrze i choć nie narzekam na brak tej części garderoby (choć 90% moich swetrów jest bawełniana i nie grzeje tak mocno), to kupiłam sobie nowy, nieco oversizowy. Mój sweter jest marki Esmara i kupiłam go w Lidlu. Jest bardzo ciepły, chwilami nawet za bardzo i mam nadzieję, że posłuży mi długo.
Te skarpetki z H&M to jest coś pięknego! Są mięciutkie, ciepłe no i te zwierzęce nadruki! <3 Dlatego, gdy po raz trzeci weszłam do sklepu tylko po to, żeby je pooglądać to zdecydowanym ruchem wsadziłam je do koszyka :-) Każdy wie, że pięknych skarpetek nigdy dość! 
A na koniec przesyłam Wam pozdrowienia z mojej dziesiątej w życiu podróży do Pragi, która nieustannie mnie zachwyca! <3 I choć nadal kosmetyczne nowości przeważają w moich zakupach, to mam wrażenie, że stopniowo jest ich coraz mniej, a zapasy znacznie mi się kurczą. Co najbardziej zaciekawiło Was z dzisiejszego zestawienia? Dajcie znać w komentarzach!   

wtorek, 22 października 2019

#haul nie tylko kosmetyczny WRZESIEŃ 2019

#haul nie tylko kosmetyczny WRZESIEŃ 2019
We wrześniu skupiłam się na przygotowywaniu paczek urodzinowych dla kilku wspaniałych dziewczyn, które poznałam na portalu Dress Cloud. Dlatego mam wrażenie, że przybyło mi nieco mniej nowości. A jak było naprawdę? Przekonajcie się sami, zapraszam do lektury! 
Mój tradycyjny haul zakupowy rozpocznę tym razem od ślicznych, marmurkowych kubeczków ARBRE z Hoomla, które tak mnie oczarowały, że zaraz złapałam za telefon i wysłałam zdjęcia do ukochanego. I mimo, że nie narzekamy na brak naczyń, to jak widać trafiły do naszego domu :) Kubki mają kanciaste krawędzie, pojemność 0,4 l i oprócz wersji w różowym i czarnym kolorze była jeszcze biała. Ich cena była dodatkowo atrakcyjna, bo trafiłam na dzień gdzie drugi produkt z działu kuchnia był -50%. Lubię takie promocje! :D
Marzyłam, marzyłam i w końcu kupiłam dyfuzor zapachowy, który nawilża powietrze, a przy okazji sprawia że w domu przepięknie pachnie. Przy pomocy ultradźwięków wytwarzana jest delikatna, wodna mgiełka. Są trzy tryby działania - na pierwszym mamy zmienne kolory podświetlenia LED (zajrzyjcie na filmik!), na drugim trybie zatrzymujemy ten jeden ulubiony kolor i on się ciągle świeci, a na trzecim mamy parę bez światełka. Zmian oświetlenia LED jest kilka, m.in. jest to światło białe, czerwone, niebieskie, różowe, fioletowe. 
                                       DYFUZOR ZAPACHOWY - JAK DZIAŁA?
W zestawie z dyfuzorem były dwa olejki eteryczne - lawendowy oraz z drzewa sandałowego. I jak nie przepadam za zapachem lawendy, tak ten bardzo mi się spodobał  Dyfuzor działa tyle czasu, ile wody wlaliśmy do urządzenia (max. 4h). Ja swój kupiłam na stronie lidl.pl za niecałe 60 zł (trafiłam na dodatkową promocję).
Mówiłam Wam już, że sklep Action to zło wcielone! Wiedziałam o tym, gdy po raz pierwszy zrobiłam tam zakupy, że będzie mnie kusiło zaglądanie tam częściej. Tym razem kupiłam kilka drobiazgów do dekoracji pod kątem zdjęć - mniejszą wersję lusterkowej tacki, naturalne łupiny oraz drewnianą tacę (za 12 złoty!). Do tego pudełeczko, które przeznaczyłam jako opakowanie na próbki, małą świeczkę zapachową z zebrami (jak ona ładnie pachnie!) oraz dwie maseczki glinkowe w płachcie, które mnie zaciekawiły. Generalnie wszystkie kosmetyki z Actiona, które do tej pory kupiłam zostały już przez mnie przetestowane i myślę, że przygotuję jakiś zbiorczy post na ich temat. Dzięki temu dział ten już nieco mniej mnie kusi. Jednak alejki z produktami dekoracyjnymi i do kwiatów, to wciąż miejsce moich pielgrzymek :)
Zaczęłam na zakupy ciuchowe chodzić z aparatem i fotografować się w każdym ubraniu, które potencjalnie mi się podoba. Pewnie to żadne odkrycie Ameryki, choć akurat ja nigdy wcześniej tak nie robiłam. Dzięki temu najpierw robię ogólne rozeznanie co jest w różnych sklepach, a później już ewentualnie przymierzam drugi raz tylko to co mnie zachwyciło i w czym wyglądam "dobrze". Oczywiście robię sobie też zdjęcia metki z rozmiarem, bo nie raz już przekonałam się, że rozpiętość rozmiarowa bywa naprawdę przeróżna! We wrześniu potrzebowałam trochę ubrań o bardziej eleganckim charakterze. Przede wszystkim kupiłam sobie oversizową marynarkę z kratę, która ma podwinięte rękawy. Strasznie jestem w niej rozkochana i lubię ja nosić nie tylko na "specjalne okazje". Kupiłam też bardziej elegancką koszulę w kolorze złota oraz czarne, materiałowe spodnie. Wszystkie ubrania pochodzą ze sklepu C&A i o ile rzadko tam coś kupuję, to jak widać trafił mi się całkiem niezły komplet ;-) 
Z mojego ulubionego sklepu na eBay zamówiłam sobie kilka masek w płachcie A'Pieu. Oczywiście nie tylko dla mnie, ale też do podzielenia się z koleżankami. Przesyłka przyszła bardzo szybko i dostałam sporo próbek! 
Przyszło też do mnie zamówienie z AliExpressu z myślą o pewnej młodej damie :) Szczerze mówiąc to jest własnie ta chwila kiedy bardzo żałuję, że nie jestem już uczennicą :D Zobaczcie, jak to wszystko się mieni!
Wróćmy jednak do kosmetyków. Skusiłam się na nową pomadkę w płynie Power Stay, która ma utrzymywać się na ustach nawet do 16 godzin podobno. Wybrałam kolor Relentless Rose, który miał być przyjemnym różowym nudziakiem, a na ustach wpadał mi nieznacznie w koral (chociaż i tak tego nie widać na zdjęciach). Pomadka ma formułę w płynie i nakładamy ją za pomocą gąbeczki-aplikatora. Jest matowa i mocno wgryza się kolorem w usta. Rzeczywiście jest trwała i nie poddaje się łatwo jedzeniu, piciu, czy pocałunkom. Niestety są dni, kiedy nawet Power Stay się ściera  Zazwyczaj od środka, ku krawędziom, co jest o tyle spoko, że jeśli w miarę szybko zorientuję się, co się dzieje, to mogę ją łatwo uzupełnić. W najgorszym razie wygląda się jak z obrysowaną konturówką ustami. Jak każda matowa szminka także i ta może lekko wysuszać usta, choć formułę ma kremową i nie jest to taki efekt maski jak przy GR. Raczej podobny do tych poprzednich wersji avonowych matowych pomadek w płynie.




Hejka! Niedawno odkryłam, że zapachy mają duże znaczenie na mój nastrój. Poprawiają mi humor, a czasami wyciszają. Mgiełkę Energise z linii Aromatherapy Planet Spa od @avon_polska kupiłam sobie tak trochę na próbę. Mam sporo "pachnideł" a ich zużywanie idzie mi dość opornie. Dałam więc sobie samej wyzwanie, że jeśli nie sięgnę po nią za często, to szybko ją komuś podaruję. Niestety rozczaruję wszystkich potencjalnie zainteresowanych tym prezentem, bo od prawie dwóch tygodni sięgam po nią nawet kilka razy w ciągu dnia, co mi się dotąd absolutnie nie zdarzało! 😍 Tak mnie zachwyciła kompozycja zapachowa włoskiej bergamotki z cytryną 😍 Zapach jest odświeżający, bardzo energetyczny, znacznie intensywniejszy niż "zwykłe" mgiełki. Mam wrażenie, że rzeczywiście budzi mnie do działania, a na pewno poprawia mi humor 💚💚 Zapach nie utrzymuje się na skórze jakoś bardzo długo, ale zawsze możemy go odnowić kolejnym psiknięciem 😊 Mgiełka Energise tak mi się spodobała, że zamówiłam sobie wersję Calm - eukaliptus i mięta. Znacie już te nowości? #aromatherapy #aromaterapia #energise #avon #planetspa #zapach #mgielkadociala #bodymist #bergamotka #cytryna #bergamot #lemon #beautyblogerka #blogerkakosmetyczna #bblogerka #blogerkabeauty #fragrance #fresh #cosmeticslover
Post udostępniony przez Urbanbeautician (@_nostami)
Zamówiłam też dla siebie nową, energizująca mgiełkę do ciała z linii Planet Spa, Avon.  Tych mgiełek marka wprowadziła trzy i tak się składa, że w październiku dokupiłam koleją, a w domu mam starszą wersję tej ostatniej. Szykujcie się więc na post porównanie!  
W ramach programu Hot Noty od września testuję dwa przepiękne zapachy marki Avon. Jest to woda perfumowana Maxima dla niej oraz woda toaletowa Maxime dla niego. Oba zapachy mają pomóc nam w "uwolnieniu swojego potencjału i pokazaniu maksimum siebie". Oczywiście to w sensie metaforycznym. Opakowania są równie piękne, co nuty zapachowe. MAXIMA to przepiękna kompozycja kwiatu Immortelle, soczystej nektarynki i jaśminu. Zapach jest szykowny, elegancki, aksamitny i ciepły. MAXIME to połączenie nut żywicy olibanowej z akordami liści mandarynki i drzewa żywicznego. Całość kompozycji jest energetyczna i odświeżająca. Oba zapachy to świetna propozycja na jesienne i zimowe wieczory! Myślę, że pojawi się o nich nieco więcej na moim blogu :)
Tak dawno nie testowałam nic z portalu Streetcom, że już nieomal traciłam nadzieję, a tu taka niespodzianka! Dostałam się do kampanii serum Mineral 89 Vichy! Pamiętam, że marzyłam o przetestowaniu tego kosmetyku od czasu, gdy widziałam go u dziewczyn na instagramie. Chyba nie muszę ukrywać, jak wysoko skakałam z radości? 
I tak dla dopełnienia w ramach Klubu Recenzentki Wizaż testuję kolejne produkty marki Vichy - Neovadiol Phytosculpt, czyli krem do pielęgnacji skóry szyi i twarzy oraz Neovadiol Rose Platinum - różany krem wzmacniający z odżywczym woskiem pszczelim i wzmacniającym wapniem. Oba kosmetyki są przeznaczone dla osób nieco starszych, dlatego właściwym testującym będzie... moja MAMA! Powiem Wam w sekrecie, że trochę jej zazdroszczę, bo oba kosmetyki Vichy wyglądają pięknie i bardzo ładnie pachną. Oczywiście po testowaniu będzie nasza wspólna recenzja (mama opinuje, ja opisuję), ciekawe jak to wyjdzie? :)
Na początku października już przyszło moje pierwsze zamówienie z firmy Faberlic. Większość produktów zamówiłam do prezentów do testowania dla dziewczyn, a ponieważ już prawie wszystkie paczki ode mnie wyszły, to mogę pokazać wam co to było :D Zamówiłam set masek w płachcie o różnym działaniu, tonik i żel do mycia twarzy z werbeną, pastę do zębów z aloesem (właśnie jest w użyciu i to miła odmiana po tych wszystkich miętowych!), peeeling owocowy, spray do ust malinowy, odkamieniacz do czajników (super się sprawdza i jest w jednorazowych ampułkach - mega wygodne!) oraz trochę mydełek. 
Również na przełomie września i października zmieniłam paznokcie z wakacyjnych na "jesienne". Oczywiście w salonie Beauty Boutique! Tym razem bardzo skróciłam paznokcie, bo już mi ich długość przeszkadzała, a kolor jaki wybrałam to khaki numer 851 marki MakeAR. Poprosiłam tez o zdobienie ze złotej folii, które zdecydowanie ożywiło tą stylizację. No i tak mi teraz do tych paznokci pasują militarne ubrania. I przypomniałam sobie, dlaczego kiedyś tak lubiłam je nosić! 
Jak widzicie mimo, że ten miesiąc niby był "mniej zakupowy", to i tak trochę się tych nowości nazbierało. Dajcie znać w komentarzach, co szczególnie Was zaciekawiło :) We wrześniu miałam jeszcze przyjemność być na kilkudniowej wycieczce po Holandii, gdzie mimo deszczowej pogody bardzo mi się podobało. Zwłaszcza za serce ujęły mnie te mniejsze miejscowości, jak Delph czy Haga. 



Copyright © Nostami blog , Blogger