niedziela, 21 stycznia 2018

Mania maseczkowania 2

Dawno na moim blogu nie pojawiały się żadne posty dotyczące pielęgnacji, a konkretniej - maseczek do twarzy. Nie oznacza to, że zaniechałam ich używania, o nie! W dzisiejszym poście przedstawię Wam kilka świetnych produktów z tej kategorii, które miałam okazję używać i do których z przyjemnością wrócę nie raz. 
Hydrobooster jelly mask Bielenda - to maseczka ultra nawilżająca. Konsystencja galaretki ma zapach gumy balonowej, a samą maseczkę bardzo przyjemnie nakłada się na twarz. W składzie ma jagody acai, algi koralowe i wodę różaną. Z powodzeniem sięgać mogą po nią posiadaczki cery wrażliwej. Maseczkę nałożyłam na twarz na 20 min. Opakowanie zawiera ilość kosmetyku odpowiednią do nałożenia takiej normalnej warstwy. Po ustalonym czasie zmyłam kosmetyk ciepłą wodą. Schodzi łatwo, obyło się bez pomocy gąbeczki. Skóra była MEGA nawilżona i uspokojona. W dotyku zauważyłam, że jest bardzo miękka i chłodna. Myślę, że ta maseczka będzie po prostu super na lato i z pewnością do niej wrócę.  
Mattbooster jelly mask Bielenda - to z kolei żelowa maseczka normalizująco-matująca. Jest przeznaczona dla cery mieszanej i tłustej, a swoim składzie zawiera m.in. witaminę C, kwas cytrynowy i olejek pomarańczowy. W konsystencji przypomina galaretkę o pięknym, cytrusowym zapachu. Jej szersza recenzja pojawiła się przy okazji lipcowego denka, zapraszam do zajrzenia TUTAJ
Kolejna maseczka także została wyprodukowana przez naszą rodzimą Bielendę, a jest to oczyszczająca maska węglowa Carbo Detox. Moja jest akurat wersją dla cery wrażliwej. Przyznaję, że trochę bałam się używania tej maseczki, że zbyt mocno wysuszy moją skórę. Nic takiego jednak nie miało miejsca! Maska okazała się bardzo przyjemna i delikatna, nic mnie nie podrażniło, a moje obawy okazały się zupełnie bezpodstawne! Maskę bardzo przyjemnie nakładało mi się na buzię, była gładka w konsystencji i miękka. Zawiera ona aktywny węgiel i chlorellę, które mają za zadanie dokładnie oczyścić naszą skórę z zanieczyszczeń. Po nałożeniu odczekałam 15 min i zmyłam maseczkę przy pomocy gąbeczki konjac. Skóra była super oczyszczona i wygładzona, a także miękka w dotyku. Niezły efekt WOW! Coś czuję, że sięgnę po tą maseczkę jeszcze nie raz ;-) Opakowanie zużyłam na jedną aplikację, ale była to wyjątkowo gruba warstwa kosmetyku i myślę, że przy staranniejszym nakładaniu wystarczyłoby mi na dwa użycia.  
Maska orientalna Chai Tea Vanilla z firmy Balea znajduje się w dwóch saszetkach, ale jest jej na tyle sporo, że jedną część zużyłam razem z mamą nakładając dość grubą warstwę na skórę twarzy i szyi. Maseczka ma przepiękny waniliowo-orientalny zapach. W konsystencji przypomina wyglądem waniliowy pudding. Po nałożeniu na twarz ładnie się w nią wchłania. Moja po 10 min prawie się wchłonęła, a skóra była niesamowicie zmatowiona. Jednak zmyłam resztki wodą i ten efekt zniknął. Pamiętajmy jednak, że maska ta ma za zadanie odświeżyć i odżywić naszą skórę i z tego wywiązała się wyśmienicie. Tuż po nałożeniu moja skóra zareagowała na nią nieco drażliwie i lekko się zaczerwieniła, ale z czasem skóra uspokoiła się i przy zmywaniu nie było śladu podrażnienia. Możliwe że taka reakcja była wynikiem przewrażliwienia skóry po długotrwałym pobycie na wietrznym dworze, a nie działania samej maseczki. Sam zapach maseczki jest przepiękny i działa bardzo relaksująco i kojąco. Jak już wspominałam kosmetyk jest bardzo wydajny i cieszę się, że mam jeszcze w zapasie jedną jego saszetkę. Zwłaszcza, że z dostępnością kosmetyków tej firmy w Polsce nadal jest nieco krucho. 
Głęboko nawilżająca maseczka Cien z Lidla - to tani kosmetyk, o sporej wydajności. Ta saszetka wystarczyła mi aż na trzy aplikacje, a w dodatku miała śmieszną cenę 70 groszy! Niestety nie pachniała pomarańczą, a przynajmniej nie na tyle żebym to zapamiętała. Jeśli chodzi o nawilżenie, to nie było jakiegoś efektu wow i dlatego akurat ta maseczka odeszła nieco w (moje) zapomnienie. 
Jedyny powód dla którego czasami odchodzę od stosowania maseczek w saszetkach jest taki, że ilość produktu nigdy nie odpowiada do końca moim potrzebom. Jest go albo za dużo, albo za mało i zawsze trzeba dostosować się do wielkości tej saszetki, co bywa denerwujące. Dlatego gdy poziom irytacji tym faktem zaczyna u mnie przeważać nad zachwytem z używania maseczek sięgam po produkty w tubach. Kolejna maseczka, to właśnie produkt w tubie, a jest nią rewitalizująca maska peel off z chińskim żeń-szeniem Planet Spa z Avonu. Maska ma formułę peel off, oznacza to, że po nałożeniu jej na oczyszczoną skórę twarzy należy odczekać aż zaschnie i ściągnąć ja niczym drugą skórę. Maska Planet Spa jak wszystkie produkty tej linii ma niesamowity zapach. Jest koloru perłowego, a po nałożeniu na twarz dość szybko wysycha dzięki czemu nie ma problemu z jej usunięciem. Skóra po użyciu tej maski jest dobrze oczyszczona i wygląda na gładszą. Mam też wrażenie, że jest lekko rozświetlona - być może na skutek usunięcia martwego naskórka. 
Na koniec chciałam przedstawić wam kosmetyk dość nietypowy - plaster oczyszczający w żelu Clearskin Professional firmy Avon. Jest to gęsty żel o niebieskawej barwie, który nakładamy dość grubą warstwą na miejsca, które chcemy oczyścić z wągrów. U mnie jest to oczywiście strefa T. Żel zastyga tworząc płaty, które powoli odrywamy, a wraz z nimi pozbywamy się zanieczyszczeń z naszych porów. Żel zawiera spirytus i jest dość silnie działającym produktem, dlatego osoby z wrażliwą cerą powinny uważać przy jego używaniu. Przez obecność spirytusu jego zapach jest też dość ostry i może podrażniać oczy. Opakowanie ma zaledwie 30 ml, ale wystarcza na długi czas stosowania od czasu do czasu.

Nie znam odpowiedzi na pytanie, dlaczego każda maseczka musi odleżeć trochę czasu w moim domu zanim ją użyję. Czy to już taka moje wrodzona natura, czy wieczne czekanie na "specjalną okazję"? W każdym razie przyznaję, że żałuję, że tak to odwlekam w czasie. Każdego miesiąca powstaje mnóstwo nowych, naprawdę fajnych kosmetyków, a maseczki w saszetkach są na tyle małe i tanie, że najlepiej byłoby używać je od razu. Myślę tutaj na przykład o tym, że maseczki jelly booster z Bielendy świetnie sprawdzą się w upalne lato i mam nadzieję, że firma nie wycofa ich do tego czasu. Znacie maseczki z mojego dzisiejszego zestawienia? Jak się u Was sprawdziły? Koniecznie podzielcie się opiniami w komentarzach! 

A na koniec kilka zdjęć z aplikacji ;-) Po lewej Carbo Detox Bielenda, a po prawej Planet Spa Avon chiński żeń-szeń. 

36 komentarzy:

  1. Mam mase maseczek saszetkowych, a i tak najczęściej sięgam po czyste glinki ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Z powyższych maseczek używałam tylko tej węglowej z Bieendy i zapamiętałam ją całkiem mile. No może poza tym, że upaprałam całą umywalkę, siebie i pół łazienki podczas jej aplikacji :D Co do zużywania maseczek, doskonale wiem, o czym mówisz. Ja też mam cały koszyczek plastikowy z Biedronki wypełniony saszetkowymi maseczkami. Kiedyś przed użyciem takich odstraszało mnie to zmywanie, bo zawsze się cała przy tym ubrudziłam, jak dziecko. Ale odkąd mam gąbeczkę Konjac, to już nie jest tak brudzące i uciążliwe, więc nie wiem, w czym tkwi szkopuł. Mam nadzieję, że niedługo to się zmieni i zużyję te moje zapasy (zwłaszcza, że teraz panuje u mnie zasada, najpierw zużyć, potem kupić, muszę się więc w końcu konkretnie zabrać za te zapasy:)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak z gąbeczką konjac zmywanie nawet tych uciążliwych maseczek jest takie proste, że nie wiem jak ja to robiłam wcześniej bez niej :D

      Usuń
  3. Ostatnio często stosuję maseczki. Lubię też kosmetyki z węglem aktywnym, także chętnie wypróbuje tę z Bielendy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością nie będziesz zawiedziona, a jeszcze mają świetną cenę! ;-)

      Usuń
  4. Nigdy nie widziałam w Lidlu tych maseczek, a szkoda, za tą cenę warto z czystej ciekawości przetestować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdziłam specjalnie dla Ciebie wczoraj :D Są po 0,99 na regale tam gdzie kremy marki Cien ;-)

      Usuń
  5. Świetny wpis! Ja sama ostatnio doszłam do takiego wniosku że muszę częściej recenzować Maseczki do twarzy bo faktycznie dość często ich używam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie! Zwłaszcza, że tyle ich powstaje teraz, że chyba nikt ni jest w stanie przetestować wszystkich ;D

      Usuń
  6. zawsze jak oglądam siebie w lustrze z czarną maską to chce mi się śmiać :D Zabawnie się w niej wygląda :D
    Sama osobiście szukam teraz maseczek ultranawilżających :D

    dodaję do obserwowanych i zapraszam również do mnie :)
    https://pani-blondynka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pękam ze śmiechu jak mam na sobie zwłaszcza maski w płachcie z nadrukami zwierzątek^^ ;-)

      Usuń
  7. niestety nie znam żadnej z tych wymienionych maseczek, a najbardziej lubię w placie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dopiero niedawno je odkryłam i pewnie o nich też przygotuję kiedyś post ;-)

      Usuń
  8. Używałam tylko tej węglowej z Bielendy i byłam bardzo zadowolona z efektów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też! I ciągle mam dylemat czy próbować wersję do skóry normalnej czy pozostać przy tej sprawdzonej do cery wrażliwej? ;-)

      Usuń
  9. Nie ma jak maseczki, uwielbiam w każdej formie 😁

    OdpowiedzUsuń
  10. Bielenda ma bardzo fajne maseczki. Stosowałam maskę detoksykującą z zieloną glinką i byłam z niej zadowlona. Tych opisanych przez Ciebie nigdy nie miałam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda! Kusi mnie jeszcze wiele nowych maseczek z tej firmy ;-)

      Usuń
  11. Najlepszy moment jak się zdejmuje maseczkę i ma się gładziuchną skórę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O taaak, żeby to mogło tak wiecznie trwać... ;-)

      Usuń
  12. Niezły przegląd maseczek. Ja bardzo lubię tą z aktywnym węglęm. Ma świetny wpływ na moją skórę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Te jelly mask muszę sobie wypróbować, natomiast z węglową Bielendy się nie polubiłam. Jeśli chodzi o maseczki z Avonu, to też je bardzo lubię

    OdpowiedzUsuń
  14. Zaciekawił mnie zapach waniliowej maseczki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pachnie pysznie, trzeba uważać żeby nie zlizywać :D

      Usuń
  15. Maseczek z Avonu jakoś nie lubię, sama nie wiem, ale nie sprawdziła się u mnie jedna i nie zacheciło mnie to do testów kolejnych. Za to kocham wszlkie drogeryjne marki, Bielendę właśnie albo Lirene <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie próbowałam maseczek z Lirene, czas to zmienić ;D

      Usuń
  16. Pierwsze o nich słyszę xd

    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto rozejrzeć się w drogerii, fajny pomysł na szybki relaks w domu ;D

      Usuń
  17. Czarna maska kusi mnie już od dawna , musze wreszcie zobaczyć jak sprawdzi się u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie ;-) Ona występuje chyba w paru wersjach, moja jest do cery wrażliwej.

      Usuń
  18. Muszę wypróbować te żelowe od Bielendy i tę wersję węglowej. Żelowe plastry z Avonu totalnie nie dały u mnie egzaminu, a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to kwestia skóry? Mi akurat lepiej wyciągnęły wągry niż nie jeden plasterek ;D

      Usuń

Witaj, chcesz skomentować? To super! Uwielbiam czytać Wasze komentarze ;-)

Copyright © Nostami blog , Blogger