wtorek, 16 kwietnia 2019

Recenzja: maseczki Bania Agafi - słowiańska pielęgnacja urody

Muszę się Wam do czegoś przyznać - zupełnie nie rozumiem tego szału na koreańską pielęgnację! Owszem, ja także uległam czarowi masek w płachcie, które uwielbiam, czy też różnego rodzaju esencjom. Ciągle jednak coś mi nie pasowało. No bo jak ma się niby nasza typowo słowiańska uroda, w klimacie umiarkowanym przejściowym do zupełnie innej skóry Koreanek, żyjących w strefie klimatu podzwrotnikowego morskiego? Dlatego, gdy swego czasu na drogeryjnej półce zauważyłam kosmetyki, których nazwy pisane cyrylicą nawiązywały do jakoś bardziej swojskich roślin, postanowiłam spróbować nieco innej pielęgnacji. I tak oto natrafiłam na produkty marki Bania Agafi. 
"Bania" to tradycyjna sauna rosyjska, bowiem to właśnie Słowianie i ludy fińskie w swojej tradycji zachowały tradycję oddawania się temu zabiegowi. Podobno kosmetyki serii "Bania Agafi" produkowane są według starych syberyjskich receptur , a ich wspólną cechą jest wykorzystanie w nich naturalnych olejków eterycznych, naparów i ekstraktów. Nazwa sugeruje także, że wszystkie one mogą być używane w saunie, choć oczywiście nie tylko. Kosmetyki nie zawierają SLS, parabenów, olei mineralnych i syntetycznych ekstraktów, a wiele opakowań ma formułę kompaktowych saszetek wielokrotnego użytku dzięki zakrętce. Ceny zaczynają się od kilku złotych, dlatego sądzę że jeśli jeszcze nie próbowaliście żadnego z kosmetyków tej marki, to zdecydowanie warto! Dzisiaj zapraszam Was na przegląd kilku maseczek do twarzy z serii Bania Agafi, a na koniec krótka recenzja inspirującego podręcznika urody.  

Maska do twarzy oczyszczająca Bania Agafi z niebieską glinką, malwą, otrębami owsianymi oraz wodą bławatkową. 
Oczyszczająca maska do twarzy Bania Agafi na bazie błękitnej glinki ma za zadanie oczyścić cerę, zmatowić ją i zmniejszyć widoczność porów. W jej składzie znajduje się wspomniana wyżej glinka zawierająca minerały i makroelementy. Znajdziemy tutaj także ekstrakt z malwy, bogaty w witaminy oraz wodę bławatkową, która ma tonizować i nawilżać skórę. Maska przeznaczona jest do skóry tłustej i mieszanej. Kosmetyk zamknięty jest w opakowaniu przypominającym tubkę-saszetkę z zamknięciem. Opakowanie zawiera 100 ml kosmetyku i mimo, że nie jest ono do końca papierowe, to raczej nie wskazane byłoby zbytnie moczenie go wodą. Maska ma postać białej pasty o specyficznym zapachu, który kojarzy mi się trochę z klejem roślinnym. Nałożona cienką warstwą na skórę twarzy dość szybko wysycha i po około 10 min można zmyć ją wodą. Schodzi dość łatwo, czasami tylko używam do jej zmycia gąbeczki konjac. 
Efektem działania tej maski jest dobrze oczyszczona skóra, która jest bardziej matowa i jakby lekko rozjaśniona. Bardzo lubię stosować ten kosmetyk zwłaszcza w czasie, gdy moja skóra szaleje i bardziej się zanieczyszcza. Są jednak takie dni, gdzie na bardziej suchych partiach skóry, np. na policzkach maska ta podczas aplikacji drażni mnie i wtedy zazwyczaj zmywam ją nieco szybciej. Nigdy jednak nie zdarzyło mi się, aby produkt ten mnie podrażnił, czy uczulił. Maska kosztuje około 5-8 złoty. Aktualnie użyłam ją już 5 razy (i wygląda, że co najmniej 2-3 jeszcze się uda).

Skład przepisany z opakowania (ponieważ jasne litery nijak nie wychodzą mi na zdjęciu): Aqua, Kaolin, Glycerin, Organic Centaurea Cyanus Flower Water, Cetearyl Alkohol, Zinc Oxide, Bentonite and Xanthan Gum, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Organic Malva Sylvestris Flower Extract, Avena Sativa (Oat) Kernel Powder, Sodium Cetearyl Sulfate, Benzyl Alcohol, Parfum 

Maska do twarzy witaminowo-fitoaktywna - multinawilżenie Bania Agafi z poziomką, maliną, dziką różą, rokitnikiem i jagodą kamczacką.
Wzbogacona olejami i sokami jagód z rosyjskiej tajgi, nasyca skórę witaminami i mikroelementami. Głęboko nawilża, wyrównuje koloryt twarzy i aktywuje procesy regeneracji skóry. Maska ma postać... musu owocowego! Lekko różowa konsystencja żelu, pachnąca owocami i do tego jeszcze w tubce-saszetce. Naprawdę powinni pisać na opakowaniu, że to nie jest produkt do jedzenia! (sprawdziłam, nawet jest nieco słodki w smaku!) Kosmetyk nakładamy na skórę twarzy i pozostawiamy na około 10 min. Ja zawsze podczas aplikacji czuję początkowo lekkie rozgrzanie skóry. Maska na skórze ma kolor lekko różowy, przeźroczysty, gdzieniegdzie czasami zdarzają się cząstki ziół, patyczków czy nie wiem czego. Po upływie ustalonego czasu zmywamy maskę wodą, wspomagając się ewentualnie gąbeczką. 
Po zmyciu zawsze mam wrażenie, że moja twarz jest jakby bardziej czerwona, ale na szczęście szybko to mija i koloryt jest ładny, wyrównany. Cera wygląda na odżywioną i wygładzoną, jest przyjemna w dotyku (te mini drobinki przy zmywaniu delikatnie peelingują skórę) i wygląda na świeżą. Mimo, że podczas aplikacji mam wrażenie jakbym nałożyła sobie na twarz galaretkę, albo nawet miód, to po zmyciu efekt jest naprawdę super, a skóra ma ładny blask oraz wygląda na zdrowszą i wypoczętą. 

Skład przepisany z opakowania: Glycerin, VacciniumVitis-Idaea Friut Powder, Rubus Idaeus Seed Powder (Raspberry), Sucrose Palmitate, Sorbitane Caprylate, Organic Rosa Canina Fruit Oil, Hippophae Rhamnoides Fruit Oil, Fragaria Vesca (Strawberry) Fruit Juice, Rubus Idaeus (Raspberry) Fruit Juice, Lonicerra Caerulea Fruit Juice, Parfum, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Citric Acid.

Ekspresowa maska do twarzy odświeżająca Bania Agafi z ekstraktem wiązówki, irysu syberyjskiego, przywrotnika i mięty. 
Lekka żelowa konsystencja tej maseczki to prawdziwe orzeźwienie dla skóry! Zwłaszcza jeśli dodać do tego jej miętowy zapach, który kojarzy mi się z gumą do żucia. Kosmetyk zawiera ekstrakty wiązówki, irysu syberyjskiego, przywrotnika i mięty, które mają za zadanie głęboko nawilżyć i stonizować skórę, a także ją odświeżyć. Maska jest koloru zielonkawego i ma konsystencję żelową, a po nałożeniu na skórę staje się nieomal przeźroczysta. 
Kosmetyk aplikujemy na wilgotną skórę na około 10 minut. Podczas aplikacji, dzięki intensywnemu zapachowi mięty, natychmiast czujemy wyraźną ulgę i chłodzenie skóry. Ten zapach jest jednak taki jakby słodki i mi kojarzy się właśnie z gumą do żucia. Po zmyciu maseczki moja skóra wyglądała na zacznie lepiej nawilżoną i nawodnioną. Dzięki temu stała się jędrniejsza i bardziej wygładzona. Koloryt skóry po maseczce był wyrównany, skóra była lekko rozjaśniona i uspokojona. Wszelkie oznaki zmęczenia prawie zniknęły, a ja czułam się odświeżona i zregenerowana. Coś czuję, że ta maska będzie moim faworytem na upalne dni! A gdyby tak jeszcze włożyć ją przed aplikacją na chwilę do lodówki?... ;-) 
Skład tym razem na zdjęciu opakowania:
Ciężko byłoby mi wytypować faworyta z dzisiejszego zestawienia maseczek Bania Agafi, ponieważ każda z nich jest zupełnie inna i ma też inne zastosowanie. Oczyszczająca zawiera glinkę, dzięki czemu przyjemnie rozprowadza się na skórze i dobrze ją oczyszcza. Z kolei witaminowa ma przepiękny zapach, dzięki któremu wybaczam jej nawet to lekkie rozgrzewanie skóry (nie przepadam za tym uczuciem). Miętowe orzeźwienie jest tak odżywcze i nawilżające, że wprost nie mogę doczekać się lata, aby używać jej nawet codziennie. Dlatego wszystkie trzy zasługują na miano moich ulubieńców! W ofercie marki jest jednak tak duży wybór maseczek, że coś czuję, że jeśli będę chciała przetestować choć cząstkę z nich, to może mi to jeszcze zająć całkiem sporo czasu ;-) Używałyście masek tej marki? Może macie coś jeszcze godnego polecenia? Chętnie poczytam o Waszych sugestiach! 
Do Słowiańskich sposobów dbania o urodę zachęciła mnie m.in. lektura książki "Sekrety urody babuszki" autorstwa Raisy Ruder i Susan Campos. Jak słusznie zauważyła jedna z moich koleżanek - bardzo mało słowiańsko brzmią nazwiska autorek tego elementarza! Jednak jedna z autorek zapewnia, że pochodzi z Ukrainy, a obecnie jest kosmetologiem w Los Angeles. Elementarz zawiera porady i przepisy na stworzenie specyfików kosmetycznych - remedium na różnego rodzaju potrzeby skóry, czy włosów. Kosmetyki te tworzymy własnoręcznie z produktów w większości dostępnych u nas w domu i znanych w naszej szerokości geograficznej. Receptury są w większości bardzo proste w przygotowaniu i wcale nie czasochłonne. 
Przyznaję, że po lekturze mam ochotę na spróbowanie wszystkiego! Zdaję sobie jednak sprawę, że takie naturalne mieszanki mogą podrażnić skórę, dlatego zawsze należy pamiętać o ostrożności i uważnie obserwować swoje ciało. Książka została wydana przez wydawnictwo Znak, a jej cena okładkowa wynosi 36,90 zł. Jest także dostępna w formie e-booka na woblink.com. Myślę, że dla każdej urodomaniaczki może to być wspaniała i inspirująca lektura. A co Wy sądzicie na temat Słowiańskiej pielęgnacji urody?
Zdjęcia pochodzą z książki "Sekrety urody babuszki" R. Ruder i S. Campos 


26 komentarzy:

  1. Miałam wersję niebieską, tę pierwszą, ale u mnie się nie sprawdziła. Nie oczyszczała za bardzo, za to ściągała i przesuszała :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaką masz cerę? Może one rzeczywiście lepiej się sprawdza na bardziej tłustej? Zresztą wiadomo, że każdemu co innego odpowiada ;-)

      Usuń
  2. Zdecydowanie wolę produkty dające efekt chłodzenia niż rozgrzania skóry :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zdecydowanie też! Zawsze się boję, że będę zaraz buraczkiem! Wyjątek stanowią zimne, paskudne i deszczowe wieczory jesienią ;D

      Usuń
  3. Ja bardzo lubię te maski, miałam już prawie wszystkie rodzaje (niektóre kilka razy), do wypróbowania pozostała mi tylko fioletowa. Tobie z tego grona widzę, że pozostały 3 :D Z Twojej gromadki niebieska maska oczyszczająca jest moją ulubioną - ba! nawet mogę ją zaliczyć do ulubionych masek oczyszczających! :) Co do miętowej to używałam jej właśnie latem o była wtedy genialna! A witaminowa.. cóż dla mnie jest najgorsza z wszystkich jakie miałam - zbyt oblepiająca dla mnie.. Bardzo polecam Ci też wersję z mlekiem łosia - to moja 2 ulubiona wersja tej marki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nawet miałam łosia kupionego, ale podarowałam mojej mamie i nawet nie sprawdziłam jak działa ;-) Dziękuję, to już wiem za czym rozejrzeć się kolejnym razem ;-)

      Usuń
  4. Ja miałam maseczkę dziegciową tej marki i była genialna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie, dopisuję na listę do wypróbowania ;-)

      Usuń
  5. Na razie od babuszki Agafii wypróbowałam jedynie peeling brzozowy do ciała, ale na maseczki do twarzy też mam chęć, choć najpierw postanowiłam pozbyć się nieco zapasów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ostro zużywam zapasy maseczkowe ostatnio ;-) Akurat na wiosnę to dobrze robi też skórze ;-)

      Usuń
  6. Lubię maski Babuszki Agafii. Są tanie i bardzo przyjemne w działaniu.

    OdpowiedzUsuń
  7. W sumie przyznam szczerze że o ile na koreańskiej pielęgnacji znam się dość dobrze , to o słowiańskiej nie mam kompletnego pojęcia mimo że jeśli chodzi o pochodzenie to bliżej mi zdecydowanie do tej drugiej :D Jakoś zawsze pociągało mnie to co egzotyczne i dalekie, więc koreańska czy japońska pielęgnacja świetnie wpisują się w te ramy :)
    O maskach Bania Agafii słyszałam, ale nie miałam jeszcze okazji wypróbować na sobie. Są dość tanie, więc zapewne kiedyś się skuszę!

    Sakurakotoo ❀ ❀ ❀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie myślę, że cena jest tak atrakcyjna, że można spróbować jak się sprawdzi na twojej skórze ;-)

      Usuń
  8. Lubię produkty Bania Agafii. Tę niebieską maseczkę z glinką miałam i bardzo chwaliłam. :) Bardzo sobie jeszcze chwalę z tej serii maskę dziegciową. Polecam do wypróbowania. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli muszę wypróbować łosia i dziegciową ;-))

      Usuń
  9. Ja uwielbiam Banię Agafii głównie za ich dobrą jakość w niskiej cenie, łatwą dostępność oraz maskę drożdżową do włosów, która jest moim hitem :) Poza nią miałam też kilka innych produktów, jednym z nich jest właśnie ta maska do twarzy z niebieską glinką, po użyciu której mam miłe wspomnienia. Co do książki, nie miałam okazji jej czytać, choć jestem zainteresowana. Mnie koreańska pielęgnacja swego czasu bardzo interesowała, teraz raczej w swojej codziennej rutynie miksuję wszystkie nurty po trochu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O własnie pamiętam, wiele razy czytałam u Ciebie o tej masce drożdżowej do włosów, a sama jeszcze jej nie próbowałam ;-) Najważniejsze, to znaleźć pielęgnację odpowiednią dla nas samych, zarówno odpowiadającą na potrzeby naszej skóry, jak i możliwości czasowo-finansowe ;D

      Usuń
  10. Uwielbiam te maseczki zwłaszcza fitoaktywną i oczyszczającą :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Miałam tą pierwszą oczyszczającą z niebieską glinką i jak dla mnie jedna z lepszych maseczek oczyszczających do twarzy :) Pozostałych dwóch nie znam, ale kusi mnie miętowa <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jakby gumę miętową dawać na skórę - na lato będzie mega!!

      Usuń
  12. Nie używałam żadnej z nich, ale składy brzmią kusząco! Muszę spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cena nie jest wysoka, więc zachęca do wypróbowania ;-)

      Usuń
  13. Miałam niebieską maskę i lubiłam, chociaż nie powiem - wolę sobie sama glinkę przygotować :)
    Mam tę książkę i jest super! W ogóle lubię tego typu książki i zawsze testuję z nich przepisy na kosmetyki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czasami robię glinki samodzielnie, a czasami z tuby. Teraz jest taka różnorodność, że można przebierać i wybierać ;-))

      Usuń

Witaj, chcesz skomentować? To super! Uwielbiam czytać Wasze komentarze ;-)

Copyright © Nostami blog , Blogger