Musicie wybaczyć mi moją nieobecność. Powrót do obowiązków zawodowych totalnie wybił mnie z rytmu blogowania i pisania. Zresztą nie tylko praca stała się przyczyną mojej dłużej nieobecności, ale o tym poniżej. Dzisiaj zapraszam Was na skromne sierpniowe denko, czyli post dotyczący zużyć kosmetycznych minionego miesiąca.
Poza obowiązkami związanymi z pracą trochę mnie ostatnio przeciążyły treningi. Od maja dość dużo podróżowałam i w związku z tym nie zdążyłam zrealizować drugiego etapu FitMisji w fitness klubie, do którego należę. Przypomnę niezorientowanym - jest to taki program motywacyjny, w którym za każdy odbyty trening otrzymuje się pieczątkę do specjalnej książeczki. Całość jest podzielona na etapy i każdy z nich ma określony czas trwania, a za jego ukończenie otrzymuje się nagrodę - trening personalny, ręcznik, kubek termiczny itp. Ja z powodu wielu wyjazdów nie wyrobiłam się z czasem trwania II etapu i... musiałam rozpocząć od nowa!
Aktualnie jestem już w drugiej połowie etapu I (za mną 14 treningów), ale przyznaję, że mocno mnie to zdołowało. O wiele trudniej jest utrzymać motywację, gdy trzeba zaczynać całkowicie od nowa i dlatego chciałam ten etap jak najszybciej zakończyć. Dlatego też nieomal codziennie biegam na siłownię, a co za tym idzie po powrocie padam na nos. Tyle tytułem wstępu, zapraszam na właściwą część posta.
Jak na moje możliwości zużycia z sierpnia są bardzo słabe, jednak patrząc na to ile czasu byłam w domu, to i tak jestem bardzo zadowolona ;-)
- mydło do rąk Senses Citrus Burst, Avon - przyzwoicie się pieniło, miało odświeżający, cytrusowy zapach, który umilał mi jego stosowanie. Ten kosmetyk był bardzo wydajny i wystarczył mi na naprawdę bardzo długo.
- szampon i odzywka 2w1 Tropical Summer, Cien - mój zeszłoroczny zakup z Lidla, którego nie zdążyłam zużyć i który czekał na swoją kolej do tegorocznych wakacji. Szampon miał kremową, białą konsystencję i delikatny kwiatowy zapach. Dobrze się pienił, co bardzo lubię w szamponach. Miał delikatne działanie, co bardzo polubiła skóra na mojej głowie, jednak po umyciu nim włosów i tak nakładałam dodatkowo odżywkę. Nie wiem czy to kwestia przyzwyczajenia, ale po prostu lubię mieć mocno nawilżone włosy, a tutaj efekt był jak dla mnie nieco za słaby. To była limitka, więc nie wiem czy będzie jeszcze w sprzedaży, ale być może do niego wrócę w kolejnym sezonie.
- tonik z kwasem hialuronowym Jagody Acai, Ziaja - toniki z tej firmy zawsze lądują u mnie na liście ulubieńców głównie za sprawą świetnego działania odświeżającego i sprayu, który robi nam delikatną mgiełkę z produktu. Przy tegorocznych upałach psikałam się tym tonikiem bardzo często, a i tak wcale tak szybko się nie skończył! Więcej na jego temat znajdziecie w poście o tonizowaniu skóry. Czy wrócę do tego produktu? Nie mówię, że nie, choć aktualnie zachwycam się tonikiem z linii GdanSkin z tej samej firmy.
- dezodorant Adipower, Adidas - otrzymałam go w styczniu (!) do testowania i dopiero teraz mi się skończył. Ostro używałam go na początku, później na zmianę z antyperspirantem w kremie. Działanie Adidasa zachwyciło mnie ogromnie, tutaj znajdziecie jego pełną recenzję. A ja już kupiłam kolejne opakowanie <3
- żel pod prysznic Viva Cuba, Balea - firmę Balea uwielbiam, za zapachy ich kosmetyków i prześliczne opakowania. Ten żel miał pachnieć limonką oraz hibiskusem i nie wiem czemu ale spodziewałam się mocnego, owocowego zapachu. A tu niespodzianka totalna! Za pierwszym razem gdy użyłam miałam natychmiastowe skojarzenie z kubańskim cygarem. Przy kolejnym prysznicu jednak moje wrażenia zapachowe wyklarowały się i obecnie uważam, że zapach jest podobny do.. kadzideł z kościoła Naprawdę! Owszem czuć w tle delikatne nuty limonki, ale hibiskus jest tak intensywny, że przyćmiewa wszystko. I muszę Wam powiedzieć, że jestem totalnie zakochana w tym szalonym zapachu! Poza tym żel miał barwę TURKUSOWĄ! Poza wspaniałym zapachem żel przyzwoicie się pienił, dobrze oczyszczał skórę i jej nie wysuszał. Po raz kolejny Balea mnie zachwyciła!
- żel chłodzący do ciała po opalaniu, Kafe Krasoty - dostałam go w prezencie i bardzo cieszę się, że mogłam poznać zarówno ten produkt, jak i nieznaną mi wcześniej firmę. Żel ten posiada 99% składników roślinnych w składzie oraz nie zawiera SLSów, parabenów i silikonów. Za to zawiera olejek sezamowy o właściwościach antybakteryjnych, ekstrakt z mięty pieprzowej, ekstrakt z zielonej herbaty, wit. E oraz d-pantenol. Przyznaję, że nie spodziewałabym się tak bogatego składu po tej niepozornej tubce w turkusowym kolorze. Kosmetyk ma dość zbitą, żelową konsystencję i jest bezbarwny. W zapachu czuć nuty mięty i mentolu, które mają działanie chłodzące. Dzięki żelowej konsystencji bardzo szybko się wchłaniał, dając uczucie schłodzenia i ukojenia podrażnionej słońcem skóry. Był więc niezastąpiony w czasie tegorocznych, upalnych wakacji! Używałam go też czasami na spuchnięte z gorąca stopy i łydki - świetnie radził sobie z ich odświeżeniem i przyjemnie chłodził. Bardzo się polubiliśmy i chętnie do niego wróce w przyszłości!
PRÓBKI, MASECZKI
Jako, że wiele w sierpniu podróżowałam udało mi się zużyć nieco zapasów próbeczek, choć nie jest to jakas imponująca ilośc, bo skupiłam się jednak na kosmetykach w mniejszych opakowaniach, ale jednak nie jednorazowych. Z widocznych tutaj opakowań wymienie tylko niektóre, szczególne.
- mokre chusteczki Beauty and Care - dostałam w prezencie od Talarkowej i świetnie sprawdziły się one podczas wyjazdu nad jezioro. Miały malutkie, zabawne opakowanie, a przy tym do końca pozostały wilgotne.
- żel pod prysznic o zapachu truskawkowym Le Petit Marseiliais - przepięknie pachnie, a skóra jest po nim dobrze oczyszczona. Używam go aktualnie w butli i cieszę się, że mam w zapasie jeszcze kilka saszetek, bo wspaniale umilają chwile pod prysznicem ;-)
- odżywcze mleczko do ciała Nivea - pięknie pachniało i dość dobrze nawilżało skórę, jednak ilość w próbce nie wystarczyła mi nawet na obie nogi.
- krem do twarzy Hyalurogel MIXA - jest świetny, co pisałam już kiedyś przy okazji jego testowania. Myślę, że kupię sobie w końcu pełne opakowanie.
- kremy Bielendy - nawilżający różany oraz matujący z zieloną herbatą - miały bardzo lekką konsystencję i dobrze się sprawdziły, gdy moja skóra zaczęła się przetłuszczać. Jednak po jednorazowej próbeczce niewiele więcej mogę powiedzieć i musiałabym je trochę dłużej po testować.
- maska w płachcie ISANA - nie miałam wcześniej pojęcia, że ta marka produkuje też maski w płachcie (dziękuję U! <3). Kupiłam, użyłam i mam mieszane uczucia. Niby wszystko okej, nic złego się nie działo, ale też szału nie było i zdecydowanie znam lepsze maski. Jednak ponieważ przyznaję, że moja skóra w lecie miała bardzo wysokie wymagania dam chyba tej masce jeszcze jedną szansę jesienią i zobaczymy co z tego wyniknie.
Jeśli zaś chodzi o saszetki z perełkami do kąpieli ISANA to posłużyły mi one do przygotowania prezentu dla mamy. W tej słodkiej babeczce umieściłam dwa opakowania perełek, w które wetknęłam kartę upominkową do Rossmana - potwierdzam, że została dobrze spożytkowana ;-) Perełki mają prześliczny, owocowy zapach i bardzo żałuję, że nie mam w domu wanny, bo sama bardzo chętnie bym je poużywała.
Jak widzicie moje sierpniowe denko nie było zbyt obfite. Znalazło się tutaj sporo świetnych kosmetyków oraz ulubieńców. Miejmy nadzieję, że wrzesień pod tym względem będzie lepszy. Zwłaszcza, że po zrobieniu porządku w swoich kosmetycznych zapasach złapałam się nieco za głowę. Przeglądacie czasami swoje zapasy? Też jesteście zaskoczone, co tam można jeszcze znaleźć? Dajcie znać w komentarzach! Oczywiście jeśli chcecie się podzielić opinią o kosmetykach z mojego denka, to także serdecznie Was zapraszam.
Ten lodzik z kartą podarunkową robi wrażenie!:))
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post, a w nim relacja z Verva Street Racing czyli niesamowitej imprezy motoryzacyjnej!♥ Pozdrawiam
Mój blog-KLIK
O proszę, nigdy nie byłam na imprezie motoryzacyjnej :D
UsuńCzęsto przeglądam zapasy, bo nie znoszę jeśli cos miałoby mi się zmarnować.
OdpowiedzUsuńJa tak średnio co 3 miesiące i mówię wtedy, że "idę pobawić się moimi kosmetykami" :D
UsuńJa ostatnio przekładałam swoje zapasy z jednego miejsca na drugie, miałam więc okazję, by zobaczyć jak wyglądają. I powiem Ci, że nie jest tragicznie, choć mogłoby być lepiej :D Cieszę się na ten nowy wpis! Mam nadzieję, że powoli wdrożysz się w życie szkolne i że łatwiej Ci będzie łączyć pracę z blogiem oraz siłownią. Szkoda, że zrzucają od razu na pierwszy etap, jakby nie mogli do początku tego, na którym byłaś :( Ale wierzę w Ciebie i w to, że ze wszystkim sobie poradzisz :)
OdpowiedzUsuńCo do denka - ważne, że jesteś z niego zadowolona :) Chyba coś w tym sierpniu było, bo ja też miałam małe zużycia jak na moje możliwości, ale to pewnie odbije się we wrześniu :P Z Twojego denka znam deo z Adidas, sama brałam udział w tej kampanii i go lubiłam. Poza tym nic więcej nie miałam, ale wierzę, że tonik Ziaja był piekielnie wydajny. Sama miałam toniki z ich firmy tylko w innej gamie zapachowej i tak długo zużywałam, że już zdążył mi się znudzić :P
A prezent dla mamy czadowy, ale to już Ci pisałam <3 :*
Tak sobie myślę, że ważne żeby zużywać a to że czasami jest więcej pustych opakowań, a czasami mniej to kwestia wydajności kosmetyków. Poza tym ciężko było w te upały robić cokolwiek poza piciem wody i chłodzeniem się ;-)
UsuńToniki Ziaji są rzeczywiście bardzo wydajne, co nie zniechęciło mnie przed zakupem kolejnego... :D
Po żelu Viva Cuba spodziewałabym się tej limonki, ale na pewno nie kadzidła :D
OdpowiedzUsuńDokładnie! Dlatego zaskoczenie było ogromne! ;-)
UsuńToników Ziai jeszcze nie miałam, ale skoro polecasz to może dam im szansę :)
OdpowiedzUsuńSą niedrogie, fajnie odświeżają skórę i są potwornie wydajne! ;-)
UsuńNic z tych produktów nie miałam :(
OdpowiedzUsuńTyle jeszcze do testowania... ;-)))))))))
Usuń