niedziela, 29 grudnia 2019

Recenzja: maseczki w saszetkach Bielenda - aż sześć różnych masek!

Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, że moją największą miłością w pielęgnacji są wszelkiego rodzaju maseczki. Chwile spędzone z papką lub żelem na twarzy to dla mnie nie tylko rytuały pielęgnacyjny, ale też relaks i czas dla siebie. Dzisiaj chciałam przedstawić Wam kilka maseczek marki Bielenda, których używałam w ostatnim czasie. 
Wszystkie przedstawione przez mnie dzisiaj maseczki są dość tanie i można je kupić w drogeriach. Wszystkie też znajdują się w saszetkach przeznaczonych na jedno - dwa użycia. Z jednej strony taka jednorazowa formuła jest fajna, gdy chcemy wypróbować kosmetyk, czy też zabrać go ze sobą w podróż. Jednak na co dzień grzebanie w małych saszetkach kosmetyków jest dla mnie zdecydowanie irytujące i wolę te w tubce. Moje zapasy są jednak znaczne, dlatego pewnie długo jeszcze będę skazana na produkty w takiej formie opakowania :)  
Oczyszczająca maseczka wygładzająca efekt detoksykujący Professional Formula, Bielenda
Maseczka znajdowała się w dwóch saszetkach po 5 g produktu, który z powodzeniem wystarczył mi na dwukrotną aplikację. Zgodnie z informacją producenta kosmetyk dedykowany jest do cery mieszanej, tłustej, trądzikowej i wrażliwej. W składzie maseczki znajdziemy glinkę zieloną, glinkę Ghassoul, cynk oraz witaminę B3. Maseczka ma ładny, przyjemny zapach eukaliptusu, niestety jest on dość intensywny i może trochę podrażniać. Kosmetyk ma miękką konsystencję i dobrze się rozprowadza. Maseczka ma lekko zielony kolor. 
Tuż po nałożeniu w niektórych miejscach czułam lekkie szczypanie, ale dało się je znieść i z czasem podrażnienie zmniejszało się. Głównie występowało to na obszarach, gdzie miałam ropne wykwity i ranki po krostach. Maseczkę po 10 minutach bez problemu zmyłam wodą. Skóra była dobrze oczyszczona, gładsza w dotyku, ale musiałam ją dobrze nakremować, bo miałam poczucie, że jest trochę zbyt mocno zmatowiona. 
Skład: Aqua, Kaolin (White Clay), Glycerin, Talc, Titanium Dioxide, Magnesium Aluminum Silicate, Illite (Green Clay), Moroccan Lava Clay, Niacinamide, Zinc PCA, Sodium Lactate, Polyacrylamide /C13-14 Isoparaffin/Laureth-7, Polysorbate 20, Cellulose Gum, Glyceryl Polyacrylate, LacticAcid, DMDM-Hydantion, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Parfum, Hexyl Cinnamal, CI 77288 (Dichromium Trioxide).
Maseczka peel-off Zielona Herbata, Bielenda
Maseczka ma za zadanie oczyścić pory, a także zmatowić skórę i ją odświeżyć. Jest przeznaczona do cery mieszanej, a swoim składzie ma m.in. olejek z drzewa herbacianego, który jest znany z właściwości antybakteryjnych. Tuż po otwarciu saszetki z maseczką czuć ostry, alkoholowy zapach. Sama maseczka ma dość rzadką konsystencję jak na pell offy. Trudno przez to ją nałożyć, zresztą z saszetki to zawsze ciężko nałożyć tego typu produkt... Maseczkę nakładałam taką średnio grubą warstwą, taką jak zazwyczaj i wystarczyło mi w sumie tylko na strefę T. Myślałam o tym, żeby otworzyć drugą saszetkę, jednak z uwagi na ten ostry, drażniący zapach zdecydowałam się pozostać tylko przy tej ilości kosmetyku, jaką już nałożyłam. Nie miałam problemów ze zdejmowaniem maseczki, jednak trzymałam ją na skórze zdecydowanie więcej czasu niż zalecane 15 minut. Skóra była delikatnie oczyszczona, choć nie wiem czy nie był to trochę efekt placebo ;-)
Skład: Aqua, Polyvinyl Alcohol, Alcohol, Glycerin, Polysorbate 20, PEG 40 Hydrogenated Castor Oil, Camellia Sinensis Leaf Extract, Phenoxyethanol, Niacinamide, Sodium Hyaluronate, Tocopheryl Acetate, Allantoin, Meleleuca Alternifolia Leaf Oil, Ethylhexylglycerin, Xanthan Gum, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Parfum, Cl 19140, Cl 42090, Sodium Chloride.
Kojąco - nawilżający zabieg: peeling + glinka biała, Bielenda
To zestaw dwóch produktów przeznaczonych do pielęgnacji skóry suchej, wrażliwej i naczynkowej. Dwie saszetki po około 5 g produktu zawierają peeling enzymatyczny oraz maseczkę. Peeling ma żelową konsystencję i nieomal przeźroczystą formułę oraz delikatny zapach. W saszetce znajduje się odpowiednia ilość produktu na jednorazowe zastosowanie. Nałożyłam go na skórę na około 5 min i po tym czasie zmyłam bez problemu wodą. Skóra po zmyciu peelingu była ładnie oczyszczona. Nic mnie nie podrażniło, ani nie spowodowało dyskomfortu.
W dalszej kolejności użyłam maseczki z drugiej części saszetki. Maska miała kremową konsystencję i była bardzo wygodna w nakładaniu. Było jej odpowiednia ilość w opakowaniu, nawet dla osób, które lubią grubą warstwę (jak ja ;) ). Podczas aplikacji miałam uczucie jakbym nałożyła na skórę odżywczy krem. Maska nie zasycha, nie mamy więcej uczucia suchej glinki na skórze i nie trzeba jej spryskiwać. Po upływie 10 minut maseczkę zmyłam ze skóry za pomocą myjki do twarzy. Zaskoczyło mnie, że skóra po tym kosmetyku była chłodna w dotyku, uspokojona i o jaśniejszym kolorycie. 
Skład: peeling - Aqua, Glycerin, Urea,  Carica Papaya (Papaya) Friut Extract, Bacillus Ferment, Panthenol, Sodium Lactate, Propylene Glycol, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Polysorbate -20, Maltodextrin, Mica, CI 77891 (Titanium Dioxide), Disodium EDTA, Triethanolamine, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, DMDM Hydantoin, Parfum. maska - Aqua, Kaolin, Talc, Zinc Oxide, Glycerin, Orbignya Oleifera Seed Oil, Cetearyl Alcohol, Panthenol, Allantoin, Glyceryl Stearate, Magnesium Aluminium Silicate, Hydroxyethylcellulose, Ceteareth-18, Lactic Acid, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, DMDM Hydantoin, Parfum.  
VEGE DETOKS nawilżająca maseczka brokuł i dynia, Bielenda
Zgodnie z informacją z opakowania maseczka ta zawiera ekstrakty z warzyw - brokułu oraz dyni, a także prebiotyki. Składniki te mają za zadanie poprawić nawilżenie skóry, jej elastyczność i jędrność, a także ją zregenerować. Maseczka ma kremową, przyjemną w nakładaniu konsystencję o lekko żółtym zabarwieniu. 
Podczas nakładania kremowa konsystencja otula skórę. Było to tak przyjemne uczucie, że nałożyłam grubą warstwę maski i wystarczyłam mi tylko na jedno użycie (a na opakowaniu pisze, że jest na dwa). Podczas aplikacji na skórze czułam delikatne chłodzenie. Maseczka wbrew moim obawom nie pachniała jak warzywa i miała bardzo miły dla nosa, kwiatowy zapach. Po zmyciu skóra była nawilżona i zmatowiona, jednak dość szybko odczułam potrzebę nałożenia kremu.
Skład: Aqua, Glycerin, Trehalose, Vegetable Oil, Tripelargonin, Salvia Hispanica Seed Oil, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Brasicca Olerecea Italica (Broccol) Extract, Cucurbita Pepo (Pumpkin)Seed Extract, Beta-Glucan, Gluconolactone, Hyaluronic Acid, Hydrolyzed Glycosaminoglycans, Tocopherol, Beta-Carotene, Squalene, Ascorbyl Palmitate, Beta - Sitosterol, Glycine Soja (Soybean) Oil, Xanthan Gum, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Disodium EDTA, Calcium Gluconate, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Sodium Dehydroacetate, Parfum, Butylphenyl Methylpropional, Hexyl Cinnamal, Limonene. 
Black Sugar DETOX 2 w 1 maska + peeling detoksykująco - oczyszczająca, Bielenda 
Maseczka przeznaczona jest do cery mieszanej i tłustej, ma za zadanie oczyścić i wygładzić skórę, a także odblokować pory. Zgodnie z informacją producenta zawiera cukier trzcinowy oraz aktywny węgiel. We wnętrzu saszetki znajduje się 8 gram żelowego kosmetyku o lekko miodowej, przeźroczystej konsystencji z widocznymi drobinami. Zapach jest słodki, miodowy. Jeśli ktoś lubi takie zapachy (jak ja! <3) to będzie zachwycony! 
Maskę nałożyłam na oczyszczoną skórę na około 15 minut. Na opakowaniu była informacja, że zawartość saszetki wystarcza na dwa użycia. Szczerze mówiąc ja przy tym jednym miała poczucie, że mogło by być nieco więcej kosmetyku. Ale to pewnie kwestia tego ile kto nakłada maseczki na skórę :D Po nałożeniu maseczki czułam lekkie chłodzenie skóry. Pod koniec zaleconego czasu wykonałam masaż skóry. Dzięki obecności drobin z cukru trzcinowego miałam więc od razu dodatkowy peeling. Skóra po użyciu maseczki była ładnie oczyszczona, a także miękke i nawilżona. Podobało mi się, że jest ładniejsza, wygładzona, a także zmatowiona. Chętnie stosowałabym częściej ten kosmetyk, gdyby tylko występował w innym opakowaniu, bo nakładanie z saszetki nie należy do najbardziej komfortowych. 
Skład: Aqua, Glycerin, Niacinamide, Cocos Nucifera (Coconut) Shell Powder, Pathenol, Sucrose, Potassium Azeloyl Diglycinate, Allantoin, Charcoal Powder, Caramel, Callulose Acetate, Triethanolamine, Carbomer, Deceth-7, PEG-40 Hydrogenated Castrol Oil, PPG-26-Buteth-26, Disodium EDTA, Phenoxyethalon, Ethylhexylglycerin, Sodium Dehydroacetate, Parfum, Butylphenyl Methylpropional, Hexyl Cinnamal. 
Manuka Honey Nutri Elixir maseczka odżywczo-nawilżająca, Bielenda
Kremowa maseczka o pięknym miodowym zapachu ma za zadanie odżywić i zregenerować skórę i zmiękczyć naskórek. Saszetka z 8 g kosmetyku ma wystarczyć na dwa użycia, ja jednak zużyłam ją "na raz" nakładając dość grubą warstwę na skórę twarzy i szyi. Producent informuje, że w składzie maseczki znajduje się m.in. miód Manuka i mleczko pszczele. Oba składniki mają wpływać na odżywienie skóry, poprawienie jej kolorytu, łagodzenie podrażnień i ukojenie. 
Maseczkę nakładamy na skórę i pozostawiamy do całkowitego wchłonięcia, a ewentualne pozostałości możemy usunąć wacikiem. Nakładanie jest bardzo komfortowe, maseczka jest kremowa i lekko daje się aplikować palcami na skórę. Ponieważ miałam o wiele grubszą warstwę z góry zakładałam, że po jakimś czasie będę zmywała resztki kosmetyku. Po upływie 20 min rzeczywiście sporo maseczki zostało wchłonięte przez skórę, a to co pozostało z łatwością zmyłam myjką i wodą. Skóra po maseczce była bardzo dobrze nawilżona i miękka w dotyku. Miejsca, które miałam podrażnione (np. okolice skrzydełek nosa od kataru) były bardziej ukojone i uspokojone. Maseczka okazała się być bardzo przyjemnym kosmetykiem, a przy mojej mieszanej skórze jej działanie regenerujące było wystarczające. 
Skład: Aqua, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Glycerin, Persea Gretissima (Avocado) Oil, Ethylhexyl Stearate, Cetearyl Alcohol, Orbignya Oleifera Seed Oil, Glyceryl Stearate, Potassium Cetyl Phosphate, Isononyl Isononanoate, Sodium Lactate, Honey, Royal Jelly, Trehalose, Sodium Palmitate, Glycina Soja (Soybean) Oil, Lactic Acid, Magnesium Aluminum Silicate, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Benzyl Alcohol, Parfum, Limonene, Butylphenyl Methylpropional, Benzyl Salicylate, Linalool, Coumarin, CI 19140, CI 14700.

Pokazałam Wam dzisiaj sześć maseczek w saszetkach marki Bielenda. Ten producent wymyśla co i rusz nowe serie kosmetyczne i naprawdę ciężko za tym wszystkim nadążyć. Mam jednak nadzieję, że zanim opublikuję tego posta to wszystkie pokazane produkty będą jeszcze w sprzedaży, gdyby kogoś z Was któraś szczególnie zainteresowała :> Najmilej z przedstawionych dziś kosmetyków wspominam maseczkę Black Sugar DETOX 2 w 1, najbardziej zaskoczyła mnie Vege Detox nawilżająca. Najmniej spodobała mi się Zielona Herbata Peel Off pomimo, że generalnie nie jestem przeciwniczką tego typu masek. Pozostałe maseczki były fajne i cieszę się, że miałam okazję je wypróbować. Znacie maseczki Bielenda? Dajcie znać w komentarzach czy spodobało się Wam ich działanie.  

26 komentarzy:

  1. Byłam ciekawa ile maseczek z tego zestawienia i jednak większość miałam - 4/6 :D Ogólnie też jestem fanką masek w tubach, czy ogólnie większych opakowaniach, ale często zwłaszcza w wypadku Bielendy próbuję jakichś nowości. Więc tak.. Maskę 1 oczyszczającą miałam daaaawno (wydaje mi się, że kupiłam ją w cnd więc ciężko je już dostać), ale pamiętam, że byłam z niej zadowolona! Lubię jak maska dobrze oczyszcza, a ta właśnie tak robiła :) Masek peel off też za bardzo nie lubię, więc i ta z zieloną herbatą i mnie nie zachwyciła. Natomiast u mnie ta z serii black sugar zupełnie nie zachwyciła. Co więcej, powiedziałabym, że to jedna z najsłabszych masek w saszetkach z bielendy jakie miałam :D Nie widziałam żadnych efektów po niej. Za to ta miodowa była dużo lepsza - cera rzeczywiście była odżywiona i nawilżona :) Chętnie wypróbuję tą nawilżającą, bo tą białą chyba ciężej dostać już. Nie widziałam jej w większych drogeriach typu hebe, mam wrażenie, że bielenda zmieniając asortyment wycofuje stare serie niestety :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że starsze serie znikają z drogerii i są zastępowane nowymi... Zabieg peeling + glinka widziałam w ofercie niektórych sklepów internetowych, przy okazji zakupów warto sprawdzić. A jeśli chodzi o dostępność w sklepach to różnie z tym bywa. Jednak zaskoczyło mnie ostatnio, że sklepy typu Carrefour, czy Auchan mają często całkiem fajny wybór kosmetyków też! ;-)

      Usuń
    2. No tak na necie z pewnością łatwiej je dostać, mi w komentarzu chodziło o dostępność stacjonarną, bo jednak tak głównie kupuję kosmetyki :)

      Usuń
    3. Rozumiem, to rzeczywiście może być różnie. Choć czasami w jakiś małych drogeriach bywają kosmetyki, których nie ma w "ogólnodostępnych", więc warto zaglądać też tam ;-)

      Usuń
  2. Oj maseczkowanie też lubię, tyle że mam fazy-jak zacznę to robę jedną za drugą codziennie,a potem przerwa na kilka miesięcy :D Z Twoich nie jestem pewna czy którąś miałam...z widzenia je kojarzę :) Mam ochotę na Black Detox i tę z peelingiem i białą glinką,będę na nie polować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki, żeby się udało, bo różnie to bywa z tym polowaniem ;-) Ja staram się maseczkować kilka razy w tygodniu, bo bardzo to lubię ;3

      Usuń
  3. a myślałam że to ja mam odlot na punkcie maseczek... przy Twoim zbiorze czuje się mała... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zdjęcie zbiorów 2019, trochę się tam zmienia ciągle hihihi ;-)

      Usuń
  4. O matko jakie zbiorowe zestawienie! Szacunek :) Miałam z Twojego zestawienia miałam prawie wszystkie oprócz Vege :) Ostatnio polubiłam bardziej maski w tubkach czy słoiczkach a saszetki staram się na bieżąco zużywać :D Maskę detoksykującą jedynie polubiłam na tyle aby kiedyś do niej wrócić :) Maska peel off zielona herbata mnie nie zachwyciła bo nie przepadam za taką formą aplikacji! Z serii Black Sugar okazała się średniakiem w stronę bubla podobnie jak miodowa i biała glinka :D Na Vege Detox chętnie się skuszę :) Ja bardzo lubię te bąbelkujące szczególnie mango i mojito i taką niebieską w kilku saszetkach (nie mogę sobie przypomnieć nazwy) , ale jej już dawno nie widziałam w sklepie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie maseczki bąbelkujące strasznie łaskoczą i raczej już nie chcę po nie sięgać :D Tez zdecydowanie wolę kosmetyki w tubkach, ale jeszcze trochę mam saszetek do zużycia. Zresztą taka maseczka w saszetce to też miły drobiazg i co chwilę gdzieś mi wpadają nowe.. :)

      Usuń
  5. Przekonują mnie te dwie ostatnie maseczki : sugar detox i Manuka. Podoba mi się ich skład najbardziej. A widzę że działają też całkiem dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja polubiłam bardzo zapach miodu i dla mnie to też ten plusik, że mogę sobie powdychać ten aromat nieco dłużej ;D

      Usuń
  6. Patrzyłam akurat wczoraj na Vege Detox w Hebe ;) Generalnie preferuję maseczki w tubkach, ale po saszetkowe też sięgam od czasu do czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak ja! ;-) Vege Detox mnie kusiła już dawno, ktoś przeczytał w moich myślach i mi ją podarował ;-) Bielenda ma tyle nowości czasami że aż ciężko nadążyć :D

      Usuń
  7. Lubię maseczki, ale stawiam na dobre składy, a niestety te drogeryjne bardzo czesto mają w sobie sporo syfu ;/ Najbardziej lubię maseczkę z czystego naturalnego miodu np. słonecznikowego - najlepszy dla skóry lub malinowego pięknie łagodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety mam przykre doświadczenia z naturalnymi maseczkami jak dotąd :D A raczej wpadki, bo co bym nie nałożyła na skórę w czystej postaci to zaraz uczulenie. Chyba są po prostu dla mnie zbyt silne! :)

      Usuń
  8. Ja nie przepadam za saszetkowymi maseczkami.
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia! Każdy może lubić coś innego i to jest fajne :)

      Usuń
  9. Chętnie wyprobowalabym ta kojąco nawilżająca. Dla mnie maseczki to tez czas na relaks i czas dla siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale więc rozumiesz, dlaczego są dla mnie takie "ważne" te chwile ;-)))

      Usuń
  10. Pierwszą i trzecią bym wypróbowała, ale nigdy nigdzie ich nie widziałam. Ostatnio przetestowałam nawilżającą Vege Detox i okazała się super. Black Sugar Detox mam w zapasach, jak skończę peeling w tubce, którego aktualnie używam ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie maseczki Bielenda są raczej dobre i nie przypominam sobie, aby jakaś była "fujką" ;D

      Usuń
  11. Świetny wpis! I jak fajnie, że pokazałaś konsystencję maseczki na sobie :) Ja jeszcze nie miałam okazji testować maseczek do twarzy marki Bielenda, ale wybór jest ogromny, na pewno spróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, Bielenda ma tyle masek że zaraz może się okazać, że te co opisałam już nie są sprzedawane i pojawiły się nowe.. ;D

      Usuń
  12. O z kolei maseczkę z Zieloną herbatą lubię a nie podpasowałą mi z kolei ta Black Sugar Detox. No i ja wolę maseczki w szaszetkach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O i widzisz - potwierdza się teoria, że każdy lubi coś innego i trzeba samemu przekonać się na własnej skórze :)

      Usuń

Witaj, chcesz skomentować? To super! Uwielbiam czytać Wasze komentarze ;-)

Copyright © Nostami blog , Blogger