piątek, 19 lipca 2019

Denko, czyli zużycia kosmetyczne CZERWIEC 2019

Minęła już połowa lipca, a ja zalegam Wam z wpisem na temat czerwcowych zużyć kosmetycznych! W dodatku te już "nowe", lipcowe zaczynają ograniczać mi przestrzeń, czas więc na kolejny wpis o tematyce denko. Tym razem, aby zrobić zdjęcie wszystkich zużytych opakowań musiałam się nieźle natrudzić i robić zdjęcie z dużej wysokości. A i tak ostatecznie denko zdominowały opakowania po maseczkach...
Lato to dobry czas na pielęgnację cery, dlatego o wiele częściej sięgam teraz po maseczki, co widać po zużyciach ;-) Jeśli by zrobić zestawienie bez nich to wyglądałoby ono znacznie bardziej "normalnie". Dlatego to właśnie od maseczek zacznę dzisiejsze zestawienie. 
MASECZKI + PRÓBKI + SASZETKI
- seria masek w płachcie ICING Sweet Bar, A'pieu - bardzo przyjemne maski, o których pisałam szerzej w TYM poście
- Eye Mask, BLINK POP - śmieszna maska na okolice oczu, w której czułam się niczym Zorro. Była dobrze nasączona i sprawiła, że skóra pod oczami nieco się rozjaśniła. Ponieważ mam jeszcze jedną sztukę, to będzie dokładniejsza recenzja przy kolejnym razie. 
- serum D-Active, Perfecta - zaskoczyło mnie swoją wydajnością, bo taką 10 ml saszetkę używałam prawie tydzień! Serum zawierało olej macadamia i fajnie ujednolicało koloryt skóry, a także sprawiało, że wyglądała ona na rozświetloną i wypoczętą. Stosowałam pod krem.
- After Sun maska na tkaninie Aloe Vera, Cien - kupiłam z ciekawości, mimo że mam naprawdę spore zapasy masek, ale cena do mnie "wołała". Maska była przyzwoicie nasączona esencją o delikatnym aloesowym zapachu. Dobrze nawodniła i ukoiła skórę twarzy po opalaniu i myślę, że to może być maseczkowy hit tego lata! Cena nie jest wysoka, a działanie po kąpieli słonecznej bardzo dobre! Jeśli jeszcze gdzieś znajdę, to zaopatrzę się w kilka na wakacje ;-)
- Merry Berry bąbelkująca maseczka detoksykująca, Bielenda - rozpoczynam powoli testowanie serii masek bąbelkujących z Bielendy, dlatego więcej informacji będzie w zbiorczym poście już niebawem.
- Activated Charcoal maska w płachcie, SpaLife - czarna maska w płachcie nasączona esencją zawierająca aktywny węgiel, który ma pomóc w dokładnym oczyszczeniu skóry i eliminacji wągrów. Maska miała fizelinową płachtę o średniej grubości, którą udało mi się mniej więcej dopasować do mojej twarzy. Standardowo trochę mi zabrakło na czole  Płachta była bardzo mocno nasączona esencją i trochę jej zostało w opakowaniu, wykorzystałam ją więc na skórę szyi. Maskę nałożyłam na 10 min zgodnie z zaleceniem producenta. Esencja była wodnista, ale nie tak mocno jak przy innych tego typu maskach jakie znam. Po upływie ustalonego czasu zdjęłam płachtę i nieźle się zdziwiłam. Skóra moja była bowiem zdecydowanie jaśniejsza i wyglądała na oczyszczoną. Jestem bardzo zadowolona z efektu! Maskę dostałam w prezencie od koleżanki z Anglii, nie widziałam jej w sprzedaży w naszym kraju. Poszukam jednak może w TK MAXXXie?
- Anew Clinical E-Defence, Avon (próbki) - saszetki kremu na dzień oraz na noc, które używam w pełnowymiarowej wersji i lubię do nich wracać.
- Manuka Honey Nutri Elixir oraz Black Sugar Detox, Bielenda (próbki kremów na dzień) - niewiele mogę powiedzieć, o tych kremikach, bo próbki z Bielendy są bardzo niewielkie i wystarczają maksymalnie na jedno użycie (a czasami nawet nie), po którym ciężko powiedzieć coś więcej poza tym, że krem Manuka Honey miał bardzo odżywczą formułę i bardziej spodobał mi się krem Black Sugar Detox. Jednak po jednorazowej mini próbce nie umiem powiedzieć, czy skusiła bym się na zakup.
- plasterki redukujące niedoskonałości, Sephora - kupiłam z polecenia jednej z influencerek (Beautyvtricks), która używa tylko ich. Ja jak dotąd używałam tylko tych koreańskich z CORSX, więc niewielkie mam porównanie. Plasterki znajdują się w niewielkim opakowaniu. Na listku mamy 12 plasterków o dwóch wielkościach (choć jak dla mnie to one są prawie identyczne), z których osiem jest ozdobionych grafiką. Plasterki, poza tymi z ozdobą, są przeźroczyste. Łatwo dają się odkleić od listka i przykleić na skórę. Powinniśmy używać ich na oczyszczoną i wysuszoną skórę, bez pośrednio na krostę. Czas aplikacji powinien wynieść około 8 godzin, najlepiej więc naklejać je na noc. Szkoda, że nie ma ANI SŁOWA w języku polskim na opakowaniu. Uważam to za totalny minus i ostatnio bardzo zwracam na to uwagę. Z tego powodu nie opowiem Wam nic więcej o składzie esencji, którą nasączone są plasterki. 
To co zauważyłam jednak podczas aplikowania, to że powodują one szybsze gojenie się zmian na skórze poprzez ich stopniowe wysuszanie. Tuż po naklejeniu plasterka zaczynamy odczuwać zmniejszenie bolesności zmiany, a rano po odklejeniu naklejki krosta często jest już niewielka plamką. W odróżnieniu od plasterków COSRX, które jakby "wyciągały" zawartość zmiany na zewnątrz, plasterki z Sephory tak jakby ją podsuszają. Bez obaw jednak, nie powodują miejscowych plam wysuszonej skóry. Na plus na pewno jest to, że plasterki z Sephory są wykonane z cieńszego materiału i myślę, że przy mocniejszym makijażu można by je nawet nakładać w ciągu dnia, co sugeruje producent. Uważam jednak, że ich cena jest trochę wysoka - 15 złoty za 12 plasterków. Plastry z Cosrx kosztują 15 zł za 24 sztuki, a to dwa razy więcej. Uważam też, że na opakowaniu powinna znajdować się informacja w języku Polskim. Dopiero na stronie www doczytałam, że plasterki zawierają m.in. kwas salicylowy (stąd to działanie wysuszające!), zieloną herbatę łagodzącą stany zapalne i olejek z drzewa herbacianego. Podsumowując - nie kupię ponownie, bo cena to jakiś kosmos. A poza tym znalazłam inne o podobnym działaniu z ISANA gdzie cena jest o wiele niższa (dzięki poleceniu koleżanki!).
- antyoksydacja maseczka na twarz i szyję na noc, Ziaja - Maseczka na twarz i szyję na noc Antyoksydacja z jagodami Acai od Ziaja ma za zadanie łagodzić podrażnienia i wygładzać wrażliwą skórę. Zawiera wspomniane już jagody acai, które rewitalizują wolne rodniki i chronią skórę. Ma także przeciwdziałać powstawaniu "tech neck" czyli zmarszczek na szyi powstających na skutek pochylania głowy podczas korzystania z telefonów komórkowych i innych urządzeń moblinych (właśnie odkryłam że mam takie zmarszczki!!). Wbrew nazwie maseczkę aplikujemy na skórę na 10-15 min i po tym czasie zmywamy lub wklepujemy resztki w skórę. Myślałam, że jak tradycyjne koreańskie maseczki na noc zostawiamy ją na całą noc, ale było by to chyba problematyczne, bo maseczka ma dość gęstą, kremową konsystencję o białym, perłowym kolorze. Kosmetyk ma przyjemny zapach, taki sam jak inne produkty serii Antyoksydacja Ziaja jeśli wiecie o czym mówię. Maseczkę nałożyłam na skórę podrażnioną słońcem i muszę przyznać, że w działaniu sprawdziło się w łagodzeniu podrażnień. Skóra po zmyciu była ukojona, miała jaśniejszy, wyrównany koloryt i była gładsza w dotyku. Chętnie częściej sięgałabym po ten produkt gdyby był dostępny w tubie. PS> nie wiem czemu ona ma w nazwie "na noc", bo nawet przy sposobie użycia nie ma nic na temat nakładania jej zamiast kremu na całą noc.
- seria maseczek saszetkowych oraz w płachcie Be Beauty (z Biedronki) - na temat tych kosmetyków także przygotowuję post, który już niebawem pojawi się na blogu. 
- zabieg-maseczka Food For Skin, Cien - skuszona zachwytami nad produktami linii Food for Skin z Lidla zdecydowałam się na zakup jednej z maseczek. Zabieg to właściwie dwie maski-peelingi, które możemy stosować równocześnie nakładając pierwszą na strefę T, a drugą na policzki, albo na cała twarz jako dwie osobne maski. Ja zdecydowałam się na ten drugi sposób, bo nie wiedziałam ile dni mini po pierwszej aplikacji i nie chciałam mieć w łazience otwartego opakowania. Maska peeling do twarzy z białą glinką i rozmarynem głęboko oczyszcza i peelinguje skórę, redukuje widoczność zaskórników i rozszerzonych porów. Nałożyłam ją na skórę całej twarzy. Maska miała konsystencję białej pasty, którą przyjemnie nakładało się na skórę. Podczas aplikacji kosmetyk trochę szczypał mnie na policzkach, ale nie było to mocno drażniące. Po zmyciu maseczki miałam bardzo ładnie wygładzoną i oczyszczoną skórę, która zyskała ładny blask i była rozjaśniona. Efekt bardzo mi się spodobał. Peeling enzymatyczny z papają miał dość słodki zapach, taki bardziej miodowy niż owocowy. W konsystencji był kremowy o beżowej barwie. Podczas aplikacji znów szczypała mnie skóra na policzkach, tym razem mocniej. Kiedy szczypanie ustało ciągle czułam, że mam rozpalone policzki, takie jakby gorące. Zmywanie maseczki było trochę uciążliwe, kosmetyk ciągnął się i mazał, na szczęście gąbeczka konjac załatwiła sprawę. Po zmyciu maski skóra była delikatnie oczyszczona, ale nie był to taki efekt WOW, jak przy pierwszej. Na domiar złego nadal czułam gorąco na policzkach i podrażnienie. Ta część nie zachwyciła mnie specjalnie, znam lepsze peelingi enzymatyczne. Dlatego w ostatecznym rachunku raczej nie sięgnę po ten zestaw ponownie.
- bananowy krem do rąk, TonyMoly (próbka) - przyjemna odmiana w kremach do rak i bardzo naturalny zapach banana. Skóra dobrze odżywiona, jednak mam takie zapasy w tej kategorii kosmetyków, że raczej dłuugo jeszcze nie sięgnę po ten krem.
- Advance Techniques, Avon (próbki) - dwie próbki produktów do włosów z Avonu, które już znam i czasami wracam.
- maska kompres na stopy S.O.S., Dermo Pharma - zawiera masło shea, witaminę E, ekstrakt z żeń-szenia i jabłka oraz pantenol. Wszystkie te składniki mają za zadanie wyeliminować przesuszenie skóry, zlikwidować jej szorstkość i wygładzić skórę. Maska ma formułę fizelinowych skarpet nasączonych esencją, które nakładamy na około 30 min na stopy, a po upływie tego czasu czekamy na wchłonięcie się produktu. Muszę przyznać, że z jakiegoś powodu jedna ze skarpet była otwarta i przez to odniosłam wrażenie, że sporo esencji się wysuszyło. Nie wiem dlaczego tak się stało, bo całe opakowanie, w którym znajdują się skarpety było nie ruszone. Po 30 minutach aplikacji zauważyłam nieznaczne nawilżenie skóry stóp, ale bez szału. Nie wrócę. 
- sól do kąpieli stóp minerały z Morza Martwego, She Foot - pisałam Wam o tej soli w poprzednim denko kosmetycznym (LINK). Jak widać spodobała mi się i sięgnęłam po nią ponownie ;-)
- Anew Vitale, Avon (próbka) - próbka kremu na noc z jednej z moich ulubionych linii Avonu. Głównie podoba mi się zapach tej serii. Sam krem przyzwoicie nawilżył moją skórę i wygładził. Ostatnio pokończyły mi się wszystkie kremy na noc i zużywam wszystkie próbki oraz produkty, które mają bogatszą formułę :)
- GdanSkin krem na dzień, Ziaja (próbka) - lubię tą serię Ziaji i krem był naprawdę fajny. Dobrze nawilżył moją skórę, a równocześnie jej nie obciążył. Tylko ten filtr jak dla mnie trochę niski, ale może na jesień? 
DO TWARZY
- krem na noc Anew Clinical Defend & Repair, Avon - krem, którego próbkę pokazywałam Wam powyżej (zmieniła mu się nazwa). Jest to krem na noc o działaniu odżywczym i ochronnym. Ma gęstą konsystencją, ale dość szybko się wchłania. Rano skóra wygląda na gładszą, bardziej wypoczętą i zregenerowaną. Nie wiem, czy to dzięki niemu tylko, ale przebarwienia stały się prawie niewidoczne i bardzo mnie to ucieszyło. Chętnie do niego wrócę, choć nie należy do najtańszych. Jednak przy odpowiedniej promocji warto się skusić, bo to naprawdę dobry kosmetyk! O wersji na dzień tej serii pisałam dwa lata temu LINK
- gąbka konjac z węglem, Hebe - nie do końca byłam zadowolona z tej gąbki. Od początku zachowywała się nieco inaczej niż znane mi gąbeczki konjac - mazała się, nie chciała się odpowiednio "spuszyć", a po porządnym namoczeniu wydawała się jakaś taka ciapowata. Więcej nie wrócę!
- tonik różany Magic Rose, Evree - jeden z moich ulubionych pomimo, że zarzuca się mu wcale nie taki idealny skład. Dla mnie jednak jest on naprawdę fajnym kosmetykiem i bardzo żałuję, że nie będzie już dostępny na rynku! Firma ma kłopoty i z tego co czytałam została rozwiązana. Być może ktoś zdecyduje się kontynuować produkcję za jakiś czas, jednak na tą chwilę marki zarówno Evree jak i Mincer nie są produkowane od początku roku. Szkoda wielka!!!
- woda termalna, Uriage - lekko słonawa woda, która fajnie koiła skórę. Jednak to co jej zarzucam, to spray który moczył całą twarz niczym prysznic i nie było mowy o "delikatnym" spryskaniu się np. po wykonaniu makijażu... W odróżnieniu od toniku Evree.. Ahh jak będę za nim tęsknić! (a za wodą nie :P)
- maseczka oczyszczająca z niebieską glinką, Bania Agafi - pisałam Wam o niej w zbiorczym poście LINK i coś czuję, że wrócę kiedyś do tej maski, bo jest tania i naprawdę dobrze oczyszcza skórę twarzy :)
- krem pod oczy Revitalift CICacream, L'Oreal - krem z testowanej przeze mnie serii L'Oreal o której możecie poczytać w TYM poście. Bardzo fajny produkt, tylko ta cena... :)
- pomadka ochronna Care, Avon - totalny zwyklak, którego używał mój mężczyzna. Nic specjalnego :D
- kuracja antybakteryjna reduktor punktowy, Ziaja - myślę, że gdy wspomnę, że to moje chyba 6 (jak nie więcej) opakowanie, to wystarczy to za rekomendację? TUTAJ znajduje się jego recenzja.
DO CIAŁA
- BC Moisture Kick odżywka w sprayu, Schwarzkopf - produkt ten poleciła mi fryzjerka w salonie do rozczesywania włosów. Rzeczywiście, świetnie radzi on sobie z szybkim nawilżaniem włosa, przez co kołtuny o wiele łatwiej się rozplątują, a czesanie nie jest już taką udręką. Odżywka znajduje się w 200 ml butelce ze sprayem. Ah, jak ja lubię ten kosmetyk!  Ma piękny zapach i działa super szybko! Ta odżywka ma też ten plus, że można jej używać zarówno na mokre, jak i suche włosy. Dzięki niej włosy stają się gładsze, pięknie lśnią, a skręt loka uwypukla się. Mimo, że czasami mam wrażenie że jej trochę "nadużywałam", to nigdy nie zauważyłam aby obciążyła mi włosy. Opakowanie wystarcza na dość długi czas, ja miałam swoją kilka lat, ale też używałam jej zamiennie z innymi tego typu produktami, bo było mi jej szkoda. Widziałam, że można ją teraz kupić w bardziej przyzwoitej cenie w sklepach fryzjerskich, nawet za około 30 zł. Pewnie więc będzie powrót!
- żel pod prysznic Senses Tropic Joyful, Avon - soczysty żel o pięknym owocowym zapachu. Wśród nut zapachowych znajdziemy papaję i brzoskwinię. Żel ma kremową konsystencję i bardzo energetyczny kolor. Ten kolor wraz z zapachem mają działać na nas pobudzająco. Konsystencja jest dość gęsta, przez co kosmetyk jest nieco mniej wydajny niż "standartowo". Podczas mycia się wytwarza się spora ilość piany. Dzięki kremowej konsystencji żel nie wysusza skóry. Zapach towarzyszy nam podczas kąpieli, ale już po niej jest niestety nie wyczuwalny.
- maska do ciała Volcanic Iceland Planet Spa, Avon - wygładzająca maska błotna do ciała z minerałami z Islandii z linii Planet Spa ma za zadanie oczyścić i ujędrnić skórę, a także wyrównać jej koloryt. Kosmetyk zamknięty jest w tubie z zamknięciem na klik. W opakowaniu znajduje się 200 ml produktu. Maska jest ma dość gęstą konsystencję i jest koloru szaro-niebieskiego. Nałożona cienką warstwą na skórze zmienia jej kolor na szary. Maska ma przepiękny zapach - świeży, z lekko mentolową nutą. Po nałożeniu maski na skórę czuć przyjemne, delikatne chłodzenie. Kosmetyk nakładam na całe ciało, a czasami tylko na nogi, czy tylko na uda i brzuch itp. Po upływie wskazanego czasu spłukuję maskę ciepłą wodą. Skóra po wytarciu jej ręcznikiem jest wyraźnie gładsza i milsza w dotyku. Trochę tak jakbyśmy zastosowały peeling, ale bez pocierania i drobinek. Skóra jest przyjemnie ujędrniona i zazwyczaj potrzebuję o wiele mniej balsamu, aby ją nawilżyć niż "normalnie", gdy nie używam maski. Ciężko mi zauważyć, czy koloryt skóry jest wyrównany, zazwyczaj bowiem stosuję ten kosmetyk na noc i po prostu nie zwracam na to uwagi. Jednak z uwagi na jej świetne właściwości ujędrniające i wygładzające polecam tą maskę każdemu! 
- peeling Sommer Liebe, Balea - słodko owocowy peeling myjący, o którym pisałam więcej w poście o kosmetykach Balea (LINK)
- dezorodant w kremie NEO, Garnier - mimo, że lubię dezodoranty w sprayu do zawsze staram się mieć w swoich zapasach wersję w kremie. Po pierwsze bo jest mniejsza i bardziej poręczna do zabrania na wyjazd, a po drugie jeszcze nigdy nie zawiodłam się na niej, ani nigdy nie szczypała mnie skóra pod pachami, co niestety miało miejsce przy prawie każdym sprayu. Szerszą recenzję tego dezodorantu znajdziecie pod TYM linkiem, a ja kupiłam już kolejny egzemplarz!
- deo w kulce On Duty 48h, Avon - dezodorant mojego mena, który lubi taką formułę kosmetyków. Oczywiście z tymi 48 godzinami działania to lekka przesada :)
- mydło w kostce z granatem, Alterra - mydło o przyjemnym zapachu, podobno ma nieco lepszy skład niż "zwykłe" mydła. Jednakże z uwagi na to, że pod koniec używania rozwala się totalnie na małe kawałeczki, to raczej powrotu nie będzie (chociaż mam chyba jeszcze inną wersję zapachową w zapasach).
- Lift & firl ICE scrub Solutions, Avon - peeling gommage do ciała z lekkim efektem chłodzącym, który podobno wpływa na lepszą cyrkulację limfy i efekt ujędrnienia. Miał całkiem przyjemny zapach z nutką mentolową i rzeczywiście delikatnie chłodził, dlatego używałam głównie w ciepłych miesiącach. Co do działania, to skóra była rzeczywiście gładsza, ale w sumie jest taka po każdym peelingu, czyż nie?
- krem do rąk Delice des Fleurs, L'Occitane - mój pierwszy i jedyny produkt tej marki :D Malutki krem do rąk o bardzo ładnym zapachu, w którym wyczuwałam nuty piwonii. Dobrze nawilżał skórę i dość długo pachniał, jednak cenę uważam za zdecydowanie przesadzoną. 
- pasta do zębów Gum Fresh, Himalaya Herbals - miała żelową konsystencję i miętowy zapach. Zgodnie z obietnicą producenta miała chronić dziąsła i odświeżać oddech. Była potwornie wydajna i z ulgą powitaliśmy jej dno...
- płyn do płukania jamy ustnej Plax Ice, Colgate - bezalkoholowy, delikatny płyn o bardzo odświeżającym zapachu gumy miętowej.
Tym, którzy szczęśliwie dobrnęli do końca tego długiego postu serdecznie gratuluję - to już koniec mojego czerwcowego denko kosmetycznego! Jednak z tego co widzę, w lipcu także zbiera się całkiem pokaźna ilość zużytych opakowań... Chyba będę musiała poważnie rozważyć formułę tych wpisów, aby nie zamęczać czytelników :) Jak tam Wasze zużycia w czerwcu? Co ciekawego możecie polecić? Dajcie znać z komentarzach!    

31 komentarzy:

  1. Miałam maseczkę Merry Berry Bielenda, moją ulubioną maseczkę oczyszczającą z Banii Agafii, płyn do płukania ust Colgate :) Ile maseczek do twarzy zużytych gratulacje <3 Moje denko będzie się od jutra pisać bo sporo tego już nazbierałam, więc pewnie znowu wyjdzie tasiemiec :P Niestety nic więcej nie znam ale kusi mnie wypróbować dezodorant Neo z Garniera oraz odżywkę Schwarzkopf :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz włosy wymagające nawilżenia, to Moisture Kick Schwarzkopfa będzie dla Ciebie idealny! Dezodorant z Garniera znalazłam ostatnio w Rossmanie, ale generalnie mam wrażenie, że coraz trudniej je dostać. Ja się zastanawiam, czy już nie pisać o kolejnym denko^^ ;D

      Usuń
  2. Tyle maseczek, a ja nie używałam żadnej... Z Evree z różanej serii miałam płyn micelarny i to był totalny niewypał. Dezodorant w kremie Garniera miałam, ale jego forma nie przypadł mi do gustu. Ciekawi mnie natomiast maska do ciała, bo dotychczas nie słyszałam o czymś takim :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam już od kilku osób, że ten płyn micelarny był okropny :D Ja ostatnio wyszukuję jakie inne firmy produkują maski do ciała, ale rzeczywiście nie ma tego za wiele ;-)

      Usuń
  3. Całkiem sporo tego wyszło :D
    Uwielbiam zele od Avon:) Mam ten sam w łazience właśnie :D Kojarzy mi się z latem..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specjalnie go zostawiłam na wakacje i to był dobry wybór ;D

      Usuń
  4. Wow ile masek! Te z biedronki moim zdaniem nie są szałowe, ale za taką cenę.. :D Za to te bomblujące z Bielendy są super! Co prawda jagodowa plasuje się chyba u mnie na końcu, ale i tak była przyjemna :) Ta z Cien mi bardzo odpowiadała! Chociaż rzeczywiście ten peeling najmniej mi się podobał (jeśli chodzi o wszystkie rodzaje z tych 2 wersji), ale u mnie nie podrażniał ani nic podobnego. Maska babuszki to jedna z moich ulubionych i często do niej wracam :) Miałam też tonik evree i z tego co pamiętam był spoczko. Ja jeszcze bardziej żałuję że nie będę mogła kupić już ich kremów do rąk, które uwielbiałam! :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O racja jeszcze krem do rak z Evree był super! Mój ulubiony taki biały z niebieskim napisem ;) Ale kremów ogólnie mam sporo w zapasach, a toników różanych już nie^^

      Usuń
  5. Wow, sporo zużyłaś! Widzę, że tak jak u mnie, przeważają maseczki. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio zdecydowanie częściej je używam ;-)

      Usuń
  6. O wow..z maseczkami to poszalałaś :) Ale ja też ostatnio staram się zużywać moje maseczkowe zapasy - dużo fajnych nowości sie pojawia teraz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały problem w tym, że zanim zdąży się zużyć zapasy już jest tyle fajnych nowości^^ :D

      Usuń
  7. Znam maseczkę Cien Sun z Lidla. Bardzo ją polubiłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście była niezła, nawet się po niej tego nie spodziewałam ;-)

      Usuń
  8. Muszę wreszcie zabrać się za swoje maseczki w saszetkach i różne próbki. Pełno mi tego zalega we wszystkich szafkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wymaga trochę dyscypliny, żeby zużywać według kolejności, ale jest warte tego wysiłku ;-)

      Usuń
  9. Podziwiam Cię za ten post! Mnie taka liczba pustaków doprowadziłaby do szaleństwa i nie dałabym rady wszystkiego opisać :P Muszę wreszcie wypróbować maseczki Agafii w tych śmiesznych saszetko-tubkach, większość osób je zachwala :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że prawie była wojna domowa, bo stare opakowania czekały na opis a nowe też zaczęły walać się po całym domu... :D Jak tak patrzę, to ja chyba najwięcej zużywam na przełomie miesiąca, nie wiem z czym to jest związane ;-))

      Usuń
  10. Obserwowałam na instagramie, jak "męczysz" te maski :D Ja nie jestem w stanie robić denka, śmieci mnie denerwują i wyrzucam je na bieżąco (segregacja). Piękne są te spodeczki-rybki <3 U mnie maski z Agafii się nie sprawdzają, ta niebieska tylko mi ściągała skórę, ale oczyszczenia nie zauważyłam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie zazwyczaj dzień po poście typu "denko" wylatuje dodatkowa torba z plastikami do kontenera ;D Rybki pochodzą z Duka, złapałam teraz na wyprzedaży. Strasznie są fotogeniczne ;-)

      Usuń
  11. Ale się wkręciłaś w maseczkowanie, wow! Ja ostatnio jakoś z maseczkami jestem na bakier, nie wiedząc czemu. W ogóle jestem pod wrażeniem wielkości Twojego denka, dawno nie miałam tak dużego, jak Ty dzisiaj. Wielki szacun! I czekam już na to lipcowe denko, skoro ma być podobnej wielkości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się zapowiadało, że będzie ogromne, ale po początkowych zużyciach pod koniec stwierdzam, że chyba będzie "normalne" ;D W wakacje mam więcej czasu, więc maseczkuję ile wlezie, zwłaszcza, że to mój sposób na relaks ;-)

      Usuń
  12. Jakie giga denko :D Twoje miesięczne zużycie maseczek pochłonęłoby moje całe ich zapasy :D Muszę rozejrzeć się za tymi plasterkami Isany, o których wspominasz, a także za reduktorem niedoskonałości z Ziai ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli miewasz problemy z wypryskami to obecnie nie znam lepszych kosmetyków! ;-) Jestem ciekawa, kiedy moje zapasy maseczek będą "do policzenia" :D

      Usuń
  13. Duuże denko. Maskę Bania Agafi znam i żel Avon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Ci się maska sprawowała? ;-)

      Usuń
    2. Maska super! :) Nawet pisałam o niej posta. :)

      Usuń
    3. Mi jak dotą też wszystkie maski tej marki bardzo przypadły do gustu ;-)

      Usuń
  14. Denko ogromne, godne podziwu :)

    OdpowiedzUsuń

Witaj, chcesz skomentować? To super! Uwielbiam czytać Wasze komentarze ;-)

Copyright © Nostami blog , Blogger