wtorek, 24 kwietnia 2018

#haul nie tylko kosmetyczny marzec 2018

#haul nie tylko kosmetyczny marzec 2018
Przyznaję bałam się pisania tego posta, a raczej zebrania razem wszystkich zdjęc obrazujących moje szaleństwa z marca. I choć wiele nowości pojawiło się u mnie nie z powodu zakupów, to w sumie zebrało się tego całkiem sporo. Jeśli jesteście ciekawi nowości, to zapraszam do dalszej części postu. Obiecuję sporo perełek! 

ZAKUPY
Rozpocznę tradycyjnie od zakupów, których mimo obietnicy detoksu kosmetycznego jednak trochę się pojawiło. Wiosną nie tylko moja skóra wariuje z powodu zmiany pogody, ale też i mojego mężczyzny, który w tym czasie częściej ma problemy ze skórą głównie na dłoniach. To z myślą o nim kupiłam regenerujący zabieg do rąk SOS z Eveline Cosmetics. Wewnątrz pudełka mamy dwie saszetki - jedną z peelingiem, a drugą z regenerująca maską, a także jednorazowe rękawiczki. Saszetki są dość spore, dzięki czemu ja także skorzystałam z zabiegu ;-) Peeling delikatnie złuszczył martwy naskórek i przesuszoną skórą, nie podrażniając jej przy tym. Z kolei maska-serum miała prześliczny, kwiatowy zapach i była aksamitna w dotyku. Dłonie po użyciu całego zabiegu były wyraźnie wygładzone i miękkie w dotyku. Zdecydowanie polecamy oboje i wrócimy do tego kosmetyku ponownie!  
W marcu przygotowywałam paczkę wielkanocną dla Magdy - autorki bloga Takie Moje Oderwanie. To dla niej w sklepie JJ Korean Beauty kupiłam dwie maski firmy no:hj. O ile dobrze pamiętam jedna z nich (niebieska) była nawilżająca i zawierała aloes. Z kolei ta różowa to zawierająca żeń-szeń maska odżywcza. 
Z myślą o Magdzie kupiłam też maskę Carbo Detox z Bielendy, bo jak pamiętacie u mnie sprawdziła się świetnie. Pisałam o niej więcej w poście na temat masek węglowych. Skusiłam się także na promocję w Super-Pharm na jeden z najbardziej uniwersalnych kosmetyków jakie znam. Ten zielony żel aloesowy z firmy Holika Holika nie wymaga chyba przedstawiania? Mój egzemplarz powoli się już kończy, a tu zbliża się lato, kiedy to mogę mieć zwiększone zapotrzebowanie na kosmetyki, które potrafią natychmiastowo ukoić poparzoną słońcem skórę, czy przesuszone włosy. Właściwie to żel aloesowy zastępuje mi latem większość kosmetyków, bo używam go także do łagodzenia ukąszeń po ugryzieniu komarów czy muszek. Ostatni produkt w koszyczku to naturalne mydło w płynie o zapachu werbeny z Yope. Nie używałam jak dotąd produktów tej firmy, a zapach tej wersji bardzo mi się spodobał, postanowiłam więc spróbować. Widoczny na zdjęciu biały koszyczek także został zakupiony w marcu, w sklepie KIK. 
Z ciekawością sięgnęłam po nową wersję maski w płachcie Garnier - Moisture + Freshness. Zgodnie z opisem producenta maska ta zawiera ekstrakt z zielonej herbaty oraz kwas hialuronowy. Poprzednie wersje były bardzo fajnie nasączone ekstraktem i wspominam je miło, dlatego już nie mogę doczekać się użycia tej maski. Próbowałyście?
Musiałam kupić nową szczoteczkę do zębów i postanowiłam tym razem wrócić do firmy, której używałam dość dawno temu. Szczoteczki Curaprox nie należą może do najtańszych, ale mają bardzo dużą ilość włosia, dzięki czemu łatwiej jest wyszorować porządnie zęby, zwłaszcza w przestrzeniach między-zębowych. Zdecydowałam się na romantyczny zestaw dla niej i dla niego, który złączony razem ujawnia rysunek serduszka. Na stoisku zdecydowałam się też na skrobaki do języka - nigdy nie używałam czegoś takiego i postanowiłam spróbować. Do zakupów dostałam też gratisy. 
Bielenda co chwile kusi mnie swoimi nowościami i naprawdę ciężko jest utrzymać zakupoholizm w ryzach przy ich kreatywności! W marcu wprowadzili nową linię pielęgnacyjną Botanic Spa Rituals opartą na składnikach naturalnych. Przez pół miesiąca studiowałam na półkach w Rossmanie jakie produkty wchodzą w skład tej linii, aż w końcu zdecydowałam się na hydrolat z olejku z pestek z malin oraz melisy. Ten kosmetyk pachnie po prostu PRZECUDNIE! Użyty na twarzy po jej oczyszczeniu bardzo fajnie ją nawilża i koi wszelkie podrażnienia. Nakładamy go za pomocą wacika przed kremem (zamiast toniku), albo w ciągu dnia dla odświeżenia cery. Jeśli i inne produkty linii Botanic Spa Rituals z Bielendy też są takie świetne to WOW!
W minionym miesiącu przyszło też do mnie zamówienie z E-bay w którym znalazły się kosmetyki koreańskie. Pierwszy z nich to pianka myjącą PIKACHU Tony Moly z serii POKEMON, która kusiła mnie już od dawna. Do niej zamówiłam też serum VB EFFECTOR 10 z It's Skin. Ten kosmetyk przeznaczony jest do cery tłustej i jego zadaniem jest m.in. zmniejszenie nadprodukcji sebum. Nie mam co prawda tłustej cery, jednak wcześniej wypróbowałam kilka wersji Effector'a 10 i własnie ta najbardziej mi się spodobała. Miałam dylemat, czy ją zamawiać właśnie z uwagi, że nie do końca jest ona niby mojej skórze dedykowana, ale przecież nie jest ważne jakie określenie o naszej cerze przyjmie kosmetyczka czy konsultant, tylko to co jej naprawdę służy. Do zamówienia dołączonych było wiele próbek, dzięki czemu będę mogła poznać nowe produkty Tony Moly, Lioele, czy A'pieu. Przesyłka doszła sprawnie i przez cały czas byłam w świetnym kontakcie ze sprzedającym. Bardzo jestem zadowolona z tego zakupu!
Jeśli już mowa o paczkach zza granicy to w marcu doszły do mnie zamówienia z AliExpressu, a wśród nich między innymi pęseta do przyklejania sztucznych rzęs. Przyznaję, że spodziewałam się plastykowego badziewia, a tu przemiła niespodzianka! Pęseta jest metalowa, pokryta farbką o aksamitnym wykończeniu dzięki czemu jest miła w dotyku. Szczypce bardzo przyjemnie się używa. Są porządnie wykonane i miały nawet plastykowe etui do przechowywania. 
Z rzeczy niekosmetycznych kupiłam sobie buty na wiosnę - klasyczne, czarne botki z Deichmanna. Krój spodobał mi się tak bardzo, że są to moje drugie nieomal identyczne buty! Poprzednie różniły się jedynie kolorem. W TK MAXX kupiłam na wyprzedaży marynarkę w kropki firmy S. Olivier, która jest genialna! Bardzo miękki i ciepły materiał ładnie się układa, a delikatne kropeczki dodają marynarce dziewczęcego uroku. Marynarkę zauważyłam przypadkiem w sklepie i zakochałam się podczas przymierzania. Muszę także się przyznać, że były to moje pierwsze zakupy ubraniowe z tego sklepu!

PREZENTY
Mimo, że w marcu nie miałam urodzin, to przyznaję, że tak się czułam! Otrzymałam wiele podarunków od kochanych koleżanek z Dress Cloud, blogerek i instagramowiczek. Strasznie to fajne jest poznawać ludzi, którzy mają podobne zainteresowania i z którymi można godzinami rozprawiać o kosmetykach i urodzie :-) Na początku miesiąca przyszła do mnie paczuszka od Reni - wielbicielki lakierów do paznokci i manikure. Spójrzcie na jej instagrama ile tu jest propozycji zdobień paznokci! Od Reni otrzymałam cały set masek w płachcie , maskę do stóp i dłoni, puszyste mięciutkie skarpetki, enzymatyczny peeling do twarzy Biotanique, krem do rąk z Ziaja, tęczowe pędzelki do makijażu, opaskę uszy kotka, sól do kąpieli, chusteczki nawilżane Nivea oraz słodycze i herbatki. 
Podczas targów fryzjersko-kosmetycznych LOOK & beautyVision 2018 w Poznaniu i organizowanego w ramach nich Blog Beauty Day spotkałam się z Lidką, autorką bloga Talarkowa Pisze. Na targach odwiedziłyśmy wiele stoisk firm sponsorów naszego spotkania, od których otrzymałyśmy prezenty do testowania. Pisałam o tym więcej w relacji z targów. Same kosmetyki obecnie jeszcze testuję, ale mam nadzieję, że wrócę do was niedługo z ich recenzjami.  
Podczas spotkania Lidka wręczyła mi także kosmetyczną paczuszkę od siebie, w której znalazły się same perełki i cudowności! Są tutaj głównie produkty Balea, a także płyn micelarny Garniera, który już dawno chciałam przetestować, dezodorant brzoskwiniowy LPM, maska z jagodami acai z Holika Holika, a także mój ulubiony tusz z Oriflame i próbki zapachów. Znalazły się tu także urocze gadżety - arbuzowy mini termoforek oraz opaska do spania z liskiem. 
Na poznańskich targach odwiedziłyśmy stoisko Skin79, gdzie skusiłyśmy się na maski bąbelkowe w płachcie, które podczas aplikacji mają musować i dogłębnie wnikać ze składnikami w skórę. Zdecydowałyśmy się na maskę z węglem oraz ryżową, a do zakupu otrzymałyśmy też po kilka próbek kremu BB. 
I jakby jeszcze było mało to od Magdy - autorki bloga Takie Moje Oderwanie otrzymałam wielkanocną paczuszkę z kolejnymi kosmetykami do testowania! Znalazł się tutaj balsam do ciała z Yves Rocher o ciekawym zapachu mango i kolendry, pięknie pachnąca kula do kąpieli, naturalny peeling z błotem i solą morską firmy Quin, krem do rąk z olejem kokosowym GlySkinCare , BIO olejek do ciała Kneipp,nawilżający peeling enzymatyczny firmy AA, maska w płachcie z ekstraktem z zielonej herbaty Juicy firmy Holika Holika oraz przepyszne herbatki Rooibos. 

Serdecznie gratuluję tym czytelnikom, którym udało się dobrnąć do końca dzisiejszego posta! Jak sami widzicie w marcu przybyło mi całe mnóstwo nowości nie tylko kosmetycznych, zapowiadają się więc intensywne tygodnie testowania i sprawdzania jak te wszystkie produkty się u mnie sprawdzą. Marcowe zakupy zaliczam do wyjątkowo udanych, w dodatku czuję się tak obdarowana, jakbym obchodziła urodziny. A jak tam wasze kosmetyczne (i nie tylko zakupy)? Pochwalcie się nowościami w komentarzach! 
      

sobota, 14 kwietnia 2018

Przegląd katalogu AVON 6/2018 Wiosenne przebudzenie

Przegląd katalogu AVON 6/2018 Wiosenne przebudzenie
Pogoda za oknem nastraja nas już bardzo wiosennie. W ten piękny, kwietniowy dzień spieszę do Was z przeglądem bardzo kolorowego i ukwieconego katalogu Avon. Zapraszam do spojrzenia razem ze mną na niektóre "nie tylko nowości" tej firmy. 
Tematem przewodnim katalogu "Wiosenne przebudzenie" Avon są zapachy, których mamy bardzo wiele w ofercie. Ja jednak chciałabym zwrócić waszą uwagę także na inne produkty, które pojawiają się w ciekawych ofertach cenowych. Oczywiście, aby zakupić kosmetyki Avon musicie mieć zaprzyjaźnioną konsultantkę, lub same nią zostać. 
Jako pierwszy w dzisiejszym przeglądzie jest wygładzający żel pod oczy z ekstraktem z alg Planet Spa. W poprzednim poście dotyczącym katalogu Avon 4/2018  pokazywałam Wam maseczkę z tej serii. Aplikacja jest bardzo przyjemna, bo kosmetyk chłodzi skórę i dość szybko się wchłania. Ma kolor półprzeźroczysty z lekką, perłowo różową poświatą. Dzięki temu delikatnie rozświetla cienie pod oczami. Wchłania się do samego końca nie pozostawiając filmu na skórze. Jest bezzapachowy. Osobiście preferuję kosmetyki pod oczy o formule żelowej, mimo że wydaje mi się że ich działanie jest w porównaniu do kremów nieco słabsze. 
Woda perfumowana Perceive Oasis to prześliczny, mocno kwiatowy zapach, w którego nutach wyczujemy wyraźnie peonię i piżmo. Butelka nawiązuje kształtem do opakowań tej serii i mi osobiście kojarzy się z ciosanym diamentem. Zapach jest w moim odczuciu dość intensywny i mocny. Jeśli chodzi o trwałość to wyczuwam go po kilku godzinach, ale jeśli ktoś lubi utrzymującą się zapachową chmurkę, to zapewne będzie musiał powtórzyć aplikację w ciągu dnia. Ładny, kobiecy zapach nie tylko do sukienki.
Lakier do paznokci z efektem 3D kupiłam kiedyś pod wpływem recenzji koleżanki. Zachwalała, że już jedna warstwa wystarczy na pomalowanie nim paznokci, a co najważniejsze - że zupełnie nie widać przy nim niedociągnięć z malowaniu, prześwitów czy odprysków. Muszę przyznać, że miała 100% rację! Mój kolor to Pearl, który ma odcień szampana. Lakier zawiera błyszczące drobiny, co nie każdemu może odpowiadać. Oczywiście daje to efekt glamour, więc nie nadaje się na co dzień do pracy (choć zależy jaką kto ma pracę!). Zmywanie jest dość uciążliwe i nieprzyjemne - drobiny trą o płytkę, mnie zaraz bolą od tego zęby. Dlatego bardzo ważne jest nałożyć przy nim najpierw bazę-odżywkę-lakier bezbarwny i dopiero po jego wyschnięciu sam lakier. Dzięki temu znacznie łatwiej jest go usunąć z płytki bez tarcia. Lakier jest bardzo trwały, a dodatkowo dzięki temu, że nie widać za bardzo pojawiających się odprysków można go nosić nawet i tydzień! 
Perełki brązujące to chyba już kultowy produkt, z którego znana jest firma Avon. Niewiele jednak osób wie, że występują one w różnych wersjach kolorystycznych, które można dobrać do swojego odcienia karnacji i pory roku. Te widoczne na zdjęciu to kolor Warm Glow i mają one złote i brązowe kuleczki, które szczególnie pięknie wyglądają latem na opalonej słońcem skórze. Przy wyborze odcienia najlepiej posłużyć się testerem lub poprosić o pomoc swoją konsultantkę. Oczywiście kolor na skórze można także stopniować poprzez dokładanie kolejnej warstwy, co pomaga w przypadku gdy kupimy jaśniejsze perełki, a chcemy uzyskać bardziej intensywny efekt. Perełki najlepiej nakłada się szerokim pędzlem. Są bardzo wydajne i z powodzeniem wystarczą na kilka lat. 
Błyszczące i matowe szminki w płynie z linii Mark dalej zachwycają mnie efektem jaki dzięki nim możemy uzyskać na ustach. Intensywne kolory, które nie wysuszają ust i ładnie się "odnawiają" przy każdym zaciśnięciu warg. Pisałam o nich szerzej w poście Mat czy błysk?. Tam też znajdują się zdjęcia na ustach. Widoczne na zdjęciu odcienie od góry to błyszczący Blushing, mój ulubiony błyszczący Love Bitte, dalej mocno czerwony Work It oraz matowy Pinking About You. Przyznaję, że mimo iż mam tych szminek już całkiem sporo, to nadal kuszą mnie nowe kolory, zwłaszcza te w wersji satynowej. 
Kolejny kultowy kosmetyk to uwielbiany przez wizażanki krem do pielęgnacji skórek. Lubię go z uwagi na szybkie i skuteczne działanie. Krem aplikujemy na skórę wokół paznokcia, wmasowujemy najlepiej ruchem jakbyśmy chciały wcisnąć go pod paznokieć, czekamy chwilkę i odsuwamy resztki skórek patyczkiem. Ładnie usuwa i zmiękcza skórki, zwłaszcza przy regularnym używaniu. Zawiera kwasy owocowe oraz aloes i witaminę E. Dzięki wąskiej końcówce można go łatwo aplikować.  
Tonik głęboko oczyszczający pory z linii Clearskin zawiera 0,5 % spirytusu salicylowego, co jest na tyle niewielką ilością, że nie wysusza i nie podrażnia skóry, a z drugiej strony dobrze oczyszcza pory i wągry oraz wszelkiego rodzaju krosty. Ma delikatny zapach, barwę zieloną, a zamknięty jest w wygodnym opakowaniu zamykanym na korek z zatyczką. Używam go sporadycznie w zależności od potrzeby - czyli w niektórych dniach codziennie, a w niektórych wcale. Niezastąpiony, gdy na skórze twarzy zaczyna się coś dziać. 
Mam kręcone włosy, ciągle więc muszę dbać o ich nawilżanie i odżywianie, aby jak najmniej się puszyły, a skręt loków się utrzymywał. Niestety wiecznie zapominam o pielęgnacji włosów, dlatego chętnie sięgam po produkty w sprayu, bo są wygodne w stosowaniu i szybkie. Luksusowy odżywczy spray do włosów Nutri 5 ma fajny zapach olejków i błyskawiczne działanie. Nawilża włosy po spryskaniu i nadaje im ładny połysk. Polecam posiadaczkom falowanych lub kręconych włosów z lekko przesuszonymi końcówkami. Na zdjęciu widoczny produkt w starym opakowaniu. 
Lubię emulsję przywracającą równowagę skóry Blask Orientu z linii Planet Spa za uczucie głębokiego oczyszczenia. Produkt ładnie się pieni i skutecznie domywa skórę z resztek makijażu, kurzu i sebum. Jak wszystkie kosmetyki z linii Planet Spa ma ciekawy, odświeżający zapach. Opakowanie posiada pompkę, a sama emulsja jest bardzo wydajna. Czasami nawet aż za bardzo, bo może się nieco znudzić ;-) Mimo intensywnego zapachu sam kosmetyk nie podrażnia skóry, choć trzeba uważać myjąc okolice oczu. Po spłukaniu wodą możemy podziwiać oczyszczoną i rozjaśnioną skórę, która jest przygotowana do kolejnych etapów pielęgnacji. 
Na zakończenie przedstawiam jeszcze regenerująco-odżywczy krem do rąk o zapachu kakao z linii Avon Care. Krem nawilża i odżywia skórę na dłoniach i dba przy tym o skórki i paznokcie. Największą jego zaletą jest ładny zapach. W działaniu jest to zwykły nawilżacz, więc posiadaczki mocno przesuszonej skóry mogą być nim nieco rozczarowane. Jednak na co dzień do torebki jest w sam raz. Opakowanie to wąska tubka z zamknięciem na klik, dzięki czemu krem wygodnie się używa. I na tym kończę przegląd katalogu 6 Avon "Wiosenne Przebudzenie". Jak spodobały się Wam te propozycje? Znacie lub używałyście któreś z tych kosmetyków? Podzielcie się koniecznie opiniami w komentarzach!   


sobota, 7 kwietnia 2018

Denko MARZEC 2018

Denko MARZEC 2018
Z początkiem miesiąca przychodzę do Was ze zużyciami kosmetycznymi marca. Szczególnie dumna jestem ze zużycia wody perfumowanej, co zdarza mi się ogromnie rzadko. A co jeszcze znalazło się w denko? O tym w dalszej części wpisu. 
Trochę produktów z mojego marcowego denka to efekt niewielkich porządków i pozbywania się kosmetyków po terminie ważności. Z powodu zaplanowanego posta na blog na temat masek węglowych zużyłam też więcej tych produktów. Pozostałe raczej standardowo. 
DO TWARZY I DO CIAŁA:
- żel pod prysznic Ciepło Serca, Isana - nie był "w kolejce zużywania" żeli pod prysznic, ale zapach ma typowo zimowy, dlatego chciałam skończyć go zanim nastanie czas cieplejszych miesięcy. Pachniał słodko - wiśnią i lukrecją. Dobrze się pienił, nieznacznie wysuszał mi skórę, ale tutaj muszę zastrzec, że zimą i wczesną wiosną wszystkie żele mi ją lekko wysuszają. Opakowanie bardzo poręczne, można postawić do góry dnem i zużyć do końca. Cenowo też fajnie, dlatego ostatecznie na PLUS. 

- żel pod prysznic Senses Heaven Harmony, Avon - ten był "z kolejki" i pachniał po prostu przepięknie konwaliami! W porównaniu do tego powyżej nieco mniej wysuszał skórę i miał kremowo mleczną konsystencję. Bardzo lubię żele z linii Senses z pewnością więc sięgnę także po inne warianty zapachowe. (Oh, wait.. mam ich jeszcze trochę w zapasach!.. )

- krem uniwersalny z witaminą C, Bielenda - świetny krem do twarzy i ciała, który zużyłam z prawdziwą przyjemnością. Lekka konsystencja, piękny cytrusowy zapach. Pisałam o nim recenzję TUTAJ
- szampon Glis Kur Ultimate Resist, Schwarzkopf - zawiera proteiny i kompleks keratynowy, które zwiększają odporność włosów i sprawiają, że stają się mocniejsze. Zgodnie z zaleceniem producenta produkt jest dedykowany włosom osłabionym i bez energii. Moje kręcioły bardzo polubiły się z formułą tego szamponu i po umyciu nim ładnie się skręcają i błyszczą. Lubię mlecznobiałą konsystencję tego szamponu i ładny, "fryzjerski" zapach, który pozostaje na włosach dość długo. Polubiliśmy się!

- balsam Frosted Cranberry, The Body Shop - pachnie mrożonymi borówkami i bardzo kojarzy mi się ze świątecznym czasem. Ten zapach zupełnie nie działa na mnie w żadnym innym czasie jak tylko późną jesienią i zimą. Balsam zamknięty jest w podłużnej butelce zakończonej wygodną w użyciu pompką. W konsystencji jest perłowo biały z połyskującą poświatą i dość dużą ilością malutkich, połyskujących drobinek. Ta poświata i drobinki po aplikacji trafiają na skórę, dlatego lubię użyć ten balsam przed wyjściem na mniejszą lub większą imprezę. Oprócz pięknego, słodkiego zapachu borówek zyskuję także imprezowy błysk.
- różany tonik Magic Rose, Evree - używałam go dość długo, ale też dlatego, że miałam naraz otwarte kilka toników, aż w końcu zawzięłam się żeby je po kolei pokończyć.. Ten różany miał przepiękny zapach i świetnie koi skórę przy wszelkich podrażnieniach, dlatego nawet trochę się zmartwiłam że się skończył, bo przydawał się jako "plaster", gdy za bardzo poszalałam z maseczkami ;-) Ale nic straconego, bo z pewnością do niego wrócę! Jeśli jeszcze go nie znacie, to szersza recenzja była przy okazji letniej pielęgnacji twarzy - o TUTAJ

- zmywacz do paznokci bez acetonu, Cien - zmywacz z Lidla był całkiem ok. Podobało mi się zwłaszcza jego wygodne opakowanie z pompką, do której wystarczyło przyłożyć wacik, aby go nasączyć. Aktualnie mam inny, ale myślę, że wrócę jeszcze do tego kosmetyku. 

- woda perfumowana Aspire, Avon - ze zużycia tego produktu jestem szczególnie dumna, bowiem zdenkowanie perfum zdarza mi się BARDZO rzadko. O samym zapachu pisałam przy okazji przeglądu ulubionych zimowych zapachów TUTAJ, a że właśnie ten zapach był typowo zimowy to cieszę się, że nie spędzi kolejnego pół roku na dnie szafy. 

- krem do rąk Green odżywianie, Tołpa - jakoś nie mam szczęścia do produktów tej firmy i to był kolejny produkt tej firmy, który mnie nie zachwycił, a zapach wręcz mi się nie podobał. Cóż kwestia gustu, ale dlatego właśnie nie sięgam po produkty z Tołpy.

- krem do rąk Rosehips Avon Care, Avon - "zwyklaczek" o ładnym zapachu, ale ponieważ mam to szczęście, że nie mam większych problemów ze skórą dłoni, to na moje potrzeby w zupełności wystarczył. Wbrew pozorom tuba o pojemności 100 ml jest dość wydajna, albo to ja jakoś wolno zużywam tego typu kosmetyki... 

- regenerujący zabieg do rąk z rękawiczkami, Eveline Cosmetics - nieco ucięło mi zdjęcie opakowania, ale myślę, że wrócę do niego, więc wtedy będzie dokładniej ;-) Zabieg składał się z dwóch saszetek - peelingu oraz maski-serum, której działanie wzmocnione było poprzez dołączone do zestawy rękawiczki. Zabieg był świetny i sprawdził się doskonale. Preparatów jest na tyle dużo w saszetkach, że spokojnie mogą z niego skorzystać naraz dwie osoby, tak jak w naszym przypadku. Jedyny minus jak dla mnie to trochę wysoka cena bo 12 zł, ale warto polować na promocję. 

- mydło glicerynowe z owsem i ekstraktem z miodu, Cien - przyjemne mydło w kostce w dość niskiej cenie. Taki "zwyklaczek" na co dzień.
- oczyszczająca czarna maska w płachcie z węglem bambusowym i ekstraktem z czarnych alg z linii SkinActive GARNIER, Musująca maska z aktywnym węglem firmy Goodal, oczyszczająca maska peel-off Carbo Detox Biały Węgiel z Bielendy, Easy Peel Face Mask Charcoal z firmy W7 oraz oczyszczająca maska 2 w 1 7th Heaven Charcoal Masque to produkty, jakie testowałam pisząc posta na temat masek do twarzy zawierających węgiel. Zainteresowanych odsyłam do posta TUTAJ
PO TERMINIE WAŻNOŚCI
Zebrało mi się nieco produktów po terminie ważności. Znajdują się tutaj same starocie niegodne uwagi. Chcę jednak zwrócić Wasze zainteresowanie na tło, które stanowi torba z Rossmana ;-) Zamiast brzydkiej reklamówki możemy od niedawna wyjść stamtąd z piękną i bardziej wytrzymałą torbą. 

Kochani! Mija rok od momentu rozpoczęcia mojego projektu denko, pora więc na małe podsumowanie. Przeliczyłam na sztuki wszystkie moje dotychczasowe zużycia i zakładając, że się nie pomyliłam oraz wszystko wykazywałam, to w ciągu pierwszego roku projektu denko zużyłam (z tych większych ilości niż pojedyncze) : 

żel do mycia twarzy x6 (+ 1 mini)
bioderma płyn micelarny x3
tonik x5
peeling do twarzy x2
chusteczki do demakijażu x3
krem do twarzy x14 (+ 1 mini)
olejek herbaciany x2
płatki pod oczy x3
krem na pryszcze x2
maseczki w saszetkach x 13
maski w płachcie x8
maski w tubie x2
płyn do płukania jamy ust x5
pasta do zębów x3
mini pasta x 8
dezodorant w spray'u x3
perfumy x2 (+1 mini)
szampon x8 (+1 mini +1 suchy)
żel pod prysznic x14 (+ 2 mini)
olejek pod prysznic x1
do higieny intymej x3
peeling do ciała x2
balsam do opalania x2
balsam brązujący x1
olejek do ciała x3
balsam do ciała x6
krem do rąk x4
zabieg do dłoni
krem do stóp x1 (i maska)
krem do depilacji x2
kredka do ust x2
błyszczyk x2
szminka x3 (+1 flamaster)
tusz do rzęs x9 (+ 1 mini tusz)
kredka do oczu x1 + 1x eyeliner
blistex x1
podkład x2 (+1x krem BB)
cienie x2
zmywacz do paznokci x1
próbki różnego rodzaju zazwyczaj kremów x 31

Ufff. Dużo? Mało? Jak sądzicie? A jak tam Wasze zużycia? Zwiększają się czy raczej takie jak zawsze? Podzielcie się sukcesami w komentarzach! ;-) 

niedziela, 1 kwietnia 2018

Blog Beauty Day 2018 - relacja

Blog Beauty Day 2018 - relacja
W sobotę 24 marca 2018 pojechałam do Poznania na Blog Beauty Day, który odbywał się podczas targów fryzjersko-kosmetycznych LOOK & beautyVISION 2018. Przedstawiam Wam relację z tego wydarzenia, a także zapraszam na skróconą wycieczkę po targach. 
Na dworcu w Poznaniu poznałam Lidkę, autorkę bloga Talarkowa Pisze, z którą już od jakiegoś czasu korespondujemy. Muszę przyznać, że spotkania "w realu" są zdecydowanie fajniejsze i bardziej wesołe. Obie dostałyśmy się na to wydarzenie, co bardzo nas ucieszyło i stało się pretekstem do poznania się nawzajem. Razem udałyśmy się na teren Międzynarodowych Targów Poznańskich, gdzie po zaledwie jednym okrążeniu wszystkich hal dookoła odnalazłyśmy odpowiedni pawilon i wejście. 
Wszystko to jednak było idealnie wyliczone czasowo i na spotkanie blogerek przybyłyśmy w samą porę. Po krótkim zapoznaniu się z uczestniczkami Blog Beauty Day, podzieliłyśmy się na trzy grupy i już w nieco mniejszym gronie wyruszyłyśmy na wycieczkę po targach, gdzie odwiedziłyśmy stoiska partnerów naszego spotkania.  
Jako pierwsze odwiedziłyśmy stoisko wytwórni szpilek Iza z Leszna. Firma ta ma już prawie sto lat, a specjalizuje się w produkcji szpilek do włosów i wsuwek oraz innych akcesoriów fryzjerskich. Muszę przyznać, że nigdy nie zastanawiałam się nad tym, kto produkuje moje wsuwki. Mało tego - nigdy nie zwracałam uwagi na to, jak wiele jest ich rodzajów i czym się one różnią. Teraz już wiem, że asortyment jest przeogromny, a rodzajów wsuwek jest co najmniej kilka. 
Nasz kolejny przystanek to stoisko firmy Beauty for You, która specjalizuje się w produkcji włosów do przedłużania. Miałyśmy przyjemność zobaczyć na żywo ten proces prezentowany na modelkach. Zostały nam także pokazane urządzenia do analizy skóry głowy i włosów, gdzie na ogromnym przybliżeniu mogliśmy podziwiać włosy naszej koleżanki. Muszę przyznać, że wrażenie było ogromne i aż bałabym się zobaczyć co dzieje się na mojej głowie.
Chętnie za to skorzystałabym z laserowej terapii urządzeniem LED Hair Laser. Jeśli wierzyć zapewnieniom producenta, to zabiegi laserem poprawiają elastyczność skóry głowy i zapobiegają procesom jej starzenia, a tym samym mają dobroczynny wpływ na nasze włosy. Musicie przyznać, że brzmi nieźle! 

Selective Professional to marka profesjonalnych produktów do pielęgnacji włosów wykorzystywanych w salonach fryzjerskich. Ich najnowsza linia - Hemp Sublime - zawiera olejek z konopi, znany z wysokiej zawartości kwasów tłuszczowych Omega-3 i Omega-6, mikroelementów oraz witamin, odpowiedzialnych za utrzymanie odpowiedniego nawilżenia i prawidłowej równowagi hydrolipidowej. Jako prezent otrzymałam próbkę takiego szamponu i eliksiru i powiem Wam, że już nie mogę doczekać się kiedy je wypróbuję. Kolejny ciekawy produkt to Avocado Shot, który ma bardzo ciekawy wygląd, ale o nim więcej napiszę przy okazji recenzji. 
Pozostając nadal w tematach włosów spotkałyśmy się z przedstawicielką firmy Fale Loki Koki. Fale Loki Koki to sieć sklepów oraz hurtowni fryzjerskich. To także marka produktów, na które składają się profesjonalny sprzęt oraz akcesoria fryzjerskie Artego, Montibello, Kemon, Mila, Davines. Jeśli tak jak i ja kompletnie nie słyszeliście wcześniej o tych markach, nie martwcie się! Pewnie wasz fryzjer zna je doskonale! 
Razem z wycieczką zawędrowałyśmy do stoiska firmy Sylveco i marki Vianek. Tutaj oczy zaświeciły mi się na możliwość przetestowania wszystkich produktów, które stały sobie w formie testerów i zachęcały bogactwem barw i zapachów. Muszę przyznać, że pomimo mody na kosmetyki naturalne, moje doświadczenia z tego typu produktami nie są zbyt dobre i dlatego może sceptycznie do nich podchodzę. Martwi mnie także, czy zdołam zużyć opakowanie produktu w dość krótkim czasie jaki jest przewidziany na jego zużycie (krótszym niż w kosmetykach popularnych). Na targach jednak mogłam sobie wszystko powąchać i obejrzeć z bardzo bliska, co niesamowicie mi się spodobało i nie ukrywam, że może będzie to początek bliższej przyjaźni z produktami Sylveco i Vianka? Najbardziej spodobał mi się zapach maski do włosów z kwiatem nagietka - to ta żółta w prawym dolnym rogu. 
Powoli zmęczenie dawało się nam we znaki, a to dopiero połowa zaplanowanej trasy! Jednak kolejne stoisko było tak słodkie, że szybko zapomniałyśmy o znużeniu. Odwiedziłyśmy firmę Shibushi specjalizującą się w sprzedaży kosmetyków koreańskich takich marek jak SKINFOOD, SNP, TONYMOLY, LA'DOR, D'ALBA czy THANK YOU FARMER i inne. Stoisko Shibushi było udekorowane na wnętrze pokoju o różowych ścianach, z mnóstwem uroczych detali i ozdób. W przeszklonych witrynach znajdowały się różnego rodzaju kosmetyki koreańskie i była tu nawet maseczka w płachcie z wizerunkiem smoka od SNP, którą mam w swoich zapasach. Na miejscu można było wykonać test, aby dowiedzieć się jaką ma się cerę oraz zapoznać się z dziesięcioma krokami koreańskiej pielęgnacji. Dowiedziałam się, że moja skóra jest normalna :-)
Trasa naszej wycieczki poprowadziła nas do stoisk dla lakieromaniaczek. Jako pierwszą odwiedziłyśmy firmę MakeAR, która szczyci się ponad 300 kolorami lakierów hybrydowych! Na stoisku miła pani opowiedziała nam o nowości firmy - acryligel system - produkcie do modelowania i przedłużania paznokci, który dostępny jest aż w pięciu kolorach. Nie znam się na profesjonalnych produktach do paznokci, ale muszę przyznać, że portfolio firmy wygląda imponująco - zobaczcie tylko na tę ścianę lakierów!
Mistero Milano oczarowało nas przepięknymi kobiecymi barwami różu i pasteli - symboli kolekcji lakierów hybrydowych stworzonych przez osiem instruktorek tej firmy. Imponujących rozmiarów podświetlany poster przedstawia panie, które proponują nam lakiery o nazwach kwiatów - Touch of Dahlia, czy Azalea's Spell. W prezencie od Mistero Milano otrzymałam zestaw startowy lakierów hybrydowych. Czy to znak, że powinnam w końcu przestać opierać się tej formie manicure
Szalona muzyka i zwariowane kolory przyciągnęły nas w kierunku stoiska Neess, gdzie czekały na nas Magda i Kinia - ambasadorki tejże marki. Dzięki nim mogłyśmy na własne oczy przekonać się jak działa baza peel off Nees, dzięki której w prosty sposób można usunąć hybrydę! Jednej z dziewczyn została zrobiona hybryda na paznokciu, a następnie po wyschnięciu została ona usunięta za pomocą podważania drewnianym patyczkiem. Nie wyglądało to dobrze, ale testująca zapewniała, że absolutnie nic nie boli ;-) Taką bazę otrzymałyśmy też do wypróbowania, wow!
Na samym końcu naszej wycieczki dotarłyśmy do stoiska VOESH, która swoją siedzibę ma w moim rodzinnym Wrocławiu. Muszę przyznać, że kompozycja tego stoiska zrobiła na mnie pozytywne wrażenie - jasne, bielone deski, dużo roślin, owoców oraz kolorowych produktów firmy, które na tym tle prezentowały się świetnie. Marka VOESH wywodzi się z Nowego Jorku i znana jest głównie w USA. Są to produkty do zabiegów manicure i pedicure, które cechują się brakiem parabenów i wielu innych niezdrowych substancji. 
W tych kolorowych pudełeczkach znajdują się jednorazowe saszetki zawierające sól do kąpieli, odświeżający peeling, błotną maseczkę oraz krem nawilżający. Każdy taki pakiet przeznaczony jest na zabieg dla jednej osoby, klienta salonu kosmetycznego. Produkty VOESH są bowiem sprzedawane dla profesjonalnych kosmetyczek i butików beauty. Oprócz zabiegów pedicure w ofercie są także kolagenowe rękawiczki do profesjonalnego manicure. Od firmy w prezencie otrzymałam jeden zestaw do stóp (ogórkowy!) i jeden do rąk. Chętnie wypróbuję je w domu, choć przyznaję, że z ciekawości zaczęłam rozglądać się gdzie można skorzystać z tego typu usługi w moim mieście.   
Po krótkiej przerwie na regenerujący posiłek razem z Lidką udałyśmy się jeszcze na własne zwiedzanie. Zajrzałyśmy głównie do firm, które w swojej ofercie mają kosmetyki pielęgnacyjne, znane nam - zwykłym użytkowniczkom i kosmetomaniaczkom ;-) Wpadłyśmy na stoisko Bielenda Professional, Ziaja Pro, zrobiłyśmy drobne zakupy u Skin79. Nieco więcej czasu spędziłyśmy na stoisku OH!TOMI, gdzie dałyśmy się oczarować feerii barw i przepięknych zapachów maseł, pianek myjących i peelingów. Zmęczone dużą ilością wrażeń i emocji zakończyłyśmy wizytę na targach Beauty VISION i dźwigając ciężkie torby podarunków i informatorów udałyśmy się do domów.
To był mój pierwszy udział w targach Beauty VISION oraz Blog Beauty Day i mam nadzieję nie ostatni. Moc wrażeń, ogromna ilość świetnych kosmetyków i nowe znajomości dostarczyły wiele pozytywnych emocji i naładowały akumulatory. Oprócz tego moc prezentów od partnerów wydarzenia - zobaczcie na zdjęcie poniżej! 
Brałyście kiedyś udział w podobnej imprezie? Podzielcie się wrażeniami w komentarzach. A ja zabieram się za testowanie tych wszystkich dobroci i niebawem wrócę do was z nimi w formie recenzji.   



    

  
Copyright © Nostami blog , Blogger