niedziela, 17 grudnia 2017

Dłonie i stopy zimą - pielęgnacja na chłodne dni

Dłonie i stopy zimą - pielęgnacja na chłodne dni
Zimą moja skóra bardzo się wysusza, co najbardziej dotkliwie odczuwam na dłoniach i stopach. Zużywam wtedy całoroczne zapasy produktów do pielęgnacji tych części ciała, bo przyznaję, że w pozostałych porach roku używam ich raczej sporadycznie. Mam to szczęście, że poza zimą nie mam problemów z przesuszającą się skórą dłoni, czy stóp, dlatego produkty po które sięgam to zazwyczaj "zwyklaki". Jeśli jesteście ciekawi moich aktualnych faworytów, to zapraszam do dalszej części posta. 
Dzisiejszy przegląd rozpocznę od jednego z najnowszych kosmetyków. Jest nim nawilżający krem do rąk ze świątecznej serii Yver Rocher. Wybrałam zapach owoców leśnych, który zauroczył mnie swoim słodkim aromatem. W świątecznej serii jest też wersja o nutach waniliowych. Krem Yves Rocher zamknięty jest w poręcznej tubce o pojemności 75 ml z wizerunkiem jelenia. Kolorystyka i szata graficzna opakowania kojarzą się ze świętami Bożego Narodzenia. Sam krem ma białą konsystencję i jest dość lekki. Bardzo szybko wchłania się w skórę i nie pozostawia na niej tłustego filtru. Skóra jest natychmiast nawilżona i wygładzona, a zapach kosmetyku pozostaje na niej dość długi czas. Krem można kupić w sklepach stacjonarnych Yves Rocher, jak i na ich stronie internetowej. I mimo, że nie narzekam na braki w kosmetykach do dłoni, to skusiłam się na ten produkt ;-) 
Regenerująco-odżywczy krem do rąk Treasures of the Desert Planet Spa z firmy Avon miałam podarować komuś w prezencie, ale po przetestowaniu go totalnie się w nim zakochałam i już go nikomu nie oddam! Ten niepozorny kremik zawiera marokański olejek arganowy i ma prześliczny zapach. Niestety kompletnie nie umiem nazwać tego zapachu, choć podobno są w nim między innymi nuty jaśminu. Tubka jest malutka, ma zaledwie 30 ml, ale za to zmieści się do każdej damskiej torebki. Sam krem bardzo dobrze odżywia skórę dłoni. Na długi czas pozostaje ona wygładzona i miękka. Krem bardzo szybko się wchłania, co jest dla mnie ogromną zaletą. Nie pozostawia także na skórze tłustego filmu, chociaż czuć, że dłonie są dobrze nawilżone.  
Krem do rąk Balea kupiłam z myślą o mojej mamie, która lubi mieć zawsze ten kosmetyk przy sobie. Teraz trochę żałuję, że nie wzięłam dwóch, ale myślę że poczekam cierpliwie na moją kolejkę ;-) Krem ma prześliczne opakowanie w kolorze fuksji z barwnymi kwiatami i różowym flamingiem. Pachnie egzotycznymi owocami z nutką kokosa - no po prostu żar tropików! Krem dobrze nawilża dłonie, które po jego użyciu pięknie pachną i są wygładzone i miękkie. Zapach nie utrzymuje się zbyt długo, ale jest miły i dzięki niemu przyjemnie używa się ten krem. Opakowanie ma 100 ml, a sam produkt kupiłam w drogerii DM podczas wycieczki do Pragi.
Drugi z kremów Balea otrzymałam w świątecznej przesyłce od koleżanki z Dress Cloud, Bożenki. Pochodzi on z najnowszej linii tej firmy z wizerunkiem wróżki - Fairy Dust. Jak wszystkie produkty Balea krem na prześliczne opakowanie. Pachnie także wspaniale, jak guma balonowa albo landrynki - zapach jest słodki i bardzo dziewczęcy. Dłonie po użyciu tego kremu są wyraźnie zmiękczone i nawilżone. Krem dobrze się wchłania i nie pozostawia tłustej powłoki na skórze. Produkt jest testowany dermatologicznie i jest odpowiedni dla wegan. Bardzo żałuję, że kosmetyki tej firmy nie są dostępne w Polsce, bo pewnie kupiłabym całą serię Fairy Dust (i mnóstwo innych serii tej firmy... ^^).
Jeśli chodzi o pielęgnację stóp to moim faworytem jest nawilżający płyn do kąpieli stóp z linii foot works firmy Avon, który PACHNIE CIASTECZKAMI!  Wyobraźcie sobie, że po długim, ciężkim dniu moczycie swoje stópki w gorącej wodzie o zapachu petit beurre... Zapewniam, że doznania i wrażenia są mega pyszne! ;-) Płyn do kąpieli sprawia, że skóra staje się dobrze nawilżona, zmiękcza też drobne zrogowacenia. Ma kremową konsystencję i dobrze rozpuszcza się w wodzie, której nadaje lekko mleczny kolor. Zazwyczaj używam go wieczorem, a po nałożeniu kremu rano mam mięciutkie stópki. Niestety ta linia produktów do stóp nie pojawia się ostatnio w katalogach Avon, dlatego zużywam resztki zapasów i będę musiała poszukać nowego faworyta.
Drugim ulubieńcem jest krem na pękające pięty także z Avonu (Heel Softening Cream), tutaj akurat w wersji z kwiatkiem. Mimo nazwy używam go na całą skórę stóp i muszę przyznać, że krem bardzo szybko i dobrze nawilża stopy i sprawia, że skóra na nich staje się miękka i gładka. Krem ma białą konsystencję i nie posiada zapachu. Opakowanie zawiera 75 ml produktu, a sam kosmetyk można nabyć u konsultantki Avon lub na stronie firmy za symboliczną cenę 7-9 złoty. Krem jest dość wydajny i niewielka ilość wystarcza na nałożenie na stopy dość grubej warstwy. 
Mimo, że ogólnie nie przepadam za zapachem lawendy, to nie unikam kosmetyków o takim aromacie, bo uspakaja mnie on i wycisza. Krem Beaute des Pieds z firmy Yves Rocher to jeden z nielicznych przedstawicieli produktów o tej woni, po jakie sięgam. Poza intensywnym, ale ładnym zapachem lawendy, krem doskonale nawilża skórę stóp i łagodzi zrogowacenia naskórka. Ma białą, treściwą konsystencję. Dobrze się wchłania, chociaż pozostawia na skórze delikatny filtr. Tubka jest niewielka, ale dzięki dużej wydajności wystarcza na dość długi czas. Z uwagi na zapach zazwyczaj stosuję go na noc. 


Przestawiłam Wam dzisiaj kosmetyki, które pomagają mi w walce z przesuszająca się zimą skórą dłoni i stóp. To własnie w tym okresie czasu nie wyobrażam sobie, abym nie używała na co dzień tych produktów, mimo że w pozostałych miesiącach nie odczuwam problemów z suchą skórą. Znacie lub używaliście produktów z mojej listy? A może macie innych faworytów godnych polecenia? Podzielcie się koniecznie opiniami w komentarzach ;-)   


Moje posty biorące udział w wyzwaniu "Piękna przed Świętami":
- Pielęgnacja twarzy i ust - LINK
- Pielęgnacja ciała - LINK 
- Zimowa pielęgnacja włosów - LINK

niedziela, 10 grudnia 2017

Denko LISTOPAD 2017

Denko LISTOPAD 2017
Wiem, że prawie co miesiąc sugeruję, że "moja aktualne denko jest małe", ale tym razem to już NAPRAWDĘ tak jest! Co prawda zdarzyło mi się małe przeziębienie, kiedy jak wiadomo człowiek nie myśli o niczym innym jak o spaniu, ale i tak przyznaję, że sama jestem nieco zaskoczona. Jedno jest pewne - dzisiejszy post nie zanudzi Was swoją długością^^ Zapraszam! 

Listopadowe denko podzieliłam na nieco inne niż dotychczas kategorie - do twarzy, do ciała oraz higiena. Musicie wybaczyć mi jakość zdjęć, ale aura ostatnimi czasy nie rozpieszcza i ciężko jest uzyskać światło. Oto lista osiemnastu zużytych przeze mnie w listopadzie produktów kosmetycznych. 
DO TWARZY
- maska oczyszczająca Avon Naturals Rasperry Avon - pięknie pachnąca maseczka, którą nakłada się na twarz, a po upływie około 10 min należy zmyć okrężnymi ruchami. Maska zawierała delikatna drobinki, dlatego czasami używałam jej też jako peelingu do twarzy i w tej roli także sprawdzała się wyśmienicie. Skóra po użyciu maski była gładka w dotyku i wyraźnie oczyszczona, a także rozjaśniona. Trochę szkoda, że tego produktu nie ma już w ofercie firmy.

- Prodigieux huile de douche NUXE - jak sama nazwa wskazuje, jest to olejek do kąpieli, a raczej żel o lekko oleistej formule. Ja jednak pod koniec używałam go głównie jako żel do mycia twarzy i stąd ta kategoria. Kosmetyk ma piękny, miodowy zapach charakterystyczny dla wszystkich produktów Nuxe z linii Prodigieux. Jak wiadomo ludzie dzielą się na zdecydowanych fanów tego zapachu, lub na przeciwników. Ja należę do tej pierwszej grupy, dlatego z prawdziwą przyjemnością używałam tego perłowo-złocistego żelu. Skóra po umyciu była dobrze oczyszczona, ale też miękka w dotyku i odżywiona. No i ten zapach... ;3

- krem Nutra effects Hydration Avon - krem na dzień, który przeleżał w mojej lodówce od wiosny, gdyż okazało się, że na lato jego konsystencja jest już dla mnie zbyt bogata i powodował świecenie się skóry. Teraz okazał się w sam raz, więc udało mi się dokończyć opakowanie. Krem dobrze nawilżał skórę i pozostawiał ją gładką i uspokojoną. Kosmetyk zawiera nasiona chia znane z właściwości absorbujących wodę. Jedyne co mogą mu zarzucić to jak dla mnie zbyt niski filtr SPF - krem ma SPF 15, ja wolę jednak chronić na co dzień moją twarz SPF 20+.

- krem Anew Vitale Avon - krem na noc, mój ulubieniec o którym pisałam już nie raz. W październikowym denko znalazła się jego miniwersja, która używam podczas wyjazdów. Teraz przyszedł także czas na opakowanie które używam w domu. Krem ma konsystencję lekkiego krem-żelu. Wzmacnia strukturę skóry i chroni ją przed oznakami wczesnego starzenia. Rano skóra jest wypoczęta i zrelaksowana, bez śladu zmęczenia nawet po małej ilości snu. Krem ładnie się rozprowadza, nie roluje się, dobrze się wchłania. Posiada przepiękny zapach i to właśnie za ten zapach oraz przepiękny różowy słoiczek się w nim prawdziwie zakochałam. Z pewnością sięgnę jeszcze po niejedno opakowanie, choć aktualnie używam na noc zupełnie innego.

- reduktor trądziku punktowy Ziaja - to kolejny mój ulubieniec, którego staram się mieć zawsze w łazience. Po naprawdę długich poszukiwaniach produktu idealnego na pojawiające się krosty ten okazał się najlepszy. Nie tylko skutecznie wysusza niedoskonałości, ale także skutecznie łagodzi podrażnienia i ból spowodowany ich pojawianiem się. Żelowa konsystencja jest wygodna w stosowaniu i niewidoczna pod makijażem.

- Pure Active 3 w 1 Garnier saszetki - otrzymałam do testowania od firmy z zaleceniem używania regularni przez tydzień i sprawdzenia "polepszenia stanu skóry". Po pierwszym użyciu jednak zauważyłam, że jak dla mnie produkt jest zbyt silny i raczej nadaje się jedynie do sporadycznego używania. Fajna jest formuła produktu - można go używać zarówno jako żel myjący, peeling oraz jako maseczka oczyszczająca. Ja najczęściej używałam go jako żel myjący i muszę przyznać, że bardzo dobrze oczyszczał skórę z sebum w trudnych okresach czasu. Nie wiem jednak, czy zdecydowałabym się na zakup 200 ml tuby. Zdecydowanie bardziej odpowiadają mi saszetki, które mogę sobie zużyć w zależności od potrzeby. Mimo, że w saszetce jest zaledwie 4 ml produktu to i tak wystarcza ona nawet na 4-5 dni. 

- pasta cynkowa - maść-pasta kupiona w aptece, którą miałam już wieeele lat, ale na szczęście temu produktowi nic się nie dzieje nawet z upływem czasu. Niby niewielkie opakowanie, ale też i zużycie nie za duże. W końcu maść tą stosujemy jedynie do wysuszania zmian na skórze. Dobrze jest mieć taki produkt w swojej kosmetyczce, ale aktualnie zdecydowałam się na bardziej higieniczną moim zdaniem wersję w zakręcanej tubce.
DO CIAŁA
- olejek pod prysznic Super Slim Evree - pisałam o nim całkiem niedawno przy okazji posta dotyczącego pielęgnacji ciała jesienią i zimą TUTAJ. Jest to jeden z najszybciej zużytych przez mnie produktów pod prysznic, więc jego wydajność nie jest najwyższa, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało po przeprowadzonych ostatnio porządkach kosmetycznych i zorientowaniu się w ilości posiadanych kosmetyków do tego celu. Olejek sprawdził się bardzo fajnie, choć zdecydowanie nie polubiliśmy się latem. Za to teraz moja skóra wręcz go pokochała, planuję więc powrót do tego produktu w przyszłości. 

- żel The Body Shop Strawberry - mini wersja żelu pod prysznic TBS o zapachu truskawki. Pachniał prześlicznie, a zużyłam go głównie na wyjazdach i na siłowni. Jak wszystkie żele z tej firmy bardzo ładnie nawilżał skórę i pozostawiał na niej śliczny zapach. Wrócę z pewnością! 

- oliwka dla dzieci firmy Avon - pachniała i działała jak wszystkie tego typu produkty, jednak z upływem czasu zaczęła zmieniać konsystencję. Nie ryzykowałam - wylałam zawartość opakowania. Nie wiem czy wrócę, obecnie i tak nie ma tego produktu w ofercie firmy. 

- żel pod prysznic Melon & Pitaya Cien - ogromny żel pod prysznic z letniej kolekcji kupiony w Lidlu. Ze zużycia tego kosmetyku jestem naprawdę dumna, bo butla była przeogromna i wydawało się, że wieki całe upłyną nim produkt się skończy. Ale jak widać udało się :D Żel ładnie pachniał i dobrze mył skórę. Był też bardzo wydajny i dobrze się pienił. Niestety po umyciu skóra nieco się wysuszała, może jednak być tak, że to własnie był ten moment w roku. Nie wiem jak wy, ale ja mam zawsze tak, że o ile latem mogłabym prawie wcale nie używać balsamów, o tyle jesienią i zimą jest to dla mnie absolutny mus, ponieważ skórą o wiele bardziej mi się wysusza i wręcz swędzi i piecze domagając się balsamowania. Dlatego ciężko mi ocenić czy lekko wysuszona skóra po używaniu tego kosmetyku to wina tylko produktu. Czy wrócę do niego? Raczej nie, znam i mam o wiele lepsze ;-)
HIGIENA
Ostatnią kategorią są produkty, które zebrałam pod wspólnym hasłem "higiena". Są tutaj znane już z poprzednich denko pasty do zębów Blend-a-Med, którymi uszczęśliwił mnie mój dentysta. To już prawie ostatnie opakowania i będę mogła w końcu kupić sobie inna pastę! ;-) W tej grupie znajduje się także opakowanie po mydle peelingującym z drobinkami maku Cien z Lidla, które miało mleczną barwę i śliczny zapach. Wypróbujcie kiedyś, zwłaszcza, że kosztuje gorsze! Opakowanie po patyczkach kosmetycznych i chusteczkach do demakijażu także tej firmy zużywałam dość długo. Patyczków było aż 300 sztuk! Za to chusteczki były zwyczajne, oczyszczające. Najczęściej używałam ich na siłowni, stąd wyglądają jakby były mocno zmaltretowane. Nie do końca radziły sobie z demakijażem oczu, ale to co mamy na twarzy schodziło całkiem ok. Ostatni produkt to turystyczna szczoteczka i pasta do zębów firmy Jordan GO. W małym prostokątnym opakowaniu mamy składaną szczoteczkę i mini pastę. Pasta skończyła mi się już dawno, ale szczoteczki używałam dość długo i stwierdziłam, że na nią także przyszedł już czas. Jedyną wadą tego produktu jest to, że szczoteczka jest naprawdę mała i mamy ważenie, jakbyśmy myli jednego zęba po drugim. Można się jednak przyzwyczaić, a dzięki małemu opakowaniu zaoszczędzamy miejsce w walizce czy plecaku. Myślę, że sięgnę po nią ponownie, chyba że znacie lepszych kandydatów do tej roli?  

I to już wszystkie produkty z mojego listopadowego denko. A jak Wam udały się zużycia? Pochwalcie się w komentarzach i życzcie mi proszę lepszych rezultatów w przyszłym miesiącu ;-)   

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Piękna przed Świętami — zimowa pielęgnacja włosów

Piękna przed Świętami — zimowa pielęgnacja włosów
Jak wiecie podjęłam się wyzwania dla blogerek organizowanego przez portal Trusted Cosmetics oraz Paulinę, autorkę bloga Różowa Szminka. Dzisiejszy post będzie już trzecim należącym do tej próby, a skupię się w nim na kosmetykach do pielęgnacji włosów. Jeśli jesteście zainteresowani po jakie produkty sięgam w te chłodne dni aby zabezpieczyć i ochronić moją czuprynę, zapraszam do dalszej części wpisu. 
Jesienią i zimą zmieniają się potrzeby mojej skóry, także i włosy zaczynają domagać się innej pielęgnacji i składników. Latem były narażone na wysokie temperatury i słońce, teraz głównie wysuszają się przez wiatr i zimne powietrze, a także mocniej się puszą przez noszenie czapki i kaptura. W pielęgnacji, podobnie jak w przypadku skóry twarzy czy ciała, stawiam teraz głównie na bogate formuły, nierzadko z zawartością olejków. Wolę mieć nieco bardziej przetłuszczające się włosy niż wysuszone. Zresztą prawdopodobnie moje włosy są bardziej suche niż samej mi się wydaje i stąd m.in. ich plątanie się. Ale przejdźmy do konkretów. 
Mam gęste, kręcone włosy, więc moim problemem jest ich puszenie się. Do mycia włosów używam przeróżnych szamponów, masek, odżywek, ale jeśli chodzi o ich pielęgnację to dość długo jestem "wierna" jednemu produktowi. Jest nim Spray do włosów Nutri 5 z Avonu. Kosmetyk ten świetnie nawilża i odżywia moje włosy. Można go stosować w każdej chwili, nawet codziennie. Nie skleja włosów i nie przetłuszcza ich. Ma ładny zapach. W składzie znajduje się kompleks Nutri 5 składający się z pięciu olejków - makadamii, migdałowego, nasion kamelii, winogronowym oraz marula. Kosmetyk jest dwufazowy, co oznacza, że przed użyciem musimy go dobrze wstrząsnąć, aby wymieszały się jego składniki. Włosy po użyciu sprayu są błyszczące i lepiej się układają. Są też wyczuwalnie odżywione. 
Jeśli chodzi o oczyszczanie włosów to sięgam po treściwe, bogate w składniki szampony. Ostatnim odkryciem jest szampon Glis Kur Hair Repair firmy Schwarzkopf. Szampon ten zawiera proteiny i kompleks keratynowy, które zwiększają odporność włosów i sprawiają, że stają się mocniejsze. Zgodnie z zaleceniem producenta produkt jest dedykowany włosom osłabionym i bez energii. Moje kręcioły bardzo polubiły się z formułą tego szamponu i po umyciu nim ładnie się skręcają i błyszczą. Lubię mlecznobiałą konsystencję tego szamponu i ładny, "fryzjerski" zapach, który pozostaje na włosach dość długo. Razem z tym szamponem stosuję zamiennie szampon BB firmy Avon, o którym pisałam w poście dotyczącym letniej pielęgnacji włosów TUTAJ. Jak widać pewne rzeczy się nie zmieniają ;-)
Wiele dobrego czytałam na blogosferze o wcierce Jantara, dlatego gdy tylko zauważyłam ją w promocji w Hebe nie wahałam się, aby ją kupić. Wcierka jest odżywką w sprayu, którą wcieramy w skórę głowy (w odróżnieniu od odżywek, którymi odżywiamy włosy). Ta z firmy Jantar zawiera wyciąg z bursztynu. Zamknięty w ciemnym opakowaniu ze sprayem produkt ma ciekawy, nieco męski zapach. Samo używanie wcierki jest bardzo proste, ponieważ możemy jej używać zarówno po umyciu na wilgotne włosy, jak i w zależności od potrzeby na włosy suche. Oczywiście najlepiej byłoby robić to regularnie, niestety ja co chwilę zapominam i tak mam okresy gdy używam jej częściej, ale i takie gdy wcale. Mimo to zauważyłam znaczną różnicę w kondycji skóry głowy i jak dla mnie produkt sprawdził się wyśmienicie. Przede wszystkim mam mniej podrażnioną skórę głowy - rzadziej zdarza się, aby swędziała czy piekła. Ponad to zauważyłam więcej tzw. baby hair, czego wcześniej nie miałam (albo nie w takiej ilości). Znacznie zmniejszyła się także ilość wypadających mi średnio włosów, co w połaczeniu z nowymi baby hair cieszy szczególnie <3 Jak dla mnie już te różnice są wystarczające, by sięgnąć po ten kosmetyk ponownie. Zwłaszcza że w promocji kosztował mnie jedynie 8 zł!
Obok bogatych w składniki szamponów lubię zimą sięgać bo bardziej treściwe odżywki. Winter Nourishment z linii Naturals z Avonu zachwyciła mnie swoim zapachem żurawiny i głęboko czerwoną, perłową konsystencją. Oprócz żurawiny znajdziemy tutaj także wyciąg z miodu, który odpowiada za nawilżenie i odżywienie włosów. Odzywkę używam po umyciu włosów szamponem. Nakładam na całej długości i spłukuję po około minucie. Włosy są miękkie w dotyku, dobrze odżywione i lśniące. W dotyku czuć ich nawilżenie i sprężystość. 
Moim niedawnym odkryciem jest całonocna maska do włosów z firmy Sephora. Widoczna na zdjęciu wyżej wersja z kokosem ma działanie odżywcze i regenerujące, ale w sprzedaży jest ich aż cztery. Oprócz kokosa jest też maska wzmacniająca przeciwko łamaniu się włosów z kerite, chroniąca kolor z acai oraz wygładzająca różana. W każdym opakowaniu znajduje się sama maska oraz czepek, aby maska mogła działać, a my byśmy nie brudziły poduszki. Kokosowa maska pachnie obłędnie. Spanie w czepku nie jest takie straszne, choć przyznaję, że trzeba kolejnego dnia mieć czas na umycie, a przynajmniej na porządne spłukanie włosów rano, co może być nieco kłopotliwe gdy spieszymy się do pracy. Dlatego rezerwuję czas dla tego typu masek w weekendy i po aplikacji maski na suche włosy (to ważne), zakładam czepek i czekam aż do rana na działanie kosmetyku. Sam czepek jest miękki i nie przeszkadza w czasie snu. Mimo moich obaw także nie spada z głowy i nie uwiera. Kolejnego dnia włosy są widocznie odżywione, miękkie i zregenerowane. Myślę, że taka kuracja raz na jakiś czas może być ciekawą alternatywą dla włosów. 

Już niedługo świąteczne uroczystości, warto więc zadbać o odpowiednią, odświętną fryzurę. Mam już w głowie kilka alternatyw - od zupełnie prostej, w postaci rozpuszczonych włosów, po niby zwykły koński ogon, ale jednak w nieco bardziej eleganckiej wersji dzięki użyciu gumek ze złotymi oprawkami z Aliexpressu. Lubię ten serwis, własnie z uwagi na ciekawe i niedrogie ozdoby do włosów dzięki którym moje fryzury mogą nabierać zupełnie innego charakteru. O nowościach zakupionych na Aliexpresie przygotuję dla Was niebawem osobny wpis. 

A jak wygląda Wasza pielęgnacja włosów zimą? Macie sprawdzone sposoby na puszące i elektryzujące pod czapką włosy? Koniecznie podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach!

Moje posty biorące udział w wyzwaniu "Piękna przed Świętami":
- Pielęgnacja twarzy i ust - LINK
- Pielęgnacja ciała - LINK 


Copyright © Nostami blog , Blogger