niedziela, 24 września 2017

Szczotkowanie ciała na sucho

Szczotkowanie ciała na sucho
Skuszona promocją zakupiłam pewnego dnia w Rossmannie szczotkę do ciała. Planowałam wykorzystać ją pod prysznicem, jako wspomagacz przy pielęgnacji antycellulitowej. Jednak przed pierwszym użyciem natrafiłam w internecie na informacje na temat szczotkowania ciała na sucho. Przeczytałam z zainteresowaniem, obejrzałam kilka filmików i wiecie co? Odkryłam genialny sposób na pielęgnację i już nigdy nie użyłam tej szczotki na mokro!
Szczotkowanie na sucho nie jest zabiegiem wymagającym umiejętności, drogich preparatów, czy dużej ilości czasu. Jedyne co jest nam potrzebne to szczotka oraz chęci ;-) Szczotka powinna być wykonana z naturalnego włosia i być dość sztywna. Moja została zakupiona w Rossmannie za niecałe 10 zł. Oprócz włosia posiada też gumowe wypustki, a z drugiej strony wygodny uchwyt do trzymania. Jeśli planujecie szczotkować sobie plecy,a nie ma kto wam w tym pomóc, to zachęcam do zakupu szczotki z rączką. 
Jeśli chodzi o technikę szczotkowania ciała, to zasadniczo są one dwie. Jedna polega na "głaskaniu" ruchem do góry po prostej linii. Druga, to zataczanie małych kółeczek na skórze. Pamiętamy, aby nasze ruchy były ZAWSZE W KIERUNKU SERCA. Zaczynamy od stóp i kierujemy się do góry. Najpierw jedna noga (z każdej strony), później druga, pośladki, a następnie korpus. Brzuch możemy szczotkować ruchami od dołu do góry, a następnie zrobić na nim parę okrążeń szczotką. Pamiętamy, aby były one raczej zgodne z kierunkiem ruchów zegara. Po wyszczotkowaniu brzucha zabieramy się za ręce i barki oraz plecy i klatkę piersiową. Dalej trzymamy się zasady "w kierunku serca", więc klatkę piersiową szczotkujemy w dół. Oczywiście tutaj działamy bardzo delikatnie, a jeśli czujecie, że jest to dla was nieprzyjemne, to lepiej zrezygnować z tego odcinka niż czuć się źle. Ogólnie podczas całego zabiegu staramy się nie dociskać szczotką do skóry. Samo tarcie spowoduje już pożądane działanie, a masaż ma być dla nas przyjemny i orzeźwiający. Ja za pierwszym razem szczotkowałam swoje ciało okrężnymi ruchami, ale dość szybko przeszłam na technikę "głaskania", która moim zdaniem jest zdecydowanie szybsza, a jest to bardzo ważny aspekt rano ;-) Ciało najlepiej jest szczotkować codziennie rano, a po zabiegu skorzystać z prysznica. Jednak nawet jeśli nie zdążycie już schłodzić skóry ożywczym tuszem wodnym, mogę was zapewnić, że sam masaż pobudzi was lepiej niż mocna kawa!
Regularne szczotkowanie przyniesie wam wiele korzyści dla waszej skóry i samopoczucia. Skóra będzie miała ładniejszy odcień, będzie miękka i pozbawiona martwego naskórka. Zapomnicie o wrastających włoskach i szorstkich kolanach, czy łokciach. Skóra będzie też bardziej sprężysta i ujędrniona, a użyte później kosmetyki będą działały lepiej z uwagi na lepsze wnikanie wgłąb naskórka. Poranny pobudzający masaż jest bardzo przyjemny i pomaga milej rozpocząć dzień. Wiem, że niektóre osoby z braku czasu szczotkują ciało jedynie kilka razy w tygodniu. Uwierzcie mi jednak, że jeśli tylko uda się Wam robić to codziennie to efekty przyjdą bardzo szybko, a wy będziecie zaskoczone jak taki prosty zabieg może wiele zmienić. Co ważne szczotka nie niszczy się za szybko i jedyne o czym należałoby pamiętać, to żeby ją od czasu do czasu wyprać. Ja używam do tego szamponu dla dzieci, ale dość dobrze może się też przy tym sprawdzić olejek z Isany, czy mydło w płynie. 

Szczotkowanie ciała na sucho okazało się lepszą pielęgnacją niż się spodziewałam! Dzięki regularnemu złuszczaniu naskórka moja skóra stała się wyjątkowo miękka w dotyku i jakoś tak jakby rozświetlona od wewnątrz. Owszem regularne szczotkowanie przyczyniło się z pewnością do szybszej utraty mojej letniej opalenizny, ale nadrabiałam ten fakt balsamami brązującymi ;-) Szczotkowanie stało się moim codziennym rytuałem i nigdy nie przypuszczałabym, że zmieni tak wiele zarówno w kondycji mojej skóry, jak i samopoczucia. Poniżej wklejam wam link do filmiku, którym inspirowałam się przy nauce szczotkowania. Jest on co prawda w języku angielskim, ale myślę, że to zupełnie nie będzie przeszkadzało w jego odbiorze.


Gorąco zachęcam Was do wprowadzenia szczotkowania ciała na sucho do swojej pielęgnacji. A może już próbowałyście? Koniecznie podzielcie się opiniami w komentarzach ;-)   

sobota, 16 września 2017

Denko SIERPIEŃ 2017

Denko SIERPIEŃ 2017
Minęła pierwsza połowa września, najwyższy już czas dodać post o sierpniowym denko! Denko, czyli kosmetyki, które zużyłam w minionym miesiącu. Jeśli jesteś ciekawa co tym razem znalazło się wśród moich kosmetyków, to zapraszam do dalszej części wpisu.
Sierpniowe denko jest zdecydowanie większe niż poprzednie. Uff martwiłam się już, że moje zużycia zamiast się zwiększać to maleją. Ale jest jeszcze nadzieja! 
CIAŁO
- żel pod prysznic o zapachu żurawiny Cosmia - kupiony w Auchanie, dla mnie był słabiakiem który wysuszał skórę, chociaż zapach rzeczywiście ładny. Mój narzeczony go polubił. Ja jednak uważam, że jest wiele innych lepszych żeli, więc raczej po niego ponownie nie sięgnę. 

- żel pod prysznic o zapachu perfum L'amour firmy Avon - prześliczny zapach perfum umilał mi kąpiele z tym produktem. Pisałam o nim w tym poście LINK Żel tak bardzo mi się spodobał, że mam w zapasie jeszcze jedno opakowanie ;-) 
- balsam brązujący pod prysznic Lirene - to moje odkrycie tego lata. Bardzo fajnie się u mnie sprawdził i z pewnością wrócę do niego w przyszłości. Pisałam o nim przy okazji letniej pielęgnacji ciała LINK 

- nawilżająco ochronny balsam SPF 50 firmy Avon, który w wakacje używałam jako krem do twarzy. To kolejne moje zużyte opakowanie i nieustannie zachwycam się tym produktem. Jego recenzję znajdziecie w poście dotyczącym ochrony przeciwsłonecznej LINK

- balsam do opalania Sopot Sun dla cery fotowrażliwej z firmy Ziaja - skończyłam zeszłoroczne opakowanie. Balsam dobrze się wchłaniał i dość dobrze chronił skórę przed słońcem. Co najważniejsze nie pozostawiał na skórze tłustego filmu. Dlatego chętnie sięgnę po niego w przyszłym sezonie, zwłaszcza że małe opakowanie jest wyjątkowo wygodne do zabrania do walizki wakacyjnej. Balsam dobrze ochraniał moją skórą przed poparzeniami słonecznymi i jestem bardzo zadowolona z jego działania. 
HIGIENA JAMY USTNEJ
- płyn do płukania ust o zapachu zielonej herbaty Listerine - bardzo przyjemny i delikatny smak. Płyny Listerine są moimi ulubieńcami ;-) Ta wersja nie zawiera alkoholu, dzięki czemu jest znacznie łagodniejsza i nie szczypie mnie tak jak inne. Wbrew nazwie pachnie miętą, choć o wiele bardziej delikatnie. Trochę mnie to zawiodło, spodziewałam się jednak zielonej herbaty.  Płyn świetnie odświeża oddech, choć delikatniejsze działanie może sprawiać wrażenie, że szybciej przestaje działać. 

- pasta do zębów Colgate Total w stojącej tubce - kupiłam tą pastę głównie z uwagi na jej sposób używania. Przyznaję, że stojąca tubka zdecydowanie pewniej stała na umywalce, chociaż na mojej stoi już tyle kosmetyków, że niestety i tak co chwilę była strącana na dół... Pasta to zwykły Colgate, nie czułam po jej użyciu nic szczególnego. Ale muszę przyznać, że dzięki dozownikowi bardzo wygodnie się tej pasty używało.
INNE
- mgiełka zapachowa Moonlight Path z Bath and Body Works - prezent od koleżanki z USA zanim jeszcze wiedziałam, że taka firma istnieje. Mgiełka miała zapach lawendy połączonej z nutami kwiatowymi. Dość przyjemny i intensywny. Zużywałam ją naprawdę dłuuuugo, także jako mgiełką odświeżająca do pomieszczeń. I muszę przyznać, że świetnie się w tej roli sprawdziła! Jednak patrząc na ceny w Polskim sklepie to uważam, że są nieco przesadzone.

- maseczka oczyszczająca z gruszką Cien kupiona w Lidlu - nabieram coraz większego szacunku wobec kosmetyków "popularnych". Jest to maseczka zawierająca wyciąg z gruszki, krzem i glinkę termalną, które usuwają ze skóry zanieczyszczenia i nadmiar sebum. Maseczka ma także działanie matujące i wygładzające, a skóra po niej jest wyraźnie nawilżona. Nakładamy ją na oczyszczoną skórę twarzy omijając okolice oczu i zmywamy po około 10-15 min. Saszetka zawiera 10 ml kosmetyku i wystarcza z powodzeniem na dwa użycia, przy dość grubej warstwie maski. Koszt saszetki to około 2,50 zł, więc bardzo niewiele. Myślę, że nie raz sięgnę jeszcze po ten kosmetyk, bo sprawdził się u mnie bardzo dobrze.

- próbka Kuracji Ultranawilżającej Mocznik 15%, Krem do stóp - użyłam, gdy moje stopy po upalnym dniu mimo wymoczenia dalej piekły i były podrażnione, a skóra potwornie sucha. Efekt NATYCHMIASTOWY! Ukojenie mega! Na pewno sięgnę po ten krem w przyszłości przy podobnych dolegliwościach.  
MAKIJAŻ
- tusz do rzęs SuperShock firmy Avon
- tusz do rzęs Yves Rocher granatowy
- mini kredka do oczu brązowa Sephora
- mini tusz do rzęs pogrubiający Sephora
Wszystkie te produkty wyschły ze starości i zostały zdenkowane ;-) Powoli robię porządki w swojej kolorówce, bo mimo, że mam wiele kosmetyków do makijażu, to wiele z nich nie powinno być już używane... 

- olejek z drzewa herbacianego Love Nature Oriflame - pisałam o nim przy okazji wpisu o letniej pielęgnacji twarzy LINK. Miał być godnym następcą olejku z The Body Shop, ale niestety okazało się, że nie spełnił oczekiwań. 

I to koniec mojego sierpniowego denko. A jak tam Wasze zużycia? Znacie, używałyście któryś z produktów przedstawionych dzisiaj przez mnie? 

sobota, 9 września 2017

Letni makijaż i zakończenie Wakacyjnego Poradnika Urodowego

Letni makijaż i zakończenie Wakacyjnego Poradnika Urodowego
Latem lubię poszaleć w makijażu. W końcu od tego mamy tą porę roku, aby nacieszyć się feerią barw i odcieni! Jest to też czas, kiedy zazwyczaj mamy w pracy urlopy, można więc zrzucić nieco zawodowej sztywności i odetchnąć wolnością. Jesteście ciekawi moich propozycji na letni makijaż? Jeśli tak, to zapraszam dalej!
Istnieje w makijażu trend polegający na łączeniu niebieskich oczu z kolorem oranżu. Mi osobiście bardzo on się podoba, gdyż to połączenie wydobywa z oczu głębię koloru i dodatkowo podkreśla biel tęczówki. Nawet gdy nie pomalujemy rzęs tuszem oko wygląda intrygująco i efektownie. To właśnie ognista pomarańcza towarzyszyła mi w makijażu latem. Cień o nazwie Orange Candy pochodzi z firmy FM Group. Posiada bardzo mocną pigmentację i dość dobrze się rozprowadza. Nawet użyty na sucho zapewnia intensywny i trwały kolor. Niestety może się osypywać, dlatego zazwyczaj podczas nakładania go przykładam wacik kosmetyczny pod okiem. Mój cień jest już nieco wysłużony, ale nadal dobrze mi służy. Niestety nie ma go obecnie w ofercie firmy :( 


W letnim makijażu lubię też sięgać po błękity. Ulubione kredki to te z firmy Avon - diamentowa Aqua shock lub z gąbeczką do rozcierania Turquoise water. Ta z gąbeczką jest świetna do uzyskania roztartej kreski. Z kolei ta diamentowa daje bardziej precyzyjną kreskę. Mimo nazwy nie zauważyłam w niej diamentowych drobinek, a raczej lekki efekt opalizujący. Kredka Aqua Shock jest wykręcana, zaś Turquoise water to wersja drewniana, którą temperujemy tradycyjnie temperówką. Obie kojarzą mi się z wakacjami, dzięki swojej kolorystyce nawiązującej do lazuru ciepłego morza. 
Wakacyjny makijaż nie mógłby istnieć bez pięknego koloru także na ustach! Jak wiecie lubię dość wyraziste kolory szminek, co widać chociażby po prezentowanych przeze mnie szminkach LINK i LINK. Tym razem chciałam jednak przedstawić wam nieco bardziej stonowany produkt - szminka creamy lipstick o numerze 19 z lini HYPOallergenic firmy Bell. Jest to kolor jakby brudnego różu, który czasami wpada w tonacje bordo. Szminka jest kremowa, dobrze pokrywa usta i długo się na nich utrzymuje. Skóra jest po niej dobrze nawilżona i miękka. Kolor pasuje zarówno do codziennych stylizacji, jak i do bardziej mocnego makijażu. Opakowanie szminki jest metalowe i to jedyna cecha, do której mogłabym mieć zastrzeżenia ponieważ jest to mat w wersji "niskobudżetowej" - szorstki i niemiły w dotyku. Nie wpływa to natomiast zupełnie na działanie szminki, która jest świetna nie tylko na lato!
Do kategorii makijażu letniego włączę także Avon Glow bronzing multi stick, czyli bronzer w sztyfcie. Jest to kremowy sztyft o konsystencji szminki i tak go najczęściej używam. Jednak można nim także z powodzeniem podkreślać policzki i powieki. Kolor jaki posiadam to Blushing Coral (jest też wersja brązowa Glowing Nude). Sztyft pięknie rozświetla skórę i sprawia, że wygląda ona jak muśnięta słońcem. Opakowanie jest dość małe - taka "grubsza" szminka. Mimo to produkt jest wydajny i wystarcza na długi czas. To świetny kosmetyk do wakacyjnej kosmetyczki, kiedy staramy się oszczędzać miejsce w walizce. Dzięki jego wielofunkcyjności możemy wykonać nim prawie cały makijaż.
Zamiast ciężkiego podkładu, który i tak spłynąłby z mojej twarzy pod wpływem wysokiej temperatury sięgam latem po krem BB. Mój ulubiony to Anew Vitale firmy Avon. Wyrównuje on koloryt skóry i delikatnie ukrywa niedoskonałości - rozszerzone pory, drobne zmarszczki, cienie, przebarwienia. Jak każdy krem BB nie ma tak mocnego krycia jak podkład, jednak dla mnie jest to wystarczające. Krem dobrze się rozprowadza i dobrze wiąże się z moimi kremami na dzień, nie roluje się i nie zbiera w zagłębieniach. Kosmetyk dopasowuje się do każdej karnacji, dlatego nie ma potrzeby dobierania jego koloru. Krem BB Anew Vitale ma pojemność 30 ml. Wystarcza na kilka miesięcy codziennego używania. Jak widać produkt zmienił opakowanie - na zdjęciu po lewej mój "stary" krem BB, a po prawej nowa wersja, jako "zapas". Zużyłam już trzy opakowania tego produktu i jestem bardzo zadowolona. 
Dzisiejszy post jest ostatnim należącym do wyzwania dla blogerów Wakacyjny Poradnik Urodowy organizowanym przez Urodzianka.pl oraz Trustedcosmetics. Pierwszy raz brałam udział w tego typu przedsięwzięciu i muszę Wam powiedzieć, że nie było to wcale takie proste! Bardzo się cieszę, że udało mi się sprostać terminom i wymaganiom konkursu. Mam też nadzieję, że przygotowane przeze mnie wpisy tematyczne były dla Was ciekawe i wartościowe. Dajcie znać co na ten temat sądzicie w komentarzach! ;-)

Zapraszam Was oczywiście także do podzielenia się opiniami na temat kosmetyków, o których wspominałam w dzisiejszym poście. Znacie lub używałyście któreś z nich? A zainteresowanych innymi postami należącymi do Wakacyjnego Poradnika Urodowego zapraszam do odwiedzenia linków poniżej.


Wyzwanie "Wakacyjny Poradnik Urodowy":
- Ochrona przeciwsłoneczna - LINK
- Regeneracja skóry i włosów po opalaniu - LINK
- Letnia pielęgnacja stóp - LINK
- Letnia pielęgnacja dłoni i paznokci - LINK
- Ulubione letnie zapachy - LINK
- Letnia pielęgnacja włosów - LINK
- Letnia pielęgnacja ciała - LINK
- Letnia pielęgnacja twarzy - LINK 

czwartek, 7 września 2017

Letnia pielęgnacja twarzy - Wakacyjny Poradnik Urodowy

Letnia pielęgnacja twarzy - Wakacyjny Poradnik Urodowy
Lato nieubłaganie dobiega końca, a w moim Wakacyjnym Poradniku Urodowym opisałam już pielęgnację prawie każdej części ciała. Została mi najważniejsza - twarz. Jeśli jesteście ciekawi w jaki sposób dbam o skórę na mojej buzi w najgorętszej porze roku, to zapraszam Was do dalszej części wpisu.
Różany tonik do twarzy firmy Evree to kosmetyk znany już chyba każdej maniaczce kosmetyków, przynajmniej ze słyszenia. Produkt ten obok wody różanej zawiera kwas hialuronowy, który poprawia kondycję skóry. Tonik wycisza skórę i łagodzi zaczerwienienia. Działa także tonująco i odświeżająco, dlatego świetnie nadaje się do nawilżania skóry twarzy w upalny dzień. Ładny, różany zapach umila aplikację i nie jest to zapach "babciny", czego się obawiałam. Aplikacja za pomocą sprayu bezpośrednio na twarz jest bardzo wygodna, a dzięki temu produkt dość wolno się zużywa. Ja mam duża wersję, ale wiem że na lato firma Evree wypuściła swoje toniki w mniejszym opakowaniu, które jest wręcz idealne do zabrania ze sobą do wakacyjnej torby. W ten oto sposób skusiłam się także na przetestowanie innego kosmetyku - odświeżającego, hamamelisowego toniku do twarzy do skóry z niedoskonałościami. Zawarty w tym produkcie hamamelis przywraca równowagę skóry skłonnej do niedoskonałości, uspokaja ją i zmniejsza widoczność porów. Wygodne aplikacja także za pomocą sprayu oraz świeży zapach znacznie podnoszą komfort stosowania. Te dwa toniki stały się moimi ulubieńcami w letniej pielęgnacji twarzy i zdecydowanie je polecam.
W czasie wakacji mam trochę więcej czasu dla siebie, częściej wtedy sięgam po wszelkiego rodzaju maseczki. Słońce i wysokie temperatury powodują, że moja skóra wymaga o wiele większego nawilżenia niż w czasie innych pór roku, dlatego obok zazwyczaj przez mnie używanych maseczek oczyszczających pojawiają się też te o właściwościach nawilżających i pielęgnacyjnych. Jednym z moich tegorocznych odkryć są znane wśród blogerek maski w płachcie z firmy Garnier. Testowałam już wersję w kolorze niebieskim, czyli Aqua Bomb o czym pisałam w poście na temat produktów z lipcowgo denka TUTAJ. Druga maską tej serii którą miałam przyjemność używać była wersja Moisture Comfort w różowym opakowaniu. Tym razem nieco sprawniej poradziłam sobie z warstwą oddzielającą maseczkę i udało mi się nałożyć ją na twarz bez większych przeszkód. Maska tak samo jak wersja niebieska była bardzo mocno nasączona i trzymałam ją na twarzy znacznie dłużej niż zaleca producent. Resztki preparatu wklepałam w szyję. Maska dała efekt dobrego nawilżenia, ale mam wrażenie że nieco słabszego niż Aqua Boost. Zapach jest delikatny i nienachalny. Dzięki tej maseczce nieco ukoiłam też swoją skórę, niestety efekt nie był zbyt długotrwały i na drugi dzień nie było już widać różnicy.
Jednym z najważniejszych etapów pielęgnacji skóry twarzy jest dla mnie nakładanie kremu na noc. Tego typu kremy są zazwyczaj znacznie bogatsze w składniki odżywcze, a w połączeniu ze snem bardzo korzystnie wpływają na stan mojej skóry. Przez całe tegoroczne lato używałam kremu Revitalising Harmony Planet Spa z firmy Avon. Jak wszystkie produkty tej serii krem posiada przepiękny, relaksujący zapach zawierający nuty moringi, ale też chyba mięty. Krem ma konsystencję żelową. W kolorze jest zielonkawy z piękną, opalizującą poświatą. Krem bardzo dobrze się nakłada, nie zapycha on porów i szybko się wchłania. Przy tym nie podrażnia wrażliwej skóry, ale też nie powoduje uczucia kleistości czy lepkości. Skóra jest po nim bardzo dobrze nawilżona i sprawia wrażenie rozjaśnionej. Dzięki zapachowi czujemy przyjemne uczucie chłodzenia, dlatego krem stał się moim faworytem na upalne wieczory i noce ;-) Opakowanie w formie "słoika" było bardzo wygodne w użyciu i pozwoliło na zużycie kremu do ostatniej kropelki.
Postanowiłam twardo przypilnować samej siebie w pielęgnacji skóry wokół oczu. Ponieważ krem na noc sprawdził mi się bardzo dobrze sięgnęłam po produkt dedykowany skórze wokół oczy także z serii Planet Spa z firmy Avon. Wybór padł na żel na okolice oczu Luxury Spa z czarnym kawiorem. Czarna tubka ze złotymi napisami zawiera przeźroczysty żel o perłowym połysku. Muszę przyznać, że zarówno opakowanie, jak i wygląd kosmetyku robią wrażenie! Produkt aplikuję w skórę wokół oczu na oczyszczoną twarz. Żel bardzo szybko się wchłania, jednak jeśli chodzi o jego działanie to nie zauważyłam spektakularnych rezultatów. Owszem skóra jest zdecydowanie mocniej nawilżona, ale nie jest to efekt "WOW". Być może przy dłuższym stosowaniu krem ten pokaże swoje możliwości? Bo jak dotąd to mimo swojego niezwykłego wyglądu jest to raczej dość zwyczajny krem pod oczy.
Ponieważ latem częściej borykam się z problemem pojawiających się na mojej skórze niedoskonałości postanowiłam wypróbować olejek z drzewa herbacianego Love Nature firmy Oriflame. Kupiłam go szukając godnego następcy mojego ukochanego, choć mocno drogiego olejku Tee Tree z The Body Shop i ponieważ bardzo go do produktu z TBS porównywałam, to być może moja ocena jest nadmiernie surowa. Buteleczka olejku Love Nature tak samo jak tgo z TBS zawiera 10 ml produktu. Oba olejki pachną drzewem herbacianym, ale ten zapach jest w obu wersjach inny i bardziej mi się podoba ten z TBS. Olejek z Oriflame był mniej wydajny, mimo, że oba mają w butelce nakrętkę umożliwiająca nabranie kropli. Przede wszystkim jednak Olejek Love Nature pozostawia na skórze tłustą warstwę, czego nie robił produkt z The Body Shop. Wiem, że to OLEJEK, a jednak trochę mi to przeszkadzało. Działanie obu olejków jest bardzo podobne, choć miałam wrażenie że ten z TBS miał mocniejszy ekstrakt. Jednak cena olejku z Oriflame jest niebotycznie niższa. No i teraz mam dylemat, co dalej w tym temacie zrobić. Nadal szukam faworyta w tej kategorii, być może możecie polecić mi swoich ulubieńców?
Moja pielęgnacja skóry twarzy latem skupia się głównie na nawilżaniu w dzień, a odżywianiu nocą. Postanowiłam także włączyć do regularnego stosowania kremy pod oczy. Pojawiające się niedoskonałości na skórze zaatakowałam olejkiem herbacianym. 


A jak wygląda Wasza pielęgnacja skóry twarzy? Używałyście produktów o których dzisiaj piszę? Jak się u Was sprawdziły? Koniecznie podzielcie się opiniami w komentarzach ;-)  


Wyzwanie "Wakacyjny Poradnik Urodowy":
- Ochrona przeciwsłoneczna - LINK
- Regeneracja skóry i włosów po opalaniu - LINK
- Letnia pielęgnacja stóp - LINK
- Letnia pielęgnacja dłoni i paznokci - LINK
- Ulubione letnie zapachy - LINK 
- Letnia pielęgnacja włosów - LINK
- Letnia pielęgnacja ciała - LINK

niedziela, 3 września 2017

Letnia pielęgnacja ciała

Letnia pielęgnacja ciała
Latem odkrywamy nieco więcej naszego ciała i dlatego też większa uwagę zwracamy na jego pielęgnację. Więcej czasu spędzamy w ruchu i na świeżym powietrzu, przez co nasza skóra jest bardziej narażona na czynniki zewnętrzne. W jaki sposób dbałam tego lata o moją skórę? Dowiecie się z dalszej części tego posta, który jest siódmą częścią Wakacyjnego Poradnika Urodowego. 
W jednym z wcześniejszych postów pisałam Wam o tym, w jaki sposób dbam o skórę po opalaniu LINK. Wymieniłam tam produktu, z którymi przez całe lato nie rozstaję się i mam nadzieję, że przynajmniej niektóre z nich zagoszczą u mnie także i na chłodniejsze pory roku. Dzisiejszy post będzie zatem bardziej uzupełnieniem i pokażę Wam inne produkty do ciała, które zachwyciły mnie swoim działaniem i po które chętnie sięgam zwłaszcza u schyłku lata. Mimo, że kilka dni tegorocznych wakacji udało mi się spędzić nad przepięknym jeziorem, a pogoda bardzo nam dopisała, to moja opalenizna jest już niestety tylko wspomnieniem. Dlatego z ciekawością wypróbowałam kilka produktów, które obok właściwości pielęgnujących skórę mają za zadanie nieco ją przybrązowić. 
Sporo czasu spędzam ostatnio w fitness klubie, dlatego szczególnie cenę sobie produkty, których główną cechą jest wygoda stosowania. Taki właśnie jest balsam brązujący pod prysznic firmy Lirene. Po umyciu skóry pod prysznicem nakładamy do na całe ciało i czekamy około 3 min. Ponieważ w klubowej łazience nie ma zegara ja zazwyczaj liczę sobie w myślach do 180 ;-) Następnie spłukujemy skórę i wycieramy ręcznikiem. I - już! Balsam ma przepiękny zapach, wcale nie taki jak typowe samoopalacze. Bardzo dobrze nawilża też skórę. Uważam, że z powodzeniem można go używać zamiast normalnego balsamu w lecie w celu nawilżenia skóry. Jeśli chodzi o właściwości brązujące to są one delikatne. W miejscu, gdzie wcześniej chwyciło nas słoneczko pod wpływem balsamu opalenizna robi się jakby "świeższa" i widać różnicę. Jednak tam gdzie jesteśmy zupełnie białe efekt ten nie jest taki widoczny. Przyznaję jednak, że miałam problem z regularnym używaniem balsamu każdego dnia. Z pewnością ma to ogromne znaczenie przy ocenie właściwości brązujących. No i moje wersja balsamu jest przeznaczona do jasnej karnacji, stąd także działanie to może być słabsze.  Mimo to zakupiłam kolejne opakowanie tego balsamu. Dlaczego? Bo jest to świetny, przyjemny w użyciu balsam pod prysznic o ślicznym zapachu!
Zdecydowanie więcej opalenizny na mojej skórze zapewnił mi rozświetlający balsam do ciała 7 w 1 Satynowy blask firmy Avon (Skin so soft enchance & glow body lotion 7 in 1). Celowo podaję tutaj pełna nazwę tego produktu, gdyż jest jeszcze bardzo podobna wersja nadająca stopniową opaleniznę. Wersja, której używam jest do średniej karnacji, dlatego myślę efekt opalenizny jest u mnie znacznie bardziej widoczny. Balsam nakładam za pomocą rękawicy sunkissed. Rękawica ta służy do nakładania samoopalaczy i pomaga w uzyskaniu równomiernej warstwy produktu, bez przebarwień i smug. Balsam nadaje mojej skórze efekt lekko złocistej opalenizny, która wzmacnia się gdy używam go regularnie. Skóra ma ładny koloryt, wygląda zdrowiej i bardziej świeżo. Zapach nie jest już taki piękny jak balsamu Lirene, ale też można go znieść. Kosmetyk bardzo dobrze się wchłania, więc nie ma problemu z długim czekaniem i dość szybko możemy nakładać ubranie. Balsam zgodnie z opisem producenta zawiera ekstrakt z nasion amarantusa i olejek jojoba. Moja wersja to jeszcze stare opakowanie, obecnie w katalogu wygląda on nieco inaczej. Ja jestem z balsamu bardzo zadowolona, efekt brązujący jest ładny, ale nie rzucający się w oczy. Jednak trzeba pamiętać, że mam jasną karnację, więc u osób z ciemniejszym kolorem skóry może to wyglądać inaczej. 
Rękawica do nakładania samoopalacza o której wspominałam przy okazji opisu balsamu powyżej, to naprawdę świetny wynalazek! Nakładanie za jej pomocą balsamu brązującego czy samoopalacza jest o wiele wygodniejsze i łatwiejsze, a smugi czy nierównomierne pokrycie zdarzają się o wiele rzadziej. Moja rękawica "Sunkissed" jest rękawicą podwójną, co oznacza, że możemy jej używać z obu stron. Zakupiłam ją w hebe, ale z pewnością jest mnóstwo miejsc gdzie możemy spotkać różne wersje tego produktu. Rękawica jest mięciutka i bardzo przyjemnie się jej używa. Wygodniej też nałożyć samoopalacz na plecy, choć ja zazwyczaj proszę o pomoc narzeczonego ;-) Po użyciu rękawicę trzeba wyprać z resztek balsamu, aby nie utraciła swojej miękkości. Ja używam do tego celu zazwyczaj mydła w płynie. 
Tego lata obok różnego rodzaju produktów do ciała, o których pisałam w dzisiejszym poście, a także wspomnianym na wstępie (LINK) zaczęłam także szczotkować ciało za pomocą szczotki. Okazało się, że ten sposób pielęgnacji jest absolutnie G-E-N-I-A-L-N-Y i przygotowuję już posta na ten temat dla Was. Jedyny minus, że regularnie złuszczając swoją skórę pozbawiam się resztek opalenizny, ale nadrabiam to balsamami brązującymi ;-) 

A jak wygląda Wasza pielęgnacja ciała latem? Używałyście produktów o których dziś wspominałam, czy macie swoich innych ulubieńców? Zapraszam do podzielenia się opiniami w komentarzach! ;-)

Moje posty biorące udział w "Wakacyjnym Poradniku Urodowym":
- Ochrona przeciwsłoneczna - LINK
- Regeneracja skóry i włosów po opalaniu - LINK
- Letnia pielęgnacja stóp - LINK
- Letnia pielęgnacja dłoni i paznokci - LINK
- Ulubione letnie zapachy - LINK 
- Letnia pielęgnacja włosów - LINK



 
Copyright © Nostami blog , Blogger